POIT #153: Co warto wiedzieć o inwestowaniu?

Witam w sto pięćdziesiątym trzecim odcinku podcastu „Porozmawiajmy o IT”. Tematem dzisiejszej rozmowy jest inwestowanie.

Dziś moim gościem jest Jacek Lempart – programista, bloger finansowy, podcaster i osoba edukująca w temacie finansów i inwestowania. Autor oprogramowania System Trader ułatwiającego samodzielne inwestowanie.

W tym odcinku o inwestowaniu rozmawiamy w następujących kontekstach:

  • jak to się stało, że Jacek zainteresował się inwestowaniem?
  • kiedy najlepiej rozpocząć inwestowanie?
  • po co inwestować?
  • jakie klasy aktywów wyróżniamy?
  • samodzielne inwestowanie przez rachunek maklerski czy fundusze inwestycyjne?
  • jaka jest różnica między inwestowaniem aktywnym i pasywnym?
  • czym są ETFy?
  • czy powinniśmy inwestować w walucie w której zarabiamy?
  • jaka jest rola emocji i psychiki w inwestowaniu?
  • skąd czerpać wiedzę o inwestowaniu?
  • czy wszyscy w IT powinniśmy inwestować w krypto?

Subskrypcja podcastu:

Linki:

Wsparcie na Patronite:

Wierzę, że dobro wraca i że zawsze znajdą się osoby w bliższym lub dalszym gronie, którym przydaje się to co robię i które zechcą mnie wesprzeć w misji poszerzania horyzontów ludzi z branży IT.

Patronite to tak platforma, na której możesz wspierać twórców internetowych w ich działalności. Mnie możesz wesprzeć kwotą już od 5 zł miesięcznie. Chciałbym oddelegować kilka rzeczy, które wykonuję przy każdym podcaście a zaoszczędzony czas wykorzystać na przygotowanie jeszcze lepszych treści dla Ciebie. Sam jestem patronem kilku twórców internetowych i widzę, że taka pomoc daje dużą satysfakcję obu stronom.

👉Mój profil znajdziesz pod adresem: patronite.pl/porozmawiajmyoit

Pozostańmy w kontakcie:

 

Muzyka użyta w podcaście: „Endless Inspiration” Alex Stoner (posłuchaj)

Transkrypcja podcastu

To jest 153. odcinek podcastu Porozmawiajmy o IT, w którym z moim gościem porozmawiam o inwestowaniu. Przypominam, że w poprzednim odcinku rozmawiałem o pierwszej pracy w IT. Wszystkie linki oraz transkrypcję dzisiejszej rozmowy znajdziesz pod adresem porozmawiajmyoit.pl/153

Ocena lub recenzja podcastu w Twojej aplikacji jest bezcenna, więc nie zapomnij poświęcić na to kilka minut. Od niedawna można wystawiać oceny podcastom w Spotify. Będzie mi bardzo miło, jeśli w ten sposób odwdzięczysz się za treści, które dla Ciebie tworzę. Dziękuję!

Sponsorem dzisiejszego odcinka jest platforma rekrutacyjna SolidJobs. Jeśli szukasz pracy w IT, koniecznie odwiedź adres solid.jobs. Znajdziesz tam tylko oferty pracy z widełkami wynagrodzeń. Jeśli aktualnie nie myślisz o znalezieniu nowej pracy to koniecznie zapisz się na Job Alert. Nie częściej niż raz w tygodniu otrzymasz wiadomość e-mail z zestawieniem ofert, które mogą Cię zainteresować. Jeśli w swojej pracy dalej korzystasz z CVN to koniecznie odwiedź SolidJobs. 

Ja się nazywam Krzysztof Kempiński, a moją misją jest poszerzanie horyzontów ludzi z branży IT. Środkiem do tego jest między innymi ten podcast. Zostając patronem na platformie Patronite możesz mi w tym pomóc już dziś. Wejdź na porozmawiajmyoit.pl/wspieram i sprawdź szczegóły. Jednocześnie bardzo dziękuję moim obecnym patronom. A teraz życzę Ci już miłego słuchania! 

Odpalamy!

 

Cześć! Mój dzisiejszy gość to programista, bloger finansowy, podcaster i osoba edukująca w temacie finansów i inwestowania. Autor oprogramowania System Trader ułatwiającego samodzielne inwestowanie. Moim i Waszym gościem jest dzisiaj Jacek Lempart. 

Cześć Jacku! Bardzo miło mi gościć Cię w podcaście!

 

Cześć Krzysztof! Witam serdecznie! Dziękuję bardzo za zaproszenie do podcastu. No i myślę, że dzisiaj czeka nas ciekawa rozmowa, bo Twój podcast jest „Porozmawiajmy o IT”, a dziś będziemy rozmawiać o nieco innej tematyce, więc sam jestem ciekaw, jaki będzie odbiór z drugiej strony. 

 

Ja również. Bo będziemy rozmawiać o tym co warto, ale również co trzeba wiedzieć o inwestowaniu. Ale tak trochę z zaadresowaniem tego do osób, które się w IT poruszają, bo nie jest dla nikogo tajemnicą, że te osoby często zarabiają czy posiadają takie nadwyżki finansowe, które można zainwestować w jakieś uciechy życia doczesnego albo pomyśleć trochę o przyszłości i w sposób mądry je zainwestować, bo o takim właśnie inwestowaniu będziemy chcieli dzisiaj porozmawiać. 

Nie ukrywam, że Ty byłeś dla mnie naturalnym kandydatem do tego tematu, bo z jednej strony łączysz zawodowo pracę jako programista, z drugiej strony od wielu lat aktywnie inwestujesz i edukujesz w tym temacie, tak więc myślę, że to jest idealne połączenia tych dwóch światów. Więc dzisiaj taki trochę taki edukacyjny odcinek, bym powiedział. Trochę odbiegający od technikaliów, ale myślę, że niezwykle ważny. Z taką misją, żeby zasypać tę lukę w edukacji, której nasz system edukacji nam niestety nie zasypuje. Miejmy nadzieję, że tak proedukacyjnie wyjdziemy. 

Żeby nie przedłużać już tego wstępu, to rozpocznę od takiego standardowego pytania, które zawsze u siebie mam. Pytanie do Ciebie Jacku, czy Ty słuchasz podcastów? Jeśli tak, to czy masz swoje jakieś ulubione, o których chciałbyś powiedzieć?

