POIT #094: Najmodniejsze buzzwordy w IT

Witam w dziewięćdziesiątym czwartym odcinku podcastu „Porozmawiajmy o IT”. Tematem dzisiejszej rozmowy są najmodniejsze buzzwordy w IT.

Dziś moim gościem jest Cezary Olborski – CTO, Co-Founder i CEO. Twórca startupów. Osoba odpowiedzialna za organizację i zarządzanie zespołów technicznych. Programista Java. Osoba związana z filozofią DevOps, usługami AWS. Fan pracy zdalnej i podróży. Speaker na konferencjach branżowych.

W tym odcinku o buzzwordach w IT rozmawiamy w następujących kontekstach:

  • jak powstają i rozprzestrzeniają się buzzwordy?
  • jakie są obecnie najczęściej spotykane buzzwordy technologiczne i gdzie występują?
  • o IoT
  • o technologii blockchain
  • o Agile
  • chmura obliczeniowa
  • sztuczna inteligencja
  • DevOps
  • komputery kwantowe
  • dane
  • czy buzzwordów będzie przybywać?

Subskrypcja podcastu:

Linki:

Wsparcie na Patronite:

Wierzę, że dobro wraca i że zawsze znajdą się osoby w bliższym lub dalszym gronie, którym przydaje się to co robię i które zechcą mnie wesprzeć w misji poszerzania horyzontów ludzi z branży IT.

Patronite to tak platforma, na której możesz wspierać twórców internetowych w ich działalności. Mnie możesz wesprzeć kwotą już od 5 zł miesięcznie. Chciałbym oddelegować kilka rzeczy, która wykonuję przy każdym podcaście a zaoszczędzony czas wykorzystać na przygotowanie jeszcze lepszych treści dla Ciebie. Sam jestem patronem kilku twórców internetowych i widzę, że taka pomoc daje dużą satysfakcję obu stronom.

👉Mój profil znajdziesz pod adresem: patronite.pl/porozmawiajmyoit

Pozostańmy w kontakcie:

 

Muzyka użyta w podcaście: „Endless Inspiration” Alex Stoner  (posłuchaj)

Transkrypcja podcastu

To jest 94. odcinek podcastu Porozmawiajmy o IT, w którym z moim gościem rozmawiam o najmodniejszych buzzwordach w IT.

Przypominam, że w poprzednim odcinku rozmawiałem o Deep Security.

Wszystkie linki oraz transkrypcję dzisiejszej rozmowy znajdziesz pod adresem porozmawiajmyoit.pl/94.

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś, to wystaw ocenę lub recenzję podcastowi w aplikacji, w której tego słuchasz.

Chcę poszerzać horyzonty ludzi z branży IT i wierzę, że poprzez wywiady takie jak ten, publikowane jako podcasty, będę to robił z sukcesem.

Już dzisiaj możesz mnie wesprzeć w tej misji zostając patronem na platformie Patronite. Wejdź na porozmawiajmyoit.pl/wspieram i sprawdź szczegóły. Jednocześnie bardzo dziękuję moim obecnym patronom.

Nazywam się Krzysztof Kempiński i życzę Ci miłego słuchania. 

Odpalamy!

 

 

Cześć! Mój dzisiejszy gość to CTO, co-fouder i CEO. Twórca startupów, osoba odpowiedzialna za organizację i zarządzanie zespołów technicznych, programista Java, osoba związana z filozofią DevOps, usługami AWS. Fan pracy zdalnej i podróży. Speaker na konferencjach branżowych. Moim i Waszym gościem jest dzisiaj Cezary Nalborski. 

Cześć Cezary. Bardzo miło gościć Cię w podcaście. 

 

Cześć, witam! Długi początek wyszedł.

 

No tak, ale trochę tu rzeczy się w Twoim bio uzbierało, więc wybrałem tylko te najważniejsze tak naprawdę. Będę dzisiaj z Tobą chciał porozmawiać o najmodniejszych buzzwordach w IT, bo mamy ich trochę. Myślę, że warto porozmawiać, jak to wygląda z perspektywy osoby, która jest z branżą związana, która ma już takie właśnie liczne doświadczenia. Wiesz ja zawsze pytam moich gości na początku o to, czy słuchają podcastów, jeśli tak to, jakich najczęściej. Jak to wygląda w Twoim przypadku?

 

Wiesz co, nie za dużo słucham. Przyznam, że jak słucham to czasami Twojego i ostatnio, znaczy teraz, tak naprawdę już od prawie roku jestem za granicą i mówię po angielsku. W sumie prowadzę projekty po angielsku, ale stwierdziłem, że teraz przycisnę angielski, więc słucham jakiś takich anglojęzycznych. Po to, żeby sobie poprawiać akcent i taki jest mój cel. Jeżeli chodzi o techniczną wiedzę to raczej jednak książki, jakieś blogi. 

 

Jasne.

 

Bardziej niż podcasty. U mnie jest tak, że jeżdżę bez kasku na skuterze Mieszkam w dziwnym miejscu, więc nie ma takiego, nie tak jak w Polsce jeździłem sobie samochodem i można słuchać w spokoju, tylko tu jest ryzyko. Trzeba mieć uszy i oczy wszędzie raczej. Także nie za bardzo mam taki jakiś czas na to, ale czasami coś tam słucham.

 

Rozumiem. Dzięki.

Dobrze, to wiesz, jak obserwuje sobie, jak mniej więcej wygląda nasza branża, ale nie tylko nasza branża to widzę, że media właśnie i jak gdyby branża IT, co jakiś czas są mocno poruszane, nowymi buzzwordami, które wieszczą rewolucję, wieszczą, że teraz już wszystko będzie wyglądało inaczej. Inaczej będziemy robić pewne rzeczy, technologia inaczej będzie do nas podchodziła, my inaczej do technologii. No generalnie duże zmiany zawsze.

Jak myślisz, dlaczego tak lubimy tworzyć tego typu buzzwordy? Dlaczego one tak szybko się rozprzestrzeniają i to nie tylko jak gdyby w naszej branży, ale też wychodzą często i są rozpoznawalne wręcz w ramach opinii publicznej?

 

Wiesz co, myślę, że mechanizm jest w sumie zawsze ten sam. Najpierw ktoś sprytny albo wynajduje coś nowego, albo tak naprawdę bardzo często łączy jakieś rzeczy, które już istniały gdzieś. To jest dosyć skomplikowane technicznie, więc albo jedno z tych słów, które tam było, staje się jakimś takim słowem kluczowym do tego, albo jest w ogóle wymyślane jakieś nowe i ludzie lubią przyjmować takie naklejki. 

To się popularyzuje i później następuje najgorszy moment, czyli powiedzmy, jakaś grupa ludzi używa cały czas słowa, jakiegoś konkretnego i pojawiają się nowi ludzie w tej grupie, którym jest głupio zadać pytanie, co to w ogóle znaczy. I wtedy przechodzi z tego poziomu z tego, że wszyscy to rozumieją do takiego poziomu, że tak naprawdę wszyscy używają, a nikt nie wie, co to jest. 

To różne, myślę, ma cele, bo czasami cel jest taki, żeby, ja akurat nie najczęściej widzę to w taki sposób, że powiedzmy, powstaje sobie jakiś startup, coś takiego, który jest w jakimś rejonie rynku i nagle się okazuje, że ten rejon rynku jest bardzo dobry do zainwestowania. Teraz będziemy inwestowali w blockchaina, a teraz w AI albo w IoT i tak dalej. Tylko że to zaraz porozmawiamy bardziej szczegółowo, jak to tak naprawdę wygląda bardziej z tymi buzzwordami pod spodem.

