POIT #143: Pasja informatyki

Witam w sto czterdziestym trzecim odcinku podcastu „Porozmawiajmy o IT”. Tematem dzisiejszej rozmowy jest pasja informatyki.

Dziś moim gościem jest Mirosław Zelent programista freelancer, nauczyciel, współtwórca kanału Pasja informatyki na YouTube, podcaster. Fan filozofii, psychologii, rozwoju i ludzi.

W tym odcinku o pasji informatyki rozmawiamy w następujących kontekstach:

  • czy mój gość widzi siebie jako pasjonata informatyki?
  • czy w informatyce jest miejsce dla rzemieślników?
  • jak to jest z byciem nauczycielem czy mentorem?
  • jak informatyka łączy się z innymi dziedzinami?
  • czy pieniądze jako główny element przyciągający do IT są wystarczające by w tej branży pozostać?
  • jak się uczyć nowych rzeczy?
  • czy warto uczyć dzieci programowania?
  • co daje uczenie innych?
  • czym mój gość by się zajmował gdyby nie było informatyki?
  • jaka będzie rola informatyki w przyszłości?

Subskrypcja podcastu:

Linki:

Wsparcie na Patronite:

Wierzę, że dobro wraca i że zawsze znajdą się osoby w bliższym lub dalszym gronie, którym przydaje się to co robię i które zechcą mnie wesprzeć w misji poszerzania horyzontów ludzi z branży IT.

Patronite to tak platforma, na której możesz wspierać twórców internetowych w ich działalności. Mnie możesz wesprzeć kwotą już od 5 zł miesięcznie. Chciałbym oddelegować kilka rzeczy, które wykonuję przy każdym podcaście a zaoszczędzony czas wykorzystać na przygotowanie jeszcze lepszych treści dla Ciebie. Sam jestem patronem kilku twórców internetowych i widzę, że taka pomoc daje dużą satysfakcję obu stronom.

👉Mój profil znajdziesz pod adresem: patronite.pl/porozmawiajmyoit

Pozostańmy w kontakcie:

 

Muzyka użyta w podcaście: „Endless Inspiration” Alex Stoner (posłuchaj)

Transkrypcja podcastu

To jest 143. odcinek podcastu Porozmawiajmy o IT, w którym z moim gościem rozmawiam o pasji informatyki.

Przypominam, że w poprzednim odcinku rozmawiałem o skills gap, czyli o rynku pracy w IT.

Wszystkie linki oraz transkrypcję dzisiejszej rozmowy znajdziesz pod adresem porozmawiajmyoit.pl/143.

Ocena lub recenzja podcastu w Twojej aplikacji jest bardzo cenna, więc nie zapomnij poświęcić na to kilku minut.

Sponsorem podcastu jest firma Apptension – wiodący polski twórca produktów cyfrowych i wydajnych, skalowalnych aplikacji. Zerknij na ich portfolio na apptension.dot/portfolio.

Sponsorem dzisiejszego odcinka jest również platforma rekrutacyjna SOLID.Jobs. Jeśli szukasz pracy w IT, koniecznie odwiedź adres solid.jobs. Znajdziesz tam tylko oferty pracy z widełkami wynagrodzeń. Jeśli aktualnie nie myślisz o znalezieniu nowej pracy, to koniecznie zapisz się na Job Alert, otrzymasz regularne wiadomości e-mail z zestawieniem ofert, które mogą Cię zainteresować. Jeśli w swojej pracy nadal korzystasz z SVN-a, to koniecznie odwiedź SOLID.Jobs.

Nazywam się Krzysztof Kempiński, a moją misją jest poszerzanie horyzontów ludzi z branży IT. Środkiem do tego jest między innymi ten podcast. Zostając patronem na platformie Patronite, możesz mi w tym pomóc już dziś. Wejdź na porozmawiajmyoit.pl/wspieram i sprawdź szczegóły. Jednocześnie bardzo dziękuję moim obecnym patronom.

A teraz życzę Ci już miłego słuchania.

Odpalamy!

Cześć! Mój dzisiejszy gość to programista-freelancer, nauczyciel, współtwórca kanału Pasja Informatyki na YouTube, podcaster, fan filozofii, psychologii, rozwoju i ludzi, jednym słowem mówiąc: człowiek-orkiestra i człowiek renesansu. Moim i Waszym gościem jest Mirosław Zelent.

Cześć, Mirku! Dzięki za przyjęcie zaproszenia. Bardzo mi miło gościć Ciebie tutaj w podcaście.

Wow, wow, ale wstęp. Słuchaj, zaskoczyłeś mnie totalnie.

Wszystko prawda.

Przede wszystkim witam wszystkich, witam Ciebie, Krzysiu. Powiem Ci, że przede wszystkim, to jest w ogóle cud, że się nam udało spotkać, bo my to nagrywamy (tak trochę odsłonię kulisów i przedstawię – jak to się mówi? – świat przedstawiony). Jest końcówka listopada, dni są coraz krótsze, jest masa roboty, ja jako nauczyciel mam jeszcze tak zwane uśrednienie, czyli moi podopieczni, których uczę programowania, mają w styczniu egzamin i naprawdę pracuję z nimi intensywnie, jest masa roboty. Ja oczywiście stosuję sobie systemy pewnej organizacji pracy. W moim przypadku to jest Kanban, ale jesień dla mnie obecnie to jest…

Nie sprzyja.

Nie, jak ktoś żartobliwie mówi, to jest tak zwane „gaszenie pożaru w burdelu” czasami. Jest ciężko.

Doskonale wiem, o czym mówisz.

Tak, tak, akurat tak trafiło, ale mega się cieszę. I chciałem Cię też pochwalić tak zakulisowo, że materiały, które przesłałeś do przygotowania się, to wszystko jest tak profesjonalne, że naprawdę nie miałbym serca odmówić Tobie rozmowy. Super sprawa. A co do jesieni, to słyszałem dzisiaj fajny suchar: „Co ma wspólnego jesień i łyżka? Je-się-nią”. [śmiech] Sucho, wiem, sucho, ale witam wszystkich jeszcze raz, dzięki i mam nadzieję, że rozmowa będzie udana. Proszę też, jak Adele w najnowszej piosence: Go easy on me please, baby, bo jakby jest ciężko, ale fajnie. [śmiech]

Postaram się. Myślę sobie, że temat jest wdzięczny i to, że udało nam się tutaj nagrywać, a nagrywamy już taką popołudniowo-wieczorową porą…

Dokładnie.

…to wszystko jest dowodem na to, że gdzieś w tym musi być pasja i właśnie to jest temat naszego dzisiejszego podcastu, tej naszej dzisiejszej rozmowy, połączenie czegoś nieuchwytnego i jednocześnie bardzo przyziemnego, czyli pasja informatyki.

Wow, wow, Krzysiu, przepraszam, że Ci przerwę, ale jesteś straszliwie wyartykułowany, super sprawa, fajnie się Ciebie słucha. Ja powinienem tutaj mówić, a będę słuchał, ale też chciałem przeprosić, jeżeli będę mówił za dużo, bo nauczyciele tak mają, to takie zboczenie zawodowe. To się potem gdzieś tam infekuje w związkach, w spotkaniach ze znajomymi, że gadasz, gadasz, gadasz. Ja w tym roku staram się więcej słuchać, ale właśnie Ci przerwałem, nie? Także… [śmiech]

Nie ma problemu, wiesz. Ja bym chciał mieć więcej takich gości, którzy traktują to jako rozmowę, a nie jako wywiad.

Dokładnie.

Więc potraktujmy to jako rozmowę, jak najbardziej idźmy w tym kierunku. Pozwól jednak, że zadam pierwsze pytanie, żebyśmy od czegoś mogli zacząć. Pierwsze pytanie jeszcze jest na rozgrzewkę, więc tak spokojnie. Pytam o to każdego mojego gościa i gościnię, mianowicie czy słuchasz podcastów. Jeśli tak, to możesz masz jakieś audycje, o których mógłbyś powiedzieć coś. Co mógłbyś tutaj zarekomendować dla słuchaczy?

Tak, tak, zdarza mi się, zwłaszcza jak sprzątam, jadę samochodem albo coś tam robię, gotuję, czasami mi się zdarza. Chociaż, powiem szczerze, że słucham w zasadzie jednego tak głównie, może dwóch, trzech. Na pewno pamiętam, jako pierwszy bym wymienił The Joe Rogan Experience. To chyba nie jest dla nikogo szok, bo to jest taki najpopularniejszy podcast w necie. W ogóle jak on się zaczyna! Tam jest ten Fight MMA, bo Joe Rogan komentuje UFC, i on się tak wydziera strasznie na adrenalinie tuż po walce: „Train by day, Joe Rogan podcast by night, all day”, i tam się zaczynają te werble. Ale tak na poważnie, to chyba dlatego, że Joe jest świetnym rozmówcą i daje się ludziom wypowiedzieć i też nie jest taką kalką, tylko ma swoje zdanie, ale potrafi bardzo dobrze kogoś ugościć. Tam są naprawdę fajne rozmowy. Kurczę, tak ciężko mi na szybko sobie przypomnieć, ale myślę, że na pewno fajna była rozmowa z Wimem Hofem, z Mikiem Tysonem. 

Jest taka pani doktor, Rhonda Patrick się nazywa, która bardzo fajnie podpowiada rzeczy dietetyczno-treningowe. Jordan Peterson, świetne podcasty i było ich kilka. I Dawid Goggins, który napisał świetną też książkę, to jest charakterystyczny gościu. A z polskich kojarzę na pewno, to chyba Cyprian Majcher prowadzi Elite Mentality, taka górnolotnie brzmiąca nazwa, też taka fajnie wyartykułowana, natomiast on tam prowadzi wywiady powiedzmy z mistrzami. To znaczy nie powiedzmy, oni są mistrzami olimpijskimi i mistrzami w swoich dziedzinach, na przykład Szymon Kołecki – świetny podcast, Paweł Korzeniowski. Zawsze mnie urzeka, jak to są ludzie, którzy są tytanami pracy i oni też świetnie opowiadają o swoim procesie, który realizują, i bardzo mi się podobają te podcasty. Jest też taki The Art of Manliness i tam jest fajnie opowiedziane o programie Apollo, jak wysyłali ludzi na księżyc. Przecież tam jedna załoga spaliła się żywcem i Kennedy, który potem miał to wystąpienie… Zagaduję Cię, no wiem.

Nie, nie, nie, wiesz co, jak tak mówisz, jak wymieniasz przykłady nawet tych konkretnych odcinków, to tak mnie nie dziwi nazwa Twojego kanału na YouTubie, jest tam pasja, jest pasja z Twojej strony. Jest pasja też u tych ludzi, których tutaj wymieniłeś  w tych rozmowach. Właśnie chciałem Cię zapytać o tę pasję na początku. Mianowicie, czy Ty sam siebie widzisz jako takiego pasjonata informatyki? Jak się w ogóle zainteresowanie tą dziedziną ludzkiej działalności u Ciebie pojawiło?

Czy ja siebie widzę i jak się pojawiło zainteresowanie? Okej. Myślę, że tak. Jestem prawdopodobnie takim samym geekiem jak Ty [śmiech], jak Wy wszyscy troszeczkę. Lubimy sobie w tym świecie abstrakcji pofruwać i pomyśleć o różnych rzeczach, ale czasami też bardzo być pragmatycznymi i skutecznymi. Jak się to wszystko zaczęło, to ja kiedyś opowiadałem też w swoim Q&A na kanale, że pamiętam to do dzisiaj, że w moim salonie – w salonie… w dużym pokoju, bo myśmy mieszkali w bloku, to było świeżo jakoś tak po latach 80. właśnie, początek lat 90., kiedy upadł komunizm – pamiętam taką szufladę w meblościance w śląskim bloku. I pamiętam tę dolną szufladę, gdzie lądowały różne książki.