 

Tak, słucham podcastów i to dość regularnie. Zwykle słucham podcastów gdy biegam, albo gdy jadę samochodem. Zwykle jest u mnie tak, że jak jadę samochodem, to robię długie trasy 1000+ kilometrów, więc wtedy jest u mnie wręcz taka uczta podcastowa, można powiedzieć. To jest też taki sposób na umilenie sobie podróży, więc ja lubię takie długie podróże, bo wtedy można sobie nadrobić wszystkie zaległości podcastowe. Natomiast biegam dość regularnie i chociaż wtedy nie mam tak dużo czasu, to zwykle te pół godziny do godziny kilka razy w tygodniu znajduję. 

Jeżeli chodzi o moje podcasty, znaczy podcasty, których ja słucham, to są głównie podcasty z zakresu finansów. To jest moja pasja. Jak wspomniałeś, owszem jestem facetem z IT, jestem programistą, mamy zresztą chyba nawet podobne doświadczenie jeśli chodzi o czas — mniej więcej w podobnym czasie startowaliśmy ze swoimi karierami. Natomiast jeżeli chodzi o podcasty, to żeby tak nie przedłużać — większość jest zagranicznych — ale zacznę od Polski. 

Tutaj głównie słucham albo Artura Wiśniewskiego z bloga stockbroker.pl, albo też Tomka Jaroszka — Nic za darmo. To jest dość nowy podcast, chociaż Tomek jest dość długo na tej scenie finansowej w Polsce w blogosferze, to podcast sam w sobie jest dość nowy, ale bardzo fajny. Lubię sobie Tomka posłuchać. Jest też kilka jeszcze innych podcastów, natomiast zazwyczaj jest tak, że jeżeli już słucham jakiś podcast z Polski to zwykle wtedy, gdy jest jakiś temat, który mnie specjalnie interesował i słucham wtedy tego konkretnego odcinka. 

Natomiast jeżeli chodzi o świat, to większość moim podcastów jest ze świata, głównie ze Stanów Zjednoczonych. Meb Faber to jest taki inwestor amerykański, twórca też ETFów, osoba w mediach w Stanach Zjednoczonych. Miałem zresztą przyjemność gościć Meba Fabera w moim podcaście. „Rational Reminder” to jest akurat kanadyjski podcast Bena Felixa. Paul Merriman to jest inwestor z naprawdę z dużym doświadczeniem, półwiekowym już. Amerykański inwestor, który w naprawdę znakomity, świetny sposób tłumaczy zagadnienia związane z inwestowaniem obecnie głównie takim pasywnym, o czym zresztą pewnie później porozmawiamy. No i Rick Ferri — tutaj przede wszystkim o inwestowaniu pasywnym. 

Miałem tę przyjemność, że i Paul Merriman jak i Rick Ferri też u mnie gościli w podcastach. To jest tak, że jak zwykle słucham podcastów i jest osoba, która gdzieś tam mocno rezonuje z tym, jak ja postrzegam świat, to przywilej robienia podcastów jest taki, że można później te osoby zaprosić i z nimi porozmawiać i to jest bardzo fajne. To tak w dużym skrócie mniej więcej, jeżeli chodzi o to czego słucham. 

 

Fajnie, dzięki! Myślę, że jak ktoś się wybiera w długą podróż, to faktycznie może z tej listy skorzystać, żeby pogłębić te tematy, o których dzisiaj będziemy mówić. 

Dobra Jacek, ale powiedz mi, jak to się stało, że zostałeś programistą, a później zainteresowałeś się inwestowaniem? Co Cię wciągnęło w tę nieco odmienną domenę? 

 

Myślę, że to jest coś, co w gruncie rzeczy chyba większość osób przechodzi w IT. Każdy w pewnym momencie ma jakieś nadwyżki finansowe i stara się je gdzieś ulokować, w sposób, który wykracza poza te standardowe instrumenty, typu lokata w banku. Gdy ja zaczynałem swoją przygodę, karierę w IT, miałem kolegów, którzy byli takimi, powiedzmy rasowymi inwestorami i ja od początku sobie obserwowałem, jak to wygląda gdzieś tam z boku. Wtedy pewnie wyglądałem jak frajer, który gdzieś tam kisi te pieniądze na smutnej lokacie w banku. To był gdzieś rok 2005-2006, kiedy to w Polsce mało kto inwestował za granicą. To było głównie inwestowanie w Polsce, na polskiej giełdzie papierów wartościowych, w polskie akcje. Oczywiście to była hossa, więc te wyniki były piękne u moich kolegów, co mnie jeszcze bardziej nakręcało i nie ukrywam, że to też rodziło pewnie też niezdrowe oczekiwania, o których być może sobie później też porozmawiamy. Natomiast w pewnym momencie zdecydowałem się, że ja też nie chcę stać w boku i zainwestuję moje pieniądze. Mój pech polegał na tym, że wkrótce przyszła bessa i to największy kryzys finansowy od dekad wręcz, lata 2007-2009, co było bardzo mocną szkołą życia. Natomiast ja będąc w IT, starałem się od początku wykorzystywać w pewnym sensie swoje umiejętności programistyczne. Starałem się od razu podchodzić do tematu przez pryzmat takiego szkiełka i oka, to znaczy działać bardziej na danych, na twardych faktach, liczbach, mniej na przekonaniach. Dla jasności nie od razu poszedłem w tę drogę, niestety przyszło mi błądzić wielokrotnie i ponabijałem sobie guzów. Mogę tylko powiedzieć, że cieszę się, że nie miałem wtedy wielkiego kapitału, bo rachunek, jaki by mi rynek wystawił, byłby znacznie bardziej słony. 

W pewnym momencie, jak przyszedł ten kryzys i jak doznałem, naprawdę jak na tamte czasy i na tamte możliwości finansowe, dość solidnego kopniaka, to był taki moment, kiedy mogłem sobie powiedzieć — koniec, nie chcę mieć nic z tymi rynkami wspólnego i jednak ta lokata będzie lepsza, albo taki moment, w którym „dobra, nie poddaję się” i ja wybrałem tę drugą opcję i to się przerodziło w pasję. Nawet na pewnym etapie swojej kariery w IT myślałem o połączeniu tego, być może, że będę pracował w banku inwestycyjnym i miałem nawet dość skonkretyzowane oferty na stole. Faktycznie byłem o włos od tego, żeby pójść w tę ścieżkę. Z różnych powodów, powiedzmy prywatnych, bo wiązało się to wtedy z wyjazdem z kraju, nie zdecydowałem się na tę opcję, a później jakoś to ode mnie odeszło, więc ta kariera IT sobie szła tym starym, utartym torem, a ja niejako na boku, można powiedzieć, że wyrobiłem sobie drugą specjalizację — właśnie w inwestowaniu w finansach. 