 

Tak. Z Twoich obserwacji, jakie są takie najczęstsze buzzwordy? Gdzie się obecnie ich używa najczęściej?

 

Znaczy u mnie tak, ja ostatni rok w sumie już więcej niż głównie blockchain i jestem w szoku w ogóle, jak mało ludzi rozumie co to znaczy „Blockchain”. To dla mnie jest topowy cały czas. Chmura też jest zupełnie niezrozumiała, AI też jest cały czas niezrozumiały, dużo, IoT tak samo. Obok tych takich głównych, powstają też takie mniejsze, poboczne. Typu przy chmurze, gdzieś tam w okolicy też, no może trochę coś innego, ale DevOps, to też jakiś NowOps powstanie i tak dalej. One się mnożą cały czas gdzieś, a tak naprawdę podejrzewam, że tym ludziom nietechnicznym strasznie mieszają w głowie. Finalnie ludzie używają a zupełnie nie wiedzą o czym mówią.

 

Myślisz, że często te buzzwordy związane z IT, gdzieś tam przenikają, powiedzmy, do opinii publicznej, są używane przez osoby, które właśnie z techniką, technologią IT nie mają do czynienia? Czy to raczej jest coś takiego, co siedzi w naszej bańce i to my sobie te buzzwordy najczęściej tworzymy i się nimi posługujemy?

 

Nie, myślę, że często przenikają. Poza tym, taki buzzword nieinformatyczny to jest ekologia. To jest słowo w sumie, które jest o wszystkim i o niczym. Coś jest ekologiczne, ale tak naprawdę co to znaczy? Z naszej grupy myślę, że IoT jest takim buzzwordem, które wszystko jest IoT, ale tak naprawdę no faktycznie prawie wszystko jest IoT. Więc ciężko stwierdzić co to, tak naprawdę jest. To daleko przeniknęło. Prawie o każdym z ich, one w jakiś tam sposób przenikają w mniej lub groźny sposób, ale myślę, że właśnie nieinformatyczne, to jest właśnie ekologia, a informatyczne IoT, bo to jest już gdzieś na zewnątrz już bardziej używane. 

 

No właśnie, śledzące nas kamery na każdym rogu, inteligentny toster, jest to trend technologiczny który, mam wrażenie, że co roku jest trendem. Właśnie tutaj myślę o internecie rzeczy czy o IoT. Trend, czy też zespół technologii, no bo to właściwie zjawisko, niż jakaś konkretna technologia, która łączy w sobie wiele różnych zjawisk, wiele różnych technik. Na czym według Ciebie polega niezrozumienie internetu rzeczy obecnie?

 

Wiesz co, ja myślę, że IoT to jest bardzo taki szeroki zakres, bo akurat nie tak się zdarzyło, że ja teraz robić w sumie głównie dwie rzeczy albo właśnie blockchainowe, albo chmurowe, bo takie mam dwie firmy. Gdzieś na początku tego roku wymyśliliśmy sobie takie projekt RND, żeby w urządzeniach właśnie IoT zrobić taką autonomię. Że mam grupę urządzeń, która jest w stanie autonomicznie podejmować decyzje albo akceptować nowe urządzenia w grupie. No i zaczęliśmy badać ten rynek tak dokładniej, żeby określić czy jest jakaś standaryzacja urządzeń i tak dalej. 

Właśnie buzzword polega na tym, że jak taki normalny człowiek, który ma dom w miarę nowoczesny jak myśli sobie o IoT, to myśli sobie, że, może ma lodówkę jakąś, albo odkurzacz w domu autonomiczny, który jeździ, może ma jakieś czujniki, które mu coś wykrywają, ale tak w ogóle tam nie ma standaryzacji. Jednak większość tego rynku, taka, w której chciałoby się robić biznes, to jest zupełnie inna, to są jakieś takie czujniki, które bardzo nisko, są niskoprądowe, one wysyłają jakieś ekstremalnie proste informacje. Sam ten rynek, jak śledziliśmy, to się okazuje, znaczy, teraz tam odkryliśmy świetną rzecz. Ja sobie nie wyobrażałem, że to tak wygląda.

Jest taka platforma chyba chińska, nie pamiętam dokładnie, gdzie możesz sobie wejść, wyklikasz sobie jakieś moduły, które chcesz mieć w urządzeniu i chińska fabryka Ci złoży to i wyśle gotowe urządzenie. Chcesz mieć urządzenie, które ma WiFi, ma jakieś tam oprogramowanie i tak dalej. 

Oczywiście poziom bezpieczeństwa tego urządzenia – dramat. Wszystkie dane przepuszcza przez właśnie chmurę tej platformy, ale są firmy takie, z tego, co pamiętam, gdzieś pod jakąś inną marką oczywiście, ale w Biedronce takie rzeczy były sprzedawane, albo gdzieś. Ogólnie problem jest taki, że ludzie sobie wyobrażają, że to IoT, każdy powiedzmy, mierzy swoją miarą, czyli każdy myśli, że to są urządzenia z jego grupy, a tak naprawdę tam nie ma standaryzacji zupełnie. Tych urządzeń jest bardzo dużo i mówiąc o IoT możemy mówić, o bardzo różnych dziwnych rzeczach.

To jest super przyszłość, ale jeżeli chodzi o to, czym, w ogóle to jest, to myślę, że tutaj jest totalnie, raczej można się liczyć, z tym że jak ktoś o tym mówi i używa samego tego słowa, to może mieć na myśli totalnie inne urządzenie, które zupełnie coś innego robią. To może być na przykład, dużo różnych rzeczy sprawdzaliśmy, ale patrzyliśmy na przykład na jakieś liczniki elektryczne, mierniki wody, jakieś czujniki do światła, jakieś takie proste rzeczy, gdzie one są super lekkie i dokładanie do tego jakiegoś ciężkiego oprogramowania, to nie ma szans.

Z drugiej strony w domu mamy dużo takich urządzeń gdzie tak naprawdę to są prawdziwe komputery i na nich można instalować clouda. Także zupełny brak standaryzacji i też próba jakiegoś ujednolicenia, znaczy to takie jak sobie wyobrażamy, małe urządzenia, to małe urządzenia mają dosyć standardowe problemy, typu problemy sieciowe, problemy z zasilaniem. Jak to jest takie małe urządzenie, to sobie zaraz wyobrażamy, że pewnie zabezpieczenie komunikacji też może być dosyć kiepskie. Jeszcze jest cała oddzielna grupa takich dostawców, rozwiązań do tego, czyli na każdej dobrej chmurze jest jakiś taki moduł, który zapewnia zarządzanie takimi urządzeniami IoT. To najczęściej działa tak, że zbiera dane z tych urządzeń, w ogóle bez żadnej inwencji i robi jakieś analizy tych danych.

Czyli tak naprawdę dane pojawiają się masowo, niektóre z urządzeń znikają, inne się pojawiają. Bezpieczeństwo jest średnie i analizę tego, czyli to teraz trochę też taka moda jest, że tak naprawdę zbiera się bardzo danych średniej ilości i później się używa niby sztucznej inteligencji albo czegoś, do tego, żeby z tego coś wybrała. Tylko że to ani ekologiczne, ani efektywne. Też dlatego RND robiliśmy, żeby bardziej pozwolić tym urządzeniom w taki dojrzalszy sposób. Coś robić samemu, a dopiero coś wysyłać, a nie używać takiej masy.