Bardzo lubiłem czytać, bo ja byłem trochę taki introwertyczny, na pewno w młodych latach bardzo dużo czytałem. Potem zacząłem wychodzić na boisko i mi się troszkę zmieniło, sport mi dużo pomógł. Ale na początku dużo czytałem i pamiętam, że znalazłem taką książkę zieloną, ja nie pamiętam już jej nazwy, chyba w Q&A, gdzie opowiadam o tych początkach, ją wspominam, ale tam był żółw Logo i był też Turbo Pascal i ten język stworzony przez Niklausa Wirtha. Wtedy nie miałem pojęcia, że to tak wpłynie na mnie, ale tam był program i pamiętam, że nie miałem w ogóle komputera jeszcze wtedy.

Jedyny taki sprzęt elektroniczny to mieliśmy Pegasusa, taką podróbkę Nintendo, grało się w gry, w Contrę i inne, natomiast wpisałem sobie ten kod na kartkę, on zadziałał w momencie, kiedy dostałem peceta i już byłem totalnie połknięty. W ogóle samo to, że mnie to tak zainteresowało bez komputera, o czymś świadczy. Pamiętam, że ten pierwszy kod strasznie dużo mi dał satysfakcji. Na początku też chyba te umiejętności trochę pomogły mi się przełamać, bo wielu osobom pomagałem w różnych rzeczach, gdzieś tam mi to zostało. A jak było z Tobą? Jak zacząłeś przygodę z tą branżą?

Wiesz co, bardzo się cieszę, że odbijasz to pytanie. Muszę Ci powiedzieć, że bardzo podobnie, to znaczy ja też długo, długo nie miałem swojego komputera, na którym mógłbym programować. Raczej gdzie tylko mogłem, u kuzynostwa, u znajomych starałem się wykorzystać trochę ten sprzęt. Też zaczynałem od takich rzeczy właśnie jak Basic, jak Turbo Pascal, więc to są jak najbardziej znane mi też początki. Myślę, że w podobnym czasie też mniej więcej to się działo. Nadal pamiętam na lekcjach informatyki pisanie programów na kartce [śmiech], to nie jest nic niezwykłego, też to kojarzę w ten sposób. Dla mnie zawsze najfajniejsze było to, że to jest taki akt tworzenia czegoś, że powstawało coś, czego wcześniej jeszcze nie było, co było tylko w mojej głowie i nagle działało, jakoś tak się materializowało, widziałem efekty działania tego – zawsze to było dla mnie jakoś urzekające.

Dokładnie. Ja pamiętam jeszcze, jak się kodowało w Turbopascalu, to były monitory CRT, żółty tekst w DOS-ie, na takim oczojebnym niebieskim tle. Ja sobie w ten sposób w ogóle oczy zepsułem, ale też wciągnęło mnie, z wypiekami na twarzy siedziałem właśnie i budowałem różne rzeczy. Robiło się też gry, kiedy się chodziło do podstawówki. Nie, dopiero w technikum w Turbo Pascalu był tryb graficzny, pamiętam, że zrobiłem taką tourówkę, gdzie się walczyło z jedną z nauczycielek [śmiech] i tak się zaczynało, zupełnie niewinnie. To tak chyba wszyscy mówią, że po prostu nie miałem żadnych intencji, żeby to się jakoś rozbujało, a wyszło samo z siebie, bo jest coś takiego. To jest taki gateway do innego świata, gdzie rzeczywiście możesz sobie coś wyobrazić i to ożyje. To prawda.

No właśnie, a jak już Cię tak wessie ten świat przez ten gateway, to tak się zastanawiam, bo jest takie powiedzenie ukute gdzieś w świecie rozwoju, w świecie biznesu, że jeśli masz pasję, to tak naprawdę nie przepracujesz ani jednego dnia, bo to zawsze będzie dla Ciebie przyjemność. Jestem ciekawy, jak Ty na to patrzysz. Czy faktycznie dla Ciebie jest jakieś ziarenko prawdy w tym zaszyte? Czy też może jest to wielkie oszustwo i mimo wszystko ta praca, którą tutaj wspomniałeś, u tych chociażby sportowców, olimpijczyków, taka codzienna rutyna jest niezbędna, a pasja jest tylko dodatkiem?

Ha! Bardzo dobre pytanie, bardzo dobre pytanie. Na pewno nie zgadzam, jeśli muszę wybrać zerojedynkowo, to się z tym nie zgadzam, bo nie przepracujesz ani jednego dnia. Na to pytanie trzeba sobie odpowiedzieć na przestrzeni lat. Na początku, kiedy ta pasja się rodzi i po prostu z wypiekami na twarzy coś robimy, i to nam działa, i mamy frajdę, i jesteśmy głodni tej dziedziny i sukcesów, to jest łatwo. Rzeczywiście mogę powiedzieć wtedy, że siedziałem dwanaście godzin i nie odczuwam tego w ogóle jako pracy. Ale przychodzi taki etap, kiedy stajesz się w czymś dobry i to się zamienia w pracę, i wtedy musisz przewalczyć perfekcjonizm i prokrastynację, i różnego rodzaju zagrożenia, powiedziałbym, efektywności, jak i duchowe takie we własnym życiu.

Na początku, kiedy ta pasja się rodzi i po prostu z wypiekami na twarzy coś robimy, i to nam działa, i mamy frajdę, i jesteśmy głodni tej dziedziny i sukcesów, to jest łatwo. Rzeczywiście mogę powiedzieć wtedy, że siedziałem dwanaście godzin i nie odczuwam tego w ogóle jako pracy. Ale przychodzi taki etap, kiedy stajesz się w czymś dobry i to się zamienia w pracę, i wtedy musisz przewalczyć perfekcjonizm i prokrastynację, i różnego rodzaju zagrożenia, powiedziałbym, efektywności, jak i duchowe takie we własnym życiu. 

I też pojawia się coś takiego jak motywacja zewnętrzna, to znaczy ktoś Ci płaci na przykład za wykonanie filmu szkoleniowego albo jakiegoś kodu i wtedy motywacja spada, bo jest z zewnątrz. Każdy, kto pracuje gdzieś dłużej, coś robi tak rzeczywiście długo, długo, to on powie, że jest to praca, jest to wysiłek, jest to pokonanie bezwładności takiego systemu otwartego, którym jesteśmy. Trzeba to rzeczywiście przewalczyć, usiąść przed pustą kartką papieru i zacząć po raz kolejny tworzyć, pokonać też taką pułapkę, że kiedy oddajesz coś naprawdę dobrego, to następny projekt może już do tego nie dorastać i podnosisz sobie poprzeczkę, ten perfekcjonizm, który się może rozbujać.

Też na pewnym etapie ten głód się wyłącza, ta taka łatwość. To widać u sportowców, na przykład w tym roku ASL-a, takie rozgrywki w Starcrafta 1 (ja jestem tak stary, że Starcrafta 1 oglądam, jak grają w Korei Południowej), to tam wygrał taki gracz o nicku Mini i on mówił właśnie, że on od kilku lat tylko wstaje, gra i idzie spać. Dopóki nie wygrał swojego ASL-a pierwszego, tego cyfrowego pucharu, to rzeczywiście był głodny, ale potem robi się ciężej. Jak już co nieco wygrasz, to raz, że Twoi przeciwnicy się adaptują, rzeczywistość się zmienia, cały czas się musimy uczyć, jest ciężko. To musi być pewien moim zdaniem proces i to jest coś, co nazwałbym profesjonalizmem. I to nie jest tak, że nie pracujesz ani jednego dnia. Pracujesz, pracujesz, moim zdaniem oczywiście.

Właśnie, tu się pojawia takie pytanie może uzupełniające do tego, czy jest w tej naszej branży miejsce dla rzemieślników? Często podkreśla się faktycznie znaczenie pasji, że to jest branża dla pasjonatów, bo mimo wszystko trzeba się sporo uczyć, nadążać za tym rozwojem, być może spędzać dodatkowy czas poza godzinami pracy, żeby faktycznie nadążyć za rozwojem tego, gdzie świat dąży. Czy w tej branży jest miejsce dla rzemieślników, takich osób, które przychodzą do pracy, od tej przysłowiowej 8.00, o 16.00 się wylogowują i zapominają o tym świecie? Wylogowują czy też przelogowują się do innego życia. Jak Ty widzisz rolę, znaczenie właśnie takich osób w informatyce?

Jasne, fajne pytanie, ciekawy paradygmat, tak rzeczywiście się zmienić. Ale czy jest miejsce dla wyrobników? Jest. Opowiem Ci taką anegdotkę, która mi się przypomniała, że ostatnio (nie ważne, w jakim urzędzie, ani co załatwiałem), ale napisałem do urzędu. Tam z powodu obostrzeń Covidowych po prostu zapisujemy się na wizytę, gdzie urzędnik załatwia naszą sprawę. I wchodzę do tego systemu, patrzę i w poniedziałek – a to był jedyny dzień, kiedy mi pasowało się tam pojawić – tak generalnie nie ma terminu. W ogóle w poniedziałku nie da się rejestrować. Piszę do tej pani urzędnik, dlaczego tak jest i ona mi odpisała bardzo zabawnie, że kiedyś pewnego poniedziałku było święto, ktoś ustawił taki wyjątek i to tak zostało. Nikt nie wie, jak to zrobić, bo ta firma już nie istnieje, czekamy na nowy system.

To mnie strasznie rozbawiło, więc można coś zrobić nieporządnie, chociaż też nie musimy zakładać, że jak ktoś nie robi czegoś z pasji, że zrobi to źle. Fajnie o tym czytałem w biografii Jobsa spod pióra Isaacsona. Jak wiadomo – Jobs kontrowersyjna postać, ale to jest świetna książka, którą można połknąć, taka gruba, charakterystyczna, biografia Jobsa, łatwo znaleźć. On tam mówi właśnie, że jego ojciec był stolarzem i nawet gdzieś tam środek tego stołu, te elementy, których nie widać, finalizował w pełni. Ja jestem tego samego zdania.

I teraz co to znaczy rzemieślnik? Jeżeli ktoś robi swoją robotę dobrze, jeżeli ktoś robi tę robotę z takich powodów, że po prostu chce zdobyć utrzymanie dla rodziny, to chyba… Mnie się wydaje, że to chyba Epiktet powiedział, że stajesz się tym, czemu poświęcasz swoją atencję i uwagę, i mimo wszystko nabywasz umiejętności, można to robić. Mnie się wydaje, że najgorszy problem w przypadku, kiedy robię to, co rzeczywiście nie do końca czuję, to że muszę pokonać większą bezwładność, żeby się tym zająć. I też pytanie, jaką ktoś ma dietę, jaki ma rytm snu, w jaki sposób ćwiczy, czy jest w formie czy nie, na ile potrafi na siebie wziąć takiego wysiłku, takiej codziennej walki z tym, że trzeba zrobić coś takiego pod tytułem: „idę do pracy”.