Chociaż dla jasności, ja nie uważam się tutaj za żadnego eksperta i uważam, że nie każdy musi być ekspertem, żeby inwestować. To jest bardzo ważne, żeby to każdy zrozumiał. Ważne jest, żeby to robić z głową, rzetelnie, żeby po prostu pewne podstawowe reguły mieć przyswojone i za nimi podążać. Natomiast nie polega na tym, żeby być tutaj ekspertem i że trzeba znać tutaj od podszewki wszystko, bo to w takim wymiarze czysto inwestycyjnym wcale nie musi być takie pomocne. W ten sposób można powiedzieć, sobie żyję. W pewnym momencie stwierdziłem, że założę do tego blog, podcast. Myślę, że łączę pasję informatyki i pasję inwestowania razem i one się świetnie uzupełniają, bo dzięki temu mogę, chociażby tworzyć narzędzia w postaci oprogramowania, właśnie wspomagające proces inwestowania.

 

Świetnie… Właśnie z tej historii, którą tutaj powiedziałeś, wynika, że relatywnie wcześnie zacząłeś inwestować. Może jak na tamte czasy było to relatywnie dużo bardziej wcześnie, niż to jest dzisiaj, bo ta wiedza trochę się upowszechniła. Natomiast relatywnie jest to wcześnie. Tutaj z tego chciałbym wyciągnąć takie pytanie na temat tego, kiedy rozpocząć inwestowanie? Bo jest taki powszechny osąd, że dopiero kiedy będziesz miał spore nadwyżki finansowe, to jest odpowiedni moment, żeby coś z nimi robić. Czy to jest dobre podejście? Czy może wcześniej powinniśmy myśleć już o inwestowaniu?

 

Osobiście uważam, że warto zająć się inwestowaniem tak wcześnie, jak to jest tylko możliwe. A w przypadku rodziców swoich dzieci, można to zrobić wręcz w momencie urodzenia tych dzieci. Czyli inwestować w ich imieniu. Ja zresztą przygotowałem sobie tutaj taki konkretny przykład, który przytoczę, żeby zachęcić do inwestowania jak najszybciej. Natomiast generalnie uważam, że bez sensu jest coś takiego, że będziemy czekać, aż odłożymy pierwszy przysłowiowy milion i wtedy dopiero zajmiemy się inwestowaniem. To byłoby po prostu szkoda pieniędzy — szkoda, żeby pożerała je inflacja, zwłaszcza w obecnych czasach. Oczywiście, nie zachęcam, aby każdy nagle ze swojej specjalizacji, w tym przypadku robiąc karierę w IT, porzucił swoją karierę w IT i w dzień i nocy inwestował, bo to jest bez sensu. Prawdopodobnie więcej zarobimy w IT i lepiej, żebyśmy się skupiali na swojej karierze. Natomiast warto odrobić jak najwcześniej swoją lekcję i to jest o tyle dobre, że można tę lekcję odrobić raz — porządnie, i ona będzie nam pracowała całe życie. Czyli przygotować konkretnie swój plan inwestycyjny. Oczywiście z czasem on może ewoluować, może się zmieniać, my się zmieniamy, nasze oczekiwania, nasze doświadczenia się zmieniają i to jest naturalne. 

Natomiast w skrajnym przypadku, jeżeli ktoś nawet wchodząc dopiero do branży IT, zaczynając tam dopiero pracować, zaczyna dopiero zarabiać pierwsze pieniądze — jeśli ktoś odrobi swoje zadanie, to w skrajnym przypadku ten portfel, który sobie zbuduje, czy ten zaczątek portfela, to ta strategia może być wykorzystywana do końca naszego życia. Może być to naprawdę bardzo proste. Więc zachęcam do tego, aby to robić jak najwcześniej i nie odkładać tego na później. Chodzi tutaj też o to, żeby ten procent składany działał na naszą korzyść jak najdłużej. A procent składany ma tę zaletę, że im dłużej pracuje dla nas, tym efekty są lepsze. 

Przygotowałem, jak wspomniałem, taki przykład konkretnego modelu inwestycyjnego, jaki mógłby na przykład wdrożyć sobie rodzic czy rodzice swojego dziecka. Dla jasności to jest tylko po to, żeby zwizualizować potęgę procentu składanego w czasie i żeby zwizualizować potrzebę jak najwcześniejszego inwestowania. W Polsce obecnie mamy świadczenie 500+ na dzieci i to jest coś, co otrzymujemy i jest to nam dane. Po prostu tak ustawodawca stwierdził, że te pieniądze mamy. Wcześniej oczywiście ludzie też żyli bez 500+ i też sobie dawali radę. Zwłaszcza w IT myślę, że wielu osobom jakoś tutaj drastycznie nie zmienia budżetu, więc myślę, że gdyby ktoś przyjął sobie taką prostą strategię, że odkłada 500+ w momencie narodzin swojego dziecka, czyli w gruncie rzeczy to jest 6000 tysięcy złotych w ciągu roku. Jeżeli dodatkowo by te 500+ każdego roku indeksował o 5%, czyli, tak żeby niwelować inflację — teraz inflacja jest co prawda wyżej — ale powiedzmy, że gdzieś w długim horyzoncie to będzie 5%. Zresztą tutaj nie chodzi o twarde liczby w tym momencie tak bardzo, ale chodzi o sam proces. Tak więc odkładamy 500+, każdego roku podnosimy to 500+ o 5% i każdego roku te wszystkie pieniądze w tym przypadku inwestujemy bardzo agresywnie, tylko i wyłącznie w na przykład w bardzo tani fundusz akcji amerykańskich S&P 500, czyli 500 największych spółek amerykańskich. Może to przemawiać do ludzi z IT, bo tam mamy Googla, mamy Microsoft, mamy ABN. Robiąc coś takiego, takiego prostego, co zajmie nam dosłownie kilka minut w roku, my… no i właśnie, jak byś miał strzelić, to po osiemnastu latach, czyli jak dziecko osiągnie pełnoletność, to jak myślisz, ile można w ten sposób mieć kapitału na końcu? Czyli 6 tysięcy złotych rocznie, przez 18 lat, oczywiście indeksujemy to o 5%. Ja tak Ci podpowiem, że kapitał, który jest włożony w tym czasie, to jest około 170 tysięcy, niespełna 170 tysięcy złotych to jest ten nasz wkład przez 18 lat. Nie od razu, tylko przez ten cały okres. 