Tak czy inaczej, uważam, że w tym temacie jest bałagan i większość ludzi, średnio wie o czym, znaczy, używa się tego i to powiedzmy, określa bardzo dużą grupę tematów, ale można się totalnie nie zrozumieć, używając tego słowa. Też to jest skomplikowane, bo my sobie informatycznie możemy porozmawiać, co to robi, a biznesowy człowiek, jak już zejdzie na poziom, nie wie jakie są problemy z komunikacją sieciową, albo jakie są dokładnie problemy z bezpieczeństwem, to już może tego nie rozumieć. 

Teraz, znaczy, ja mam takie odczucie, że ludzie rozumieją, powiedzmy, jeżeli ja mówię, że jest problem z bezpieczeństwem, to zrozumieją bezpieczeństwo i że ktoś ci trzyma dane na chińskiej chmurze. To teraz też wszyscy to rozumieją, bo się Stany przestraszyły en, pojedyncze słowa, jakieś takie bardziej detaliczne, że używasz WiFi, że ci zrywa połączenie i tak dalej, że musisz wznawiać i robisz jakieś algorytmy. To już wiesz, tego już nikt nie chce słuchać.

 

W domu mamy dużo takich urządzeń gdzie tak naprawdę to są prawdziwe komputery i na nich można instalować clouda. Jak to jest takie małe urządzenie, to sobie zaraz wyobrażamy, że pewnie zabezpieczenie komunikacji też może być dosyć kiepskie. 

 

No tak, to się zgadza. Myślę, że dużo jeszcze trzeba samego rozwoju IoT, żeby on był na tyle ustandaryzowany, żeby dało się właśnie, coś konkretnego mieć na myśli, mówiąc o IoT, bo na razie to jest taki zbiór, bardzo szeroki zbiór, różnych pojęć technologii, każdy gdzieś to próbuje od innej strony, myślę, ugryźć.

 

Znaczy, wiesz, trochę jest tak, że teraz wszyscy chcieliby właśnie robić startupy właśnie prosto, szybko, na kolanie, w pięć minut i robić rozwiązania takie, że to od razu działa. Każdy by chciał, zamiast projektować swoje urządzenie od zera, to użyć jakiejś platformy, którą wyklikasz i Ci przyślą urządzenie gotowe. 

Biorąc gotowe, to godzisz się na ileś tam rzeczy stamtąd, których później nie masz już szansy zmienić i może się za chwilę okazać, że przez pierwszych kilka miesięcy to było okej, ale później to rozwiązanie już nie spełnia wymagań i taka sytuacja jest nie tylko w IoT, ale też w praktycznie każdym miejscu. Każdy chciałby teraz szybko i prosto a później się okazuje, że no tak, ale to jest na bardzo krótką metę. W IoT, jak jeszcze dodasz ten brak standaryzacji, to się okazuje, że jest dosyć spory bałagan. Duży marketing, tak jak wszędzie, promuje jakieś urządzenie, które często później się okazuje, że średnio działają.

 

Powiedziałeś, że blockchain to też jest taka, według Ciebie, jedna z najbardziej niezrozumiałych technologii, które gdzieś tam w ramach buzzwordu, powiedzmy, krążą. Jest to technologia, co by nie było, w oczach masowego przekazu, gdzieś tam utożsamiana z kryptowalutami. Kojarzyć się też może z jakimiś, nie wiem dużymi zyskami, albo dużymi stratami na powiedzmy, chwiejnych giełdach, nazwijmy to w ten sposób. Dla niektórych z kolei może być taki ideologiczny protest wręcz, przeciwko tradycyjnej bankowości, tradycyjnej finansjerze i kontroli państwa nad tymi narzędziami. 

Miałeś okazję wykorzystywać właśnie blockchain w swoich projektach. Jaki jest Twój odbiór tej technologii?

 

Ja od początku chciałem unikać pieniędzy. Tam tylko bardziej biznesowe rzeczy używałem, ale ogólnie tak, przez pieniądze też przechodziłem dosyć mocno. Jestem teraz w Indonezji, znaczy, ten kraj chce być strasznie innowacyjny. Jak byłem rok temu w listopadzie tutaj na konferencji takiej blockchainowej, to tu zupełnie beznamiętnie namawiali ludzi do tego, żeby inwestować w Bitcoiny, bo to na pewno da duże zyski. Są takie giełdy lokalne, które to promują. 

Teraz jak się kryzys zaczął, to też zaczęły się pojawiać takie pomysły na to, żeby wciągać ludzi, bo jest jakaś sztuczna inteligencja, która Ci zapewni, że zarobisz na blockchainie. Z drugiej strony, przez ten ostatni rok robiłem projekt z blockchainem, na rynek Cannabis do Stanów. Tam też myśleliśmy o tym, żeby zrobić, może nie tyle, żeby zrobić swoją walutę ile, żeby używać jakichś rzeczy bardziej gotowych, albo żeby, nie, robić nie chciałem, bo uważam, że to nie za bardzo ma sens.

Ogólnie po roku mogę powiedzieć, że 90% tego, co słyszysz w blockchainie to jest jakaś fikcja totalna, że to nie działa. I to, tak jak sobie pomyślisz, ile tego jest, ile słyszysz, to tak naprawdę bardzo dużo tych walut, które są, to one są na jakimś wczesnym poziomie. Poziom ich stabilności jest tragiczny. Część tych ludzi, która robi te rozwiązania, to są jakieś projekty naukowe takie i nie wiem, inwestujesz w walutę, a człowiek Ci powie po trzech latach, że on nie przewidział, że to tak długo będzie działało. Tylko myślał, że po dwóch latach zrobi refraktor taki głęboki, bo to po prostu się wyskalowało do takiego poziomu, że to nie ma szans działać, będzie wolne teraz.

Jak dla mnie z tych buzzwordów, które ja spotkałem, to ten jest najniebezpieczniejszy, bo jest moda na inwestycje w blockchain, ludzie wchodzą w to, ale zupełnie nie rozumieją tak naprawdę konsekwencji. Jeszcze ja poszedłem w ten blockchain, taki bardziej biznesowy, czyli wymyśliłem sobie coś takiego, że będę zapisywał, zwiększę transparentność procesów biznesowych przez zapisywanie zdarzeń na chmurze, w taki sposób trwały, potwierdzany przez publiczną sieć. Na smart kontaktach będę realizował procesy biznesowe. Czyli to, jak sobie wyobrazicie jakieś zamówienie, czy możesz przejść z punktu A, do punktu B, to musisz spełnić jakieś warunki, to ten smart kontrakt Ci to sprawdza.

Tam zrobiliśmy taki dosyć duży taki reaserch do tego. Też się okazało, że są firmy takie, które się chwalą tym, że dostały od jakiegoś IBM-a, albo od kogoś, miliony dolarów na rozwój. Zaczynasz z nimi rozmawiać i się okazuje po kilku tygodniach, że oni nawet nie mają jakiegoś procesu wydawania aplikacji tylko Ci udostępniają JAR-a na AWS-ie . Słabo jest.

Też bardzo dużo marketingu widziałem, jak analizowałem ten Cannabis rynek, to widziałem chyba ze trzy albo cztery takie krypto waluty, które zrobiły dokładnie to samo, czyli zrobiły token na etherum. Zupełnie bez żadnej pracy. Włożyły dużo pieniędzy w marketing, urosły do jakiś 7-8 milionów dolarów i później nagle tak zaczęły znikać trochę. Czyli nic z tego nie było, po prostu stały mechanizm do wyciągania pieniędzy. Tutaj blockchain jest super, cały czas uważam. Naprawdę dużo z tego może być pozytywnego dla biznesu, dla ekologii. 