A drugi efekt jest taki, że wszędzie dobrze, gdzie nas nie ma. Jest taki efekt. Jeżeli jesteśmy kimś, kto prowadzi firmę, to często myślimy o tym, jakby to było na etacie i o tej 16.00 się wylogować i zmienić paradygmat, a jak jesteśmy na etacie, to myślimy, a może by zrobić coś więcej, może by otworzyć firmę. To też trzeba jakoś w miarę świadomie w swoim życiu wybrać. I często też taką rolę, jeżeli robimy coś, czego rzeczywiście nie czujemy, może spełniać hobby. Ktoś może się realizować po godzinach, wtedy znacząco odczuję taką ulgę, że realizuję się też, coś tworzę, mam jakieś ujście moich twórczych soków i mocy. I tak myślę, że jest miejsce. Oczywiście wszystko zależy od człowieka, tylko że często nie jesteśmy herosami i często nam się nie chce, a jeżeli będziesz robić coś, czego nie lubisz, to będzie Ci nieco ciężej na tej drodze, w mojej opinii oczywiście.

Jest jeszcze taka jedna rola, która mi się kojarzy w pierwszej kolejności z Tobą – miałem okazję zapoznać się z Twoimi wystąpieniami, z Twoim kanałem – to jest rola nauczyciela, to jest rola mentora. W ogóle chciałem Cię zapytać, czy według Ciebie nauczyciel i mentor to jest to samo, czy to są dla Ciebie synonimy i jak to jest z tym byciem nauczycielem i powiązaną pasją, dajmy na to już, w tym obszarze informatyki. Czy to jest tak, że trzeba do tego dorosnąć, trzeba nasiąknąć wiedzą jak gąbka, żeby dopiero coś z siebie oddać? Czy też jeśli to jest faktycznie taka decyzja, którą podejmujesz, że teraz chciałbyś kogoś zacząć uczyć, to ten uczeń się po prostu znajdzie, kiedy nauczyciel jest gotowy? Jak Ty na to patrzysz? Na pasję nauczyciela, na rolę nauczyciela i informatykę.

Dobre pytanie, bardzo dobre pytanie. Powiem Ci, że to jest pytanie, na które mógłbym odpowiadać godzinami, bo tym się zajmuję i to jest tak, że jak montujesz filmy, to możesz gadać o montażu godzinami, jak uczysz, to możesz uczyć. Dla mnie chyba najważniejsze jest na zajęciach spotkać człowieka, tak bym powiedział po prostu. Ja uczę dość niestandardowo, to znaczy jasne, są lekcje, gdzie tłumaczę całej grupie na tablicy z prezentacjami, czy w jakikolwiek sposób staram się coś przekazać czy wyłożyć. Ale większość czasu ja tak naprawdę spędzam z uczniami na stanowiskach i staram się słuchać, z czym oni mają problem, w jaki sposób mogę im pomóc, nauczyć ich właśnie ukochać błędy, które się pojawiają, że to Cię rozwija, wykształcić pewną cierpliwość.

Dla mnie chyba najważniejsze jest na zajęciach spotkać człowieka, tak bym powiedział po prostu. Ja uczę dość niestandardowo, to znaczy jasne, są lekcje, gdzie tłumaczę całej grupie na tablicy z prezentacjami, czy w jakikolwiek sposób staram się coś przekazać czy wyłożyć. Ale większość czasu ja tak naprawdę spędzam z uczniami na stanowiskach i staram się słuchać, z czym oni mają problem, w jaki sposób mogę im pomóc, nauczyć ich właśnie ukochać błędy, które się pojawiają, że to Cię rozwija, wykształcić pewną cierpliwość. 

Myślę, że generalnie zajęcia to jest taka sytuacja społeczna, w której po pierwsze człowiek na pewno chce takiej akceptacji, poczucia przynależności jako grupa. Rola grupy jest niesamowicie ważna, żebym ja stworzył grupę ludzi, którzy akceptują siebie wzajemnie, nikt nikogo nie wyśmiewa, mało tego, pomagamy sobie w tych kodach, kto skończy, pomaga innym, ja pomagam, mamy wszyscy wspólny cel. I chcemy zrealizować na zajęciach tak atawistycznie, myślę, taką potrzebę naturalną ciekawości poznania świata i to można stymulować tak zwaną taksonomią celów nauczania – i tu już gadam, jak typowy belfer, ale rzeczywiście nie wystarczy zapamiętać, trzeba zrozumieć, zastosować, pokonać błędy, czyli dokonać analizy, zsyntetyzować swój projekt, ocenić to, co zrobiliśmy, zrefaktoryzować. Jest też cały szereg rzeczy, które oddajemy swoją postawą, swoim stylem bycia.

Czy mentor? Ja bym siebie nie nazwał mentorem, ale zachowuję rzeczywiście taką linię, że to nie jest, nie jestem takim nauczycielem ze Stowarzyszenia Umarłych Poetów, który siedzi na biurku i z wszystkimi jest Bro. Nie, nadal jest taki stosunek, tym bardziej, że jakby z czasem różnica wieku się zwiększa pomiędzy nami, więc pozostaję jednak tym, nie wiem, jak to nazwać: mistrz-uczeń, mentor-uczeń, whatever.

Natomiast niewątpliwie trzeba samemu też czerpać przyjemność z tego, czy ja mam fun z uczenia ich, pytać, dać im się wypowiedzieć, czy ktoś ma problem z syntaksem, bo jest dyslektykiem, czy ktoś ma problem z ideą, żeby zadbać o to, żeby tego człowieka ukształtować, żeby on zrozumiał mechaniki, a nie żeby tylko nauczył się czegoś pamięciowo. Dbać o to, żeby nikt w grupie się nie zgubił, stosować tak zwane checkpointy, trochę jak w grach komputerowych, jak w Crashu się znajdowało taką skrzynkę z napisem C, to ja tak często robię, że po prostu w tym momencie się zatrzymujemy i wszyscy staramy się mieć to samo na monitorze, potem pójdziemy dalej. Staram się po prostu spotkać człowieka i naturalnie gdzieś tam ludzie czują, jeżeli chcesz dla nich dobrze, nie wywyższasz się. Ja zawsze autorytet staram się zdobywać poprzez – chyba bym to nazwał: służbę, trochę jak Chrystus, który umywa nogi swoim uczniom, który schodzi z porównaniami i ze sposobem tłumaczenia po prostu najniżej jak się da, żeby kogoś wyprowadzić, żeby komuś wytłumaczyć.

I lubię też dobry klimat na zajęciach, często włączam jakąś muzykę Lo-fi, którą ostatnio polubiłem. Jest taki streamek, nazywa się to chyba Lofi girl, i tam po prostu leci zawsze taka fajna muzyczką Lo-fi z basami. Ona jest taka przewidywalna i tworzy taki fajny kokon dźwiękowy, można powiedzieć, w którym sobie tam kodujemy. I w ten sposób indywidualnie staram się do każdego podejść, po prostu go spotkać. I duży wpływ też na moje nauczanie – wiem, że mogę o tym gadać godzinami, ale tak już podsumowując – miał Niklaus Wirth, właśnie ten twórca Turbo Pascala, którego język spotkałem w pierwszej książce [20:59 ns]. On powiedział właśnie, ja to też cytowałem w swoim pierwszym filmie chyba, że sukces kursu programowania zależy w sposób najważniejszy, krytyczny od wyboru prezentowanych przykładów. Trzeba opowiedzieć dobrą historię, trzeba kogoś wkręcić, trzeba dać mu czas – tak bym powiedział.

To jest bardzo dobry wątek. Myślę, że nie tylko trzeba pokazać ten detal, to znaczy on też jest ostatecznie ważny, ale być może dla pełniejszego zrozumienia ważniejszy jest ten szeroki obszar, to szerokie spojrzenie, big picture, tak z angielska. I Ty w tych swoich wystąpieniach, nagraniach, podcastach często robisz takie nawiązania do filozofii, do historii, do psychologii. To są rzeczy, które w Twojej narracji przeplatają się z czymś, co jest techniczne, czymś, co jest informatyczne. Można by powiedzieć: „Ale jak to się w ogóle wiąże, jak jedno się wiąże z drugim?”. Mamy tutaj powiedzmy informatykę jako pochodną matematyki i filozofię. We wcześniejszych latach, na przykład w Oświeceniu, to były takie dosyć siostrzane dziedziny. Później, mniej lub bardziej, zaczęły się rozchodzić. Ale jestem ciekawy, jak Ty widzisz tę swoją dziedzinę, tę informatykę w zestawieniu właśnie z takimi obszarami ludzkiej działalności jak chociażby właśnie filozofia, jak chociażby psychologia, jak chociażby zrozumienie człowieka. Jak te obszary się łączą w Twojej opinii?

Kurczę, świetne pytanie. Ja bym powiedział, że każdy człowiek stanowi taką, czy posiada taką kulę śnieżną swoich umiejętności i dlatego poznawanie ludzi jest fajne, bo każdy ma jakoś inaczej ukształtowaną tę swoją sieć neuronową powiązań, skojarzeń, tego środowiska, tych wpływów zewnętrznych, habitatu, pewnych rzeczy odziedziczonych i tego, co przeczytał. Fajnie jest dzięki temu poznawać ludzi. Natomiast nawiązując do pytania, to chyba Austin Kleon powiedział w swojej książce takiej znanej, Still Like An Artist bodajże – to był bestseller w New York Timesie – i on tam napisał, że: „Everything was done before” i to jest prawda. My tak naprawdę pewne rzeczy iterujemy jako ludzkość, natomiast to, co jest fajne, że każdy ma nieco inne podejście.

To, że ja tam używam filozofii i często filmów o matematyce, psychologii, to dlatego, że ja to po prostu lubię i to jest mój take. Każdy, kto o czymś opowiada, przez jakiś pryzmat to robi, przez jakieś filtry spogląda na rzeczywistość i po prostu robi inne nawiązania, robi inne porównania. To najczęściej widać fajnie, jakie kto historie opowiada. To chyba Michał Szafrański też napisał w swojej książce Zaufanie, czyli waluta przyszłości, taka pomarańczowa książka, i on tam pisał, że Biblia jest najlepszym podręcznikiem pisania historii. Jak opowiesz komuś fajną historię na temat linii kodu, czy nawet jak ludzie się uczą coś zapamiętywać, nawet Ci mnemotechnicy, którzy zapamiętują numery wagonów przejeżdżających pociągów, to oni układają historie. Dobra historia jest niesamowicie ważna, dlatego żeby lepiej komuś coś oddać, przekazać, żeby wykształcić w nim pewien ślad neuronalny w tej sieci neuronowej, to opowiedzenie dobrej historii w tym pomaga.

Dlatego zawsze jest się trochę takim gawędziarzem, tak jak byśmy siedzieli przy ognisku czy wspólnie i rozmawiali. Myślę też, że to trochę tworzy taki fajny klimat, otwiera ludzi, zwłaszcza introwertycznych, młodych, którzy często się pojawiają na zajęciach informatycznych na tych kierunkach. To, czego się człowiek uczy dzięki temu, takiej cierpliwości, radości z popełniania błędów i takiej zdolności analizy tego spokoju, kiedy coś się pojawia, takiej intuicji technicznej, że ja szukam, z jakiego obszaru ten błąd mógł się pojawić, skąd się wzięło takie a nie inne zachowanie i zamiast panikować czy też denerwować się emocjonalnie, to się potem przekłada na życie – i nie umiałbym chyba inaczej uczyć informatyki. To jest też to, że robię to przez swój pryzmat.

