POIT #055: Zagadnienia prawne w IT

Witam w pięćdziesiątym piątym odcinku podcastu „Porozmawiajmy o IT”. Tematem dzisiejszej rozmowy są zagadnienia prawne w IT.

Dziś moim gościem jest Piotr Kantorowski – prawnik, wspólnik w kancelarii prawnej. Prelegent i uczestnik licznych konferencji i meetupów związanych z biznesem oraz marketingiem. Najbardziej rozpoznawalny polski podcaster traktujący o kwestiach prawnych. Prywatnie mąż, ojciec i zapalony biegacz.

W tym odcinku o zagadnieniach prawnych rozmawiamy w następujących kontekstach:

  • czy prawnicy specjalizujący się w IT muszą się znać na branży?
  • na co warto zwrócić uwagę zakładając działalność gospodarczą?
  • na co zwrócić uwagę w kontekście RODO pracując jako programista?
  • co wziąć pod uwagę pod względem prawnym wybierając framework czy bibliotekę?
  • jak można naruszyć prawo tworząc stronę WWW?
  • jak wygląda temat praw autorskich?
  • czy sztuczna inteligencja zastąpi prawników?

Subskrypcja podcastu:

Linki:

Pozostańmy w kontakcie:

 

Muzyka użyta w podcaście: „Endless Inspiration” Alex Stoner  (posłuchaj)

Transkrypcja podcastu

To jest 55. odcinek podcastu Porozmawiajmy o IT, w którym z moim gościem rozmawiam o zagadnieniach prawnych w IT. 

Przypominam, że w poprzednich odcinku poruszyłem temat eventów budujących lokalne społeczności IT. 

Wszystkie linki oraz transkrypcję dzisiejszej rozmowy znajdziesz pod adresem porozmawiajmyoit.pl/55

Chcę poszerzać horyzonty ludzi z branży IT i wierzę, że poprzez wywiady takie jak ten, publikowane jako podcasty, będę to robił z sukcesem. Ja się nazywam Krzysztof Kempiński i życzę Ci miłego słuchania. Odpalamy!

 

Cześć, mój dzisiejszy gość to prawnik, wspólnik w kancelarii prawnej, prelegent i uczestnik licznych konferencji, meet upów związanych z biznesem oraz marketingiem. Najbardziej według mnie rozpoznawalny polski podcaster traktujący o kwestiach prawnych, prywatnie mąż, ojciec i zapalony biegacz. Moim dzisiejszym gościem jest Piotr Kantorowski. 

Cześć Piotr, bardzo mi miło gościć Cię w podcaście.

 

Cześć Krzysztof, mi jest bardzo miło być Twoim gościem i też witam wszystkich Twoich słuchaczy, bo musi to być liczne grono śledząc, jakie masz statystyki.

 

Dziękuję bardzo. Piotr jako osoba z licznymi zainteresowaniami i pasjami z pewnością byłby dobrym rozmówcą do przeróżnych tematów, ale dzisiaj wybraliśmy sobie akurat aspekty prawne w IT, jako obszar, w którym Piotr się specjalizuje. Oczywiście nie da się tutaj wyczerpać, ani nawet spróbować wyczerpać tego tematu, bo to ma bardzo różne odnogi i różne wątki, natomiast warto i to będziemy chcieli zrobić, pokazać taki obszar związany z prawem w IT. Myślę też, żeby podnieść trochę świadomość w tym temacie naszych słuchaczy. Tak jak być może Piotrze wiesz, ja zawsze na początku pytam gości o to, czy słuchają podcastów i proszę o to, żeby podzielili się swoimi ulubionymi audycjami i o to też Ciebie oczywiście poproszę.

 

Jasne, z ulubionymi audycjami u mnie aktualnie jest trochę w trakcie takie ewolucji, powiedziałbym nawet rewolucji, bo jak jeszcze pewnie kilka miesięcy temu byś mnie spytał, to nie miałbym wątpliwości, że moimi ulubionymi audycjami są wszystkie związane z biznesem, tak chyba obecnie będą to audycje związane ze sportem, w szczególności z ultramaratonami, więc pozwolę sobie zacząć w zupełnie oczywisty sposób i polecić na wstępie podcast Black Head Ultra, dotyczący właśnie ultramaratonów, natomiast zakładam, że wśród Twoich słuchaczy na pewno znajdzie się osoba, która biega długie dystanse, więc jeśli nie zna, to już zna ten podcast. A tak bardziej z biznesowych, no to myślę, że tutaj jakoś szczególnie nikogo nie zaskoczę, bo słucham Małej Wielkiej Firmy Radka Budnickiego, Lepiej teraz Piotra Budzkiego i Biznes w IT, to tak trochę bardziej od strony rozwijania biznesu na przykładzie IT można się dowiedzieć, więc może to nie jest to oczywiste, ale czuję się tam grupą docelową [śmiech] jako osoba, która ma swój własny biznes, myślę, że to mógłbym jeszcze dłuższą chwilę wymieniać, może powiem na jaki podcast czekam, bo wiem, że ta osoba się zapisała na kurs-Marka Jankowskiego, Piotrek Nabielec z Produktywni.pl, tutaj gdzieś tak po kilku wysłuchanych z nim rozmowach na pewno myślę, że byłoby to coś interesującego. Tak zupełnie szczerym stwierdzeniem będzie, że słucham podcastu Po co?, a tak dla niewtajemniczonych to jest podcast mojej żony Agnieszki Kantorowskiej. Słucham Twojego podcastu, chociaż nie będę też kłamał, że wszystkich odcinków, bo w niektórych nie czuję się do końca w grupie docelowej. Na pewno rewelacyjny odcinek od Scrumie masz w swoim portfolio, tak to określę. To tak z perspektywy prawnika, który chce ten temat zgłębić naprawdę świetnie podana wiedza. Tutaj za ciosem jeszcze będzie Menadżer + i Mariusz Chrapko. To nie miał być podcast, na jaki temat podcastów słucham, o czymś innym mieliśmy rozmawiać. Jak sobie wspomnę, że coś strasznie pominąłem, to w komentarzach pod odcinkiem.

 

Pewnie. To i tak jest bardzo fajna lista myślę, że godna polecenia. Przejdźmy może do naszego głównego wątku, czyli do prawa i IT. A właściwie do przecięcia tych dwóch dziedzin. Wiem, że jako kancelaria specjalizujecie się w różnych kierunkach, też związanych z IT, pośrednio lub bezpośrednio. Na przykład ochrona danych, prawo twórców internetowych, commerce, start upy, to jakby nie było, z IT też ma dużo do czynienia. Zastanawiam się, czy Ty jako prawnik musisz posiąść taką wiedzę specjalistyczną, branżową, właśnie z IT, żeby być w stanie pomagać swoim klientom?