Teraz bardziej się zajmuję, robię jakieś takie łańcuchy, zabezpieczenie łańcuchów logistycznych, takich transparentnych, albo coś w energetyce odnawialnej, w tym kierunku idę. Cały czas nie za bardzo chce mieć waluty, ale ogólnie to jest bardzo ryzykowne i bardzo trudne do zrozumienia. Jak dla mnie to jest numer jeden w tym, żeby włożyć w coś pieniądze i ich nie wyjąć później. 

 

 

Teraz jak się kryzys zaczął, to też zaczęły się pojawiać takie pomysły na to, żeby wciągać ludzi, bo jest jakaś sztuczna inteligencja, która Ci zapewni, że zarobisz na blockchainie. Ogólnie po roku mogę powiedzieć, że 90% tego, co słyszysz w blockchainie to jest jakaś fikcja totalna, że to nie działa.

 

 

Dobrze, to może na chwilę się oderwijmy od tych technologicznych zawirowań. Teraz temat, który z IT jest związany z buzzwordem, ale powiedzmy, jest nieco mniej technologiczny. 

W 2001 roku powstał manifest agile i w tym też okresie, mniej więcej, narodził się framework scrum. Tak bardzo lubiany albo przez niektórych znienawidzony w IT. Od tego czasu mam wrażenie, że wszyscy chcą być zwinni, chcą być z dala od takiego korporacyjnego podejścia typu waterfall. 

Mam wrażenie, że często przyczepia się też łatkę agile, aby trochę uatrakcyjnić odbiór firmy lub projektu. To, że firma jest agile, jest zwinna, a tak naprawdę w rzeczywistości działamy na starych dobrych, gdzieś tam udanych schematach i z tej zwinności niewiele korzystamy na co dzień. Jaki Ty masz odbiór agile, jako podejścia? Czy obserwujesz faktycznie, firmy są chętne do takiego pełnego wejścia, pełnego zrozumienia i pełnej akceptacji agile?

 

Wiesz co, znam to w sumie od samego początku chyba. Znaczy, to, że to się zmienia, to jest trochę bardziej wymuszone przez to, jak używa się rozwiązań informatycznych. Teraz na dzień dzisiejszy, mógłbym powiedzieć, że to wygląda dużo lepiej dlatego, że teraz jak robimy projekty, to zaczęło być tak, że biznes chce brać udział w projektach i rozumieć nasze problemy. Faktycznie zaczęły się robić zespoły, gdzie ten biznes jest. 

Ale z drugiej strony, to jak ten agile się zaczynał i tam był taki moment, że człowiek, który był odpowiedzialny za scrum, a wyszedł z jakichś organizacji chyba Star Alliance ona się nazywa. Stworzył nową, która miała być prosta i miało tam być tylko kilka certyfikatów. W sumie jak robiłem scrum mastera to były tylko dwa poziomy tego scrum mastera. Teraz tych certyfikatów, w sumie wszystkich certyfikatów, może było z sześć. 

Teraz tych certyfikatów jest naście, jak chcesz mieć taki prawdziwy zespół scrumowy, to najlepiej, żebyś miał te role rozdzielone. To jest strasznie problematyczne i według mnie, w tym jest problem cały. Ogólnie cieszę się z tego, że biznes pracuje z deweloperami. Że zaczynają rozumieć to, że na przykład jak my nie dowozimy czegoś, to jest to spowodowane, rozumieją, dlaczego nie dowozimy.

Wydaje mi się, że cały czas jest ten sam problem, że programista wolałby jednak wiedzieć, co ma napisać, napisać to i żeby nie wyrzucił jego pracy w przyszłym tygodniu do śmietnika. Bo bez względu na to, jaka by to nie była metodologia, no, to jeżeli ode mnie się wymaga, żebym ja napisał dobry kod z testami i ze wszystkim na czysto, a w przyszłym tygodniu ktoś mi powie, że jednak zmieniliśmy zdanie, to to jest zawsze frustrujące. 

To jest coś takiego co jest częścią, trochę częścią tego procesu, że mogą być nawroty, że niby dowozimy coś, co jest działające, ale musimy wrócić. Ja myślę, że sytuacja aktualna, którą mamy, czyli lockdown i zdalna praca, bardzo dobrze pomaga trochę agile’owi. Bo taki agile w korporacji, to koło niego narosło dużo takich biegaczy, upłynniaczy komunikacyjnych i ludzi, którzy chcą niby coś pomóc, ale tak naprawdę robią szum i w sumie duplikują informacje. 

Teoretycznie w agile’u mamy „definition of ready” i „definition of done”, dobrze zdefiniowane zadania. Jedno zero-jedynkowo odbieralne, wszystko powinno super działać. Czyli, zdalnie powinno to działać. Wydaje mi się, że teraz okazało się, że część z tych biegaczy jest zupełnie zbędna w tym procesie.  Że to aprogramistyczna praca jest super dobrze odbieralna. Jeżeli mam proces deweloperski dobry z code review, to tam śmieci raczej nie wchodzą. Buildy się budują, wiem, co jest dowożone. Po stronie developmentu, jak wiadomo, co jest do zrobienia, to łatwo przejść na zdalną pracę. A jeżeli jest takich dużo biegaczy, którzy tak naprawdę robili szum, a nie dostarczali wartości, no to tak naprawdę dla nich zrobił się problem. 

Więc ogólnie jestem jak najbardziej za agilem. Jest to buzzword. Faktycznie ludzie nie rozumieją cały czas. Według mnie najbardziej nie rozumieją tego, że manifest agile i te metodologie bardzo ładnie pokazują, że masz ileś punktów, ale jesteś agile, jak spełniasz te punkty, a nie jak sobie wybrałeś trzy pierwsze i piszesz Extreme Programming, bo piszesz bez dokumentacji i tak to rozumiesz. Także super, ale też oczywiście bardzo mocno wypaczone pojęcie. 

Brałem udział w takich jakiś przypadkach, gdzie tak naprawdę na zewnątrz organizacja wcale się nie transformowała do agile’a, mimo że mówiła, że go wprowadza. I pod spodem to, no było tak naprawdę dużo jakichś rzeczy, które wcale nie były agaliowe. Zresztą wiem, nawet z takich największych organizacji na świecie, że jest bardzo dużo malowania trawy w tym, żeby później wyszło to, co ma wyjść, a tak naprawdę wcale tych efektów takich idealnych nie ma.

 

Ok. Wróćmy do technologii wobec tego, ostatnio w Polsce mocno się mówi, coraz częściej się mówi o chmurze. Z racji też pewnie na duże inwestycje planowane inwestycje Google i Microsoftu, które gdzieś tam rozpalają wyobraźnię. To też przyciąga oczywiście sporą uwagę gdzieś tak poza IT, jak już chodzi o takie duże firmy inwestujące potężne pieniądze, to zawsze to gdzieś tam przyciąga tę uwagę. Cloud to wiadomo, że dosyć szerokie pojęcie. Czy według Ciebie chmura obliczeniowa jest też buzzwordem?

 

W Polsce jest. My jesteśmy trochę do tyłu, mi się wydaje, ze światem. Problem jest taki z różnych powodów. Trochę jest tak, że u nas jeżeli chodzi o regulację ochrony danych osobowych to na i finansowym rynku, bo na wielu rynkach zablokowało ten rozwój, bo wszyscy się bali gdzie te dane są przechowywane, jak one są w tej chmurze, tak naprawdę. Ale mój startup DevOps-box robi taką platformę, która się nazywa, znaczy to jest taka powiedzmy platforma EAC-owa. Dosyć skomplikowana rzecz.