Ja natomiast widziałem też, że Ty masz bardzo fajny podcast, ponad sto odcinków i ostatnio poleciłem mojemu jednemu uczniowi, który ewidentnie w mojej opinii będzie dobrym DevOpsem, bo cały czas coś instaluje, bada różne urządzenia i systemy. Kodować lubi tak na 70%. I właśnie widziałem też, jak wysłałeś mi zaproszenie do podcastu, że tam był odcineczek akurat o DevOps-owaniu i mówił, że bardzo mu się podobało. Muszę sobie go też sam przesłuchać. A jestem bardzo ciekaw, bo ja niestety nie widziałem jeszcze, nadrobię to, ale ostatni rok jest dla mnie mega intensywny i mam mało czasu na rozwój. W jaki sposób, jeśli możesz opowiedzieć, wygląda Twoje przedstawianie informatyki? Czy skupiasz się w tym podcaście właśnie na tych rozmowach, na tych gościach, czy do czego nawiązujesz, jakie historie opowiadasz?

Ja celowo wybrałem ten kanał czy to medium, jakim jest podcast, żeby w taki bardzo intymny sposób o tym mówić. Można powiedzieć, że to audio takie bliskie w słuchawkach naszemu aparatowi słuchu jest jednak bardzo intymne.

To prawda.

I wybierając właśnie takie medium byłem świadomy, że nie będę w stanie mówić tutaj o detalach technicznych, że to nie do końca dobrze się wpasowuje. Zresztą bardzo trudno byłoby to przedstawić, ale za to jest to świetne medium, żeby pokazać temat w całej rozciągłości, pokazać jakieś spektrum, pokazać jakieś możliwości, pokazać też historie ludzi, którzy coś zrobili i właśnie w ten sposób mam taką swoją misję, którą realizuję poprzez ten podcast, żeby poszerzać horyzonty ludzi, którzy zajmują się IT.

Rozumiem.

Pokazywać im nieraz zupełnie skrajne obszary techniczne, ale nie tylko techniczne, nie ograniczam się tylko do technologii, mówię też o umiejętnościach miękkich, o wypaleniu, o tym, jak się przebranżawiać i tak dalej, czyli pokazywać tę branżę w takiej dużej rozciągłości, dotykać różnych tematów, nie głęboko, ale chociażby po prostu pokazywać, że poza tą bańką, w której na co dzień się obracamy, jest jeszcze coś. Wierzę, że na skraju tych różnych światów, na skraju tych różnych baniek, dzieje się ta magia, wtedy powstaje coś nowego, coś fajnego, czego jeszcze nie było.

Fajnie, taka synergia wielu dziedzin i takie właśnie poszerzanie horyzontów – ja też uwielbiam się oderwać od takiego tutoriala stricte informatycznego. A w ogóle to chciałem tutaj oficjalnie na antenie wystosować wobec Ciebie zaproszenie, że jakbyś kiedyś chciał popełnić jakiś tutorial, film albo jakiś odcinek czy ciekawą rozmowę u nas opublikować na kanale, to serdecznie zapraszamy. Bardzo chętnie bym opublikował jakąś rozmowę, coś fajnego, co chciałbyś przekazać, możesz śmiało do nas zgłaszać. My też często właśnie na tym kanale publikujemy filmy innych twórców, bo po prostu też właśnie lubimy pokazać przeróżne osoby. Niektórych to denerwuje, bo ludzie na YouTubie mówią: „Nie no, to jest ten kanał i Ty tam jesteś i Ty masz tam publikować”, ale zupełnie niepotrzebnie. Właśnie różnorodność jest fajna, nie należy się zamykać w takiej bańce perfekcjonizmu, tylko inspirować się ludźmi, którzy robią tak różne rzeczy i tak przeróżne rzeczy potrafią łączyć. To jest właśnie ciekawe dla mnie też.

Dokładnie. Bardzo dziękuję za zaproszenie, z pewnością wykorzystam, bo myślę, że w ten sposób mamy okazję trafiać też do tych grup ludzi, którzy po prostu nie mają z nami kontaktu, nie widzą tego, co my robimy, więc dzięki Ci wielkie za zaproszenie.

Chciałbym jeszcze ten wątek trochę pokontynuować, bo to takie zrozumienie, o którym tutaj powiedziałeś, te historie, które za tym stoją, to jest coś bardzo ważnego, to jest coś, co pozwala nam zrozumieć cel naszych działań, co daje nam też taką motywację, która nas pcha do rozwoju, do pracy i tak dalej. To jest oczywiście istotne, ale nie wykarmi nas, nie włoży nam jedzenia do garnka i nie zapłaci naszych rachunków, więc istotne jest też to, żeby w pewnym momencie bardzo tak sztywno stanąć na gruncie i jednak zastanowić się, gdzie tutaj na przykład są pieniądze, po to, żeby zapewnić te podstawowe rzeczy, podstawowe środki utrzymania.

Z tego co ja teraz obserwuję w branży, wiele osób chce się przebranżawiać, chce zmieniać tę branżę albo chce wejść do tej branży z uwagi na te mityczne zarobki, o których się wszędzie mówi. Są wodzeni, można powiedzieć, tymi dobrymi zarobkami. Z jednej strony to jest okej, bo dlaczego z tego nie korzystać, ale z drugiej strony, tak jak powiedziałeś, jak się będzie cały czas robić coś, czego się nie czuje, co nie jest takie nasze, to grozi wypaleniem prędzej czy później. Jak Ty na to patrzysz? Czy według Ciebie taka motywacja pod tytułem: „to jest branża, która daje dobrze zarobić’, dlatego będę chciał do niej iść”, to jest dobra motywacja, wystarczająca? Jak Ty na to patrzysz?

Tak. Dobre pytanie, ponownie. Bardzo fajne pytania zadajesz. Hmm. To jest właśnie troszeczkę nawiązanie do tego poprzedniego pytania, na które już odpowiedziałem, ale nadal uważam, że jest to ważne, aby w jakiś sposób zmieniać świat, a zawsze jest to pewna praca. To chyba Bóg powiedział do Adama, którego właśnie wyrzucał z Raju, że: „będziesz się męczyć, będziesz żyć w znoju i ziemia będzie Ci rodzić chwasty, a Ty będziesz ją uprawiać i się męczyć”. Jeżeli robimy coś, co nie do końca czujemy, to jeszcze sobie dokładamy troszeczkę więcej bagażu do tego.

Natomiast jeżeli chodzi o ten moment, kiedy należałoby zmienić coś, co odkrywamy, co jest dla nas nowe, czym się, mówiąc kolokwialnie, jaraliśmy, jak to zmonetyzować, jak można w jakiś sposób zapewnić byt swojej rodzinie czy sobie, w jaki sposób można po prostu robić to, co się lubi, to też bardzo dobrze widać. Na przykład jeżeli ktoś streamuje na Twitchu i gra w grę, która jest popularna, ale która mu w ogóle radości nie sprawia, to to się czuje. To jest jakby odczuwalne i widoczne, i nie da się tak na dłuższą metę. Oczywiście od czasu do czasu robimy rzeczy zarobkowe, pewne projekty, ale kiedy można stwierdzić, że coś nosi znamiona tego, czym mógłbym się zająć zawodowo? Bardzo dobre pytanie. Myślę, że przede wszystkim chyba, w moim przypadku, odczuwam wobec tej dziedziny motywację wewnętrzną, że nie robię tego tylko z powodu zewnętrznych benefitów, bo zamęczyłbym się, nie jestem tak silny i tak dobry, żeby robić to pomimo takiej niechęci. Oczywiście na krótką metę mógłbym, przez nawet dłuższy czas, jeżeli miałoby to oznaczać dochód dla mojej rodziny czy w jakikolwiek sposób zapewnienie jej bytu, natomiast szukałbym, gdzieś chciałbym zawsze się wyrwać, żeby robić to, co motywuje mnie wewnętrznie.

Generalnie powiedziałbym, że bardzo ważny jest też w życiu mężczyzny taki moment, kiedy potrafisz pracować głęboko, kiedy potrafisz wpaść w stan flow i dokonać takiego deep worku, kiedy potrafisz się przełamać, kiedy się nie chce, czyli stosujesz tak zwany chunking, czyli że siadasz przed pustą kartką papieru i robisz pierwszą rzecz, którą się da, bo potem będzie łatwiej. Trzeba też na pewno pokonać swój perfekcjonizm, czyli takie niewychodzenie poza to, co umiem i zadowalanie się tylko tym, i że z tego muszę wybrać. A jeżeli chodzi o wybór jeżeli jestem jeszcze osobą młodą i nadal się rozwijam, to ja chyba jestem najgorszą osobą, żeby pytać, ponieważ mnie bardzo wiele rzeczy interesowało. Ja nawet na studiach nie wiedziałem, co chcę do końca robić, ale będąc na doktoracie, który zresztą przerwałem, bo zmieniłem potem plany, spojrzałem wstecz.

Generalnie powiedziałbym, że bardzo ważny jest też w życiu mężczyzny taki moment, kiedy potrafisz pracować głęboko, kiedy potrafisz wpaść w stan flow i dokonać takiego deep worku, kiedy potrafisz się przełamać, kiedy się nie chce, czyli stosujesz tak zwany chunking, czyli że siadasz przed pustą kartką papieru i robisz pierwszą rzecz, którą się da, bo potem będzie łatwiej. Trzeba też na pewno pokonać swój perfekcjonizm, czyli takie niewychodzenie poza to, co umiem i zadowalanie się tylko tym, i że z tego muszę wybrać. 

Kiedyś to Włodek Markowicz w swoim filmie fajnie powiedział, że kropki można połączyć tylko wstecz i chyba też Jobs to powiedział na tym wystąpieniu na uniwersytecie, jak jeszcze żył – i to jest prawda. Ja popatrzyłem sobie wstecz i co jest takim rysem ducha czy czymś, co sprawia mi taką wewnętrzną motywację. Oczywiście zrobiłem to w wieku dwudziestu kilku lat i miałem jeszcze czas. Czasami tego czasu mamy mało, ale to Arnold Schwarzenegger z kolei fajnie powiedział, że jak śpisz 6-7 godzin i 8 godzin pracujesz, to nadal jeszcze kilka godzin jest i rzeczywiście można z etatu różne rzeczy w ramach pasji zrobić. Oczywiście wszystko jeszcze zależy od zdrowia i naszych okoliczności, ale można to połączyć tylko patrząc wstecz i często jest to ukryte.

Ja na przykład jak byłem młody, to rysowałem do prasy takie rysunki humorystyczne, żeby ludziom poprawiać humor, uwielbiałem rysować. Na studiach grałem namiętnie w pokera, w Texas Hold’em, grałem też właśnie w Starcrafta, w Quake’a, myślałem naprawdę, że moja przyszłość będzie gdzieś w rywalizacji, a zupełnie inaczej się to potoczyło. Potem odkryłem, oczywiście to wymaga takiej rekolekcji, zatrzymania się, spojrzenia sobie wstecz, zauważenia, że faktycznie ja praktycznie od podstawówki tłumaczyłem ludziom różne rzeczy, wykształcałem to tak mimowolnie, tak jakby towarzyszyło mi to, a nie zauważałem tego. Spojrzałem i powiedziałem sobie, że faktycznie w takim razie otwieram kanał na YouTubie, robię swoje rzeczy jako freelancer i po prostu będę uczyć ludzi. I to nie był łatwy wybór, zwłaszcza finansowo w mojej branży, ale nie potrafiłem sobie jakoś zwizualizować jak mogę to fajnie monetyzować. Na początku po prostu to wszystko tak samo z siebie wyniknęło troszeczkę jako taka kula śnieżna czy po prostu zestaw okoliczności, który w końcu jakoś nas ukształtuje, ale do dzisiaj nie potrafię odpowiedzieć na pytanie, jak można sobie to ułożyć. To się po prostu czuje wewnętrznie moim zdaniem.