 

Ja może tak o kroczek cofnę odpowiedź na Twoje pytanie, bo kancelaria to nie tylko ja i to trochę jest w ten sposób, że różne osoby w różnych zagadnieniach się specjalizują. Na przykład, jeżeli chodzi o ochronę danych osobowych, to słynne RODO, to bardziej zdecydowanie specjalizuje się mój wspólnik w tym temacie i tutaj też taka uwaga-Nie da się być programistą, developerem, który programuje we wszystkich językach programowania, można coś tam potrafić pewnie w każdym, ale to jest niewystarczający poziom do poruszania się w tym płynnie. Nie da się być prawnikiem wszech praw, to jest zdecydowanie za obszerna dziedzina, z resztą jak każda chyba już teraz. Ta wiedza się tak bardzo rozrasta, że taka specjalizacja pod tytułem branża, to jest dalej tak szeroki obszar, że nie jesteśmy w stanie tego ogarnąć jednym ludzkim rozumem. Trzeba tworzyć zespoły, trzeba się specjalizować, trzeba obierać kierunki, więc to, co powiedziałeś, to jest kierunek kancelarii, natomiast ja w części z tych rzeczy się specjalizuje, w części specjalizuje się mój wspólnik, w części specjalizują się inne osoby w kancelarii, natomiast odpowiadając już teraz tak bardziej ściśle na Twoje pytanie-na pewno nie można oczekiwać od prawnika, że będzie miał wiedzę na równi z klientem, chociaż też powiedziałbym, że różni są klienci. Nie zawsze osobą do kontaktu będzie dla mnie deweloper, jeżeli chodzi o IT. Nawet powiedziałbym, że to rzadziej, niż częściej. Częściej są to osoby z zarządzające w danej firmie, które czasami wyrastały bezpośrednio z IT, a czasami raczej mają z tym niewielki związek. Na pewno nasza wiedza nie jest taka, jak Wasza mówiąc wprost, bo to byłoby niemożliwe, ale bez takiej podstawowej, to nie wiem, czy czasem nie za mało. Nie będę robił gradacji, bez jakiejś wiedzy na temat branży, to mega trudno jest zaproponować jakiekolwiek rozwiązania, to też trochę jest tak, że wszyscy się uczymy. Uczymy się przez całe życie, więc jeżeli ilość doświadczenia współgra z ceną za usługę, to czasami się można dogadać i obie strony wyjdą na tym zupełnie win,win, bo jeżeli mały Software House zleci wykonanie, przygotowanie dla nich umowy, prawnikowi, który jeszcze nie pracował z Software House i obie strony to sobie powiedzą, nie mówię, żeby być tak mega uczciwym do granic możliwości, czyli nie chodzi o świadczenie “kurcze nie mam o tym pojęcia, ale jak już…”, gdzieś ten marketing też się przyda. Natomiast śmiało można powiedzieć, że to doświadczenie kancelarii jest stosunkowo małe, myślę, że z drugiej strony jak padnie stwierdzenie, że budżet Software House na usługi prawnie nie jest jakiś przesadnie wygórowany. Jesteśmy się w stanie zawsze dogadać i korzystając z zasobów obu stron, to znaczy doświadczenia Software house i wiedzy prawnika, zbudować umowę, która pewnie będzie gorsza, niż umowa stworzona przez kancelarię, która od kilkunastu lat prowadzi prawnie projekty IT, natomiast na pewno będzie lepsza, niż umowa sklejona z czegoś, co da się znaleźć w internecie. Da się zaczynać z daną branżą i się uczyć, natomiast kompletnie bez jakiejkolwiek wiedzy na temat tej branży, jak ona funkcjonuje, co jest w niej ważne, to myślę, że to jest średnio wykonalne, chociaż tutaj też położę nacisk na to, że jak wchodzimy w jakieś szczegóły techniczne, w Twojej branży, czy w jakiejkolwiek innej, to jak mamy sprawę w sądzie, to tak czy inaczej, takie techniczne szczegóły, nawet jeżeli z Twojej perspektywy, jako osoby z IT będzie oczywista odpowiedź na to, to i tak będzie trzeba powołać biegłego z zakresu IT, który to rozstrzygnie. Także tutaj wymiar sprawiedliwości, czyli sądy, są tak skonstruowane na ten moment, że nie powierza się prawnikom posiadania takiej pełnej wiedzy merytorycznej na temat działalności klienta. Do tego bierze się specjalistę, on się nazywa biegłym w sprawach sądowych i ten biegły to ocenia. Nie wiem, czy tu wyczerpałem mniej lub bardziej ciekawość.

 

Jak najbardziej. Chodziło mi o to, że kiedy mamy taką potrzebę, żeby porozmawiać z prawnikiem o jakiejś kwestii, to możemy oczekiwać, że jeśli specjalizuje się tym temacie, w tym obszarze, no to jakąś tam wiedzę posiada. To nie jest tak, że będziemy musieli go edukować od zera i podstawowe rzeczy po prostu tłumaczyć.

 

Jeśli pytasz czy prawnik, który specjalizuje się w danym obszarze, powinien mieć wiedzę na temat tego obszaru, to tak – powinien

 

Jeżeli się specjalizuje, to tak nie powinno być, to całą pewnością. Natomiast jeżeli zadajesz pytanie, czy prawnik, który specjalizuje się w danym obszarze, powinien mieć wiedzę na temat tego obszaru, tak powinien mieć. Jeżeli chcemy świadczyć usługi dla danej branży, to każdy kiedyś zaczyna, więc jest też możliwość posiadania takiej totalnie minimalnej wiedzy i jakby budowanie tego projektu od strony prawnej, no właśnie dzięki edukacji ze strony klienta, który na pewne rzeczy nas naprowadzi, wytłumaczy i tak też można. Wiadomo, że to będzie jakościowo trochę co innego, ale pewnie też cenowo co innego.

 

No tak, coś za coś.

 

Tak jak w życiu.

 

Wielu moich znajomych programistów, ale to też nie tylko tyczy się mojego kręgu, bo ogólnie w branży jest taka tendencja, działa, świadczy usługi na zasadzie jakiś kontraktów, współpracy B2B. W związku z tym ma potrzebę w pewnym momencie, żeby założyć przynajmniej jednoosobową działalność gospodarczą, żeby takie usługi świadczyć. Jakie według Ciebie istotne aspekty należałoby wymienić pod kątem zwrócenia uwagi, zabezpieczenia swoich interesów, właśnie przy zakładaniu takiej działalności na początku, naszej przygody z działalnością gospodarczą? Myślę oczywiście od strony prawnej, na co zwrócić uwagę?