Po dosyć długim czasie, wydaje mi się, że część ludzi w Polsce, na takich wyższych stanowiskach, myśli, że chmura to jest taka zdalna serwerowna trochę. Na tym się tak naprawdę, jeżeli się przenosimy do chmury to wyłączymy nasze serwery i przeniesiemy się tam. I od tego się zaczyna cały bałagan. Bo oczywiście jak zminimalizuję tę serwerownię do mojego PC-ta pod biurkiem i jakiegoś admina, który mi to utrzymuje, i zacznę to porównywać z tym, że ja to tam przerzucę, to wszystko zaczyna wyglądać inaczej. 

Problem jest taki, że jak sobie pomyślimy, że Jeff Bezos teraz jest najbogatszy na świecie i wcale nie ze sklepu Amazon. Tak naprawdę jak popatrzymy na AWS, to tam jest bardzo złożony świat. Oni we wszystkim Ci chętnie pomogą i naprawdę bardzo dużo rzeczy tam jest ciekawych, ale to też kosztuje wszystko. To rozwiązanie, które ostatnio ja robiłem i to było rozwiązanie na takim poziomie, że potrzebowało cavki i elastica a miało być scalowalne, takie naprawdę mikroserwisowe, duże do tego, żeby szybko objąć swoim zakresem bardzo dużą liczbę klientów. Dla takiego małego startupu zrobienie czegoś, w takiej architekturze w Polsce, to jest zupełnie nieosiągane.

Bo tak jak my tam policzyliśmy koszty stojącej takiej infrastruktury, to ona wychodziła między 3, do 5 tysięcy dolarów miesięcznie. To u nas w Polsce ktoś rocznie chciałby na infrastrukturę tyle wydać. Także tam jest dużo ryzyka, zupełnie niezrozumienie tego co jest i właśnie próba upraszczania tego, że przeniesiemy się do chmury w taki sposób, że nasze wirtualki przerzucimy na AWS i ogłosimy sukces w ciągu dwóch tygodni, że już tam jesteśmy, że coś mamy na chmurze. Ale to jest zupełnie właśnie taka buzzwordowa fikcja.

Tam też są wszystkie te problemy, że musimy zrobić jakieś bezpieczeństwo sieciowe, musimy zrobić dostęp. Jeżeli mamy, chcemy to łączyć, to musimy zrobić jakieś połączenie sieciowe. Problem też jest taki, że tu w sumie powód, dla którego my zaczęliśmy robić ten startup to jest taki, że teraz bardzo często się zdarza, że powiedzmy trafiasz do projektu takiego, który ktoś powiedział, że wymyślił, że będzie architektura mikroserwisowa i będziemy robić to w chmurze. Proszę bardzo, tu masz login i hasło do chmury, ona jest pusta i powodzenia z javowym zespołem deweloperskim. I wtedy tak naprawdę Javowcy, czy jacykolwiek inni programiści, ale nie tacy przygotowani do tego, zaczynają robić ci platformę czytając w Internecie i ucząc się tego wtedy, bo ją trzeba zrobić.

Oczywiście jak już ona urośnie trochę no to wtedy ta organizacja zaczyna używać i tak dalej. Kwestia czy to, co powstało to jest w ogóle dobrej jakości czy był czas na to, żeby myśleć o tym. Jeżeli wrócimy do agaile’a i mamy ten biznes, któremu ja od miesiąca tłumaczę, że ja teraz chcę CI i CD proces postawić i sorry, że wam nie dowożę ekranów. Także to też jest strasznie komplikujący buzzword.

Na zachodzie bardziej się to rozumie. Wydaje mi się, oni są bardziej przyzwyczajeni do tego, żeby, coś takiego, już bardziej domyślnie chmury używają niż to, że wychodzą z jakichś serwerowni.

Może moje spojrzenie jest przez taki większy biznes w Polsce i przez takich, którzy chcą to łączyć hybrydowo, dlatego mi się wydaje to tak słabo wygląda. Ale też jak z kilkoma osobami rozmawiałem, z takich DevOpsowych właśnie startupów, to wszyscy mówili, że w Polsce nie ma o czym gadać z tymi ludźmi. Bo oni dalej uważają, że to jest zdalna serwerownia i nie widzą nawet jeszcze tych zagrożeń. A problemy z tymi projektami są takie, że bardzo często jak nie wtopisz robiąc tę platformę to nie będziesz wiedział, że to jest problem.

 

 

W Polsce jesteśmy trochę do tyłu – wydaje mi się – ze światem. To wynika z różnych powodów. Trochę jest tak, że u nas jeżeli chodzi o regulację ochrony danych osobowych to i na finansowym rynku, i na wielu rynkach zablokowało ten rozwój, bo wszyscy się bali gdzie te dane są przechowywane, jak one są w tej chmurze. Po dosyć długim czasie, wydaje mi się, że część ludzi w Polsce, na takich wyższych stanowiskach, myśli, że chmura to jest taka zdalna serwerowna trochę.

 

 

Powiedziałeś, że według Ciebie blockchain jest jednym z takich najbardziej, powiedzmy, tematów niezrozumiałych. Dla mnie osobiście największym buzzwordem jest AI, bo to jest pojęcie rzeka, pod to można po prostu wszystko prawie podpiąć. 

Z tego mojego światka programistycznego albo mówi się, że sztuczna inteligencja zabierze nam pracę, że w przyszłości sama będzie pisała kod, sama będzie go testowała, albo mówi się, że po prostu zagwarantuje nam dostatnie życie no bo będzie ten dochód gwarantowany, maszyny i sztuczna inteligencja będzie pracowała, więc zależy gdzie ucho przyłożyć tak różne głosy, różne opinie na temat AI się słyszy.

Myślę, że też jest duże niezrozumienie tego, czym to tak naprawdę jest. Samo pojęcie „Sztuczna inteligencja” jest bardzo mylące i wprowadzające w błąd, no bo zgodzisz się ze mną, że jeszcze daleko jesteśmy od czegokolwiek, co jest inteligentne samo w sobie. Właśnie jakie Ty masz podejście do AI? Czy według Ciebie to jest duży buzzword obecnie?

 

Jest, tylko tyle, o ile o tych wszystkich, jak rozmawialiśmy o IoT i o blockchainie, to cały czas jest taki buzzword popularny dla funduszy inwestycyjnych. Czyli jak robisz startupa o IoT albo blockchainowy, to pewnie trochę łatwiej Ci znaleźć pieniądze. Ale jest już trochę spracowany, już nie za bardzo ktoś chce inwestować. 

Z takiego mojego prywatnego życia, gościa, który zostawił w Polsce odkurzacz autonomiczny, a teraz jeździ po Indonezji samochodem i używa Google mapy, wiem, ze tej inteligencji naprawdę dużo jeszcze brakuje, żeby ona się do czegokolwiek nadawała, więc trochę się nie boję. Z drugiej strony, może nie jestem jakiś bardzo stary, ale jeszcze jestem z takiego czasu, ze wiedze brało się z internetu, ale też się brało z książek. W sumie przeszedłem cały ten czas taki, że jednak rozumiem to, że nie wszystkie rzeczy w internecie są prawdziwe. 

To jakieś dwa lata temu na konferencji w Niemczech widziałem taki sklep, który bardzo inteligentnie kwalifikuje Cię, znaczy, zrobi mikro zakupy. Nie płacisz za dostawę, czyli bez problemu możesz sobie zrobić to, że na przykład teraz zamówisz dwa banany. Jeżeli potrzebujesz dwa banany na jutro, to zamówisz jutro, a nie dzisiaj, bo Cię to nic więcej nie kosztuje po prostu. Będziesz miał świeże. 

