09 lut 2022 POIT #150: O newsletterach
Witam w sto pięćdziesiątym odcinku podcastu „Porozmawiajmy o IT”. Tematem dzisiejszej rozmowy są newslettery.
Dziś moim gościem jest Krzysztof Kołacz – podcaster – Bo czemu nie? oraz autor newslettera „The Menu Bar”. Dziennikarz technologiczny.
W tym odcinku o newsletterach rozmawiamy w następujących kontekstach:
- kiedy wysłano pierwszy newsletter?
- jaka jest historia newsletterów?
- jaka jest różnica między newsletterem, mailem transakcyjnym a maile marketingowym?
- jak nie trafić do SPAMu?
- jak dokonać wyboru narzędzia do wysyłania newsletterów?
- czy newslettery zastąpią blogi?
- czy newslettery to pisane podcasty?
- jakie są ich największe bolączki?
Subskrypcja podcastu:
- zasubskrybuj w Apple Podcasts, Google Podcasts, Spreaker, Sticher, Spotify, przez RSS, lub Twoją ulubioną aplikację do podcastów na smartphonie (wyszukaj frazę „Porozmawiajmy o IT”)
- ściągnij odcinek w mp3
- poproszę Cię też o polubienie fanpage na Facebooku
Linki:
- Bo czemu nie? – https://boczemunie.pl/
- Newsletter “The Menu Bar” – https://boczemunie.pl/newsletter/
- Konto Krzysztofa na Twitter – https://twitter.com/kolaczkrzysztof
- Konto Krzysztofa na LinkedIn – https://www.linkedin.com/in/krzysztofkolacz/
- SOLID.Jobs – https://solid.jobs/
Wsparcie na Patronite:
Wierzę, że dobro wraca i że zawsze znajdą się osoby w bliższym lub dalszym gronie, którym przydaje się to co robię i które zechcą mnie wesprzeć w misji poszerzania horyzontów ludzi z branży IT.
Patronite to tak platforma, na której możesz wspierać twórców internetowych w ich działalności. Mnie możesz wesprzeć kwotą już od 5 zł miesięcznie. Chciałbym oddelegować kilka rzeczy, które wykonuję przy każdym podcaście a zaoszczędzony czas wykorzystać na przygotowanie jeszcze lepszych treści dla Ciebie. Sam jestem patronem kilku twórców internetowych i widzę, że taka pomoc daje dużą satysfakcję obu stronom.
👉Mój profil znajdziesz pod adresem: patronite.pl/porozmawiajmyoit
Pozostańmy w kontakcie:
- 📧 Jeśli masz jakieś pytania lub komentarze, pisz do mnie śmiało na krzysztof@porozmawiajmyoit.pl
- 📩 Zapisz się na newsletter, aby nie przegapić kolejnych ciekawych odcinków
- 🎙 Subskrybuj podcast w lub
Muzyka użyta w podcaście: „Endless Inspiration” Alex Stoner (posłuchaj)
Transkrypcja podcastu
To jest 150. odcinek podcastu Porozmawiajmy o IT, w którym z moim gościem rozmawiam o newsletterach.
Przypominam, że w poprzednim odcinku rozmawiałem o języku Ruby.
Wszystkie linki oraz transkrypcję dzisiejszej rozmowy znajdziesz pod adresem porozmawiajmyoit.pl/150.
Ocena lub recenzja podcastu w Twojej aplikacji jest bardzo cenna, więc nie zapomnij poświęcić na to kilku minut.
Sponsorem dzisiejszego odcinka jest również platforma rekrutacyjna SOLID.Jobs. Jeśli szukasz pracy w IT, koniecznie odwiedź adres solid.jobs. Znajdziesz tam tylko oferty pracy z widełkami wynagrodzeń. Jeśli aktualnie nie myślisz o znalezieniu nowej pracy, to koniecznie zapisz się na Job Alert, otrzymasz regularne wiadomości e-mail z zestawieniem ofert, które mogą Cię zainteresować. Jeśli w swojej pracy dalej korzystasz z SVN-a, to koniecznie odwiedź SOLID.Jobs.
Nazywam się Krzysztof Kempiński, a moją misją jest poszerzanie horyzontów ludzi z branży IT. Środkiem do tego jest między innymi ten podcast. Zostając patronem na platformie Patronite, możesz mi w tym pomóc już dziś. Wejdź na porozmawiajmyoit.pl/wspieram i sprawdź szczegóły. Jednocześnie bardzo dziękuję moim obecnym patronom.
A teraz życzę Ci już miłego słuchania.
Odpalamy!
Cześć! Mój dzisiejszy gość sam siebie nazywa podcasterem, bo jest prowadzącym podcast Bo czemu nie, ostatnio również autorem newslettera The Menu Bar. Myślę, że jest znany szeroko w kręgach firmy Apple, a sam działa od wielu lat jako dziennikarz technologiczny. Moim i Waszym gościem jest Krzysztof Kołacz.
Cześć, Krzysztof. Bardzo miło mi gościć Cię w podcaście.
Cześć, Krzysztof. Również, po raz drugi już się słyszymy w eterze w 2022. Okazuje się, że jesteś drugim podcasterem, u którego występuję w roli gościa, a nie hosta, więc to myślę, że dobra rozgrzewka przed nowym sezonem mojego podcastu. Szalenie mi miło gościć u Ciebie.
Dzięki wielkie. Myślę, że jak w takim tempie będziesz występował w podcastach, to będzie tego dziesiątki na koniec roku. Tego Ci oczywiście życzę. Świetnie. W nawiązaniu do Twojej ostatniej inicjatywy, w którą się angażujesz, czyli właśnie newsletter The Menu Bar, chciałbym porozmawiać z Tobą o newsletterach jako formie budowania społeczności, jako formie dzielenia się wiedzą, jako, powiedziałbym, podcastowania w formie pisania, bo myślę, że o tym też sobie dzisiaj troszkę porozmawiamy. Ale oczywiście żeby też trochę w ramach IT się poruszać, to powiemy o takim niebanalnym problemie technicznym, jakim jest niebycie zaklasyfikowanym jako spam. Świetnie. Stały punkt mojego programu muszę niestety odhaczyć, co prawda znam odpowiedź na to pytanie.
Czyń honory.
Ale żeby formalnościom stało się zadość, to muszę Cię zapytać, czy słuchasz podcastów. I może zwięzłą listę swoich najbardziej lubianych, gdybyś mógł też przedstawić, to byłoby świetnie.
Z tym słowem zwięzły w przypadku mojej osoby to zawsze jest śliski temat, natomiast skoro już tak wytoczyłeś jeden z fundamentów tego naszego mostu do dzisiejszej rozmowy, porównując trochę newslettery do podcastów, to faktycznie zacznijmy od tych drugich, bo to porównanie jest szalenie trafne. Tak, oczywiście, słucham, sam nagrywam, więc jest to dosyć oczywista odpowiedź. Ale listę też przygotowałem, żeby podzielić się tymi podcastami, których słucham rzeczywiście i uważam je za wartościowe, bo takich słuchać się staram. Zresztą polecam sobie robić w podcastowych playerach taki przegląd tego, co słuchacie albo czego często nie słuchacie, bo ta kolejka nowych odcinków dosyć szybko lubi urosnąć. Ja sobie to robię raz na kwartał, żeby po prostu wiedzieć intencjonalnie, czemu poświęcam miejsce w mojej głowie, jak to w podcastach pytam.