 

Ja tak może trochę przewrotnie powiem, w związku z tym, co od czasu do czasu nawet zupełnie przypadkiem słyszę-na pewno bardzo mocno bym się zastanawiał, bo wiem, że często są takie pokusy, że spółka w Estonii, teraz jest chyba coraz bardziej modna, Czechy, Słowacja, już nie mówię już o jakiś Cyprach, Maltach, chociaż tu już się ludzie trochę boją, bo to też się kojarzy, że tam jakieś…

 

Przekręty podatkowe…

 

Mocne optymalizacje podatkowe chciałem powiedzieć, ale Twoje słowo było lepsze. Na pewno, jeżeli nawet ktoś by nas kusił takim modelem działalności, to bym sobie to 150 tysięcy razy przemyślał, bo najczęściej jest tak, że ta preferencja podatkowa wynika z tego, że my po prostu nie odprowadzamy podatku, tam gdzie powinniśmy, a powinniśmy go odprowadzać najczęściej w Polsce. To jest taka podstawowa rzecz, żeby się nie dać zwieść na manowce obietnicami złotych gór, że wszystko będzie pięknie, jak tutaj sobie założymy biznes gdzieś tam…bo jakby te formuły są na pewno ok, tylko szczególnie, wtedy kiedy tam realnie się prowadzi działalność, więc to jest pierwsza rzecz, o której moim zdaniem warto pamiętać, warto pomyśleć, że naobiecywać jest łatwo, ale to nie zawsze ma jakiś związek z rzeczywistością. Zostają nam tutaj jakieś modele form działalności prawnej znane u nas w kraju i będzie to pewnie CeiDG indywidualna działalność albo jakieś spółki. Tu znowu uczulam, że przy takiej indywidualnej działalności gospodarczej, od tej strony i w tym znaczeniu, że to jest praca, póki co naszych rąk, tak? Bo jeszcze w dalszym ciągu to chyba w IT jest praca…

 

Z klawiaturą.

 

Spółka z o.o, wychwalana w internetach, kosztuje spore pieniądze. Zjada dużą część tego, co można na ZUSie potencjalnie zaoszczędzić

W każdym razie ta spółka Z.O.O., która jest też często w internetach wychwalana, trzeba wziąć pod uwagę, że to jest pełna księgowość i to kosztuje swoje pieniądze i to zje dużą część tego, co tam potencjalnie na ZUSie można zaoszczędzić. Faktycznie daje to rozdzielenie majątku prywatnego od majątku firmowego, ale to tak w dwóch znaczeniach. Bo z jednej strony ryzyko kumuluje się, chociaż ono może wyjść też na nas własny majątek, ale kumuluje się na spółce, a z drugiej strony my sobie nie możemy tak O wyciągać pieniędzy, bo są na rachunku w spółce i o tym też nie można zapominać. A kolejna rzecz to już może nie samo założenie działalności gospodarczej, tylko taka świadomość, żeby to nie wybrzmiało też jakoś tak na zasadzie, że ja kogoś straszę, że to już nie są przelewki. Czyli to nie jest jak przy umowie o pracę, że jak podpiszemy jakąś umowę, gdzie są napisane jakieś Bóg wie jakie rzeczy, związane z naszą odpowiedzialnością, czy czegoś, co pracodawca chciałby od nas oczekiwać, to zawsze mamy kodeks pracy i tam mamy pewne regulacje, które jakby stwarzają takie minimum gwarancji po stronie pracownika, że jak mu ktoś do umowy wpisze, że ma gorzej, niż to co w kodeksie pracy, no to i tak kodeks pracy będzie obowiązywać. A jeszcze ten pracodawca może mieć problemy. Przy B2B to w większości przypadków jednak sytuacja przedstawia się w ten sposób, że jak sobie podpiszemy bardzo niekorzystną umowę, no to jak tam są jakieś niebotyczne kary umowne, za byle jakie przewinienia, to pewnie w sądzie…sąd pod pewnymi warunkami może zmiarkować taką karę umowę, czyli wyszło matematycznie, że to jest milion złotych, a sąd zmiarkuje ją do 10 złotych, może się tak zdarzyć. Jeżeli wysokość tej kary umownej do realnych skutków danego działania się ma nijak, to może być nawet i tak, natomiast to jest temat szeroki, bardziej skomplikowany, więc sąd może to zmiarkować, ale nie ma nigdzie tak napisane, że nas chroni jakiś przepis, że to na pewno nie będzie tak, jak sobie zapisaliśmy w umowie. O tym należy pamiętać, a też od strony Software House, też tu należy pamiętać o tym, żeby sobie zagwarantować pewne kwestie dotyczące praw autorskich do wyniku prac dewelopera, więc tu się po prostu sprawy….z jednej strony komplikują, ale z drugiej strony moim zdaniem to jest całkiem dobry układ, bo każda ze stron ma jakieś karty negocjacyjne, więc tutaj jakby wychodząc z tego pytania, o czym należy pamiętać, zakładając działalność? To tak troszeczkę pozwoliłem sobie wyjść dalej, bo to same założenie działalności, w tym momencie można to zrobić przez internet, jeżeli się chce założyć. Zresztą i w CEidG i spółki przez s24 można zakładać, to się staje takim trochę formularzem do przeklikania, to znaczy pod tym wszystkim leży masę kwestii, co do których warto wiedzieć jak to będzie, jak się zaznaczy a,b, albo c i co z tego będzie finalnie wynikać, to już jakby z tego przeklikania samego nie do końca wszystko zdiagnozujemy. Mówiąc krótko, to samo założenie nie jest trudne, trudniej jest czasem dobrać odpowiednią formę i trudniej jest zacząć funkcjonować w tym świecie B2B, gdzie trochę jest tak, że to, co podpiszemy, to najczęściej nas tak bezwzględnie obowiązuje, mówię najczęściej, bo oczywiście są wyjątki, ale umów należy dotrzymywać. Jest taka sentencja łacińska, ale nie będziemy wchodzić w takie tematy szczególnie, że strasznie nie lubię sentencji łacińskich używać. Ta zasada tutaj obowiązuje mocno, jeżeli chodzi o świat B2B.

 

Jakiś czas temu, zresztą teraz też, sporo się mówi o RODO, w mniej bardziej lub mniej przyjemnych okolicznościach i zastanawiam się, czy taka osoba, która ma do czynienia (myślę o programistach, administratorach baz danych) z danymi, powinny w jakiś sposób przynajmniej mieć świadomość, albo martwić się tym, że może im coś grozić, jeśli zrobią pewne niewłaściwe kroki z takimi danymi? Jak gdyby od dwóch stron mnie to interesuje, bo z jednej strony mamy programistów pracujących na etacie, na umowę o pracę, a z drugiej strony ten model B2B, jakie tutaj są zagrożenia mogą wystąpić, jeśli chodzi o te dwa scenariusze?

 

Zacznę od takiego stwierdzenia-to skomplikowane, ale zaraz postaram się też trochę ten temat opisać. Zacznę od takiego stwierdzenia pół żartem- jeżeli chodzi o nienależyte postępowanie z danymi osobowymi, to myślę, że właśnie świat IT chyba najwięcej ma świadomości, co do tego, jakie to niesie ze sobą zagrożenia. Co do faktów, to moglibyśmy się teraz zamienić rolami i mógłbyś mnie jeszcze trochę bardziej uświadomić, niż jestem świadomy. Natomiast przyjmijmy, że jednak ja powiem dzisiaj, jak to wygląda od strony prawnej. Najpierw mamy ten układ, w którym mamy pracownika. Ten pracownik co do zasady….pracownika to nie interesuje, jak są zabezpieczone dane u jego pracodawcy, ale nie interesuje w tym sensie, że to nie on ponosi za to odpowiedzialność, natomiast on powinien stosować się do procedur, które są wdrożone u danego pracodawcy, co więcej nie przestrzeganie tych procedur, które są w bezpośrednim stopniu wypadkową regulacji prawnych, może być jak najbardziej oceniane za nienależyte wykonywanie obowiązków pracowniczych i może nieść ze sobą konsekwencje związane z wypowiedzeniem umowy o pracę, czy też sobie pewnie jestem w stanie wyobrazić dyscyplinarkę….to pewnie też zależy od tego, kto jest na jakim stanowisku, jakie tam ma realnie kompetencje, uprawnienia i obowiązki. Od tej strony, to już jak najbardziej pracownika powinno interesować, co się dzieje z danymi osobowymi w firmie, w której pracuje i tutaj jakby też dostęp do tych danych, powinien być uregulowany wewnętrznie, jeżeli chodzi o pracodawcę. Prawie że podobna sytuacja będzie w przypadku takich osób, które są na B2B, ale są takimi typowymi Inhouse, to znaczy….przynajmniej na takim stanowisku stoi większość osób, bo prawo to jest taka czysto żywa świeżynka, tam dopiero rzeczy będą wyjaśniane, jak się zaczną czasy rozpatrywania odwołań od nakładanych kar, bo dopiero wtedy w prawie powstaje jakaś linia orzecznicza, na razie to się wypowiadają komentatorzy i inni mądrzy ludzie, którzy twierdzą, jak ich zdaniem być powinno. 