Oni tam dodali dużo innych mądrych rzeczy, typu, że kwalifikują, mają miasto, mają grupę wiekową, mają Twoje wykształcenie, Twoją historię zakupów i dużo innych rzeczy. Kupujesz u nich i oni Ci za chwile powiedzą „Gość w Twoim wieku i z Twoim wykształceniem, to w piątki zamawia banany i mleko, a Ty nie zamawiasz, może by Ci to przypasowało”, no może. Po kilku tygodniach powie Ci „W czwartki to Ty zawsze zamawiałeś płatki jakieś, a w tym tygodniu nie zamówiłeś”, no może. I powoli to zaczyna wyglądać. To jest przykład jakiś tam głupi. 

Ale ogólnie jest tak, że powoli to zaczyna powodować, że my bardziej zaczniemy wierzyć komputerowi, niż sami sobie. To jest jakiś taki moment niebezpieczeństwa. Tak czy inaczej, to trochę odchodzi od buzzwordu i to jest zupełnie inny temat, o którym dużo można gadać. Jeżeli chodzi o AI, to wydaje mi się, że problem jest trochę z tym taki, że często ludzie myślą, że mają jakiś bałagan w procesach swoich w firmie i myślą, że to jest tak skomplikowane, że to sztuczna inteligencja musi ogarnąć, a później jak zaczną robić projekt, to się okazuje, że tam nie masz sztucznej inteligencji, po prostu trzeba było rozpisać te algorytmy, bo to są standardowe algorytmy. 

Ludzie też zapominają o tym, że ta sztuczna inteligencja potrzebuje danych do tego, żeby się nauczyć na tym i czasami jest tak, że powiedzmy, jest mała grupa użytkowników i jest mało zdarzeń. To w ogóle nie ma szans działać. Oczywiście właśnie wcześniej też dosyć, były nawet fundusze oddzielne, inwestycyjne, które się zajmowały tym, że w takie rzeczy inwestowały, ale tak naprawdę te projekty bardzo często średnio wychodziły, bo jak się okazało, przy dobrej analizie, że wcale AI nie potrzebny, albo warunki takie, że nie da się uzyskać jakichś dobrych wyników z tego. Także to też buzzword. 

Akurat nie robiłem takiego projektu, żeby mi coś takiego było potrzebne. Jakoś mnie nie ciągnie. Teraz trochę idę w ekologiczne klimaty. Jak patrzę na to ile blockchain ciągnie prądu w niektórych przypadkach bez sensu, tak patrzę też na to ile my danych składujemy na dyskach zupełnie bez pomysłu i trochę ten AI jest taki, że on namawia nas do tego. Tak jak mówiłem właśnie o tych rzeczach, co w IoT się wysyła, że te dane są, tak naprawdę śmieciowe, a one są podstawą do później jakichś wniosków, które czasami mogą być nie najmądrzejsze.

 

 Jest tak, że powoli to zaczyna powodować, że my bardziej zaczniemy wierzyć komputerowi, niż sami sobie. To jest taki moment niebezpieczeństwa. 

 

No tak, to temat rzeka. Może tutaj to zaparkujemy. Ostatnio, jak patrzyłem w raporty związane z zatrudnieniem na rynku IT, to jasno widać, że specjalizacja pod tytułem DevOps wybija się na prowadzenie, jeśli chodzi o taki przyrost potrzeby na rynku zatrudniania inżynierów, specjalistów z tego obszaru. 

Też mam wrażenie, że to jest trochę buzzword, bo szumnie niektóre stanowiska nazywane są mianem DevOps, a tak naprawdę poszukujemy kogoś, kogo ja nazywam takim administratorem 2.0, czyli osobą, która zarządza jakimiś usługami, może serwerami, ale samym podejściem, samą filozofią DevOps, to mało ma wspólnego do czynienia. Nie wiem, co Ty myślisz. Czy DevOps, to też jest jakiś rodzaj buzzwordu?

 

Wiesz co, to zależy. Mój wspólnik ten z tego DevOps-box, on ma całą filozofię, na ten temat kto to jest DevOps. To jest nowa rola. My też kiedyś, akurat nie wspólnie z nim pracowaliśmy, dla jednej firmy, to było jeszcze lata temu, zanim w ogóle to słowo zaczęło być używane. On mówi, że ta organizacja pracowała w tym duchu, ale żeby nie odbiegać za daleko. 

Ogólnie jest tak, że czasami to faktycznie oczekujemy takiego administratora 2.0, bo w ogóle nie mamy tam żadnych DevOpsowych rzeczy, ale czasami jest tak, że jak my piszemy platformę, która jest eu-cowa, to jest regularny softwarowy projekt. Kod trzymamy w repozytorium, mamy test popisany do tego, wydajemy wersje, są testy jednostkowe, są testy integracyjne, które coś tam wstawiają. 

My wcześniej pisaliśmy dużo w Jawie, teraz więcej zaczynamy pisać w Go. Tak czy inaczej, to nie jest takie proste, żeby administratora z tego starego typu przekształcić do DevOpsa. Dlatego, że administratorzy w dużej mierze pisali skrypty. Też w dużej mierze nie pracowali w projekcie, w którym się pisze w grupie. Nie robili review code. 

Więc jeżeli chcemy rekrutować DevOpsa prawdziwego, który nawet miałby się uczyć na przykład pisania w chmurze, to wcale rekrutowanie administratora nie jest najprostszą drogą, bo może się okazać, że musimy go dużo więcej nauczyć niż takiego Javowca, gdzie to chmura nas odciąża od tego, żebyśmy nie robili za dużo, bo w sumie płacimy za to, więc ktoś nam tam update’uje jakieś rzeczy, jakieś patche wgrywa i ta administracyjna a wiedza wcale nie jest potrzebna. To jest jak najbardziej buzzword. Jest też obok tego buzzword, który się nazywa NowOps. Czyli to w ogóle taki świat, w którym nie potrzebujesz DevOpsa żadnego, że wszystko Ci się dzieje samo. Oczywiście jak ktoś Ci zrobi najpierw to. Ale tak, to jest zupełnie niezrozumiałe.

 

Popularne bardzo. Wszędzie gdzie by nie spojrzeć, to coś o DevOpsach się zobaczy. Dobra, takim rodzącym się buzzwordem z kolei, według mnie są komputery kwantowe, które rozpalają wyobraźnie pod względem mocy obliczeniowej, aczkolwiek ciężko to porównać tak naprawdę do tradycyjnego krzemu. 

Jeszcze jakiś czas temu mówiło się, że to jest technologia, która pogrzebie nam kryptografie, wyprze zwykłe komputery. Teraz, po jakiś tam doświadczeniach różnych firm, które zainwestowały mnóstwo pieniędzy w tego typu technologie, okazuje się, że jesteśmy jeszcze dosyć daleko od tego typu zastosowań. Mało tego, komputery kwantowe po prostu nie do wszystkiego się nadają, bo to nie jest komputer krzemowy 2.0. Właśnie, co Ty myślisz o tym buzzwordzie, pod tytułem „Komputer kwantowy”?

 

Wiesz co, to jest właśnie trochę, że w tym jest więcej strachu niż prawdy. Ja takich rzeczy nie robiłem, ale też sobie wyobrażałem, że to tak będzie, że pewnego dnia, to, że hasła mogą zostać złamane, to jest jedna rzecz, ale z tego, co czytałem, to akurat nie w takich jakichś rzeczach przybliżeniowo optymalizacyjnych, to te komputery wcale za dobrze nie wychodzą. 