To jak myślisz, ile po osiemnastu latach, w latach 2004 do końca 2021 roku — oczywiście, gdybyśmy zmienili ten okres, to te wyniki mogłyby być różne, ale też nie o to w tym chodzi — to jak myślisz, jaki kapitał ktoś mógłby mieć na końcu?

 

Zupełnie strzelam, ale obstawiam, że pomiędzy 300-400 tysięcy?

 

Ponad 660 tysięcy. Mniej więcej cztery więcej, niż to, co włożyliśmy. To jest właśnie siła procentu składanego. 

Teraz sobie wyobraźmy, że mamy tego osiemnastolatka osiągającego właśnie pełnoletność i z tej okazji mu mówimy: masz tutaj dostęp do rachunku, na którym masz 660 tysięcy złotych i podajemy mu konkretny przepis, jak może ten portfel prowadzić dalej. Nie zachęcamy go do tego, żeby to od razu skonsumował — bo szkoda — ale możemy podziałać na jego wyobraźnie i powiedzieć: słuchaj, jeżeli będziesz chciał, to za kolejnych 18 lat będziesz mógł z tym przejść na emeryturę. Będziesz mógł być zupełnie wolnym finansowo człowiekiem. I po kolejnych osiemnastu latach to już przy podobnym podejściu, to znaczy dalej dopłacając te same kwoty,  już byśmy operowali na milionach złotych. Ta osoba mogłaby mieć wolność finansową przed czterdziestym rokiem życia, nie robiąc tak naprawdę nic nadzwyczajnego. Nie robiąc żadnego świetnego biznesu, że musimy jakiś wielki biznes otworzyć, jakąś wielką firmę, być człowiekiem sukcesu, tylko regularnie, z dyscypliną dopłacając tak niewielką kwotę, można osiągnąć takie cele, które mogą wręcz zaskakiwać. Myślę zresztą, że to wynika z tego, że ludzie mają taką tendencję, wszyscy mamy taką tendencję, że przeceniamy, co możemy zrobić w przeciągu miesiąca, roku, a zupełnie nie doceniamy, co możemy osiągnąć na przestrzeni lat.

 

Właśnie, ten scenariusz, który podałeś, on mocno wpływa na naszą wyobraźnię. Natomiast, to jest jedna z możliwości. Jeżeli miałbyś odpowiedzieć na pytanie, po ludzie inwestują, to jakie najczęściej scenariusze spotykasz? Mogę sobie wyobrazić, że ktoś inwestuje krótkoterminowo, spekulacyjnie, żeby uzyskać jakiś zysk. Później są jakieś długoterminowe cele. Jakie najczęściej ludzie obierają sobie cele do inwestowania?

 

Myślę, że te cele są bardzo zależne od osoby. Bo ktoś może, tak jak powiedziałeś, mieć w sobie żyłkę spekulanta i próbować drogi na skróty — chociaż dla jasności, ja nie chcę tutaj potępiać drogi, że ktoś jest tutaj krótkoterminowym spekulantem. Sam w ramach swojego podcastu miałem takie osoby u siebie. Chociaż to jest zwykle w przypadku osób, które robią to zawodowo i to jest ich fach. Natomiast, jeżeli ktoś rozumie spekulacje jako taką spekulację po godzinach, że być może to będzie taka droga na skróty do bogactwa, to niestety statystyka jest przeciwko nam i mamy większe szanse, że owszem, pomnożymy ten portfel, ale raczej przez coś mniejszego od jeden, a to raczej nie o to chodzi. Więc to, że ktoś może szybko zarobić pieniądze, to może tak zachętach, bo ten rynek tworzy taką iluzję łatwych pieniędzy często. Bo wiesz, o ile programistą nie staniemy się po przeczytaniu jednej książki przez weekend i nie będziemy od razu programistami w języku Java — w tym ja się akurat specjalizuję — to właściwie możemy sobie otworzyć rachunek u brokera i otworzyć od razu pozycje i od razu zarobić pieniądze, może nam od razu się wydawać, że to takie świetne, bo coś przewidzieliśmy. Tak często się sprowadza to inwestowanie, że ludzie myślą, że to polega na tym, że ten, kto lepiej przewiduje przyszłość, ten więcej zarabia. No tak to niestety nie działa. Więc owszem, może być ten pierwszy powód, natomiast nie jest to najlepszy powód, a jeżeli ktoś to robi, to niech robi to świadomie i na mniejszych pieniądzach. 

Taki bardziej przyziemny powód, dla którego ludzie inwestują, dla którego powinni inwestować, to jest ochrona przed inflacją. To jest bardzo poważny problem. Przez lata w Polsce był mało dostrzegany, bo ta inflacja nie była problemem, była niska inflacja wręcz. Owszem, zwłaszcza ludzie z IT to nie są ludzie, którzy pracowali w latach 80. i 90. w Polsce, kiedy inflacja była problemem. Jak ktoś pracuje w IT już 20 lat, to jest całkiem spory staż pracy, to nie było tego problemu z inflacją. Ta inflacja wręcz spadała i mieliśmy okresy deflacyjne, czyli żeby tak w prostszy sposób powiedzieć — był okres, że pieniądze przybierały na wartości. Natomiast obecnie, jeżeli sobie odłożymy pieniądze na lokatę w banku, to musimy mieć świadomość tego, że realnie tracimy 7-9% w skali roku, czyli żeby to było jeszcze bardziej obrazowe, jeżeli włożymy sobie na lokatę do banku 100 tys. złotych to, pomimo że my po roku czasu będziemy mieć naliczone jakieś odsetki to wartość nabywcza, czyli siła tego pieniądza jest mniejsza o około 7%. To tak jakbyśmy realnie mieli tam 92 tysiące. Nie wydaliśmy tych pieniędzy, ale o tyle one są mniej warte. Tak że to jest bardzo duży problem i to problem, który niewiadomo kiedy przeminie. Zresztą inflacja jest tak naprawdę zawsze w inwestowaniu największym problemem, bo ta inflacja jest wpisana w pieniądz, jaki mamy, ten tak zwany pieniądz fiducjarny, czyli ten pieniądz w czasie zawsze traci. To nie jest domena, tylko polskiego złotego, nawet najmocniejsza waluta świata, jaką jest, na przykład frank szwajcarski, również traci. Ta ochrona przed inflacją to jest naprawdę bardzo ważna rzecz. Inwestowanie na rynkach kapitałowych jest dobrym narzędziem, żeby przed tą inflacją się chronić. 