 

Pracownik nie ponosi odpowiedzialności za to, jak się zabezpieczone jego dane u pracodawcy

 

Dopiero sądy i organy to potem tak bardziej kształtują,oczywiście bazując na tych poglądach, które były wcześniej wypowiedziane. Wracając do tych Inhouse, to tam się przyjmuje w większości, że nie trzeba żadnych umów o powierzenie przetwarzania danych osobowych, tylko wystarczy upoważnienie do przetwarzania tych danych, czyli bardziej traktuje się takiego Inhouse jak pracownika, niż jak podmiot zewnętrzny, któremu się zleciło jakieś czynności związane z danymi. Mamy już taki czysty układ B2B i jeżeli jest dostęp do danych osobowych, to powinna być co do zasady umowa o przetwarzaniu danych osobowych. Tu już się rodzą pewne konsekwencje w sensie, osoba, której powierzamy przetwarzanie tych danych, ponosi odpowiedzialność za to, że je przetwarza zgodnie z prawem. Jednak odwołując się do całej branży IT, to trochę jest tak, powiem pół żartem, Wy coś tam majstrujecie przy programie, w którym są dane (mówię majstrujecie, bo jakbym bardzo chciał to i tak tego nie rozumiem, kodu źródłowego chyba się nie nauczę czytać, chociaż mój wspólnik potrafi robić strony www, więc chyba się da, ale ja się chyba tego nie nauczę….), ale Wy w nie nie ingerujecie, to tak naprawdę tam najczęściej nie trzeba będzie zawierać tej umowy o powierzeniu przetwarzania danych osobowych, natomiast jeżeli dokonujecie jakieś operacji na tych danych osobowych, w tym programie, to taka umowa powinna być zawarta. Przynajmniej ja mam takie skojarzenie z IT, to jest takie pośrednie skojarzenie-firmy rekrutacyjne, bo jest dość dużo rekrutacji w kontekście deweloperów, no to tam na przykład jest zawsze pytanie, czy w danym modelu rekrutacyjnym to taka firma pozyskuje dane osobowe dla zleceniodawcy, czy dla siebie i potem powierza zleceniodawcy…to taki przykład trochę jakby tylko potocznie z IT związany, chociaż akurat miałem takie skojarzenie, te tematy myślę, że jakbyś następnym razem zaprosił mojego wspólnika, która się w tym RODO specjalizuje, to mógłby Ci tu w 4 godziny streścić, mniej więcej o co w tym chodzi, żebyście mogli w następnym odcinku zacząć omawiać poszczególne kwestie, także krok po kroku szczegółowo.

 

Obawiam się, że mam kolejny szeroki temat [śmiech]. Wiem, że pewnie dedykowany podcast by nie wystarczył, żeby ten temat wystarczająco dobrze określić i wytłumaczyć, a mianowicie często tworząc ten kod źródłowy, tworząc jakieś rozwiązania, jakiś program dla klienta, posługujemy się oprogramowaniem, które już istnieje, w takim rozumieniu Open Source. Czyli bierzemy kod źródłowy, który już ktoś napisał i dał społeczności do wykorzystania. To są biblioteki, różnego typu frameworki, mało już jest takich sytuacji, kiedy tak zupełnie od zera, nie bazując na żadnych elementach, tworzy się aplikację. Na co warto zwrócić uwagę, posługując się czyimś kodem otwartym w swojej aplikacji?

 

Myślę, że odpowiedź można nawet w jednym zdaniu ująć, ale należy ją potem rozwinąć. Należy zwrócić uwagę na to jak, brzmi licencja tego danego Open Source, bo mówiąc krótko, od tego wszystko zależy, bo mogą być…nie będziemy tu wchodzić w jakieś konkretne oznaczenia danych Open Source, tylko bardziej na poziomie ogólności. Może być tak, że ktoś zezwala na otwarte używanie jego oprogramowania, jego kodu, jego bibliotek, ale tylko i wyłącznie na przykład na cele niekomercyjne, czyli to już nam w ogóle uniemożliwia wykorzystanie tego w ramach naszej działalności, czy działalności gospodarczej, czy naszej działalności jako pracownik w jakieś firmie, która tworzy oprogramowanie jednak komercyjne. Może być tak, że jest zgodnie z licencją sytuacja, że może być użyty dany kod źródłowy w innym oprogramowaniu, ale tylko pod warunkiem, że to inne oprogramowanie będzie dokładnie na tej samej licencji, co użyty w niej kod. W każdym innym przypadku to jest użycie sprzeczne z licencją i to jest z tego co się orientuję, Copyleft, przeciwieństwem tego jest Non Copyleft, czyli możliwość wykorzystania danego oprogramowania Open Source, w innym oprogramowaniu, które już niekoniecznie musi być udostępniane na tej samej licencji, czyli, krótko mówiąc, może być już komercyjne. Jeżeli chodzi o działalność gospodarczą, no to nas chyba jednak będzie ten drugi model interesować. Poza tym większość Open Source jednak wymaga wskazania autora danego rozwiązania, więc to też musimy sobie zawsze popatrzeć do licencji, w jaki sposób, no bo to nawet może być wymóg umieszczenia go, czy gdzieś na poziomie interfejsu, czy gdzieś na poziomie jednak tym niewidocznym dla przeciętnego użytkownika. Takich niuansów może być, powiedziałbym bardzo dużo, tutaj też fajnie by było sobie w licencji sprawdzić, czy ona ma już formułę wieczystą, czyli, że autor tego oprogramowania nie może nagle odebrać temu rozwiązaniu, tej formy Open Source. Nie wydaje mi się, żeby takie rzeczy się w najbliższym czasie na dużą skalę mogły dziać, ale jeżeli pewne kwestie są rozstrzygnięte w licencji, to jednak zawsze mamy tę sytuację bardziej komfortową, uregulowaną i pewną, bo mogą być potem problemy na dużą skalę, jak się okaże, że się wypuściło oprogramowanie, które używa Open Source sprzecznie z licencją, no i to już może prowadzić do….już pomijam takie dość rzeczywiste rzeczy jak konieczność wyeliminowania tego Open Source z naszego oprogramowania, ale to mogę być też kwestie odszkodowawcze itp. akurat jeszcze na kanwie Open Source i IT, nie słyszałem zbyt dużo o jakimś trollingu, ale w ogóle w świecie praw autorskich, to takie tematy się zdarzają, że ktoś pewne rzeczy wrzuca do sieci, po to, żeby za chwilę powiedzieć, że “to nie tak miało być, Tobie się tylko wydawało, więc teraz pieniądze”, różnie się to w sądach kończy. Były takie kwestie dotyczące zdjęć przedstawiających pewne znane osoby, może szczegóły zostawmy, akurat autorka tych zdjęć, które je tak powrzucała do sieci, żeby przekonać wszystkich, że to są zdjęcia do powszechnego użytku i chciała potem dochodzić odszkodowań i jak się okazało, że to wszystko było ukartowane, to sądy niekoniecznie jej pozasądzały te odszkodowania, aczkolwiek zawsze lepiej wiedzieć, na jakiej licencji mamy Open Source. Tak jak mówiłem, da się powiedzieć w jednym zdaniu, ale wypada potem troszeczkę uszczegółowić.