Jasne, jasne, jak najbardziej. Ja myślę, że to też może być trochę efekt tego, że Ty się podejmujesz różnych działań, w sensie eksperymentujesz, patrzysz, co na przykład Tobie lepiej wychodzi, co lepiej pasuje, a co nie i wtedy dokonując takich eksperymentów, takich prób, masz też okazję zauważyć, gdzie jest potencjał, gdzie jest szansa, gdzie są możliwości. Chciałem Cię zapytać o to uczenie się, o to ciągłe podsycanie tego zainteresowania informatyką. Jak Ty uczysz się rzeczy, nowych rzeczy dla siebie, co polecasz swoim uczniom, co u Ciebie działa na przykład?

Jak się uczyć, to jest dobre pytanie i to jest pytanie, na które wiele osób nie znajduje odpowiedzi, a nawet system szkolny powoduje, że przestajemy ich szukać, bo tam wiele rzeczy daje się na tacy do zapamiętania i to jest smutne. Ja przez pierwsze pół roku zawsze z nową grupą staram się przywrócić w nich myślenie, które często jest zabite i sam też musiałem sobie przywrócić. Ja to zauważyłem gdzieś w trzeciej, czwartej klasie technikum, że co ja robię w ogóle, uczę się czegoś, odtwarzam to na kartce. Po co mi to? Zacząłem się interesować sam programowaniem, różnymi rzeczami i oczywiście są czasy lepsze, czasy gorsze, czasem jest jesień i koniec listopada albo mamy dużo pracy i tego rozwoju jest mniej. Oczywiście warto się zorganizować, ale oczywiście istnieją takie ogólne wytyczne.

Jak się uczyć, to jest dobre pytanie i to jest pytanie, na które wiele osób nie znajduje odpowiedzi, a nawet system szkolny powoduje, że przestajemy ich szukać, bo tam wiele rzeczy daje się na tacy do zapamiętania i to jest smutne. Ja przez pierwsze pół roku zawsze z nową grupą staram się przywrócić w nich myślenie, które często jest zabite i sam też musiałem sobie przywrócić. 

Przede wszystkim myślę, że nasz rozwój może ograniczyć przebywanie w tak zwanej – to tak coachowo brzmi – ale w tej strefie komfortu, która mimo wszystko się rozwija. Na przykład trywialny przykład: uczeń, który nauczył się JS-a i musi się jeszcze w technikum nauczyć PHP-a do egzaminu. No i on nie chce, bo on już w JS-ie jest dobry, a tu jest do niczego. Nadal trzeba ludziom tłumaczyć, że porażki są dobre, a to jest rzeczywiście coś, co przychodzi nam ciężko tak mentalnie, bo szczególnie u nas jakoś te porażki piętnujemy i nie jesteśmy ich fanem, a zwłaszcza jeżeli w Polsce jakiemuś sportowcowi coś nie uda czy przegra, czy jak Polska przegrała ostatnio – z kim oni to przegrali, z Węgrami? – to fala krytyki tam spadła na jednego z piłkarzy. Owszem, nie upilnował, chodził po boisku, zdarza się, jesteśmy tylko ludźmi, ale trzeba wysnuć z tego naukę.

Co nam najbardziej przeszkadza? Ja bym odpowiedział negatywnie, tak jak Budda odpowiedział negatywnie na pytanie o szczęście czy o miłość, o nirwanę: „Czym nie jest szczęście?”, czyli czym nie jest uczenie się. Na pewno nie jest przebywaniem w strefie komfortu. Jeżeli ja mam na przykład webinar na sto ludzi, miałem taki we wtorek o programowaniu, to jest to stres. Widać Cię na kamerze, sto ludzi Cię obserwuje, ocenia nieustannie, ale robię to. Trzeba wyjść i po prostu to zrobić, wyjść w nieznane jak Budda z pałacu, jak ten „jasny synek w ciemną noc”, jak powiedział Kamil Baczyński, (ale dziwne porównanie, ale mniejsza o to).

Pasuje.

Natomiast [śmiech], no serio, czasami trzeba zdać się na to, że możemy być upokorzeni, że nie jesteśmy najlepsi na świecie, nie lubimy tego, przynajmniej ja zawsze miałem z tym problem jako człowiek, żeby po prostu zaryzykować, ale wtedy najfajniejsze rzeczy się dzieją i to jest coś, co nazywamy perfekcjonizmem.

Ja bym powiedział, że takie ograniczenie można pokonać, takim antidotum na to są ramy czasowe, to znaczy realizuję swój proces od do, włączam sobie timer metodą Pomodoro albo i nie, ale przychodzę. Jeżeli jestem pisarzem, to piszę codziennie. Jak idzie, tak idzie, siadam przed pustą kartką, kontynuuję po prostu czasowo, nie skupiam się na efektach, tylko na wykonaniu pracy. Jestem tym człowiekiem, który po prostu nawet w brudzie i w dircie, i w mudzie, i w błocie szuka tych swoich inspiracji i robi. Nawet jak widzisz, że to, co zrobiłeś, jest po prostu do niczego, to co z tego, po prostu pracuję godzinę. Uwalnia to troszeczkę tak mentalnie. No i przede wszystkim trzeba powiedzieć fuck it, idę, robię. Czy to będą zimne prysznice, czy wystąpienia publiczne, czy zagadanie do jakiejś ładnej dziewczyny, czy cokolwiek Cię przeraża – zrób to. To się łatwo mówi oczywiście, bardzo ciężko się robi, ale to jest to, co nas najbardziej ogranicza, nie wychodzimy poza technologie, które już znamy, nie chcemy wychodzić głębiej, to naturalnie nie będziemy się rozwijać. 

Drugim bardzo dużym zagrożeniem, jeśli mogę, jest dopamina, o której też zrobiłem taki duży podcast. Widzę to w młodych ludziach, że dopamina sprawia, że nie mamy takiej pracy głębokiej i jakby flaczeje nam troszeczkę własna wola. Jesteśmy w takim marazmie i konsumujemy bardzo dużo, ale mało z siebie dajemy, nasz umysł jest na zwiększonych obrotach, bo konsumuje wiele historii, ale nie mamy czasu na zatrzymanie się, a to chyba Freud powiedział fajnie, że dorosłość jest sztuką posiadania u siebie opóźnionej gratyfikacji. Ważna jest właśnie cyfrowa równowaga i praca głęboka. Jak Carl Gustav Jung pisał swoją książkę, to na dwa tygodnie się zamykał po prostu wręcz w jaskini, którą wynajął – to była też ciekawa historia w książce Deep Work – i tak trzeba czasami zrobić, a my jesteśmy rozrywani na tysiąc kierunków, nawet jak jesteśmy młodzi.

I prokrastynacja, czyli odkładanie, receptą na to jest chunking, czyli po prostu zacznij to robić, zacznij ten projekt, cokolwiek, zrób pierwszy akapit, nie myśl o tym, co jest do zrobienia, nie próbuj tego od razu ogarnąć metodą zstępującą, tylko zrób pierwszą możliwą rzecz – rozpocznij. I to są takie zagrożenia, czyli podsumowując to był perfekcjonizm, zagrożenie nierównowagi cyfrowej, czyli za duża ilość dopaminy. Potem czujemy się tacy, tacy jesteśmy, nie że nas boli, tylko po prostu w takim marazmie tkwimy i ciężko jest się wyrwać, bo nasz umysł jest przebodźcowany. No i prokrastynacja, czyli takie znowu coachowe słowo, ale taka trudność w rozpoczęciu projektu i siedzenie nad tą kartką, próbowanie ogarnięcia wszystkiego, ale odkładamy, odkładamy, a czas leci. Także to są te najważniejsze, mnie się wydaje, zagrożenia, odpowiadając negatywnie.

Tak, tak, dzięki wielkie za to podsumowanie, za te wszystkie punkty, to są bardzo szerokie tematy i na każdy z nich dałoby się pewnie kilka audycji nagrać.

Ja i tak jestem pod wrażeniem, że to jakoś zebrałem, ale myślę, że jakiś sens był, przepraszam za to, jak mówię. Go easy on me. [śmiech]

Nie, jak najbardziej jest tutaj sens, to są konkretne porady. Myślę sobie, że to jest okej dla osób, które są świadome już na przykład tego, co robią, albo że świadomie czegoś się podejmują, być może są świadome pewnego braku. Psychologia mówi nam, że bardziej nas boli jakiś brak niż cieszy przyszły zysk, więc być może faktycznie ten brak jest takim większym motorem, większym driverem. Ale co byś powiedział albo jak byś się odniósł do nauki programowania już u dzieci? Oni jeszcze nie czują tego braku, nie czują tej potrzeby. Czy ta umiejętność według Ciebie jest faktycznie wszystkim potrzebna? Czy powinniśmy po prostu przymusowo – przymusowo to może źle powiedziane – obowiązkowo uczyć dzieci programowania?

Wiem, co masz na myśli. Natomiast zanim jeszcze odpowiem na pytanie o dzieci, które jest bardzo ciekawe, ja się w tym czasie zastanowię, to bardzo jestem ciekaw, jakie Ty masz sposoby na pokonanie takiej niechęci do zrobienia czegoś czy takiego okresu marazmu. Oczywiście mówimy o sytuacji, kiedy nie chorujemy, kiedy rzeczywiście potrzebujemy odpocząć, tylko faktycznie nie chce nam się. Co wtedy robisz? Masz jakieś złote recepty dla mnie? [śmiech]

Tak, właściwie mam dwie rzeczy, które stosuję. Pierwsze to jest planowanie czasu, to znaczy ja faktycznie bez swojego kalendarza i bez systemu do takiego to do-sa, to chyba bym naprawdę zginął. Tam jest połowę mojego mózgu, mam wrażenie, ale dzięki temu pozwala mi to trochę te neurony odciążyć i skupić się faktycznie na tym, co mam zrobić teraz, a nie co jeszcze muszę zrobić w przyszłości, czyli trzymanie planu na wszystkie te rzeczy i faktycznie bookowanie sobie czasu, rezerwacja czasu w kalendarzu na rzeczy, które chcę zrobić. Bo zauważyłem, że one przypadkiem się nie wydarzą, one mimochodem się nie przydarzą. Kolejny podcast się sam nie wyprodukuje, bo znajdę na niego trochę czasu. Muszę mieć konkretnie na to zaplanowany czas, wtedy rzeczy się dzieją i wtedy ja też nie muszę się zmuszać do niczego, bo nauczyłem się podążać za tym kalendarzem, nauczyłem się po prostu przerzucać na dane zadanie w momencie, kiedy ono jest w kalendarzu, bo też jestem trochę świadomy tego, że jeśli tego nie zrobię teraz, to mój kalendarz może nie przyjąć przesunięcia tego zadania w przyszłość.

Tak, czyli jesteś świadomym twórcą. Damian też zawsze mówi: ,,Ja muszę mieć młot nad sobą” i Damian wtedy pracuje najlepiej.

I to jest też taki nawyk. To jest nawyk, który trzeba sobie wypracować, ale jak już on  faktycznie jest to daje radę. I też ta metoda chunkingu, o której wspomniałeś, u mnie dobrze działa. Jeśli faktycznie mi się czegoś nie chce, to albo takie jedno większe zadanie rozbijam sobie na kilka mniejszych i wtedy już traktuję to jako pierwszy krok…

Tak, słonia nie zjesz w całości.