Jak już mamy ten pierwszy najważniejszy element załatwiony, czyli ochronę przed inflacją, ale mówimy tu o ochronie takiej długoterminowej, to nie jest tak, że mamy remedium, które ochroni nas tu i teraz, w każdej sekundzie, tylko mówimy tu o długim horyzoncie czasowym, liczonym w latach lub wręcz dekadach. 

Kolejnym etapem, na który warto zwrócić uwagę, to jest pomnażanie tego kapitału. My pracujemy na przykład w IT, odkładamy te pieniądze, ale fajnie by było, gdyby te pieniądze mogły dla nas pracować, żebyśmy mogli je zagonić do bardziej wytężonej pracy. Tu znów można tak obrazowo dla osób w IT powiedzieć, że tak jak ktoś sobie kupował S&P 500, to tak naprawdę właśnie te firmy typu Google, Amazon, Microsoft, Intel, one w gruncie rzeczy pracowały dla nas. Te osoby, które rozwijały te biznesy — my zainwestowaliśmy w te biznesy — oni tak naprawdę pracowali na nasz sukces. Dzięki temu, że my mogliśmy te pieniądze tam zainwestować. Więc ochrona przed inflacją i pomnażanie kapitału to są dwa podstawowe elementy, które warto uwzględniać. Myślę, że większość osób, starających się w ogóle myśleć o inwestowaniu to je bierze pod uwagę, choć niestety ten czynnik spekulacyjny również jest mocny i ktoś niestety może mieć złe oczekiwania i starać się robić drogi na skróty, ale przed tym przestrzegam. 

 

Pewnie. Jako kolejne pytanie może się na pewno pojawić wątpliwość, w co inwestować? Co prawda nie robiłem takiej ankiety, ale myślę, że gdybym zapytał osoby pracujące w IT właśnie w tym temacie, to przypuszczam, że akcje i kryptowaluty pewnie gdzieś by się znalazły w takim ogólnym pojmowaniu, w co w ogóle można inwestować. Ale to nam nie wyczerpuje wszystkich klas aktywów, jakie możemy sobie wyróżnić. 

Chciałem Cię zapytać, o jakich podstawowych klasach w ogóle możemy powiedzieć, takich najbardziej popularnych?

 

Zaraz przejdę do tego pytania, tylko dopowiem do poprzedniego pytania, bo umknęło mi, a myślę, że to jest też bardzo ważne. Stopa zastąpienia, czyli jeżeli ktoś liczy na to, że na emeryturze będzie miał pieniądze od państwa, jest obecnie przewidywana na 20-30% za kolejne 15-20 lat. Warto, żeby każdy sobie odpowiedział, czy za na przykład 20-30 lat wystarczy mu, żeby miał 20-30% swoich obecnych dochodów. To jest też kolejny powód jeżeli chodzi o inwestowanie i już zamykam ten temat. 

Natomiast wracając do Twojego teraz bieżącego pytania o klasę aktywów — tak naprawdę tych klas aktywów nie ma tak wiele i takie podstawowe klasy aktywów, te, o których mówiłeś — akcje, obligacje to są podstawowe klasy aktywów i one w sumie nawet są wystarczające, żeby móc sensownie inwestować. Inne klasy aktywów, które są wymieniane to: towary, rozumiem przez nie również metale szlachetne, czyli to co inwestorzy lubią, ale również płody rolne, surowce energetyczne i tak dalej. Waluty, gotówka, to jest kolejna klasa aktywów. To, że my możemy mieć w portfelu nie tylko naszego polskiego złotego, ale i inne waluty czy wręcz gotówkę, to jest właściwie jeżeli chodzi o klasy aktywów. Kolejne klasy aktywów, ja tu je wymienię jeszcze, chociażby nieruchomości czy kryptowaluty, one tak naprawdę nie są same w sobie taką prawdziwą klasą aktywów, tylko one są miksem czy pochodną innych, czy wręcz takim crossem klas aktywów. Nieruchomości to tutaj mamy z jednej strony obligacje, czy kredyt, bo dosyć często te nieruchomości są brane w kredytach. Kryptowaluty to pochodna gotówki i walut. Oczywiście, one mogą się same w sobie mocno różnić, na przykład kryptowaluty od takiego pieniądza, jaki znamy, czyli euro, dolar, ale tak naprawdę co do samej istoty to są bardzo podobne twory. 

Tak że akcje, obligacje, towary, gotówka, to są takie podstawowe klasy aktywów. Te pierwsze dwa elementy, czyli akcje i obligacje są w zupełności wystarczające do tego, żeby móc zbudować sensowny portfel. Natomiast reszta to jest jak to u mnie oświadczył Rick Ferrie w wywiadzie ze mną w podcaście, może być traktowana jako taki lukier, którym będziemy chcieli sobie polać ten nasz portfel. To będzie kilka, kilkanaście procent portfela, ale jeżeli będziemy mieć tylko odpowiednio w portfelu dużo akcji i domieszkę obligacji to jesteśmy po dobrej stronie mocy. 

 

Świetnie. To weźmy właśnie te dwie klasy na tapet. Obligacje, te polskie kupujemy przez dom maklerski PKO i to właściwie nam zamyka tę drogę. Natomiast jeśli chodzi o akcje, powiedziałeś, że założenie takiego rachunku maklerskiego przez internet, zwłaszcza dla osób z IT to te przysłowiowe kilka minut i faktycznie tak jest. Natomiast to, co zobaczymy po tym pierwszym zalogowaniu, może na początku nas trochę oszołomić. Świetnie to rozumiem, bo na początku też tak miałem. Oczywiście, po pewnym czasie to jest już bardzo intuicyjne, ale na początku jednak trzeba się z tym oswoić. Może się więc rodzić taka chęć, że po co właściwie mam się tego uczyć, równie dobrze mógłbym przecież skorzystać z różnych funduszy inwestycyjnych, z jakichś innych produktów inwestycyjnych, których trochę mamy i jakby jeszcze bardziej sobie ułatwić tę interakcję z rynkiem. 