 

Wspomniałeś o wykorzystaniu zdjęć, czy też jakieś ogólnie rozumianego contentu, który gdzieś już jest dostępny. W dzisiejszych czasach mnóstwo aplikacji, mnóstwo Software, który już działa, to są aplikacje, które posiadają taki Front Dent, Interfejs webowy, czyli po prostu dla użytkownika są stroną www. Myśląc o wykorzystaniu cudzego contentu, o prawie autorskim, w jaki sposób jesteśmy w stanie złamać prawo, tworząc taką stronę www i wykorzystując to, co ktoś już wcześniej wypuścił?

 

To ja może sobie pozwolę podać kilka takich najczęściej przewijających się przez kancelarię przykładów. Zacznę od czegoś może trochę mniej oczywistego, ale mega często się zdarzającego przy sklepach internetowych. Wejście przez nowy sklep na rynek z wykorzystaniem nazwy lub logotypu, który z jednej strony łudząco przypomina czyjeś oznaczenie, a z drugiej strony jeszcze dodatkowo to czyjeś oznaczenie jest zarejestrowanym znakiem towarowym. To taki sztampowy przypadek, wręcz naruszenia prawa autorskiego, często się zdarza wbrew pozorom. Od razu powiem, że często się to zdarza, ja dobrych kilka razy rozmawiałem z osobami, do których jako kancelaria wysłaliśmy wezwania i ja oczywiście nie jestem osobą, która jest w stanie zdiagnozować na 100%, czy ktoś mówi prawdę, czy też niekoniecznie, ale wydaje mi się, że bardzo często jest to po prostu brak wiedzy. Ignorancja też, bo historia była zawsze mniej lub bardziej podobna-Zleciłem/am firmie wykonanie strony internetowej, a oni mi to wszystko dali łącznie i co ja teraz mam zrobić? Moja odpowiedź niestety najczęściej jest taka, że ja Pani, Panu nie doradzę, bo ja obsługuję drugą stronę tego sporu, ale proponuję jednak pójść do prawnika, żeby tu pomógł się rozprawić z czasami Software House, który wykonywał daną stronę, jakby zbyt globalnie, bo tworzenie logotypu, to myślę, że niekoniecznie są Wasze usługi. To jest pierwsza kategoria, a pozostałe wcale nie są jakieś makabrycznie różne, bo dotyczą skopiowania cudzych zdjęć produktów, skopiowania cudzych opisów, przy czym tu chodzi o takie opisy trochę bardziej zaawansowane, niż taki czysto techniczny opis, który nie będzie najczęściej objęty prawem autorskim, bo nie ma w nim żadnego poziomu takiej kreatywności ze strony osoby, która go przygotowała. Jedynie wskazuje na cechy techniczne produktu. No i to są takie totalnie najczęściej zdarzające się naruszenia. Tu mówię we wszystkich kategoriach, szczerze powiedziawszy, częściej mam wrażenie, że osoby, które są właścicielami tych Ecommerce, wcale nie są świadome do momentu otrzymania pisma z kancelarii, że się dopuściły takiego naruszenia prawa i że to może mieć określone sankcje, w tym nawet sankcje karne. W większości przypadków te sprawy się kończą na zasadzie takiej, że proszę dać nam kilka dni, żebyśmy mogli to wszystko ściągnąć, ale to jakby jest dopiero początek problemu, bo przecież te osoby zazwyczaj zapłaciły wcale niemałe pieniądze za przygotowanie takiego sklepu internetowego, no to tu się pojawia znowu spór z osobą, która wykonywała i jeszcze do tego nie działa cały sklep.

 

No właśnie, skomplikowany problem. Gdy mówiłeś o tym łudząco podobnym do innego logotypu, to pomyślałem sobie, że podobna sytuacja może zajść w przypadku kodu źródłowego, bo często mamy dostęp do właśnie jakiegoś kodu Open Source, albo wręcz w jakiś sposób wchodzimy w posiadanie cudzego kodu i jesteśmy w stanie zmienić kilka linijek w takim kodzie źródłowym, nawet w ten sposób, że niekoniecznie musi się zmieniać zachowanie, powiedzmy, że efekt jest ten sam, ale inaczej napisaliśmy jakiś fragment kodu, lekko go zmodyfikowaliśmy i możemy spróbować rozprowadzać go pod naszym szyldem, chwaląc się, że to jest nasze dzieło. Zastanawiam się, czy są jakiekolwiek regulacje prawne albo jakaś ilość linijek procentowo, jakikolwiek współczynnik, który by świadczył o tym, że to jest nowe dzieło, a nie tak de facto spięcie czegoś, co ktoś stworzył, lekkiego tuningu i chwalenia się, że to my zrobiliśmy?

 