Więc idąc po kolei. Z takich odkryć 2021 roku to na pewno Ekonomicznie od Voice House czyli Rafał Hirsch i Jarek Kuźniar. Myślę, że taki najbardziej przystępny głosowo, czy też treściowo, bo mówiony do zwykłego człowieka, podcast związany z finansami. Gorąco zresztą polecam. Chasing Life od CNN, czyli doktor Sanjay Gupta – bardzo ciekawy podcast w języku angielskim o naszej głowie, tak bym go w sumie nazwał krótko. Gorąco też polecam w ogóle sprawdzić doktora Guptę w sieci, ma wiele publikacji szalenie ciekawych, rozwojowych, także to merytoryka idzie tutaj w pierwszej linii. Connected od Relay FM, czyli podcast właściwie dla fanów, freaków Apple. Według mnie najlepszy, jeśli chodzi o takie międzynarodowe podcasty, na stałe już od wielu lat jest w moim Overcaście, bo właśnie Overcastu używam do słuchania podcastów.
Dalej Finanse bardzo osobiste od Marcina Iwucia, stały punkt programu. Founders Journal – też odkrycie 2021 roku. O tym jeszcze będziemy dzisiaj mówić, bo to podcast autora chyba największego na świecie newslettera, a na pewno najbardziej dochodowego. Więc tutaj postawię na razie kropkę, wrócimy do tego tematu w dalszej części. Karol Paciorek i jego podcast, oczywiście Imponderabilia. Andrzej Tucholski Przekonajmy się. Też bardzo lubię słuchać Myśli z drogi Dominika Juszczyka. Tu ciekawostka – podcast około 2-minutowy. Okazuje się, że nawet w 2 minuty można przekazać ciekawe treści. Lepiej teraz Radka Budnickiego. Podcast o kawie – okrycie też przełomu 20/21, bardzo, bardzo ciekawie chłopaki sobie opowiadają o kawie, ale też rozmawiają z baristami z wielu krajów, co jest takim wkładem merytorycznym bardzo wysokim.
Świat okiem biegacza, bo biegam, więc też bardzo ciekawy podcast, prowadzony przez jednego z lepszych fizjoterapeutów w naszym kraju, zajmujących się biegaczami. Think Fast, Talk Smart, czyli kolejny podcast rozwojowy, gorąco polecam. Winecast to jest produkcja też Voice House – o winie podcast, prowadzony zresztą przez jednego z najlepszych sommelierów w Europie, Polaka. YesWas Podcast – podcast technologiczny, z chłopakami się znamy lata, więc cały czas siebie słuchamy i Zielony Podcast Krzyśka Rzymana – to tak w temacie ekologii.
Piękna lista, miało być zwięźle, wyszło jak zawsze. [śmiech]
Ostrzegałem.
Ale w pełni to rozumiem. Cieszę się, że na tej liście, którą wybrałeś, są takie nowości. Albo inaczej – dla Ciebie nowości, rzeczy, które zacząłeś słuchać, że dajesz też przestrzeń dla swojego czasu właśnie, żeby spróbować czegoś nowego. Dobrze, to wracając do tego tematu newsletterów, to jest nasz główny wątek dzisiejszy. Jakiś czas temu wieszczono, że ten czas już się skończył, że czas e-maili w ogóle się skończył, że ten sposób komunikacji odchodzi do lamusa. Tymczasem to, co obserwujemy w minionym roku między innymi, to powrót do łask tej formy komunikacji z naszą grupą, naszą społecznością. Chciałbym Cię zapytać, jak ta historia newsletterów wygląda. Kiedy w ogóle możemy mówić, kiedy się rozpoczęło wysyłanie newsletterów?
Nakreślając tak ramowo ten czas, o którym wspomniałeś, zadając to pytanie i robiąc wprowadzenie do tej właściwej części odcinka, e-mail jako e-mail jest z nami już ponad pół wieku. Więc skoro już pół wieku wysyłamy sobie maile, zaczęło się oczywiście od ARPANETU, to jest jasne. To są lata 60., 70. i oczywiście najpierw działania związane z Departamentem Obrony Stanów Zjednoczonych. Później e-mail, kiedy on wszedł już do powszechnego użytku i wymyśliliśmy, a właściwie pan, który miał na imię Ray, a na nazwisko Tomlinson, wymyślił „małpkę” (@), czyli ten sposób adresacji w adresie e-mailowym, zaczęliśmy je wysyłać, zaczęliśmy z nich korzystać. I tak to już trwa.
I myślę, że romantycznie my cały czas tęsknimy, gdzieś z tyłu głowy, z tyłu naszego serducha, gdzieś na pograniczu serca i rozumu, za listami, za tą formą otrzymywania w kopercie wtedy fizycznej, dziś wirtualnej, słów, które ktoś intencjonalnie do nas napisał, bo po prostu napisać chciał. Zaadresował to, rozpoczął od imienia, skończył na pozdrowieniach i podpisał się. I właśnie tutaj newslettery znalazły taką idealną niszę, idealną przestrzeń, mogłoby się wydawać, do połączenia tego wtedy świata offline ze światem online, w którym teraz żyjemy. Myślę sobie, że ta romantyczność jest tutaj kluczem.
I myślę, że romantycznie my cały czas tęsknimy, gdzieś z tyłu głowy, z tyłu naszego serducha, gdzieś na pograniczu serca i rozumu, za listami, za tą formą otrzymywania w kopercie wtedy fizycznej, dziś wirtualnej, słów, które ktoś intencjonalnie do nas napisał, bo po prostu napisać chciał. Zaadresował to, rozpoczął od imienia, skończył na pozdrowieniach i podpisał się. I właśnie tutaj newslettery znalazły taką idealną niszę, idealną przestrzeń, mogłoby się wydawać, do połączenia tego wtedy świata offline ze światem online, w którym teraz żyjemy.
I właśnie to, co powiedziałeś, newsletter to taka forma trochę zbliżona do podcastu? Myślę, że tak, dlatego że tak jak podcast w dowolnym podcastowym playerze czeka na swoją kolej, na naszą atencję, na naszą uwagę, tak e-mail w kopercie rozpakowanej czy nierozpakowanej wirtualnie może sobie spoczywać w inboksie i czekać na właściwy dla niego, dla nas czas.
Świetnie. Okej, to żebyśmy mieli takie wspólne rozumienie tematów, to może powiedz, jaka jest różnica pomiędzy newsletterem jako takim, a mailami marketingowymi, transakcyjnymi, mailami, które wysyłamy sobie z różnych systemów mailowych. Czy w ogóle można powiedzieć, że jest taka twarda, ostra różnica pomiędzy tymi pojęciami?