Chciałbym się tutaj Ciebie zapytać, co według Ciebie jest lepsze — samodzielne inwestowanie poprzez rachunek maklerski, które daje nam możliwość inwestowania na giełdzie polskiej, ale też zagranicznych, czy też może korzystanie z — nazwałbym to — pośredników inwestycyjnych? 

 

Myślę, że w każdym przypadku warto wybrać opcję świadomie. Nie będę tutaj mówił, że absolutnie nie można korzystać z gotowych produktów — bo można — o ile robimy to w sposób świadomy i wiemy, co to jest za produkt i jakie są konsekwencje z jego korzystania. Mam tu na myśli przede wszystkim koszty, bo o ile my nie mamy wpływu na rynek jako taki, nie mamy wpływu na to czy akcje amerykańskie, czy globalny koszyk akcji przez kolejnych dziesięć lat będzie na plusie, czy na jakim plusie, o tyle mamy wpływ na koszty. Czyli jeżeli my będziemy na tym etapie w stanie kontrolować te koszty, to już jesteśmy w dobry miejscu, bo mamy szanse na to, że nasz portfel będzie lepiej działał, jeżeli chodzi o procent składany. Tu znów, z kosztami jest ten problem, że to jest cholernie nudny temat i inwestorzy, zwłaszcza początkujący, chętniej porozmawialiby o gorących spółkach, że może warto teraz kupić Teslę, albo być może warto kupić jeszcze jakąś inną spółkę, albo kryptowaluty. To bardzo mocno rozgrzewa wyobraźnię inwestorów. Natomiast, jak byśmy do takiej dyskusji wrzucili temat o kosztach, to będziemy największymi — prawdopodobnie — nudziarzami. Tymczasem koszty mają bardzo duże znaczenie i myślę, że warto podkreślić jedną rzecz — dziś, nawet jeśli nie będziemy korzystać z gotowego produktu, tylko będziemy chcieli zbudować ten portfel samodzielnie, to możemy skorzystać z takich gotowych klocków, które w gruncie rzeczy czasowo nie będą oznaczały większego nakładu czasu, niż względem tego, jakbyśmy mieli gotowy produkt. 

Mówiąc wprost można kupić na przykład jeden fundusz ETF — może później sobie o tym porozmawiamy. Jest to fundusz, który jest dodatkowo notowany na giełdzie, więc możemy kupić jego jednostki na giełdzie. Jeżeli kupimy sobie taki fundusz, to on może być takim „wszystko mającym ETFem”, czyli będzie miał i akcje i obligacje. W gruncie rzeczy będzie gotową strategią i wszystko, co my mamy zrobić jako inwestorzy, cała nasza praca polega na tym, żebyśmy po prostu regularnie dokupowali kolejne jednostki i właściwie możemy raz do roku logować do tego rachunku, możemy zupełnie zignorować te wszystkie szczegóły wokół, te wszystkie mrugające tickery i te różne, dziwne określenia rynkowe — możemy to naprawdę zupełnie zignorować, jeżeli tylko wiemy, że warto kupić ten konkretny ETF i on będzie miał wszystko, co potrzeba, jest gotową strategią i przy tym jest bardzo tani, to  jest wszystko, czego nam potrzeba. 

Natomiast co zyskujemy? Zyskujemy dużą oszczędność w kosztach. Żeby konkretnie to pokazać, na jakimś przykładzie… Wyobraź sobie, że masz taki portfel 80/20, czyli 80% akcji, 20% obligacji — globalny portfel. To jest taka klasyka, jeżeli chodzi o dobre inwestowanie, czyli nie przewidujemy, czy na przykład Chiny będą kolejnym potentatem, być może będą mocniejsi, niż Stany Zjednoczone w kolejnych dekadach. Nie przewidujemy tego, że na przykład rynki z krajów wschodzących będą miały lepszą dekadę od krajów rozwiniętych, tylko kupujemy cały koszyk akcji globalnych. Jest to dość agresywny portfel, ale mniejsza o to. 

Wyobraźmy sobie, że mamy takie dwa scenariusze — w pierwszym mamy opłaty w wysokości 1% w skali roku, czyli, żebyśmy mogli mieć taki portfel, to ktoś musi od nas otrzymać opłatę w wysokości 1% wartości naszego portfela, każdego roku. W tym konkretnym przypadku za 40 lat od lat 80. taki portfel, w konkretnym modelu dopłat mógł na przykład wypracować nam 3 mln złotych czy dolarów — mniejsza o to. Mamy po 40 latach 3 miliony. Załóżmy, że ktoś oszczędzał na emeryturę przez 30 czy 40 lat, w tym momencie tutaj przez 40 lat, ale gdyby nie miał tej opłaty 1% to zamiast 3 milionów, na emeryturę mógłby przejść z kapitałem 4,5 mln, czyli 50% więcej, a mówimy o niewielkiej opłacie 1% rocznie. Dla jasności, w Polsce są fundusze inwestycyjne, które pobierają opłaty na poziomie na przykład 2%, czyli jeszcze dwa razy więcej. Więc 1% opłaty bardzo tutaj zmienia postać rzeczy. 