Tak, że już sobie to zaplanowałem, albo faktycznie robię jakąś drobną rzecz i to bardzo często przejawia się u mnie w momencie, kiedy zaczynam tworzyć taki skrypt do podcastu. My sobie teraz bardzo swobodnie rozmawiamy, ale są takie tematy, podcasty bardziej techniczne, gdzie to wymaga jakiejś ramy, wówczas muszę często ten temat dopiero poznać, bo jest dla mnie zupełnie nowy. Mam 140 odcinków na koncie i nie na wszystkim się znam, niektóre tematy muszę dosyć mocno zgłębić i wtedy faktycznie jest ten opór, jest ta prokrastynacja.

Tak, ona się często pojawia, jak musisz coś zresearchować, musisz zacząć. A jakiego używasz systemu do zapisywania swoich tasków czy tego kalendarza?

Ja korzystam właściwie z dwóch prostych narzędzi. To jest Nozbe jako taka lista To-do, tam można też projekty sobie tworzyć, więc to fajnie grupuje zadania. I Evernote do notatek – i właściwie tyle mi wystarcza.

Super, oba te systemy znam, sam używałem Nozbe, bo jest fajne. To jest w tym paradygmacie GTD zrobione i tam można było nawet wpisać „kup kwiaty” na ten dzisiejszy dzień, to jest bardzo fajne. Ja się przerzuciłem osobiście właśnie pod kątem prostoty na KanbanFlow. Taki system kanbanflow.com: po prostu „do zrobienia”, „do zrobienia teraz” i „zrobione” – i tyle, mam kody takie kolorowe. Ale byłem ciekaw właśnie, Nozbe jest fajnym systemem, tak. Jeszcze jest Trello i parę innych, ClickUp.

Sobie testuję, bo zawsze lubię wiedzieć co, kto używa. Rzeczywiście widać, że jesteś bardzo fajnie zorganizowaną osobą, wszystko jest poukładane – nawet to, w jaki sposób i przysłałeś materiały do podcastu i wszystko. Zawsze pytam ludzi, jak się organizują, bo to mnie po prostu bardzo interesuje. Zawsze można coś podpatrzeć! Uczymy się od innych spotykając ich i właśnie na różne rzeczy działając, a tym bardziej że jesteś twórcą, to mnie zawsze interesuje właśnie, w jaki sposób planujesz sobie swoją pracę. 

 

Zauważyłem – wiele osób też to podziela – im mniej mam czasu, tym lepiej się organizuję. Ta reguła Pareto faktycznie działa. 

 

To prawda, 80% efektów, 20% działań. Jak mówię – nie jestem zbyt wyartykułowany dzisiaj, za co przepraszam. Natomiast fajnie wiedzieć właśnie – podpatruję i słucham, bo też mam obecnie natłok. Wyjątkowo, ale zawsze lubię posłuchać sobie jak się ludzie organizują. Ostatnio skusiłem się na iPada mini. Trochę kosztuje, ale faktycznie tam mogę i Kanban, i notatki. Jak się czegoś uczę właśnie, to jakoś tak akt zapisania tego rysikiem – szczególnie, że ja kiedyś byłem rysownikiem, to strasznie mi to koduje w głowie i pomaga, że nie piszę tego z klawiatury czy na telefonie, tylko faktycznie rysikiem. 

To też mi sprawia frajdę. Czasami coś narysuję – pomaga mi to zapamiętywać. 

Jakie było Twoje pytanie? 

 

O uczenie dzieci programowania. 

 

To się w ogóle nie zastanowiłem, ale już odpowiedzmy. Intuicja jest oczywista, że dzieciaki są super. Jak dzieciak walnie hasłem – moja siostra w ogóle pracuje w przedszkolu. Jak ona opowiada czasami różne anegdoty, co dzieciak potrafi powiedzieć, to po prostu HILARIOUS! Można się tak śmiać. Są szczere, entuzjastyczne i mają tyle energii, że nawet o 19:00 czy jesień, czy zima czy lato one i tak biegają. To jest niesamowite. 

Jakbym uczył dzieci? Ciężko powiedzieć, bo ja uczę stare konie, które mają po 18 lat i więcej. 

 

Myślisz, że w ogóle trzeba? 

 

Myślę, że przede wszystkim powinna to być zabawa dla dzieci, która nauczy ich logicznego myślenia, przewidywania konsekwencji. To jest chyba naukowo potwierdzone, że konsekwencje dobrze przewidujemy ok. 25 roku życia, bo dopiero umysł wykształca te płaty czołowe. Dzieci powinny się uczyć w sposób na pewno powiązany z zabawą. Dużo więcej takiego entuzjazmu, a nie sapania ze strony nauczyciela. Dawać im proste przykłady, bardziej graficzne. Więcej powtarzać, repetytywność na pewno. 

Myślę, że przede wszystkim powinna to być zabawa dla dzieci, która nauczy ich logicznego myślenia, przewidywania konsekwencji. To jest chyba naukowo potwierdzone, że konsekwencje dobrze przewidujemy ok. 25 roku życia, bo dopiero umysł wykształca te płaty czołowe. 

 

Nie kładziemy jeszcze nacisku na żadne dobre praktyki, tylko uczymy ich logicznie myśleć i dawać im mocne sprzężenia zwrotne. Dużo entuzjazmu tym dzieciom. Uważam, że – co do drugiej części pytania – tak, szachy, jak i programowanie bym wprowadził. Szachy uczą i taktyki, i strategii. Taktyka to jest zdobycie jakiejś figury na krótką metę, ale i strategia, w jaki sposób wyprowadzam swoje figury, co planuję zrobić na dłuższą metę. A programowanie chyba największą wartość dla dziecka to jest to, że spotykając problem nie reagujesz emocjonalnie, tylko znajdujesz od razu – choćby poprzez chunking czy zdolność analizy pierwszą rzecz, którą mogę zrobić. To jest niezwykle ważne w życiu też mężczyzny – powiem tak. Nie jestem szowinistą, tylko sam jestem mężczyzna i nie wiem jak to jest być kobietą. Dla mnie to ważne, żeby nie reagować emocjonalnie. Jak się coś dzieje, jeżeli jest jakaś sytuacja bardzo zła, że ktoś choruje. Co mogę zrobić? Jak mogę pomóc? 

Pewnych rzeczy niestety nie pominę, nie poprawię, świata nie zbawię. Ale co mogę zrobić? I to jest bardzo ważne. Dzieci w ten sposób uczą się samodzielności, wizualizacji tego, co mogę zrobić i w jaki sposób może to pomóc. I zdolności analizy. Także jak najbardziej jestem FTW za uczeniem dzieci i szachów, i programowania, ale poprzez zabawę. Żeby też nie spinać się za bardzo. 

 

Jasne, dokładnie tak! 

Wspomniałeś Mirku wcześniej o tworzeniu różnych materiałów. Jesteś bardzo płodnym twórca, bo masz i bezpłatne i płatne materiały – kursy, blogi, kanały na YouTube, podcasty. Jest tego całkiem psor, więc wcale nie dziwi mnie zajętość Twojego kalendarza. 

Zastanawiam się co Ci to daje – po co właściwie to robisz? 

 

Dobre pytanie! Niech się zastanowię. Po co ja to robię? Jakbym zażartował, to bym powiedział, że z przyzwyczajenia, będąc w maglu. 

Natomiast właśnie to, że kiedyś spojrzałem sobie w tył i zobaczyłem, że daje mi to jakąś taką satysfakcję i chyba na początku pomogło mi to się przełamywać i w ogóle łatwiej nawiązywać kontakty z ludźmi, bo byłem osobą mocno nieśmiałą, introwertyczną. Dużo czytałem, ale dopiero boisko i sytuacje z podwórka, różnego rodzaju pomoc, której udzielałem – ale nie tylko – otworzyły mnie na bycie z ludźmi, na to, żeby się uczyć, jak być z ludźmi. Jakkolwiek to brzmi!

Tak miałem z natury, że byłem bardzo introwertyczny i na pewno mi to pomagało. Natomiast – dlaczego uczę? Myślę, że nie dla potrzeby akceptacji, po to, żeby mnie ludzie podziwiali czy żebym się uczył jak rozmawiać z innymi, bo to jest inny etap. W tej chwili mam 36 lat i myślę, że głupotą dla mnie jest cieszenie się z subów, fame’ów i innych rzeczy, których młodzi pożądają. To jest wszystko absolutnie niepotrzebne. Myślę, że uczę dlatego, że sam często czułem się słabo. Byłem przytłoczony rozległością frameworka czy rzeczami, których się uczyłem. Wiem, jak to jest czuć się nieadekwatnie szpetnie w sensie nieumiejętności. 

Nie rozumiałem zdania z Biblii, że moc słabości się doskonali. Jak słabości? Albo jestem mocny, albo jestem słaby. Przekonuje się, czytając też różne książki i słuchając też audiobooków, poznając różnych ludzi i sytuacje życiowe, że wiele co robimy dobrego bierze się z cierpienia. Robię to, bo lubię ludziom pomóc, żeby czuli się mniej nieadekwatnie. I to jest też fajne, bo to jest bycie z ludźmi. To jest naprawdę piękne, żeby w jakiś sposób w tym świecie pomóc drugiemu człowiekowi, tak po prostu go przełamać – pod kątem technicznym czy międzyludzkim. I dlatego to robię. Bo daje mi to sporą frajdę. 

YouTube się pojawił przypadkiem, bo chciałem rozbudować zajęcia, które już prowadziłem. I po prostu różnymi rzeczami się interesuję i one muszą znaleźć wyraz. Jak długo czegoś nie stworzę, to we mnie siedzi. Taką mam osobowość. To jest taka czwórka anagramowa, taki artysta, który potrzebuje się czasami wyrazić. 

Myślałem, że będę w rywalizacji, ale się okazało zupełnie inaczej. A ty, dlaczego robisz podcast? Potrzebujesz coś wyrazić czy to tak naturalnie przyszło? Jak się zaczął? 

 

Zaczął się dosyć późno, jeśli chodzi o moja karierę. Takie udzielanie się poza projekty techniczne, w które byłem zaangażowany, zaczął się z dwóch powodów – z racji na to, że byłem kilka miesięcy poza granicami Polski, więc zacząłem się trochę zastanawiać jak to zazwyczaj bywa, gdy jesteś z dala, gdy patrzysz z perspektywy. Co właściwie chcę zrobić? Gdzie ja siebie widzę? Co chcę osiągnąć w życiu? 

I stwierdziłem, że to, czym się zajmuję jest w stanie doprowadzić mnie tam, gdzie chciałbym być. Może powinienem coś zmienić, wyjść poza strefę komfortu. Przyszło mi do głowy, że chciałbym zacząć dzielić się wiedzą, na przykład na konferencjach. Pokazywać się, rozmawiać z ludźmi, docierać. Pokazywać tym, co nie mają doświadczeń – jak mogą zrobić pewne rzeczy prościej, łatwiej. 

 

Też musiałeś walczyć ze strachem przed wystąpieniami publicznymi? 

 

Strasznie! Dlatego ten podcast, żeby nauczyć się nieco składniej wypowiadać, w płynny sposób, który potrafi coś przekazać głosem. Zainteresować. Dla mnie to było narzędzie n początku. Później dopiero przerodziło się w lifestyle i teraz publikuję regularnie i to jest lament mojego życia, ale zaczęło się niewinnie. A robię to, dlatego że chcę poszerzać te horyzonty ludzi. Żeby być może skracali sobie nie†orędzie ścieżki w życiu, przez które ja musiałem dłużej przychodzić albo w bardziej kamienisty sposób. 