Przede wszystkim maile jako maile możemy wysyłać z domen publicznych do siebie. W sensie ja, Krzysztof, mogę do Ciebie, Krzysztofie, napisać maila ze swojej skrzynki na Gmailu i generalnie będzie to jednostkowa sytuacja, która się zadzieje i tyle. Tu jest koniec historii. Jeśli chodzi o newslettery, to szalenie istotne jest to rozróżnienie, którego Ty dokonałeś, czyli pomiędzy mailami marketingowymi a transakcyjnymi. I zanim to rozróżnienie padnie w tym podcaście, to obydwa rodzaje newsletterów, maili wysyłanych masowo, spoczywają na tym samym fundamencie, na systemie do tej wysyłki. To nie może być domena publiczna, czyli ja nie mogę sobie zrobić listy 150 kontaktów i wysłać z Gmaila do nich takiej wysyłki, bo po prostu tak się nie robi ze względu: a) na dostarczalność, b) na ograniczenia takich domen publicznych, które w wielu wypadkach nie pozwalają na to, właśnie żeby chronić przed spamem, a c) po prostu chodzi o to, żeby ten mail dotarł do odpowiednich odbiorców, czyli o dostarczalność.
I teraz jeżeli mówimy o mailu, który może być też newsletterem, bo newsletter może być mailem marketingowym, może być mailem transakcyjnym, to mail marketingowy to jest komunikacja ściśle związana z budowaniem relacji z odbiorcą, z komunikowaniem, z powiększaniem tego gremium naszych subskrybentów. I tam nie potrzeba jednostkowej akcji, która zadzieje się wcześniej. W mailu transakcyjnym ta akcja jest wymagana i to jest najważniejsza różnica między jednym a drugim, czyli ja, Krzysztof, muszę dokonać zakupu e-booka, produktu lub wykonać jakąś akcję, ażeby system do wysyłki maili transakcyjnych zareagował kolejką: „Akcja wykonana, więc teraz zrobię to, to i to” i wysłał do mnie wiadomość transakcyjną. Więc to jest to rozróżnienie i słusznie należy je poczynić na początku tej rozmowy.
Właśnie, wspomniałeś tu o spamie, to jest w jakiś sposób zabezpieczenie nas jako odbiorców, żeby nie utonąć w tej rzece wiadomości, które mogą do nas spływać, a jednocześnie utrapienie dla osób, które są zmuszone w jakiś sposób myśleć albo dbać o to, żeby do tego spamu właśnie nie trafić. Mamy pewne zabezpieczenia od strony technicznej, aby nie być jako nadawcy takiej wiadomości zaklasyfikowani jako spamerzy. Czy mógłbyś trochę powiedzieć o tym, jakie mechanizmy, jakie tutaj narzędzia są dostępne?
Jak najbardziej. Myślę, że im dalej idziemy w czasie z rozwojem technologii wszelakich i to jest bardzo ogólne teraz stwierdzenie, które celowo i świadomie chcę tu poczynić, tym tych zabezpieczeń będzie nam potrzeba więcej. Tak jak słusznie zauważyłeś, zjawisko spamu nie jest nam obce od wielu, wielu lat, już na pewno od ponad dekady. I na nasze skrzynki cały czas, każdego tygodnia dostajemy informacje o spadku po wujku Johnie, który sięga 2 miliardów. Ja takich spadków to dostaję w tygodniu pewnie ze 4-5, więc całkiem nieźle.
Ja z Nigerii jeszcze dostaję też.
Z Nigerii, tak. No więc to jest zjawisko, które rzeczywiście jest, które systemy pocztowe te publiczne, jak Gmail czy iCloud czy tam Outlook, coraz lepiej uczą się nam wyłapywać, czyli pomagają nam nie widzieć tego. Ale jeśli jesteśmy po tej drugiej stronie i chcemy wysyłać wartościową wiadomość, to raczej nie chcemy być w tej zakładce, gdzie wujek Sam.
Z takich podstawowych mechanizmów, o które należy zadbać przy wyborze systemu do wysyłki maili i zadbać o ich konfigurację, to mamy tak – padną 3 akronimy, proszę się nie przestraszyć, Drodzy Słuchacze – DKIM, DMARC i SPF. I teraz po kolei rozłożymy sobie bardzo krótko i postaram się obrazowo, o co chodzi w każdym z nich. Po pierwsze DKIM, czyli DomainKeys Identified Mail to jest nic innego jak narzędzie identyfikujące nadawcę. Czyli jest ono używane przez klientów poczty e-mail, tych publicznych, o których wspomniałem przed chwilą, aby zidentyfikować i chronić przed, między innymi, phishingiem, żeby po prostu te wiadomości były wyłapywane.
DKIM-a możemy sobie ustawić w każdym właściwie narzędziu, szanującym się narzędziu, czyli w większości już tak naprawdę teraz, do wysyłki masowej mailingów w ustawieniach i warto to zrobić. Oczywiście to nie jest tak, że tylko tam będziemy to musieli ustawiać. Też będziemy musieli mieć dostęp do providera swojej domeny, bo skoro nie wysyłamy z domen publicznych, to powinniśmy z domen firmowych najlepiej. Czyli ja na przykład wysyłam z domeny boczemunie.pl, ty mógłbyś wysyłać z porozmawiajmyoit.pl, bo tu jest to rozróżnienie. Więc jeśli wysyłamy z ramienia swojej domeny, to większość tych konfiguracji wykonujemy zarówno w panelu narzędzia do wysyłki mailingu, jak i w panelu hosta, czyli w panelu firmy, która nam zapewnia hosting.
Tak samo będzie w przypadku zabezpieczenia DMARC. Zabezpieczenie DMARC to jest inaczej uwierzytelnienie wiadomości oparte o domenę, raportowanie i zgodność z konkretnymi normami, które mają nas chronić, mówiąc tak najprostszym językiem, jakim się da. Oparte jest oczywiście o rekordy tekstowe i tak dalej, ustawianie znowu po stronie hostingu. I polityka DMARC może chronić domenę przed wyrównaniem DKIM i SPF. Innymi słowy jeśli rekord DKIM lub SPF zapisany w wiadomości e-mail twierdzi, że od Twojej domeny nie może przyjść wiadomość, to polityka DMARC tutaj informuje serwery odbiorców, że mają z nimi coś zrobić, przepuścić, nie przepuścić, sklasyfikować jako i tak dalej.
I mamy jeszcze to zabezpieczenie SPF, czyli Sender Policy Framework, i ono wskazuje nam właściwie, które adresy IP lub nazwy hosta zostały upoważnione do wysyłania wiadomości e-mail z określonej domeny, czyli to jest jeszcze jakby taki glejt, takie potwierdzenie ostateczne, że ten host, ta domena jest uwierzytelniona wszystkimi możliwymi zabezpieczeniami i może wysyłać, w sensie ktoś nad tym czuwa, jakiś system nad tym czuwa. To z takich podstawowych. Zaraz pewnie zapytasz mnie też, czy my mamy wpływ oprócz tych systemów na to, czy trafimy do spamu czy nie.