Rozwój technologii jest taki, że teoretycznie one ciągną dużo mniej prądu, ale potrzebują bardzo niskiej temperatury, bardzo stabilnych warunków i tak dalej, więc to też jest trochę daleko. Trochę mam takie wrażenie, może właśnie nie z kwantowych komputerów, ale z takich naukowych projektów, gdzie dostajesz powiedzmy koncepcję naukową, która masz przełożyć na realny świat, że z reguły tym koncepcja dużo brakuje właśnie takich rzeczy zwykłych. Niby tam obiecują, że w ciągu pięciu lat ten komputer pojawi się, ale też ja patrzyłem standardem takim w fizyce przybliżeniowym i w wielu miejscach jest transformata fouriera na przykład. Bym sobie wyobrażał, że taki komputer będzie trzaskał tą transformatę, nie znając się na tym zupełnie, to bym sobie myślał „Ok, to będzie proste”, a okazuje się, że to wcale nie będzie proste. 

Musisz to przepisać oddzielnie na ten komputer, bo to działa tam inaczej. To nie jest łatwo tak rozpropagować, czyli to może i nasze hasła zostaną złamane, może te blockchainowe rzeczy będą się mogły dziać dużo szybciej, ale to z drugiej strony sam blockchain odchodzi od takiego proof of word, gdzie musisz wykopać coś kryptograficznego, a bardziej przechodzi na jakieś inne, bardziej inteligentne algorytmy, żeby na przykład weryfikować poprawność i tego typu rzeczy. 

Myślę, że jakby te komputery weszły, to mogą nas w kilku rzeczach zaskoczyć, ale z drugiej strony też istnieje na rynku już tyle rozwiązań bez komputerów kwantowych, typu otwierasz stronę i masz w czasie otwarcia strony aukcje do tego, jaką reklamę Ci ten serwis wyświetli. Kto da więcej. To się dzieje w bardzo krótkim czasie. Do tego żadnych kwantowych komputerów nie trzeba, bo to już teraz szybko działa. Myślę, że w tym jest trochę więcej strachu, niż tak naprawdę realiów i to w jakiś tam sposób pomoże, zaszkodzi, ale to nie jest jakiś taka dramatycznie duża zmiana. Myślę, że to jest z tej grupy strachu z AI tak samo, że ktoś będzie mądrzejszy od nas i będzie podejmował decyzje. Trzeba po prostu mieć świadomość tego i tyle. Ale nie ma się co bać, przyjdzie tak jak wszystko inne.

 

Ok. Rozmawiamy sobie teraz, nagrywamy podcast, czyli jakby nie było, mamy trochę do czynienia z technologiami głosowymi. Właśnie, taki głosowy interfejs użytkownika, chatboty, asystenci głosowi, inteligentne głośniki, to są takie rzeczy związane z technologiami głosowymi, które może bardziej są znane w Stanach niż w Polsce, czy w Europie. Mimo wszystko jakiś trend to jest. Czy to jest takie zagadnienie z gatunku buzzword, czy to już taka bardziej ugruntowana i zrozumiana technologia, jak myślisz?

 

To już chyba nie jest buzzwordem, bo to nawet w Polsce, to mogło być ze dwa lata temu, że zrobiła się moda, na takich asystentów, typu gdzieś zadzwonisz, to Ci ktoś sprzeda prostą polisę, albo szkodę zgłosisz, to Cię coś takiego poprowadzi, tylko że to się sprawdza w jakiś tam warunkach. 

Tylko że wydaje mi się, że też trochę ta cała sprawa z tym koronawirusem i to wszystko, zmieniło ludzi. Ludzie trochę bardziej się zatrzymali, poczuli takiej indywidualności i też bardziej indywidualnie chcieliby być traktowani. Więc ja na przykład powiedzmy, jeśli wykupiłem sobie jakiś premium pakiet w mojej polisie, mam jakieś super assistance, powiedzmy mogę się czuć bezpiecznie z tym. 

Jadę gdzieś, mam wypadek i teraz będę przechodził przez jakiegoś asystenta i roztrzęsionym głosem mówił „Tak, nie”, żeby przejść, to stwierdzę, że już chyba więcej nie kupie w tej firmie tego. Bo normalny człowiek jest w stanie skrócić tę drogę i okazać jakieś tam uczucia i czuje się wtedy indywidualnym klientem, a nie gościem w piątek szufladce, który gdzieś tam wisi. Właśnie w tym jest pewnie blokada rozwoju do tego typu produktów. Dlatego, że te chatboty i tego typu rzeczy, to wracamy do sztucznej inteligencji. 

One mają ileś scenariuszy i często jest tak, że coraz mniej możesz znaleźć w firmach to, że sobie wchodzisz gdzieś i możesz zadać pytanie człowiekowi. Taki chatbot Cię prowadzi po ich dokumentacji, nawet celowo oni ukrywają wszelkie inne kontakty, żeby tej komunikacji się pozbyć. To jest tak, że dochodzisz do momentu, że zostajesz pozostawiony tak jakby sam sobie, chyba w żaden sposób się nie możesz poczuć premium klientem, jak jesteś zostawiony sam sobie. I to jest jakaś blokada do rozwoju. 

Z drugiej strony teraz zaczyna być trochę fobia, jeżeli chodzi o inwigilację wszystkich ludzi. To, że głośniki mnie podsłuchują w domu, tego typu rzeczy, to jest następna blokada. To weszło i to jest wygodne, że mogę sobie zarządzać muzyką, mogę powiedzieć „Siri zrób mi coś” i tak dalej, ale jest dużo strachu. Nie myślę, że to jest buzzword, bo to już mamy. Nawet nie wiemy, że mamy. 

Co mnie zdziwiło, to że mam jakiegoś starego Maca z CD-romem i się zdziwiłem, że jak jest zamknięty, to też mnie słucha. Bo na przykład leżał kiedyś koło lodówki i zauważyłem, on nie był na tyle stary, że po prostu jak się włączał, to włączał wiatraki. Dziwiłem się, że jak się lodówka włącza, to on włącza wiatraki też, mimo że jest zamknięty. Najpierw nie widziałem ogóle związku, ale po pewnym czasie zrozumiałem, że jest cicho w domu i on wykrywa ten dźwięk i to go wzbudza. Więc on cały czas słucha tego, co jest. Nie boję się tego, ale wiem, że ludzie niektórzy mają dosyć poważne blokady, z tym że na pewno to gdzieś jest wysyłane i ktoś analizuje wszystko. 

 

Jasne, czyli to jest technologia, która nas otacza, już gdzieś tam wsiąkła w nasze życie. 

Powiedziałeś, że dużo danych zbieramy, dużo danych zapisujemy. Mówi się, że dane, to jest takie nowe złoto, nowa waluta wręcz. Biznesy chcą być Data Driven, analizujemy je, szukamy jakichś wzorców i tak dalej. Czy takie pojęcia jak Big Data, Data Mining, Data Ops, to są buzzwordy nowoczesnej ekonomii według Ciebie?

 

Myślę, że nawet nie tylko. Tak naprawdę już wszędzie przez tę modę na sztuczną inteligencję i właśnie na takie, z tej sztucznej inteligencji wychodzi, że ona jest niepotrzebna, tylko że właśnie jakaś konkretna analiza danych i przetwarzanie. To jednak to już mocno się spopularyzowało i tego jest bardzo dużo. Tego nie unikniemy. Jak zwykle ma to swoje jakieś tam korzyści i swoje ryzyka. 

Człowiek jest przyzwyczajony do powielania schematów, więc traci czujność na czyjeś propozycje, które czasami może uważać nawet za swoje. Bierze i po prostu robi coś, kupuje i tak dalej. Tak czy inaczej, to już mamy całościowo właśnie, jeżeli połączymy AI i tego typu rzeczy do przetwarzania danych. Sam się zorientowałem w takim czymś, że jak się urodził mój syn 6 lat temu, już prawie 7, to zaczęliśmy dużo wrzucać Google Photos. Wrzucaliśmy i wrzucaliśmy i też trochę sobie myślę, że strasznie dużo tam składujemy już. Jeżeli wrzucasz nie w najwyższej jakości, to możesz składować bez ograniczeń. 