Tu znowu zacznę od stwierdzenia-to skomplikowane. Posłużę się taką anegdotką na jednej z konferencji, jedna osoba mnie zagadnęła, że ma taki problem, że sprawa w sądzie, tam chodziło akurat kompletnie nie o IT, bo z tego, co kojarzę to chyba chodziło o plagiat w zakresie wystroju jakiegoś pomieszczenia, albo sceny. No i zaczęła mnie dopytywać, ile musi być tych elementów różnych, żeby nie można już było mówić o plagiacie, bo tutaj tą kategorią, która nas interesuje, to jest plagiat potocznie mówiąc. Ja na początku zacząłem odpowiadać, że to się nie da ilością tych elementów, ale ta osoba powiedziałbym – bardzo oczekiwała, żeby udzielił jej jednak jednoznacznej odpowiedzi i żeby ta odpowiedź zamykała się najlepiej w cyfrze, bo u niej różnica była już liczbą i wtedy dalej utrzymując swoje stwierdzenie, że się nie da tego tak jednoznacznie powiedzieć, użyłem takiego fortelu i się spytałem, ile musi być elementów różnych między ludźmi, żeby nie można było o nich powiedzieć, że są sobowtórami i on zaczął się mocno zastanawiać, a ja powiedziałem, że najczęściej tylko jeden, wystarczy głowę zmienić. Najczęściej już wtedy, jeżeli są dwie zupełnie niepodobne do siebie głowy, nie powie o kimś, że to jest sobowtór, ale to jest totalnie na poziomie pół żartem. Bardziej na poważnie powiedziałbym, że to jest pytanie, na które odpowiedź na pewno nie jest procentowa, na pewno nie jest ilościowa i trzeba wziąć biegłego, a nie prawnika, żeby się wypowiedział co do tego, czy to jest plagiat, czy nie. Może trochę od drugiej strony-po pierwsze w programowaniu są istotne kwestie techniczne, które w jakiś sposób tę kreatywną myśl twórczą dewelopera ograniczają, bo jak chcemy, żeby nasze oprogramowanie działało w jakimś tam środowisku, z jakąś prędkością i jakieś tam inne cechy, no to mamy wymuszone pewne kwestie stricte techniczne. Jak jesteśmy w ramach tych technicznych kwestii, to tu absolutnie nie może być mowy o tym, że pojawienie się dwóch takich samych rozwiązań w dwóch różnych oprogramowaniach, ma cokolwiek wspólnego z plagiatem. To jest po prostu wymuszone środowiskiem, w którym ma działać program albo tym jak ten program ma działać. Po drugie jest też tak, że nawet jeżeli robią totalnie to samo, to jest na poziomie idei i metod najczęściej i to w ogóle się nie mieści w ochronie prawnoautorskiej. Po trzecie na poziomie kodów to jesteśmy na prawie autorskim jako program komputerowy, ale na poziomie podobieństwa tych interfejsów graficznych, to one mogą podlegać ochronie, ale jako zwykły utwór, a nie na poziomie kodu źródłowego. Ostatnio czytałem taką ciekawą tezę bazującą na przypadku dewelopera, który pracował w Software house, zajmował się tworzeniem oprogramowania antywirusowego i przeszedł potem do innej firmy, gdzie też się tym zajmował. W jednym i drugim przypadku miał podpisaną umowę przeniesienia majątkowych praw autorskich do wytworzonego przez siebie kodu źródłowego na Software House, no i w zasadzie w jednym i w drugim przypadku stworzył rozwiązanie, które praktycznie się nie różniło. To nie był przypadek sądowy, a bardziej ktoś rozważał taką ewentualność, postawił taką tezę, że nawet takie łudzące podobieństwo w tym konkretnym przypadku, kiedy to jest ta sama osoba, niekoniecznie musi świadczyć o plagiacie, przy tym przeniesieniu majątkowych praw autorskich na Software House, bo może to być sytuacja tego typu, że to jest po prostu charakterystyczny styl programowania tego dewelopera. Tu myślę, że Ty mógłbyś powiedzieć więcej na ten temat, czy każdy deweloper ma swój charakterystyczny styl programowania. Dla mnie to jest interesujące spojrzenie na sprawę, której ja już chyba na tym poziomie nie będę w stanie tak dobrze pojąć, jak ktoś, kto jednak siedzi w programowaniu od środka. Żeby mówić o tym, czy coś jest jakimś charakterystycznym naszym stylem, to trzeba samemu dobrze to robić, bo dopiero od momentu, kiedy jesteśmy w czymś dobrzy, to zaczynamy tworzyć, a nie odtwarzać.

 

Myślę, że to jest jak z każdym innym rzemiosłem. To znaczy każdy rzemieślnik, który wykonuje swoją pracę, ma jakiś swój styl i korzysta z jakiś określonych narzędzi, które po części wpływają na ten styl. Tak samo jest z programowaniem, nie ma jednej właściwej ścieżki, czy jednego sposobu rozwiązania tego problemu, możemy się po pierwsze posługiwać różnymi narzędziami, a po drugie bazując na swoich doświadczeniach, ten kod inaczej wygląda. Oczywiście to nie jest tak, że jesteśmy najczęściej w stanie powiedzieć na podstawie kodu, kto to napisał, bo to jest zbyt daleko posunięte twierdzenie, natomiast myślę, że jest coś takiego, taka charakterystyczna nutka. Tak jak mówiłeś o tym deweloperze, to przyszło mi na myśl, że nieraz jest, tak że taka możliwość rozwiązania jest tak naprawdę jedna albo dwie. W sensie, że nie da się inaczej danego problemu rozwiązać, ten wachlarz jest na tyle ograniczony, że ciężko byłoby mówić, że ktoś zrobił to w ten sam sposób…tak naprawdę nie wiem, czy można mówić o plagiacie, bo istnieje jedna lub dwie możliwości rozwiązania tego i inaczej się na tą chwilę po prostu nie da.

 

Jest dokładnie tak, jak powiedziałeś mówiłem o tym na początku, te kwestie techniczne dotyczące programowania, czy same możliwości rozwiązania danej kwestii, no to uniemożliwia nam dopuszczenie się plagiatu, jeżeli sama możliwość rozwiązania czegoś jest tylko jedna (tak dla uproszczenia), to jak kilka osób robi oprogramowanie, które ma mieć tę samą funkcję, to siłą rzeczy będzie musiało je w tym przynajmniej zakresie napisać dokładnie identycznie. Tu już nie mamy ochrony, chyba że tu jeszcze sobie pozwolę tak trochę uciec na jakiś inny aspekt, bo jeżeli chodzi o programowanie, to tak powiedzmy, że na trzech płaszczyznach ono znajduje ochronę i taką podstawową to są właśnie prawa autorskie, można troszkę porozmawiać o patentach, ale to skomplikowane to mało powiedziane. I jest jeszcze kwestia dotycząca tajemnicy przedsiębiorstwa, mówiąc w uproszczeniu, tylko to nie będzie na pewno dotyczyło tych programów, które są mocno gdzieś eksploatowane rynkowo, ale może się zdarzyć, że jest jakieś oprogramowanie dedykowane w ramach danej firmy i ono tam się rozwinęło i ktoś wykorzystał ten jeden jedyny wariant w danym kodzie, ale dowiedział się o nim bezprawnie właśnie poprzez pozyskanie informacji, która była rozszerzona w danej firmie (to słowo myślę, jest całkiem adekwatne) w ramach jakiegoś oprogramowania, które wcale nie było przeznaczone do wypuszczenia go na rynek, tylko miało służyć w tej właśnie firmie, to wtedy mogłoby dojść do naruszenia prawa, tylko na innej płaszczyźnie.

 

Myślę, że z tych 3 warstw, to co się najbardziej przyda, albo to z czym mogą mieć do czynienia słuchacze tego podcastu, to są właśnie prawa autorskie. Mógłbyś powiedzieć o takich najistotniejszych aspektach związanych z przenoszeniem praw autorskich na przykład w przypadku kiedy pracujemy jako freelancer i realizujemy jakiś program komputerowy dla naszego klienta?