[śmiech] Tak, właściwie chciałem tylko dodać może do tego, że narzędzie to jest jedno i oczywiście w większości tych popularnych, znanych i dobrze zrobionych, mamy jakiś system pomocy, który trochę nas za rączkę prowadzi, jeśli chodzi o skonfigurowanie tych rzeczy. Na pozór może się to wydawać skomplikowane, w rzeczywistości takim nie jest. Natomiast z drugiej strony, tak jak powiedziałeś słusznie, musimy mieć dostęp głównie do konfiguracji DNS naszej domeny, żeby wpisać tam odpowiednie wpisy tekstowe związane z tymi wpisami. I po raz kolejny powtórzę, że nie musimy tego budować z palca czy z ręki, najczęściej już w tym narzędziu powinniśmy mieć te narzędzia. Teraz wrócę do tego pytania, które sam sobie, Krzysztof, zadałeś. Co jeszcze?
Co jeszcze? Przede wszystkim na pierwszej linii można by zapytać, bo tak jak słusznie stwierdziłeś, narzędzie to nie wszystko, bo przede wszystkim to, co wysyłamy, ma tu znaczenie. Więc jeśli chcemy nie trafiać do spamu, to po pierwsze musimy wysyłać wartość, musimy wysyłać wiadomości, na które odbiorcy, czyli ci, do których my mówimy, do których chcemy głosić, czekają. Po drugie też wiedzieć, jaki mamy cel wysyłania tych wiadomości. Jeżeli to są maile transakcyjne, to dosyć prosto ten cel wskazać. W sensie mamy zaopiekować naszego drogiego klienta na całym lejku naszej sprzedaży, która jest dla nas szalenie istotna, ano tak, żeby on wiedział, co się dzieje z tymi wymarzonymi butami, zanim do niego dotrą. Albo co się stało i dlaczego nie dotarły.
Więc jeśli chcemy nie trafiać do spamu, to po pierwsze musimy wysyłać wartość, musimy wysyłać wiadomości, na które odbiorcy, czyli ci, do których my mówimy, do których chcemy głosić, czekają. Po drugie też wiedzieć, jaki mamy cel wysyłania tych wiadomości. Jeżeli to są maile transakcyjne, to dosyć prosto ten cel wskazać. W sensie mamy zaopiekować naszego drogiego klienta na całym lejku naszej sprzedaży, która jest dla nas szalenie istotna, ano tak, żeby on wiedział, co się dzieje z tymi wymarzonymi butami, zanim do niego dotrą.
Jeśli mówimy o mailach marketingowych, to znowu: jeśli mamy jasny cel, co my chcemy komunikować i po co my chcemy komunikować, to raczej robimy sobie taki baldachim nad samymi sobą, który chroni nas przed wysyłaniem pierdół, mówiąc zupełnie wprost. Jest kilka takich zasad, ja o nich jeszcze później powiem, jak konstruować tego typu wiadomości. Natomiast zawsze na pierwszym miejscu jest ten cel. Jeżeli my wiemy, po co wysyłamy, to raczej też wiemy, do kogo powinniśmy to wysyłać. Zasada nadrzędna, zasada zerowa nad tym wszystkim, to są bazy odbiorców.
Jeśli my postawimy na kupowanie baz odbiorców, to raczej nie dotrzemy nigdzie albo na pewno dotrzemy tam, gdzie nie powinniśmy byli dotrzeć i nie chcieliśmy dotrzeć. I dosyć szybko wpadniemy do spamu, zostaniemy przez takie narzędzia jak SpamAssassin na przykład sklasyfikowani jako spamerzy. Potem odkręcić to w przypadku konkretnej domeny prywatnej, z której wysyłaliśmy, jest szalenie, szalenie trudno.
Tak, ja nieraz widziałem na grupach pytania czy problemy, nawet to nie były celowe działania, tylko w jakiś sposób zaklasyfikowanie poprzez te algorytmy czy też systemy, które mają nas bronić, zaklasyfikowanie domeny właśnie jako spamerskiej, żeby to później odkręcić, nie jest to naprawdę przyjemne ani krótkie.
Tak, tutaj trzeba bardzo mocno wtedy współpracować z usługodawcą, czyli z firmą, z której usług korzystamy do wysyłania maili. To jest temat rozgrzewania ipików i pokłosie kolejnych, bardzo skomplikowanych informatycznie i technicznie tematów, także nikt nie chciałby z Was być tak zaklasyfikowany.
Dokładnie, ale tutaj poruszyłeś istotny aspekt tej bazy adresu, bo to jest tutaj to złoto, mam wrażenie. Wiadomo, na to się pracuje, powinno się pracować, oczywiście dostarczając odpowiednią wartość, przyspieszamy relatywnie ten proces, ale ciągle to trwa, natomiast taki argument, z którym się też często spotykam na rzecz newsletterów, w stosunku do na przykład komunikowania wszystkiego w social mediach, na Facebooku jest to, że my te adresy gdzieś mamy, mamy do nich dostęp i można powiedzieć, że niezależnie, jakie narzędzie sobie wybierzemy na dzień dzisiejszy, w przyszłości być może inne, to ciągle to my jesteśmy właścicielami tej bazy i możemy swobodnie komunikować się z naszą społecznością w odróżnieniu do innych platform, gdzie widzimy co jakiś czas pewne dramaty influencerów, którzy w jakiś sposób wycinani są z Instagrama czy Facebooka, czy YouTube’a i tracą automatycznie całość swojej przestrzeni do działania, można powiedzieć.
Zdecydowanie. Powiem tak, jeśli jeszcze chodzi o takie rzeczy, które wyróżniają znowu newslettery na tle na przykład innych platform społecznościowych, bo tutaj też mamy do czynienia ze społecznością, to co powiedzieliśmy, jeśli porównamy sobie newslettery do podcastów, to wyróżnić możemy dwa takie zasadnicze podobieństwa. Po pierwsze intymność, po drugie asynchroniczność. Ta intymność związana z romantyzmem od którego zaczęliśmy ten cały wywód, jest szalenie istotna, bo to znowu są treści, które w tym idealnym świecie my chcemy otrzymywać, na które my czekamy i które w jakiś sposób sprawiają nam przyjemność, bo o to w tym wszystkim chodzi.
Druga rzecz, asynchroniczność, to jest znowu to, że my do nich sięgamy, kiedy chcemy. Ja na przykład mam soboty, jest to taki dzień w tygodniu, który ja sobie wykrajam na poranną, sobotnią prasówkę, w ciągu tygodnia korzystając z rozmaitych narzędzi, ułatwień dostępnych w systemie czy ekosystemie Apple. Jak trafiam na jakiś dłuższy niż nie mieszczący się na ekranie bez scrollowania tego ekranu tekst, to sobie wysyłam do usługi Instapaper, a ta usługa później w sobotę jest po prostu taką moją prywatną gazetą złożoną z treści, które z tygodnia chciałem przeczytać. I druga rzecz tej sobotniej rutyny to jest sięganie do newsletterów, które czekają w tej skrzynce nieraz przez tydzień, nieraz przez dwa, aż w końcu się doczekają na moją uwagę. Więc tu mamy też to podobieństwo.