Meb Faber, o którym już tutaj dzisiaj wspominałem, akurat tak się złożyło, że dzisiaj wielokrotnie o nim mówię, ma taką książkę jak „Global Asset Allocation”. Tam jest bodajże 40 gotowych przepisów na różne portfele inwestycyjne. On robił zestawienie tych różnych portfeli, pasywnych portfeli, badał je też za 40 lat i bardzo ciekawa konkluzja: najlepszy portfel z tego całego zestawienia po 40 latach, gdyby nałożyć na niego 1.25% z najlepszego portfela robił się najgorszym portfelem w zestawieniu. Więc te opłaty mają bardzo, bardzo duże znaczenie. Jeszcze jeden temat chciałem tutaj poruszyć, jeśli chodzi o to, czy chcemy też być może wybierać gotowe produkty. Otóż jeżeli to ma być gotowy fundusz inwestycyjny, czyli niepasywne rozwiązanie jak na przykład są robo-doradcy, którzy właściwie robią to co robią ETFy, tylko my nie musimy tych ETFów kupować samodzielnie, tylko to za nas robi usługa. Ale jeżeli jest fundusz, który aktywnie inwestuje, czyli próbuje wybierać te „rodzynki” z rynku, czyli próbuje być lepszy niż rynek czasami — a przynajmniej tak się reklamuje — to im więcej lat mija, tym odsetek sukcesu takich funduszy dąży do zera. Niemalże 100% takich funduszy przegrywa z rynkiem, z szerokim rynkiem. Oczywiście na przestrzeni jednego roku, kilku lat, fundusz może się poszczycić tym, że pokonał rynek, ale po 15-20 latach to już większość z nich przegrywa z prostymi indeksami. Swoją drogą, właśnie w dużej mierze dzieje się tak poprzez to, że są opłaty. Te fundusze nie są w stanie pokonać tych opłat i w gruncie rzeczy później przegrywają. 

Dlatego też już tak podsumowując to Twoje pytanie, możemy korzystać z gotowych produktów inwestycyjnych, o ile robimy to w sposób świadomy i znamy konsekwencje tego. Natomiast to przed czym bym przestrzegał, to wybieranie na przykład takiego funduszu, który jest gwiazdą ostatniego sezonu i wydaje nam się, że to jest coś fajnego, bo być może podbili tam rynek i być może nawet dwu — trzykrotnie i nam się wydaje, że to jest coś, co pozwoli nam więcej zarobić. No nie, jeżeli coś zbyt pięknie wygląda, to zwykle właśnie jest zbyt pięknie i nie powinniśmy tutaj dać wpuścić się w tę ścieżkę, że ktoś nagle będzie mógł nam tutaj dowozić wyniki lepsze niż szeroki rynek, bo to jest po prostu piekielnie ciężkie. 

 

Jasne, rozumiem. Tutaj kilka razy padło takie stwierdzenie jak inwestowanie pasywne, więc poprosiłbym Cię, żebyś może powiedział, jaka jest w zasadzie różnica pomiędzy inwestowaniem aktywnym i pasywnym i co byś doradzał takim osobom, które nie są ekspertami w tym temacie i nie mają zamiaru poświęcać na to mnóstwo czasu i nie mają zamiaru doktoryzować się z tematu, którą strategię powinni obrać?

 

Przytoczę taką anegdotę, już swoimi słowami, którą też przytoczył u mnie w wywiadzie jeden z inwestorów amerykańskich Gary Antonacci, facet, który też na rynku inwestuje przez 50 lat i on mówił, że w latach 70. jak on pracował w banku inwestycyjnym w Stanach Zjednoczonych, to ich bank inwestycyjny odwiedził taki znany, słynny inwestor, który powiedzmy, był wręcz legendą. Oni mieli się dowiedzieć od niego, jak on to robi. Co się kryje za jego sukcesem. On powiedział: wiecie, ja dzisiaj tak naprawdę opowiem Wam o mojej żonie, bo ona inwestuje jeszcze lepiej niż ja. Oni powiedzieli, że chyba sobie z nich żartuje, nikt nie słyszał o jego żonie, to on jest tym słynnym inwestorem. Na co on: nie, nie robię sobie jaj. Naprawdę moja żona inwestuje lepiej ode mnie, ma lepsze wyniki i sam byłem tym zaskoczony, jak to jest możliwe, ale takie są fakty. Oni zapytali, co w takim razie stoi za sukcesem inwestycyjnym jego żony? Powiedział, że jego żona jest patriotką, więc kupuje same spółki amerykańskie. Najpierw zaczęła randomowo wybierać wszystkie spółki, które w nazwie miały słowo american, czyli wszystkie spółki American Express, American Airlines i tak dalej. Później wszystkie spółki, które miały general, czyli na przykład General Motors. W ten sposób ona takim śmiesznym kluczem zbudowała portfel spółek, które trzymała w tym portfelu i nic z nimi nie robiła — po prostu je trzymała. 

Oczywiście to jest może nieco tak przejaskrawiony przykład, ale klucz sukcesu, jaki się za tym krył, jest taki, że koszty transakcyjne były bardzo niskie, bo kupiła raz spółki do portfela i nic z nimi nie robiła. Nie musiała ponosić na bieżąco kosztów tytułem podatków, bo nie realizowała tych zysków, bo po prostu trzymała je w portfelu. No i też nie miała tutaj żadnego uprzedzenia, co do tego, jaką spółkę kupić, poza tym, że wybrała sobie taki klucz, który w gruncie rzeczy wkładał do jej portfela spółki z różnych sektorów. 

Jest to być może bardzo obrazowe, ale do czego zmierzam? W połowie lat 70. Jack Bogle, czyli ikona inwestowania pasywnego, stwierdził, że on zrobi taki fundusz, który nie będzie starał się pobijać rynku, tylko taki, który będzie inwestował w cały rynek amerykański. Tak powstał pierwszy fundusz indeksowy S&P 500. Wtedy wręcz mówiono, że to jest nieamerykańskie, bo kto chce być przeciętnym inwestorem? Nie po się inwestuje, żeby mieć przeciętny wynik 500 spółek amerykańskich, tylko żeby być po prostu lepszym od tego rynku. Fakt jest taki, że ten fundusz okazał się wielkim sukcesem i wtedy ludzie zaczęli bardziej zwracać uwagę na to, że faktycznie większości osób nie udaje się podbijać tych rynków, że lepiej jest jak to mówił Jack Bogle, że zamiast szukać igły w stogu siania — czyli tych perełek — my dziś wiemy, że Amazon zarabiał świetnie i gdybyśmy kupili sobie spółkę Amazon do portfela pod koniec lat 90. to dzisiaj nawet niewielkim kapitałem, prawdopodobnie bylibyśmy milionerami. Ale jest mały haczyk, a nawet dwa: pierwszy jest taki, że spółka Amazon w międzyczasie, jej wartość spadała o ponad 95%, więc pytanie, kto byłby w stanie poza Jeffem Bezosem przeżyć, przetrwać takie spadki w portfelu. A po drugie, takich spółek jak Amazon było na pęczki. Amazon akurat przetrwał. Więc my spoglądając na Amazona, z perspektywy inwestora z roku 2022, my widzimy sukces Amazona, ale nie widzimy tych spółek, które poległy w tym boju biznesowym i po prostu nikt o nich nawet dzisiaj nie mówi, nikt o nich nawet nie słyszał. A to jest większość. 