 

Jeśli nie jesteśmy pracownikiem, to są kwestie, które zależą od decyzji stron. Jak wpiszemy w umowie, tak finalnie będziemy mieć

 

Po pierwsze trzeba mieć świadomość, że jeżeli nie jesteśmy pracownikiem, to są to kwestie, które zależą od decyzji stron i tak jak sobie wpiszemy w umowie, to tak finalnie będziemy mieli. Zarówno freelancer, jak i Software House, czy jakaś firma, dla której on pracuje, taka totalnie podstawowa rzecz, która dotyczy praw autorskich w tego typu projektach, to jest możliwość takiego trojakiego rozwiązania. Możemy udzielić Software House…chociaż tu pewnie będziemy mieli taką sytuację w przypadku aplikacji SaaS-owych licencji niewyłącznej, czyli krótko mówiąc, ty mój drogi kliencie możesz korzystać ze wszystkiego, co ja zrobiłem i wszyscy inni też. No i jest to zupełnie rynkowe rozwiązanie, jeżeli chodzi o programy komputerowe, natomiast niekoniecznie, jeżeli chodzi o pracę taką dedykowaną deweloperów. Możemy mówić o licencji wyłącznej, czyli nie ma przeniesienia praw autorskich majątkowych, ale tylko i wyłącznie nasz kontrahent może korzystać z danego rozwiązania i możemy mówić też o przeniesieniu majątkowych praw autorskich do utworu, którym będzie ten nasz program komputerowy. I tutaj takie rozróżnienie, że te prawa autorskie są majątkowe i osobiste, tych osobistych nie można przenieść, można co najwyżej…to jest temat bardzo skomplikowany. Nazwijmy to, że można bardzo mocno ograniczyć ich możliwość wykonywania, czyli możemy się zrzec niemal w całości przysługujących nam z tytułu tych osobistych praw autorskich uprawnień. Częstym rozwiązaniem jest właśnie w relacji Software House i developer, freelancer, jest przy modelu B2B, przeniesienie majątkowych praw autorskich z freelancera, dewelopera na Software House, tutaj istnieje gdzieś to ryzyko dotyczące naruszenia praw autorskich do kodu, który przenieśliśmy na Software House, z którym współpracowaliśmy, robiąc coś innego później. To jest ta kwestia, o której rozmawialiśmy przedtem dość długo, więc tu już może tego nie powielamy. Jakimś rozwiązaniem, chociaż wcale mocno niespotykanym na rynku jest tworzenie takiego współuprawnienia do wykonywania tych majątkowych praw autorskich między deweloperem a Software House, tu zawsze warto uregulować, na jakich zasadach się to odbywa i to też nie jest kwestia czyniąca prostym całą sytuację, ale może przejdźmy do takich prostszych, w sensie bardziej klarownych i oczywistych części całego zagadnienia. Jeśli chcemy mieć to przeniesienie majątkowych praw autorskich, to taka najczęściej spotykana sytuacja, jeżeli chodzi o te relacje, to przede wszystkim musimy mieć podpisaną umowę na piśmie. W świecie IT myślę, że powinienem na to uczulić, że na piśmie to wcale nie jest wymiana podpisanych skanów, to nie jest w świetle polskiego prawa zawarcie umowy w formie pisemnej, to musi być tradycyjna forma, gdzie obie strony, niekoniecznie równolegle, bo można sobie te dokumenty przesłać, ale podpisują niekoniecznie niebieskim długopisem kartkę papieru i wtedy mamy pierwszy element prowadzący nas powolutku do przeniesienia majątkowych praw autorskich. Kolejnych elementem jest wskazanie pola eksploatacji, na którym my przenosimy te majątkowe prawa autorskie. Spotkałem się z tezami, że można napisać w umowie wszystkich istniejących i jest to prawidłowe, natomiast ja nie jestem do tego poglądu jakoś wyjątkowo przekonany, raczej skłaniam się w kierunku postawienia tezy, że trzeba te pola eksploatacji wymienić i szczerze powiedziawszy, jak to chcemy tak szeroko ująć, to w naszych umowach to jest gdzieś bliżej 2 stron a4, niż 1,5 strony a4. Fakt, faktem zaczynamy ją od wskazania, że na wszystkich znanych w momencie podpisywania umowy polach eksploatacji, w tym w szczególności…bo skoro jest szansa, że ta formuła przejdzie, to dlaczego z niej nie skorzystać, natomiast ze względu na to, że tego poglądu tak wewnętrznie w kancelarii nie podzielamy, to jednak rozwijamy tę myśl później maksymalnie szeroko i to jest kolejna ważna rzecz, żeby określić te pola eksploatacji, terytorium i czas, przez które będzie przeniesienie tych praw autorskich. Jest to zazwyczaj bez ograniczeń terytorialnych, jeżeli chodzi o czas, to ja się nie spotkałem z jakimiś ograniczeniami czasowymi, raczej przy takiej formule wskazuje się, że to jest wieczyste przeniesienie, czyli raz na zawsze. Nie spotkałem się też z umowami, żeby wskazywały obszar szerszy, niż naszego świata, chociaż może będzie trzeba za niedługo.

 

W IT to nigdy nie wiadomo. Myślę, że w najbliższym czasie to może być faktycznie szerzej.

 

Powiem tak, dla NASA nie pracowałem i dla Muska też nie, więc tych standardów umownych nie znam. Tu pewnie można by było się mocno zastanowić, czy zasadnym byłoby aż takie zawężanie tego obszaru, czyli do naszej kuli ziemskiej. W każdym razie już do bardziej poważnych rzeczy wróćmy. Jest kolejną istotną kwestią, żeby w tej naszej umowie wskazać, jakie jest wynagrodzenie za przeniesienie majątkowych praw autorskich na każdym z tych pól eksploatacji, które wskazujemy. Tu od razu mówię, że jak jest ich na przykład 20, to nie chodzi o to, żeby wpisać przy punkcie 1-20 zł, 2-120 zł, 3-3200zł…można to ująć globalnie i to nawet do tego stopnia, że podać jedną cenę za stworzenie danego oprogramowania i przeniesienie majątkowych praw autorskich na polach eksploatacji, które są w umowie wskazane i wymienione. To może być jedna kwota, tylko ważne, do czego ją przyporządkujemy i na kanwie jednej z umów, która akurat kompletnie nie miała nic wspólnego z IT, ale z którą ostatnio pracowałem i miała dużo wspólnego z prawami autorskimi. Odradzam wskazywanie, że to przeniesienie majątkowych praw autorskich jest nieodpłatne, z jednej strony powiedziałbym, że może budzić to wątpliwość przy jakiś rozstrzygnięciach sądu, w przypadku sporu, czy to nie jest sprzeczne z naturą akurat tej umowy, która jest umową B2B z założenia odpłatną, ale to bym zostawił jako potencjalny scenariusz. Natomiast na pewno takie rozwiązanie się bardzo spodoba skarbówce, ponieważ z jednej strony podmiot, który świadczy nieodpłatnie, to powinien sobie z tego powodu doliczyć podatki i je zapłacić, a ten drugi ma tak samo nieodpłatne świadczenie, powinno być po jego stronie przychodem, także wszyscy tracimy, poza oczywiście urzędem skarbowym.

 

Odradzam wskazywanie, że przeniesienie majątkowych praw autorskich jest nieodpłatne.