Tak na koniec z tych podobieństw, to jest jeszcze jedna rzecz, która jest szalenie istotna, że to budowanie zaufania, tak jak w podcaście budujemy to zaufanie głosem, czyli znowu podcast jest jednym z najbardziej intymnych mediów w ogóle, bo mówimy do czyjejś głowy, o czym mówiliśmy w naszej poprzedniej rozmowie, jak się słyszeliśmy u mnie wtedy, to newsletter znowu, ponieważ jest personalizowany, ponieważ jeśli jest dobrze zbudowany, to na przykład zwraca się imieniem do odbiorcy. Oczywiście to umożliwiają te systemy, wstawia się po prostu taki element, który już na poziomie programu, na poziomie algorytmu odmienia odpowiednio to imię. Na początku może być na przykład: „Cześć, Krzysztof”, a nie samo: „Cześć”. Zawsze jest to takie bardzo miłe. To jest bardzo intymne, tak jak listy kiedyś pisało się raczej do osób bliskich.
Jasne, myślę, że jest jeszcze jedna taka rzecz, nie wiem, czy się ze mną zgodzisz, że to FOMO, które jest związane obecnie z Internetem, jest nieco mniejsze w przypadku podcastów i newsletterów, bo ta asynchroniczność powoduje, że my nie mamy tego wrażenia, że coś tracimy. Możemy sobie faktycznie zaplanować, że będziemy w odpowiednim dla nas czasie podejmować się konsumpcji tych treści i że to nam nie ucieknie. Inaczej jest w przypadku innych kanałów, gdzie faktycznie raczej nie wracamy do tego i raczej czujemy, że live, który się odbył już nie będzie wartościową treścią, bo do niej po prostu nie wrócimy i tak dalej. Chyba poziom stresu, mam wrażenie, takiego poczucia, że coś tracimy, jest mniejszy, mam wrażenie.
Tak, a z drugiej strony można to obrócić, co powiedziałeś. Jeśli mamy newsletter i robimy tego live’a, to mając zapis live’a możemy o tym, że on się odbył, przypomnieć za jakiś czas. I wtedy, jeśli my przypomnimy w takim liście – trzymajmy się tego porównania – wysłanym do naszego odbiorcy czy odbiorczyni, to zwrócimy jej uwagę, że ta treść po pierwsze nie przepadła, po drugie może być dla niej interesująca. Ale też zostawimy to, co powiedziałeś, furtkę, że może też to zignorować. W sensie to jest takie bardzo fair i zgadzam się z Tobą w 100%, że ten efekt FOMO w przypadku tych dwóch mediów, o których mówimy, czyli pisanego jako newsletter i mówionego jako podcast, rzeczywiście ściąga takie poczucie, że coś nam umyka, bo trochę umyka intencjonalnie, bo na to pozwalamy.
Jeśli mamy newsletter i robimy tego live’a, to mając zapis live’a możemy o tym, że on się odbył, przypomnieć za jakiś czas. I wtedy, jeśli my przypomnimy w takim liście – trzymajmy się tego porównania – wysłanym do naszego odbiorcy czy odbiorczyni, to zwrócimy jej uwagę, że ta treść po pierwsze nie przepadła, po drugie może być dla niej interesująca. Ale też zostawimy to, co powiedziałeś, furtkę, że może też to zignorować. W sensie to jest takie bardzo fair i zgadzam się z Tobą w 100%, że ten efekt FOMO w przypadku tych dwóch mediów, o których mówimy, czyli pisanego jako newsletter i mówionego jako podcast, rzeczywiście ściąga takie poczucie, że coś nam umyka, bo trochę umyka intencjonalnie, bo na to pozwalamy.
Okej, chciałbym teraz wrócić znowu do narzędziownika i trochę do kwestii technicznych. Mianowicie ten wybór narzędzia, mam wrażenie, że w pewnym aspekcie jest kluczowy i mamy szeroki wachlarz różnych możliwości. Mamy takie tradycyjne systemy, powiedziałbym, do wysyłania w ogóle maili. Najczęściej wielkie kobyły, których wykorzystujemy fragmencik. Mamy też specjalizowane narzędzia, których powstaje teraz coraz więcej, trochę na bazie tej rosnącej popularności newsletterów. I mamy wreszcie wbudowane w istniejące już platformy społecznościowe narzędzia czy też ułatwienia do tego, żeby te newslettery wysyłać. Na przykład LinkedIn jest takim przykładem. Na co byś zwrócił uwagę, jeśli chodzi o wybór tego narzędzia dla nas.
To zaczniemy od sytuacji sprzed kilku dni, właściwie z wczoraj. Pozwolę sobie zacytować w całości: „Nie wiem jeszcze, jak działają newslettery na LinkedIn, ale platforma chyba mocno promuje tę funkcję. 15 minut po stworzeniu newslettera i wrzuceniu na profil, jest już 2371 subskrybentów. That escalated quickly” – to był wpis Michała Sadowskiego z jego Facebooka i LinkedIna z wczoraj. Kiedy to nagrywamy, czyli z 5 stycznia. Michał zdecydował się po prostu użyć tej wbudowanej funkcji, o której Ty, zaczynając od końca, wspomniałeś na LinkedIne. I trochę był w szoku, w sensie Sadek, jak coś robi, to zawsze są tysięczne zasięgi, ale jednak. Dlaczego? Możnaby się zapytać. Dlatego, że to jest one click, to jest jedno kliknięcie i już LinkedIn załatwia za nas wszystko inne. W sensie to trochę nie powinno nas i nie interesuje nas, jak to się dzieje, że te maile przychodzą później na nasze prywatne skrzynki i nie trafiają tam do spamu. I o to chodzi.
Idąc pięterko wyżej, taki zakup z 2020 roku, dosyć głośny na rynku amerykańskim, to jest kupienie przez Twittera takiej usługi Revue, która była usługą do prostego, szybkiego wysyłania newsletterów. Jasne, Revue ma do dziś swoje bolączki, na przykład nie posiada części z tych zabezpieczeń podstawowych, ale Twitter kupując, wiedział o tym i zapewne to rozwinie. Natomiast to, co zrobili w ciągu ostatnich dwóch lat po zakupie, to zintegrowali to Revue z Twitterem w taki sposób, że jeśli prowadzisz newsletter, przykładem może być tutaj na przykład Wojtek Wieman, który prowadzi Memeletter – newsletter o memach – zresztą rozmawiałem z nim w jednym z odcinków Bo czemu nie. On korzysta właśnie z Revue i na jego profilu na Twitterze od razu widać, że: „Mam newsletter i możesz się zapisać”. Gdzie? Od razu przez Twittera, po prostu wpisując swój adres i klikając „Subskrybuję” i to jest tyle. To jest cały formularz zapisu osadzony na koncie Twitterowym.
Takich przejęć, takich integracji będzie więcej w najbliższych latach – jestem o tym przekonany. Dlatego że ten jeden klik, to jest właśnie ta droga, która powinna być drogą pierwszego wyboru. Ktoś powie: „Gdzie RODO, gdzie checkboxy, gdzie to wszystko?”. No właśnie, jeśli to jest integracja z dużą platformą, to ta duża platforma, ten duży parasol nad tym, załatwia te sprawy, bo jeśli tam jesteś, to zaakceptowałeś jakieś regulaminy. I to jest moim zdaniem proste.