 

To ja podobnie. To jest właśnie wyraz tej miłości wobec drugiego człowieka, że starasz się mu pomóc coś przekazać. Czasami oczywiście pokazujesz tę drogę, ale wiesz, że ten człowiek musi te swoje błędy odczuć na własnej skórze.

 

To jest właśnie wyraz tej miłości wobec drugiego człowieka, że starasz się mu pomóc coś przekazać. Czasami oczywiście pokazujesz tę drogę, ale wiesz, że ten człowiek musi te swoje błędy odczuć na własnej skórze. 

 

Wolę skrócić komuś taki okres, w którym on musi grindować i się przekonać, no to jest super. To jest istota nauczania. Strach przed wystąpieniami publicznymi też. Warto pokonywać! 

W ogóle awkward jest za pierwszym razem, jak człowiek siądzie, mówi sobie „A, zrobię coś na YouTube”. Usiądź przed tym mikrofonem i sp®obój coś powiedzieć. To jest tak dziwne! 

Sam sobie zawsze wizualizowałem, że mówię do klasy, bo wcześniej prowadziłem zajęcia i w ten sposób jakoś to pokonywałem. Ale to jest droga przez mękę – jak się posłucha pierwszych takich podcastów, to masz wrażenie, że w ogóle gadasz w jakiś nieskładny sposób. Powoli, zestresowany, potem przychodzi ta łatwość. Tak jest ze wszystkim. Trzeba to po prostu robić. 

 

Zazwyczaj wydaje nam się, że to tylko takie techniczne rzeczy – że je się kształtuje robiąc, ale tak naprawdę zaryzykuję stwierdzenie, że praktycznie każda umiejętność przychodzi nam w ten sposób. Kiedy powtarzamy, kiedy się nie poddajemy, kiedy analizujemy to, co zrobiliśmy źle, poprawiamy, znowu robimy. 

 

Bardzo bym polecał taką książkę. Jeżeli Twoi słuchacze nie słyszeli, to polecam „Atomowe nawyki”, James Clear ją napisał. Tam jest świetnie pokazane, jak sobie pomóc, żeby te rzeczy, które chcemy robić, uczynić łatwiejszymi a te negatywne sprawy, które nas ograniczają, uczynić trudnymi. 

Bardzo lubię Audible – ta książka nie schodziła z TOP 10 chyba przez 2 lata. Świetna książka, świetna historia. Zaczyna się od tego, że facet dostaje w teraz kijem baseballowym, który wypadł jego koledze. Opisuje swoją walkę i właśnie to nawykowe przechodzenie twardo przez to błoto. 

Druga książka, którą chcę wtrącić jako wartość dla widzów to David Goggins, „Can’t hurt me”. Nie możesz mnie skrzywdzić. Świetna książka – najbardziej zaskoczyło mnie jej zakończenie, ale nie mogę powiedzieć, bo nie chcę spoilować. Ale kurczę! On miał tak ciężki scenariusz życiowy, też u Joe Reagana. Ta książka fajnie opisuje co trzeba zrobić, żeby wypracować swój proces. Być osobą świadomą, być pro. Przeznaczasz swój czas, masz pewną organizację, jeśli ktoś to lubi. I jeszcze przychodzi mi na myśl Steven Pressfield „War of art”. Tylko ona dużo nawiązuje do Biblii – jak tego nie lubicie, to nie czytajcie. Ale polecam takie trzy książki, jak się zorganizować jako taki załącznik do naszego podcastu. 

 

Jak najbardziej, wszystkie polecam. Jestem zaskoczony, ale tak pozytywnie, gdzie nas ta rozmowa tutaj zawiodła. 

 

To jest fajne, dlatego warto rozmawiać! 

 

Oczywiście! 

 

Ile trwa u ciebie kończyć? Musimy kończyć czy masz czas? 

 

Spokojnie, mam kilka pytań w zanadrzu! Cieszę się, że zeszliśmy na skraj albo obrzeże informatyki. Celowo nie chciałem wnikać w technikalia czy tego typu rzeczy. Śmiało mogę odesłać do twoich materiałów, gdzie to jest bardzo dobrze wyłożone. Mnie teraz interesuje, dlaczego ludzie robią to, co robią – i co ich motywuje. Chciałbym też zapytać – wyobraźmy sobie, że informatyki by nie było. 

Czym mógłbyś się zająć? Mam swoje typy z tyłu głowy. 

 

Koniecznie potem powiedz! Czasami ta personą, którą tworzymy – ludzie czasami myślą o mnie, że kurczę, jesteś takim specjalista. To jest guzik prawda! Po prostu to, co przygotowuję, ślęczę nad tym, tworzę, składam i dlatego poprzez szacunek do człowieka, żeby nie tracił czasu – wszystko to rodzi się w bólach i naprawdę wynika ze słabości. 

A jakby nie było informatyki? Wtedy nie mógłbym grać w gry komputerowe. Zostałyby tylko szachy. Kiedyś też pisałem opowiadania. Do dzisiaj można je znaleźć, ale nie powiem pod jakim nickiem. Publikowałem w Action Man, to było dołączone do CD Action, ale jakby nie było informatyki, to też. Mógłbym pisać opowiadania, bo lubię opowiadać. Mógłbym rysować. 

Rysowałem nie na jakimś iPadzie czy tablecie, rysiku czy Wacoomie, tylko miałem redisówkę, to jest taki rodzaj stalowej końcówki, którą maczałem w czarnym tuszu kreślarskim. Człowiek się brudził, miał szkic. Mógłbym to robić. To mnie strasznie uspokajało i lubiłem rozśmieszać ludzi. 

Może kiedyś zrobię o tym film albo wrzucę na blogu kilka swoich rysunków, które zresztą sprzedawałem – w sensie prawa autorskie do nich, żeby gdzieś tam można było je publikować. 

Nadal jest taki fajny gość, nazywa się Andrzej Podulka, który wydawał takie fajne gazetki humorystyczne, które bawiły. Dawał szansę młodym rysownikom dzieląc się pasją. I to też wtedy było dla mnie super, że mogłem ludziom dawać uśmiech. 

Rysowanie, pisanie opowiadań, szachy może trochę, chociaż mój potencjał intelektualny na pewno nie jest wystarczający do szachów, chyba że bym wcześniej zaczął, bo informatyki, by nie być, to zanim ślęczeć nad monitorem CRT może bym ślęczał nad książkami szachowymi i szachownicą, i przeniósł ją sobie wreszcie do głowy tak w pełni, żeby sobie wizualizować. 

Matematyka, duża moja pasja. I myślę, że mógłbym być chyba mnichem! Wszystko rzucić, pojechać w Bieszczady. Jak bym się żywił, to nie wiem, ale są zakony, gdzie zgodnie z tym, co powiedział Budda, absorbujesz cierpienie świata i dajesz z siebie wdzięczność. I w ten sposób modląc się, różne rzeczy poznasz naturę Boga. To mnie zawsze ciekawi. Lubię czytać Biblię, ale to by był obrót o 180 stopni. 

W ogóle bez ludzi to mogłoby być też ciekawe, a więcej chyba już nic. 

 

Ciekawe! Też wziąłem taką perspektywę Ciebie jako osoby, która lubi coś tworzyć, która lubi opowiadać historię, lubi spędzać czas z ludźmi i lubi im w czymś pomagać. I tak wyszło mi, że na skrzyżowaniu tych wszystkich rzeczy to taki Bart, który podróżuje pomiędzy miastami, opowiada historie, słyszy historie innych, być może coś tam im podpowie, skieruje, pomoże, ale który później udaje się gdzieś dalej i tak sobie poznaje świat przez innych ludzi. 

 

Tak jak o tym mówisz, to mi się w Wiedźmina zachciało grać! 

 

Wiesz co będziesz dzisiaj robił! 

 

Na jesień tak się chce usiąść przed ekranem. Kurczę, jeszcze muszę w Cyberpunka pograć, to jest zupełnie inny klimat, ale też czekałem długo na tę grę. Słuchałem sobie nawet synth wave’ów przez jakiś czas i chcę w nią zagrać. Myślę, że jest już wystarczająco spatchowana i gdzieś tam na święta ją na pewno uruchomię. 

W tamtym roku – bo ja tak jedną grę rocznie może kończę – zagrałem w The Last of Us 2 i byłem w szoku, na jakim poziomie graficznym są teraz gry. Bart, mówisz. Może coś w tym jest. Ale myślę, że mamy podobnie. Jesteśmy bardzo alike – też lubimy ludziom pomagać i tworzyć jakąś wartość dla kogoś. Michał Szafrański o tym fajnie mówił, że fajnie jest tworzyć wartość.

To jest takie podejście, mocno nawiążę do Biblii. Jak to mówii, że przeszedł dobrze czyniąc. Że dobrze, że ten facet był. Jak chociaż jedna osoba tak powie, to mnie motywuje wewnętrznie. Moje wewnętrzne motywacje są najważniejsze. Staram się pomagać ludziom, ale też bez jakiejś nadmiernej pychy. Wręcz przeciwnie – wiele rzeczy muszę przepracować, drobić, grindować i wtedy coś z tego wychodzi, dlatego moje materiały są rzadko. 

Chciałbym pokonać siebie, jeśli chodzi o wystąpienia na żywo. Dużo występuję, szkoły mnie zapraszają albo właśnie webinary prowadzę, biorę udział w podcastach. Jak tylko mogę, jest ciężko czasowo, ale myślę, że sytuacja w edukacji jest, jaka jest. Zwłaszcza jeśli chodzi o finanse – jest tragicznie. Nigdy nie było tak źle, od 2019 jest tylko gorzej, zwłaszcza teraz jak jest taka drożyzna. Myślę o streamowaniu, prowadzeniu zajęć na żywo przez internet i też muszę siebie pokonywać. 

Nie wiem, ale jest to coś nowego dla mnie, mimo że od 8 czy iluś lat robię materiały, to zawsze one są mocno edytowane. Będę chciał spróbować zajęć na żywo i mogę pokazać siebie na kamerze też, chociaż lubię tę granicę, bo w internecie to różnie bywa. Trzeba się jakoś rozwijać i myślę, że by to było spoko. 

A Ty, jakby nie było informatyki to, czym byś się zajął? Też tworzeniem?

 

Bardzo trudne pytanie. Myślę, że tak. Jest to część mnie, która nie śpi, która myśląc o by tam można było dalej robić. Mam taką potrzebę odznaczania kolejnych rzeczy jako zrobione. 

To jest być może moja przypadłość, że mam problem z cieszeniem się chwilą obecną. To jest też coś, nad czym chciałbym popracować, ale jednocześnie jest to coś, co mnie napędza do tego, by robić kolejne rzeczy. 

 

Fajnie powiedziane! W książce Davida Gogginsa było napisane, że prawdziwe szczęście wynika z tego, że pokonujemy gdzieś siebie i zaliczamy kolejne rzeczy. Też to lubię. Jak siebie pokonam, wyjdę na coś trudnego, muszę być tu i teraz. Zawsze też jak coś nagrywam to się stresuję. Czy jak mam nową grupę, czy jak muszę wystąpić publicznie, zwłaszcza jak mnie widać itd. 

Trzeba to zabić, ale nie jest to łatwe i rzeczywiście jak uda nam się to zaliczać, to jest prawdziwa taka satysfakcja, taki delayed gratification, który wynika z tego, że się przygotowałeś, nadrobiłeś, ale mimo wszystko wystąpiłeś na żywo. 

Fajnie, że o tym mówisz. To moim zdaniem jest istotna szczęścia, że siebie realizujemy robimy rzeczy trudne. 