 

Tak, oni zawsze na plus wychodzą. Piotrze, tak już bardziej na koniec mam takie pytanie, trochę z innej beczki, ale jednak z IT mocno powiązane. Zawód prawnika jest wskazywany jako jeden z zawodów, który potencjalnie w przyszłości może być zastąpiony przez sztuczną inteligencję. Powstają jakieś start Upy, czy produkty umożliwiające automatyczną, lub półautomatyczną możliwość konstruowania umów i tak dalej. Jakie jest Twoje zdanie jako osoby, która zajmuje się prawem na co dzień, która ma do czynienia z klientami i na ile myślisz, że to jest zagrożenie dla Twojej pracy?

 

Odpowiem tym razem zupełnie na poważnie. Myślę, że to nie jest zagrożenie dla mojej pracy, myślę, że to jest element ewolucji zawodu i jak z jednej strony jak najbardziej się trzeba z tym liczyć, tak z drugiej strony wydaje mi się, że to będzie taki naturalny bodziec na rynku, żeby się bardziej nie rozrastał, bo rozrasta się nienaturalnie. To znaczy teraz już nie ma takiego, bumu na studia i karierę prawniczą, teraz akurat tak jest na IT. W każdym razie rynek sobie musi to w ten czy inny sposób wyregulować, że po prostu w danej branży, aż tylu specjalistów może niekoniecznie trzeba. Pewne rozwiązania dotyczące wykorzystania IT prawie jak najbardziej są już wdrażane, natomiast też nie mam takiego poczucia, że to eliminuje rolę prawnika, bo jeżeli mamy programy, które pozwalają nam korzystać ze wzorca jakieś umowy, zawierać umowy w ramach dostępnych wariantów, to choćby system s24 i zakładanie spółek, przecież dokładnie to w ten sposób działa. Ja nie zauważyłem, żeby to spowodowało załamanie na rynku usług notarialnych, u których większość spółek się wcześniej robiło. Powiedzmy, że s24 się fantastycznie sprawdza, jeśli ktoś chce mieć bardzo szybko spółkę, bo tam rejestracja jest nie tak, jak wskazuje nazwa. W 24 godziny, żart, chociaż się zdarza, niby jest do 36 godzin na rejestrację i tu się faktycznie wszystko w tym czasie zadzieje, rejestracja normalnie to jest około 2 tygodni. Natomiast jeżeli ktoś chce mieć taką spółkę szytą na miarę dla siebie, to on czy na etapie jej zakładania, czy na etapie zmiany tej umowy, to i tak do tego notariusza trafi, bo dopiero jak pójdzie do notariusza, to będzie mógł sobie tę spółkę na tą miarę uszyć. Kolejna kwestia, która moim zdaniem tych prawników z rynku całkiem nie wyprze, no to jest kwestia tego, że jednak z jednej strony, jak będą powstawać takie programy, to ktoś musi ten prawny wsad merytoryczny do tego napisać. Po drugie, jeżeli będą to programy dotyczące załatwiania jakichś spraw, takich “składam wniosek i on jest rozpatrywany” i on jest rozpatrywany przez program komputerowy, to śmiem podejrzewać, bo w tym momencie, w tym kierunku to idzie, że jeżeli coś jest zgodne z wnioskiem, to może się na etapie programu skończyć. Ale jeżeli ma być odmownie rozpoznany, to to ma trafić do człowieka, żeby człowiek jeszcze na to spojrzał “po ludzku”, sprawdził, czy program nie popełnia jakiegoś błędu, czy tam się jednak w ramach jakiegoś wyjątku nie mieści i pewnie opcji jest 150 i widzimy, że algorytmy dotyczące You Tube i praw autorskich to jak z poziomu algorytmu może nam film na Youtubie nie przejść, tak jak już piszemy reklamację, tego, że nam tego filmu nie puścili i argumentujemy, to raczej to rozpoznaje człowiek zakładam, że nie jeden. Tam już mogą wchodzić w grę takie niuanse takie jak prawo cytatu i dalej jest potrzebny człowiek i będzie potrzebny prawnik. Tu już będą oceny prawne i takie…ja wierzę w to, że kiedyś nam się uda dojść do tego poziomu rozwinięcia sztucznej inteligencji jak na filmach, ale to jeszcze chyba chwilkę i wtedy się pewnie będziemy martwić trochę innymi rzeczami, niż czy sztuczna inteligencja wyprze zawód prawnika, bo wtedy pytanie jest czy tedy w ogóle taki zawód będzie istniał, bo tu jakby rzeczywistość może wyglądać kompletnie inaczej, może dojść do jakieś … teraz co chwilę powstają nowe zawody, co chwilę znikają jakieś stare, albo stają się niszą, także musimy być agilowi

 

Tak, musimy podążać, za tym co się dzieje, obserwować, natomiast faktycznie przewidywanie przyszłości to już jest taki zawód, że nawet…

 

Jest taki zawód wróżka…

 

Tak, aczkolwiek myślę, że nawet wyobraźnia wróżki jest za mała, żeby próbować sobie wyobrazić co będzie za 10-15 lat. Piotr bardzo Ci dziękuję za merytoryczną rozmowę, za naświetlenie tych aspektów prawnych, które według mnie są istotne, warto sobie zdawać sprawę z ich istnienia, a jeśli ktoś chciałby poszerzyć swoją wiedzą, posłuchać więcej o tym, z czym prawo się jest w IT, nie tylko w IT, w biznesie ogólnie, to zapraszam do podcastu Piotra Prawo dla Biznesu, wszystkie linki znajdą się w notatce do tego odcinka. Ja Tobie Piotr bardzo dziękuję i do usłyszenia, cześć.

 

Dzięki jeszcze raz Krzysztof i pozdrawiam wszystkich Twoich słuchaczy, do usłyszenia.

 

To tyle z tego, co przygotowałem dla Ciebie na dzisiaj. Warto zdawać sobie sprawę z zagadnień prawnych związanych z IT, bo jak głosi jedna z łacińskich maksym, których Piotr tak nie lubi-Ignorantia Iuris nocet Nieznajomość prawa szkodzi. 

Jeśli spodobał Ci się ten odcinek i nie chcesz przegapić kolejnych epizodów podcastu, zasubskrybuj go w swojej aplikacji podcastowej. Jeżeli nie wiesz jak to zrobić, wejdź na stronę porozmawiajmyoit.pl/subskrybuj

Jeśli masz jakieś pytania, pisz śmiało na krzysztof@porozmawiajmyoit.pl

Ja się nazywam Krzysztof Kempiński, a to był odcinek podcastu Porozmawiajmy o IT o zagadnieniach prawnych w IT. 

Zapraszam do kolejnego odcinka już za dwa tygodnie. Cześć!

Tags:
mm
Krzysztof Kempiński
krzysztof@porozmawiajmyoit.pl

Jestem ekspertem w branży IT, w której działam od 2005 roku. Zawodowo zajmuję się backendem aplikacji internetowych i zarządzaniem działami IT. Dodatkowo prowadzę podcast, występuję na konferencjach i jestem autorem książki "Marka osobista w branży IT". Moją misją jest inspirowanie ludzi do poszerzania swoich horyzontów poprzez publikowanie wywiadów o trendach, technologiach i zjawiskach występujących w IT.