Jasne, są też kobyły, jest bardzo dużo tych narzędzi na rynku dostępnych, natomiast ja sobie wyróżniłem na potrzeby tego odcinka takie 4, żeby nie przekłamać, musiałem aż sprawdzić w notatce, 4 cechy dobrego narzędzia według mnie. To jest po pierwsze maksymalnie prosty User Interface, czyli podążający za piszącym i uczący się trochę jego zachowań, aby optymalizować środowisko pracy, kiedy tworzy. To nie jest rocket science, bo tego typu systemy są w fazie beta, są też niektóre już wdrożenia pierwsze zrobione na rynku amerykańskim, bardzo komercyjnych, bardzo płatnych narzędzi do raczej dużych wolumenów wysyłek. Polega to oczywiście na wykorzystaniu machine learningu, który nawet dynamicznie potrafi ten panel dostosowywać, przekładać niektóre jego klocki do piszącego, żeby pisało mu się szybciej, sprawniej i bezpieczniej.
Po drugie pomocny, profesjonalny, pozbawiony sprzedażowego nadęcia i skłonności do używania manipulacji, support. I ten wstęp był konieczny, bo support supportowi nie jest równy.
No nie.
Dokładnie. Zwłaszcza, jeśli korzystacie z narzędzia w Polsce, to chciałoby się mieć support w języku polskim. Jest mało firm, które to na dobrym poziomie oferują. Na pewno jeśli chodzi o obsługę w języku polskim, to należy wspomnieć o FreshMailu, bo to narzędzie wyrosło z Polski.
Po trzecie dobre i klarowne, responsywne i dostępne wszędzie, gdzie się da, Centrum Wiedzy, czyli Knowledge Center. To jest konieczne, dlatego że Ty powiedziałeś to we wstępie – żeby zdjąć ten balast, że to jest trudne zbudować sobie środowisko do wysyłania czy system do wysyłania newsletterów, może nie być trudne, jeśli mamy ten step by step, to prowadzenie za rączkę. I ono też musi być dobrze zrobione. Kapitalnie ma to rozwiązane Mailerlite na rynku zagranicznym, gdzie mamy i podcasty i wideocasty, i kapitalnie dostosowane do współczesnych urządzeń, napisane prostym językiem, widać, że takie Centrum Wiedzy, które przeszło dziesiątki korekt, nie tylko merytorycznych, ale i stylistycznych. I to jest kluczowe.
Ostatnia cecha – reagowanie na zmianę, czyli na przykład jeśli takie Apple przychodzi, tak jak zrobiło to dwa lata temu bodajże i mówi, że: „Słuchajcie, wprowadzimy Private Pelay. My teraz będziemy hashować wasze maile, będziemy unikatowe adresy dla Was tworzyć i później przez nasze mechanizmy wewnętrzne przekazywać na właściwe skrzynki, tak żebyście byli bezpieczniejsi”, to wszystko tu jest pięknie i super. I Apple nagle jest firmą wartą 3 biliony na giełdzie. Tylko że twórca newslettera ma bardzo, bardzo pod górkę. I twórca systemu do newslettera ma jeszcze bardziej pod górkę, dlatego że ja się na przykład z tym zetknąłem, że bardzo wiele z tych maili, owszem, dochodzi, ale jest lwia część, która nie dochodzi. I to nie z winy usługodawcy narzędzia do wysyłania maili, nie z winy piszącego, tylko z winy po prostu Apple, bo mają tam bałagan, mają tam buga i na przykład mail z banku przychodzi Ci po 3 tygodniach, mimo że ma status dostarczony we wszystkich możliwych narzędziach. A z niewiadomej przyczyny leży na serwerach Apple.
Tylko że twórca newslettera ma bardzo, bardzo pod górkę. I twórca systemu do newslettera ma jeszcze bardziej pod górkę, dlatego że ja się na przykład z tym zetknąłem, że bardzo wiele z tych maili, owszem, dochodzi, ale jest lwia część, która nie dochodzi. I to nie z winy usługodawcy narzędzia do wysyłania maili, nie z winy piszącego, tylko z winy po prostu Apple, bo mają tam bałagan, mają tam buga i na przykład mail z banku przychodzi Ci po 3 tygodniach, mimo że ma status dostarczony we wszystkich możliwych narzędziach.
Tak. Ta prostota myślę, że tutaj jest kluczowa, bo okej, my się obracamy w świecie technologicznym, jakoś sobie poradzimy nawet z mniej lub bardziej skrzywionym UI-em. Ale ktoś, kto faktycznie jest takim Twórcą, który jest z branży totalnie nietechnologicznej…
Kreatorem.
Kreatorem, tak, to dla niego faktycznie ta prostota będzie tutaj kluczowa i tylko wtedy pozwoli mu faktycznie otworzyć się na kreatywne tworzenie czegoś dla swojej społeczności, więc to jest niebanalny naprawdę problem, żeby stworzyć coś prostego.
Mówi się, że ta synteza do poziomu absolutnie takiego wydestylowanego, ja to lubię nazywać, to jest na przykład taka przywara firm typu Amazon, typu Apple. W sensie oni tak długo zadawali sobie pytanie, czy to może być prostsze, aż już po prostu nie było gdzie szukać tej odpowiedzi, była próżnia. Wydaje mi się, że tak, że to jest szalenie istotne.
Dokładnie. Czy wobec tego myślisz, że będziemy w tym roku, może w następnym również, obserwować takie lawinowe narastanie ilości newsletterów i w ogóle tej formy komunikacji w połączeniu z podcastami, które dopiero co wybuchły? I czy to ma szansę przejąć trochę tego tortu blogowego, YouTube’owego może wręcz?
Wydaje mi się, że blogowego na pewno, bo blogi zakłada już bardzo niewiele osób. To już obserwujemy od dłuższego czasu, że jeśli chcesz się wyrażać, to zakładasz sobie medium i sobie tam piszesz albo bardzo rzadko powołujesz swoją domenę do tego, tak przynajmniej z mojej obserwacji. To, co powiedziałeś, jest szalenie istotne, o tym połączeniu podcastów, newsletterów i wszystkich innych -terów, które są jakimś rodzajem medium, które sobie istniało od jakiegoś czasu, tylko że nie koegzystowało tak w niewidoczny sposób z innym.
I teraz przykład Revue, którego przytoczyłem z tym przejęciem przez Twittera czy przykład Spotify, które teraz nagle masowo adaptuje do swojego systemu wszystkie funkcje Apple Podcast. Ja jestem przekonany, że za chwilę Spotify może umożliwić zapis do jakiegoś systemu newsletterowego, jeżeli twórca podcastu ma newsletter. Czy to jest dobre? Tak to jest szalenie dobre, dlatego że coraz bliżej jesteśmy wtedy jednych klików. Słuchacz w Spotify’u będzie mógł odpowiedzieć na pytania zadawane tam – już to może zrobić – pytania od twórcy podcastu, wziąć udział w prostej ankiecie. Dobrze, w takim razie będzie mógł się też zapisać na jego newsletter. Może kiedyś będzie mógł przeczytać jakiś jego wpis w jakimś systemie, o którego istnieniu nie wiemy jeszcze teraz, a który może być na przykład podobny do opisów twórców w usługach streamingowych do muzyki, czyli na przykład opis albumów Apple Podcast czy tam krótka biografia muzyka. Może tak będzie. Im mniej tych klików, tym lepiej.