 

Pewnie. To nas później napędza, bo na początku tych sukcesów za dużo nie ma. Wiesz dobrze – rozpoczynasz kanał na YouTube, podcast. Lepiej na początku w statystyki nie patrzeć. Trzeba się przemóc, przewalczyć i w pewnym momencie przychodzi taka zmiana, że ty już widzisz, że jest tam namacalny efekt. 

Wówczas, gdy da się przejść tę granicę, to ta praca, która daje efekty jest sama z siebie dobrym motywacją, dobrym napędem do tego, żeby robić dalej. Początek jest najtrudniejszy. 

 

Wiesz co jeszcze jest trudne? Jak zrobisz film, miną 2-3 lata, patrzysz na ten film i myślisz „kurde, teraz bym to zrobił lepiej, inaczej”. Zawsze jest taka niechęć do tego, co się robiło kiedyś. Nie lubię siebie oglądać w starych filmach czy słuchać, bo dzisiaj bym je zrobił lepiej. Bo odczuwam straszne braki w tym, co mówię i Boże! Jak ja mogłem w ogóle taki film wypuścić! 

 

Podobnie! Myślę, że to jest oznaka tego, że mamy ten postęp. Gorzej by było, gdyby tego efektu nie było! 

 

Dokładnie, z tego się trzeba cieszyć! 

 

Mirku, tak sobie rozmawiamy ponad godzinę. Na koniec mam jeszcze jedno pytanie w stylu à la wróżka. Jaką widzisz rolę informatyki w przyszłości? Może widzisz jakieś istotne kierunki wpływu informatyki na nas jako ludzi, społeczeństwo? Coś, co będzie się wybijało według Ciebie w najbliższej przyszłości? 

 

Dobre pytanie. Na pewno dzieje się – my żyjemy w takich czasach, urodziłem się w 85 roku. To się rodziło na naszych oczach. Pamiętam, jak się przychodziło do kafejki internetowej, żeby wykręcić 02122 i ściągnąć sobie jedną mp3 za darmo. A to jak się rozwija to jest wręcz przerażające, niesamowite. Przede wszystkim komputery kwantowe mogą nadejść. Być może zostanie złamany kod liczb pierwszych. Na pewno procesory będą wszędzie i w ogóle trackery i zdrowia, i naszego samopoczucia. Są jakieś pomysły na temat powiedzmy wynagrodzenia, które dostajesz standardowo. 

Moim zdaniem świat troszeczkę odbija aktualnie w stronę takiego Wielkiego Brata. Brzmi to foliarsko, ale idziemy w stronę totalitaryzmu cyfrowego. Technologia do tego się przyczynia, bo mamy system rozpoznawania twarzy, trackowanie, różnego rodzaju technologie i patenty, które mogą na to wpłynąć. 

Mam bardzo dużą nadzieję, że my jako ludzkość lepiej się zjednoczymy, że będziemy umieć spojrzeć na pewne rzeczy spoza jakiejś perspektywy polityki, tak jak obecnie w Ministerstwie Edukacji wszyscy na to wszystko patrzą, tak jak i związkowcy przez pewne wąskie klapki polityki i wpływów partyjnych itd., zamiast po prostu ogarnąć tę dziedzinę. Zrobić tak reformę, która rzeczywiście uzdrowi ten system. Zrozumie, zanalizuje go. 

I rzeczywiście – robić to, co się robi kompetentnie. 

Widzę zagrożenie dla takiej naszej atencji i bycia tu i teraz. Takie sflaczenie ducha, taka pankowatość myślenia i charakteru, która bierze się z konsumowania niesamowitej ilości cyfrowego contentu. Przeżywamy życia innych ludzi, a czasami przez to cierpi nasze własne. Taki marazm, w takim nadchodzące metawersum to może być problem dla wielu ludzi. 

I to nie brzmi dobrze, ale to są takie zagrożenia, które człowiek widzi. Ale technologia ma też fajny potencjał – zobaczymy co się uda zrobić, jeżeli chodzi o zmiany jako ludzkość, czyli klimatyczne, ochronę przed asteroidami. Niedługo NASA ma strzelić swoim satelitą w jedną z asteroid, żeby zobaczyć, czy im ile uda zmienić jej tor. To jest mega ciekawe. Elon Musk jest mega inspirującym gościem. 

Teraz mamy ze sobą telefony, ale czy kiedyś będzie ten neuralink, który może troszeczkę zmienić sposób, w jaki się komunikujemy. Niesamowite są technologie, które nadchodzą – to jest rzeczywiście bardzo ciekawe i staram się nadążyć. Jestem ciekaw, kiedy ja w końcu też, bo w pewnym wieku się przestaje ogarniać, kiedy to będzie po prostu dla mnie magią. Tak jak nasi rodzice czy dziadkowie, którzy nie ogarniali internetu i nowych rzeczy. Może młodzi będą sobie wchodzić do metawersum, a my już powiemy, że to nie dla nas. 

Na pewno tę przerwę pokoleniową zauważam w muzyce. A jak ty uważasz, w jaką stronę to wszystko zmierza?

 

Myślę, że jak zawsze to będzie wiele odcieni szarości. Nie jestem danem opinii, że będzie albo technologia nas wybawi, albo zgładzi. Myślę, że będzie wiele gradientów tutaj. 

To, co mnie niepokoi to rozwarstwienie społeczne. 

 

Polaryzacja, nie?

 

Tak. Mam nadzieję, że być może dzięki technologii uda się trochę to zniwelować, ale widzę, że to coraz bardziej narasta. To jest dla mnie wątek taki trochę niepokojący. Ale z drugiej tory jak powiedziałeś – ta technologia, która nam ułatwia życie pod wieloma, wieloma względami, która to życie przedłuża itd., to jest tnę pozytyw. To się dzieje na naszych oczach, co będziemy pewnie obserwować i co ja nawet nie śmiem sobie wyobrażać za 10 lat. Jak to będzie – bo taka perspektywa daje naprawdę wręcz milenialny przeskok w rozwoju. 

 

Ten rozwój jest też wykładniczy, on po prostu się rozpędza sam z siebie. Prawo Moore’a chociażby i dostępność rozwiązań medycznych czy nawet cybernetycznych już. Zagrożeniem wielkim może być AI, moim zdaniem, które może się nam wymknąć spod kontroli. Teraz jeszcze tego zagrożenia nie widzę, ale w końcu się rozwijamy i rzeczywiście niesamowita jest moc obliczeniowa i rzeczy, które nadchodzą. Człowiek może zostać wyłączony z systemu i to może być problem, że będziemy do tego systemu tak uzależnieni, że w zasadzie nie będzie życia poza nim. 

Jeśli będzie oficjalna kryptowaluta, że jakieś banki centralne czy wynagrodzenie standardowe za to, że jesteś, to dla mnie są klimaty orwellowe czy taki Huxley się kłania troszeczkę. Jest to zagrożenie. Ale oczywiście tak gramy sobie przy kawce czy przy yerbie. Wiadomo, że się człowiek na co dzień tego nie boi, obserwuje i zobaczymy co będzie, dzieje się na pewno ciekawie. Dla mnie bardzo fajnie o tym opowiada Michio Kaku. 

 

Zdecydowanie! Myślę, że nie mamy wyboru, musimy się za parę lat spotkać w odcinku nr 500 i zobaczyć, czy nasze przewidywania się spełniły czy nie. Tymczasem Mirku bardzo ci dziękuję za rozmowę. Mirosław Zelent  był moim gościem, który w tak barwny sposób malował obrazami swoje wypowiedzi. Bardzo miło mi się z Tobą, Mirku rozmawiało! 

 

Nawzajem, Krzyśku! Powiem Ci, że może się już w jakimś metawersum spotkamy albo w jakimś VR-rze! Bardzo fajnie się gadało. Bardzo fajnie spędzony czas. 

Chciałem też gorąco podziękować za zaproszenie, podziękować wszystkim naszym patronom i trzymam Cię za słowo, że coś tam na ten nasz kanał też może wrzucisz. Byłoby fajnie, bo też wzajemnie – świetnie opowiadasz, świetnie się Ciebie słucha. Żałuję, że tak mało mogłem Tobie pytań zadać, bo to jednak jest tak, że, jak zapraszasz gości, to przede wszystkim strzelasz do niego pytaniami, to jest naturalne. 

To może ja ciebie kiedyś zaproszę za te 5 lat albo nawet i wcześniej!

 

Bardzo chętnie! Kiedy tylko będziemy mieć czas i ochotę, to bardzo chętnie. Powiedz jeszcze Mirku, gdzie można Cię znaleźć w internecie? Odeślijmy trochę słuchaczy do Twoich miejsc. 

 

Myślę, że najszybciej przez kanał Pasja Informatyki. Tak nazwaliśmy naszą firmę z Damianem. Myśleliśmy nad różnymi nazwami, ale to chyba najlepiej oddaje to co robimy. Strona: miroslawzelent.pl, pasja-informatyki.pl. Egzamin Informatyk to jest taki trenażer do egzaminu i to chyba te najważniejsze miejsca. Myślę, że najprościej trafić na kanał YouTube albo jak ktoś chce mieć to fajnie zebrane, powiedzmy nie w playlistach, tylko kafelkach, no to wtedy miroslawzelent.pl

 

Super! Oczywiście wszystkie linki w notatce do tego odcinka standardowo się znajdą. Mirku, wielkie dzięki jeszcze raz. Życzę Ci udanego wieczoru! Dzięki za poświęcony czas. 

 

Dziękuję, dziękuję i dziękuję potrójnie! Też życzę Ci dużo zdrówka na jesień, trzymaj się zdrowo i niech te projekty się tworzą. Dzięki wielkie! 

I to na tyle z tego, co przygotowałem dla Ciebie na dzisiaj. Pasja do informatyki z pewnością pomaga, ale nie jest niezbędna, aby w tej branży się odnaleźć. W mojej opinii ważniejsze od niej są ciężka praca, nauka i przełamywanie swoich barier.

Testuję ostatnio urządzenia Microsoft Surface dla profesjonalistów i jestem pozytywnie zaskoczony, jak bardzo położono w nich nacisk na mobilność. Większość urządzeń z tej linii ma możliwość pracy w kilku trybach, co wpasowuje się dobrze w charakter pracy ludzi z IT.

Do czytania dokumentacji czy oglądania kursów świetnie nadaje się tryb tabletu. Do codziennej pracy, przykładowo z kodem, możliwość połączenia monitorów zewnętrznych lub tryb laptopa.

Wszystko to stwarza idealny ekosystem do podnoszenia produktywności pracy w naszej branży.

Jeśli ten odcinek był dla Ciebie interesujący i przydatny, odwdzięcz się, proszę, recenzją, oceną lub komentarzem w social mediach. Jeśli masz jakieś pytania, pisz śmiało na krzysztof@porozmawiajmyoit.pl. Zapraszam też do moich mediów społecznościowych.

Nazywam się Krzysztof Kempiński, a to był odcinek podcastu Porozmawiajmy o IT o pasji informatyki.

Zapraszam do kolejnego odcinka już za dwa tygodnie.

Cześć!

 

+ Pokaż całą transkrypcję
– Schowaj transkrypcję
mm
Krzysztof Kempiński
krzysztof@porozmawiajmyoit.pl

Jestem ekspertem w branży IT, w której działam od 2005 roku. Zawodowo zajmuję się web-developmentem i zarządzaniem działami IT. Dodatkowo prowadzę podcast, kanał na YouTube i blog programistyczny. Moją misją jest inspirowanie ludzi do poszerzania swoich horyzontów poprzez publikowanie wywiadów o trendach, technologiach i zjawiskach występujących w IT.