Którymś razem było tak, że wrzuciłem moje i żony zdjęcie, która stała tak nie konkretnie tyłem, tylko tak bardziej trochę bokiem-tyłem, ale zupełnie nie było widać jej twarzy, bardziej jedno ucho i włosy. Google rozpoznał, że to jest moja żona tyłem. Stwierdziłem, że to już jest taki level, że moja żona jest na tyle cyfrowa, że tak naprawdę w jakiś takich zupełnie dziwnych pozach można ją rozpoznać. Nie wiem jak na przykład Zoom, jak ten lockdown poprzedni się zaczął, to wszyscy mówili, że Zoom jest niebezpieczny, bo się można włamać i tak dalej u mojego syna w szkole, że właśnie to jest niebezpieczne i nie powinniśmy tego używać. Może jest niebezpieczne, ale tak naprawdę sami ludzie tyle wrzucają tych danych do internetu, w różne miejsca, nie do końca bezpieczne i tu ten mój przykład też jest taki. 

Mój syn dokładnie tak samo jest zeskanowany, jak moja żona i ja, że naprawdę trzeba się zastanowić, czy to bezpieczeństwo w sieci w ogóle istnieje teraz, bo pewnie raczej nie. Wracając do tych danych, to tych danych właśnie są kosmiczne ilości i to chyba naturalna droga jest, że są przetwarzane i że podejmują jakieś decyzje. To, co się stało z blockchainem stało, to jest to, że blockchain się pojawił jako taki idealistyczny świat naukowców, że powiedzmy, jest mniej pośredników i tak dalej i nikt nie dodrukuje, tyle że ktoś nie przewidział, że na tym można robić takie operacje trochę Forexowe, jak na innych walutach. Czyli powiedzmy, dużo sprzedam, zakłócę kurs, później dużo kupię i tak dalej. 

Okazuje się, że właśnie analizując dane, które wysypują się z tej blockchainowej historii, to bardzo łatwo robić takie rzeczy. Wtedy już taka waluta, teoretycznie niezależna i niepodatna na nic, jest podatna, bo dzisiaj kosztuje tyle, a jutro w Stanach się coś wali i się okazuje, że kosztuje jedną trzecią mniej. Także te dane są przetwarzane. To jest ważne. Trzeba mieć po prostu świadomość tego wszystkiego. Praktycznie żadnej z tych rzeczy, o których rozmawiamy, uważam, że nie trzeba się bać w żaden sposób, tylko trzeba mieć świadomość, że niektóre rzeczy jest bardzo trudno zrozumieć i niestety niektórzy ludzie, którzy inwestują w coś bardziej przez to, że ktoś im polecił, nie do końca rozumieją, wstydzą się powiedzieć tego, że nie rozumieją, bo przecież to jest takie super popularne słowo. To wszystko komplikuje.

 

Zgadza się. Trochę tutaj tych różnych buzzwordów poruszyliśmy. Czy myślisz, że w kolejnych latach będzie ich przybywało? Jeśli tak, to na przykład w jakich obszarach? Czy to jest w ogóle takie zjawisko, z którym da się walczyć, czy w ogóle powinniśmy walczyć z buzzwordami?

 

Myślę, że chyba nie. Znaczy, to trzeba rozumieć, że to tak jest. Człowiek ma tendencję do robienia etykiet na coś. Te etykiety później zaczynają żyć, pojęcia są mylone i to się rozwija. Myślę, że siłą rzeczy, znaczy ekologia sama w sobie jest pełna buzzwordów. Nie spodziewałbym się, że jakieś takie coś w ogóle w IT wejdzie jakiegoś takiego przełomowego. Może wjedzie coś z koronawirusem i z dystansowaniem się, bo to teraz jest temat, z jakimiś medycznymi rzeczami. 

Ale wydaje mi się, że w IT samym raczej będą się pojawiały jakieś drobniejsze, nie jakieś takie rewolucyjnie przełomowe, za to z ekologii pewnie może wyjść dosyć sporo takich, co się bardziej spopularyzują, przez to, że będzie ciśnienie na redukcję CO2, źródła odnawialne i tak dalej. Ludzie teraz będą chcieli być zdrowsi i no teoretycznie będą może wolniej żyli, czyli taka tematyka może się popularyzować i podejrzewam, że w tej okolicy będzie więcej jeszcze niezrozumienia, niż jest teraz. A teraz i tak jest już bardzo dużo.

 

Ok, dobrze Cezary. Bardzo ci dziękuję za tę wycieczkę po buzzwordach. Trzymam kciuki za Twoje projekty oczywiście i powiedz na końcu, gdzie Cię można znaleźć w internecie, w jaki sposób się z Tobą skontaktować?

 

Mnie na LinkedInie można znaleźć najszybciej. Teraz mam trochę więcej czasu. Jakiś czas temu, jak się ten lockdown zaczął, to zacząłem pisać artykuły na Medium. Teraz myślę, że do tego wrócę i będę trochę więcej pisał. Ogólnie mój cel, ja cały czas jestem w tym samym obszarze, cały czas mój cel to blockchain i DevOps w skrócie. Gdzieś takie rzeczy eksploruje. Oczywiście przez to, że jestem w Indonezji, to cały czas też skanuje ten rynek pracy, jaka jest różnica taka kulturowa, czy coś tutaj można zrobić. Już sporo doświadczeń zebrałem w tym. Też gdzieś się kręcę wokół ekologii.

 

Wszystkie linki oczywiście będą w notatce do tego odcinka. Z mojej strony jeszcze raz bardzo Ci dziękuję. Do usłyszenia, cześć!

 

Cześć, dzięki!

 

To na tyle z tego, co przygotowałem dla Ciebie na dzisiaj. Omówiliśmy z Cezarym kilka najmodniejszych według nas buzzwordów związanych z IT. Jestem ciekaw, jakie Ty byś wymienił. Napisz do mnie na krzysztof@porozmawiajmyoit.pl lub skomentuj wpis związany z tym odcinkiem w social mediach.

Jeśli doceniasz to, co robię, wesprzyj mnie na Patronite. To taka platforma, w której możesz wspierać twórców internetowych w ich działalności. Mnie możesz wesprzeć kwotą już od 5 złotych miesięcznie. Mój profil znajdziesz pod adresem porozmawiajmyoit.pl/wspieram. Link również w notatce do tego odcinka.

Jeśli spodobał Ci się ten odcinek i nie chcesz przegapić kolejnych epizodów podcastu, zasubskrybuj go w swojej aplikacji podcastowej. Jeśli nie wiesz jak to zrobić, wejdź na stronę porozmawiajmyoit.pl/subskrybuj.

Nazywam się Krzysztof Kempiński, a to był odcinek podcastu Porozmawiajmy o IT o najmodniejszych buzzwordach w IT.

Zapraszam do kolejnego odcinka już za tydzień. 

Cześć!

 

+ Pokaż całą transkrypcję
– Schowaj transkrypcję
mm
Krzysztof Kempiński
krzysztof@porozmawiajmyoit.pl

Jestem ekspertem w branży IT, w której działam od 2005 roku. Zawodowo zajmuję się backendem aplikacji internetowych i zarządzaniem działami IT. Dodatkowo prowadzę podcast, występuję na konferencjach i jestem autorem książki "Marka osobista w branży IT". Moją misją jest inspirowanie ludzi do poszerzania swoich horyzontów poprzez publikowanie wywiadów o trendach, technologiach i zjawiskach występujących w IT.