Chyba powoli dążymy czy podążamy właściwie za tym, co się dzieje w Chinach, gdzie faktycznie jedna czy dwie aplikacje zbierają pod swoim parasolem mnóstwo różnych usług ku, wydaje mi się, dobru użytkowników i odbiorców. Być może tutaj faktycznie będzie również coś takiego, że różne kanały medialne, różne kanały przekazu będą unifikowane przez dużych providerów po to, żeby umożliwić jak najprostsze przechodzenie i żeby to był taki jeden wspólny ekosystem, tak myślę.
Tak mi się wydaje, że warto tu wspomnieć o takim modelu, który można też odnieść do tworzenia treści, tworzenia na przykład newslettera, ale można też odnieść do całej branży, do tego, o czym teraz mówimy, do tego łączenia usług, do tej synergii. To się nazywa conversion centered design i mówi się tam o 7 krokach skutecznego tworzenia kontentu. Po pierwsze to jest uwaga, po drugie kontekst, przejrzystość, spójność, wiarygodność, jasny cel i ciągłość.
Jak sobie na to łączenie usług spojrzymy, to po pierwsze uwagę już mamy przyciągniętą, bo albo ktoś korzysta z tego medium intencjonalnie, więc już tam jest. Kontekst – korzysta, bo jest w danym fragmencie odcinka na przykład i dostaje ankietę dotyczącą konkretnego tematu, o którym wtedy mowa. Przejrzystość – wszystko jest w ramach jednego ekosystemy, jednej aplikacji, więc nigdzie nie musi wychodzić. Spójność – to jest ten sam twórca, więc zakładam, że tworzy te rzeczy, te pytania, odsyła w te miejsca intencjonalnie.
Wiarygodność – dlatego że stoi za tym jedna marka i jeden parasol, więc jak działa mi podcast w Spotify’u, to zakładam, po prostu system jeden zakłada, pewnie też zadziała usługa do maili, bo czemu miałaby nie zadziałać, skoro na tamtym mogę polegać. Jasny cel – rozdzielenie, to, o czym Ty powiedziałeś: to jest do tego, to jest do tego, to jest do tego, ale w jednym worku. I ciągłość, czyli ta uwaga. Najpierw słuchasz, okej, masz przedłużenie tej treści w newsletterze na przykład, na który możesz się zapisać o tu, jednym klikiem. Będąc już w tym newsletterze możesz się odesłać do kanału na YouTube i to wszystko się zazębia. Także myślę, że taka jest przyszłość.
Tak, łączy mi się to jakoś w głowie, gdzieś klika ogólnie z trendem Web3, z metaversum i tak dalej, że to wszystko będzie się łączyło, a przynajmniej będą te kanały umożliwiające przechodzenie z jednego miejsca na drugie w sposób dość prosty albo w sposób taki, który jest dla nas transparentny, niewidoczny. To chyba jest przyszłość. Jestem ciekawy, Krzysztof, czy to właśnie powodowało Tobą, że zdecydowałeś się założyć swój własny newsletter The Menu Bar. Zaczęliśmy podcastować w podobnym czasie, to już pewnie z 4 lata będzie.
Będzie, będzie.
Będzie, dokładnie. Opanowaliśmy w miarę w swoich dziedzinach ten skill tworzenia, mówienia w sposób intymny do naszych odbiorców. Gdzie tutaj się w to wszystko u Ciebie wpasowuje newsletter?
Ja po pierwsze chciałem pisać do swoich trochę, a uważam, że jeżeli ktoś wpuszcza mnie do swojej głowy, wychodząc od tego pierwszego medium, czyli od podcastu, to raczej będzie też chciał coś przeczytać i to się sprawdza, jeśli sobie zobaczymy na wolumen subskrybentów The Menu Bar, sięgający już prawie tysiąca osób niedługo po starcie, to jest całkiem spoko wynik.
Super.
Jeśli mówimy o takiej innej motywacji, to jest też nauka fact-checkingu, na czym chcę się też skupić w 2022 roku, bo żyjemy w takich, a nie innych czasach. Tworząc newsletter pogłębiony czy tworząc newsletter osadzony gdzieś koło konkretnego tematu per wydanie, ta konieczność researchu czy fact-checkingu właśnie jest obowiązkowa. To też pokazuje mi i uczy mnie cały czas, że Internet nie jest taki, jak się wydaje w pierwszym odbiorze. Daną informację tu i teraz w tych czasach, o ile naprawdę nie ufamy źródłu tej informacji, należy nawet 2-3 razy sprawdzić. Jest to jakiś poziom fascynacji tym u mnie teraz i myślę, że takiej fascynacji, która może raczej więcej dobrego niż złego przynieść, więc tutaj też się uczę cały czas.
Tworząc newsletter pogłębiony czy tworząc newsletter osadzony gdzieś koło konkretnego tematu per wydanie, ta konieczność researchu czy fact-checkingu właśnie jest obowiązkowa. To też pokazuje mi i uczy mnie cały czas, że Internet nie jest taki, jak się wydaje w pierwszym odbiorze. Daną informację tu i teraz w tych czasach, o ile naprawdę nie ufamy źródłu tej informacji, należy nawet 2-3 razy sprawdzić. Jest to jakiś poziom fascynacji tym u mnie teraz i myślę, że takiej fascynacji, która może raczej więcej dobrego niż złego przynieść, więc tutaj też się uczę cały czas.
Te wiadomości też mogą nieść wartość, ale nie newsową wartość, czyli taką właśnie wartość odsyłającą, zmuszającą do pogłębienia tej wiedzy na własny koszt, oczywiście zostawiając furtkę, że ktoś może nie kliknąć w ten link i nie pogłębić tej wiedzy. To jest ta wolność. I to były takie główne motywacje. To podobieństwo do podcastów, nie ukrywam, że też miało tutaj rolę.
Jasne, domyślam się. Dobrze, myślę, że trochę posłodziliśmy tym newsletterom. Ale wiadomo, nigdy nie jest tak, że są same plusy. Jakie Ty widzisz największe bolączki newsletterów teraz i całego tego trendu też, bo myślę sobie albo obawiam się trochę, że może to się skończyć tak, jak z tymi blogami, gdzie kiedyś każdy zakładał, bo to było modne, bo wypadało, bo inni to robili. Ale później, wiadomo, ta konsekwencja, o której Ty powiedziałeś jako jeden z kluczowych elementów faktycznie utrzymania ludzi wokoło newslettera, nie wychodzi najczęściej. I mamy cmentarzysko blogów w Internecie. Czy taka jest przyszłość według Ciebie newsletterów? Jak to prognozujesz?
Oby nie, bo musimy zakończyć tutaj optymistycznie, ale dobrze, dołóżmy trochę tej goryczy. Alex Lieberman, twórca podcastu Founders Journal i twórca The Morning Brew, czyli tego największego, o którym wspominałem we wstępie, żeby zrobić klamrę, newslettera, najbardziej dochodowego teraz w Stanach, to jest gość, który założył ten projekt na studiach. Nie obudził się, mając 7 lat, z myślą, że mam misję i wizję życia i to będzie robienie The Morning Brew i nie spędził kolejnych dekad na tym, żeby to robić, tylko po prostu spróbował. I bardzo szybko, o czym mówi w wielu odcinkach, przekonał się, jako founder właśnie, że pisanie newslettera to jest po prostu biznes, to jest operacja, to jest pewnego rodzaju firma.
To musi być też odpowiednia korekta, ja w The Menu Bar mam korektę od pierwszego wydania, normalną, robioną przez osoby zewnętrzne. To jest też znajomość tych systemów układania treści, docierania do odbiorców. To jest szczerość, która może być dobra, a może być toksyczna, bo jak sobie pozwolimy właśnie na zaglądnięcie w rejony manipulacji, to odbiorcy bardzo szybko to wyłapią. Dlaczego to wyłapią? Bo niewprawieni marketerzy na potęgę manipulują i to są właśnie te wszystkie newslettery pod tytułem: „Kup dziś, bo jutro będzie drożej” albo „Kup, kup, kup” i tak dalej. I tego nie chcemy, i to na pewno w przyszłości w tej formie nie ma i mieć nie będzie.
Ale newsletter to też element lejka sprzedażowego, więc znowu ktoś może zapytać: „Kurczę, to jak pisać, żeby jednak kliknęli, żeby to call to action na końcu, ten przycisk 'kup’ był klikany”. Oczywiście jest na to wiele odpowiedzi płynących z wielu szkół, od wielu gurów od newsletterów i z wielu mniej lub bardziej poważnych źródeł. Natomiast na pewno to wszystko musi być przemyślane, musi mieć cel, o czym mówiliśmy, i nie może być w tym trendzie, o którym Ty wspomniałeś a propos blogów sprzed paru lat, czyli każdy ma, to ja też.
O ile w mailu transakcyjnym jest to zdanie w jakiś sposób uprawnione, bo jeśli jesteś e-commerce’em i Twój klient nie wie, czy paczka do niego jedzie albo czy zginęła, to jest słaba sytuacja. Ale jeśli Tym e-commercem nie jesteś, czyli mówimy nie o mailu transakcyjnym, tylko tym zwykłym, to tutaj to zadanie sobie wystarczającej liczby do bólu pytań, jest kluczowe. I gdzieś z tyłu zawsze będzie to światełko: tylko że nie zadawaj sobie tych pytań do śmierci, bo nigdy nie zaczniesz. I tu Alex też bardzo mocno wyjaśnia i opowiada na swoim przykładzie, jakie błędy popełnił. Polecam sobie od 1. odcinka posłuchać jego podcastu, bo to nie są odcinki długie, to jest 15 minut, czasami 20 minut, a jednak chłopak na tym zjadł zęby, a teraz to jest wielomilionowy biznes, po prostu każdy taki newsletter wysyłany.
Super. Krzysztof, na początku pytałem Cię o rekomendacje podcastów. To teraz może zamknę pytaniem o rekomendacje newsletterów. Jakbyś powiedział, jak Ty je konsumujesz?
Ja na pewno na pierwszym miejscu polecę polskiego Briefa od grupy Outriders, bo jest to taki newsletter, który jako pierwszy w mojej głowie obudził mi potrzebę, myśl, ideę, że dziennikarstwo szeroko rozumiane nie musi polegać na pisaniu treści newsowych, ale właśnie na tych treściach pogłębionych i też zainteresowałem się właśnie fact-checkingiem dzięki Briefowi. Więc Brief na pierwszym miejscu mojej listy rekomendacji. Drugie miejsce oczywiście The Morning Brew, o którym już tu powiedziałem wystarczająco dużo. Marcin Iwuć ma też ciekawy newsletter, który dotyczy finansów osobistych też, ale skłania do myślenia. On przeszedł dużo zmian ten newsletter i ostatnia jego forma wydaje mi się najbardziej trafiona i spójna z tym, co Marcin chce przekazywać. Andrzej Tucholski – tutaj znowu bardzo dużo było zmian, aż w końcu stał się to newsletter tekstowy. To jest po prostu newsletter pisany bez żadnego elementu związanego z HTML-em. Czysty tekst, tekst bardzo prosty, powiedziałbym, taki nieokrzesany momentami, ale jednak bardzo się to podoba jego grupie odbiorców. Mnie się też podoba. To takie myśli skłaniające do samorefleksji, też na pewno warto się ku temu skłonić.
Na LinkedInie nie mam żadnych newsletterów, które bym rekomendował, jeszcze tego nie eksplorowałem. Natomiast na pewno, jeśli słuchacie jakiegoś podcastera albo oglądacie YouTubera, albo czytacie blogi, to warto sprawdzić, co do zaoferowania ma ta osoba, jeśli ma newsletter. Pamiętajcie, że jest przycisk „Unsubscribe”, jeśli oczywiście ktoś jest fair. To też jest jeden z elementów, jak można zostać spamerem – nie umieszczanie takiego przycisku. I to Wy decydujecie, w sensie to tak jak „Unsubscribe” podcastowe, czy „Unfollow„, powinienem teraz poprawnie powiedzieć. To tak samo i w newsletterze. Nie bójmy się o tym decydować, bo to my ostatecznie jesteśmy odbiorcami i to my sobie robimy taką potrawę, którą chcemy konsumować.
Dokładnie tak. Pięknie, Krzysztof Kołacz, podcaster, autor newslettera The Menu Bar był moim gościem. Rozmawialiśmy o newsletterach właśnie. Krzysztof, bardzo Ci dziękuję za rozmowę.
Dziękuję bardzo i zapraszam do The Menu Bar, możecie się zapisać pod adresem boczemunie.pl/newsletter. Będzie mi szalenie miło.
Świetnie, oczywiście ten link, jak i też inne, o których wspomniałeś, będą w notatce do odcinka. Jeszcze raz Ci bardzo dziękuję. Udanego dnia i do usłyszenia. Cześć!
Dobrego roku. Cześć!
I to na tyle z tego, co przygotowałem dla Ciebie na dzisiaj. Newslettery wracają do łask, jest ich coraz więcej. Nawet w świecie IT można znaleźć wiele wartościowych newsletterów, których autorzy bardzo często pełnią rolę kuratorów treści, wybierających dla nas najbardziej wartościowe materiały.
Jeśli ten odcinek był dla Ciebie interesujący i przydatny, odwdzięcz się, proszę, recenzją, oceną lub komentarzem w social mediach. To naprawdę pomaga. Jeśli masz jakieś pytania, pisz śmiało na krzysztof@porozmawiajmyoit.pl. Zapraszam też do moich mediów społecznościowych.
Nazywam się Krzysztof Kempiński, a to był odcinek podcastu Porozmawiajmy o IT o newsletterach.
Zapraszam do kolejnego odcinka już za tydzień.
Cześć!