Wybrać taką igłę ze stogu siana jest bardzo ciężko, dlatego Jack Bogle mówił, że lepiej jest kupić cały stóg siana — czyli cały rynek, i wtedy będziemy mieć zawsze gwarancję, że będziemy mieć takie spółki jak Amazon, Apple, Microsoft w swoim portfelu. Mało tego, te fundusze indeksowe mają taki mechanizm w sobie, że on jest samooczyszczający się, czyli jeżeli spółka jest słaba, to ona wypada z tego indeksu. Wchodzą na jej miejsce mocniejsze, czyli my zawsze mamy zwycięzców. Gdybyśmy sobie dzisiaj kupili taki indeks z S&P 500, to firma Apple, pomimo że miała różne trudne momenty, była bliska bankructwu — swoją drogą, nie wiem, czy wiele osób z IT zdaje sobie sprawę, że to właśnie Bill Gates w bodaj ’97 roku uratował Apple, dofinansowując ich. Gdyby nie ta pomoc, być może dzisiaj nie byłoby Apple. Ta firma Apple dzisiaj waży najwięcej w tym indeksie, czyli jest w gronie największych spółek na świecie. My mając indeksowy portfel mamy zawsze gwarancję, że te najmocniejsze spółki mamy. 

W tym pasywnym podejściu, bo już zrobiłem taki długi wywód, my tak naprawdę kupujemy cały rynek. Mówię tutaj o S&P 500, ale możemy kupić po prostu globalnie cały koszyk akcji i nic z tym nie robić. Możemy go kupić i po prostu trzymać w portfelu, co lepsze, gdybyśmy chcieli to robić na piechotę, byłoby to trudniejsze, ale my dziś możemy jednym posunięciem kupić jednego ETFa, który to załatwia za nas. Bo trudno sobie wyobrazić, że ktoś do jednego portfela włoży 3-4 tysiące spółek z całego świata, później jeszcze będzie pilnował, żeby one były w odpowiednich wagach i żeby jeszcze na różnych giełdach i w różnych walutach. Natomiast my to możemy zrobić bardzo prosto. Mamy praktycznie ponad niemalże 100% pewności, że pobijemy większość inwestorów na rynku, którzy starali się pobijać rynek, ale sami stali się pobici przez ten rynek. Natomiast to jest właśnie to pasywne inwestowanie. 

Aktywne inwestowanie to jest z kolei przeciwieństwo, czyli my staramy się reagować na to co się dzieje na rynku, staramy się wybierać te perełki z tego rynku. Dla jasności ja nie jestem przeciwnikiem inwestowania aktywnego, sam inwestuje przede wszystkim aktywnie, natomiast ono wymaga nieco więcej zrozumienia. Wcale nie musi wymagać więcej czasu — dla jasności — bo może być też bardzo mocno zredukowane, jeżeli chodzi o czas. Ale wymaga więcej zrozumienia i z tego powodu nie jest ono polecane zwłaszcza początkującym, od razu. Chyba że ktoś naprawdę ma w sobie wolę i determinację, żeby ten temat nieco zgłębić. Natomiast musimy mieć świadomość jednej rzeczy — nie mamy gwarancji tego, że będziemy mieć wyniki lepsze, niż szeroki rynek. Tak naprawdę, statystyka jest przeciwko nam. Chyba że mamy strategie, które — znów — wiemy, że historycznie działały. Niestety tylko na historii możemy bazować, nikt nie ma danych z przyszłości, więc nie mamy gwarancji, że będzie tak samo w przyszłości. Musimy się liczyć z tym, że te wyniki będą gorsze, czyli wtedy dochodzą do głosu emocje. Jeżeli my robiąc coś aktywnie, będziemy mieć wyniki gorsze, niż pasywna strategia to może być bardzo ciężki moment dla inwestora. 

Generalnie inwestowanie samo w sobie, bez względu czy inwestujemy aktywnie, czy pasywnie, nigdy nie jest łatwe. Albo inaczej, jak to mówił Warren Buffett: ono jest proste, ale nie jest łatwe. Tak faktycznie jest, ono jest proste czysto technicznie, natomiast my, jako ludzie, ze swoimi emocjami zawsze mamy pod górkę tutaj i te nasze zachowania — nie chcę odbiegać, ale ewolucyjnie nie jesteśmy przystosowani do inwestowania. Nasi pradziadkowie walczyli o przetrwanie, o zdobycie pokarmu, poszukiwali schronienia, a nie żeby inwestować w akcje Google. Więc my nie jesteśmy przygotowani do inwestowania, tak na drodze ewolucji. Z tego właśnie powodu, już zamykając pasywne inwestowanie, czyli takie, kiedy kupujemy cały stóg siana, cały rynek — dziś jest to bardzo proste, bo mamy do tego proste instrumenty — tanie przede wszystkim, co jest bardzo kluczowe — ono daje nam gwarancję tego, że odniesiemy sukces na końcu. Że możemy się skupić na swoim życiu, a tę pracę inwestycyjną wykona za nas rynek. 

 

Jasne. Myślę, że poruszyłeś tu bardzo ważny temat związany z rolą psychiki w inwestowaniu. Wiele jest takich właściwie przypadków, gdzie Drawdown, czyli ten maksymalny spadek różnych aktywów na przestrzeni czasu, może dla nas być nieakceptowalny. Bo już wchodzi to wręcz w próg bólu. No właśnie, jak sobie określić ten poziom ryzyka? Jeśli nie mieliśmy wcześniej do czynienia z rynkami, nie wiemy, co będziemy w stanie przetrwać, a czego nie. Jakiej rady byś tutaj udzielił?

 

To jest bardzo ważne pytanie i bardzo dobrze, że zadajesz to pytanie. Niestety, nie mam bardzo dobrej i kompletnej odpowiedzi, dlatego, że bardzo ciężko wiarygodnie na to pytanie odpowiedzieć. Dlaczego? Dlatego, że tutaj bardzo mocno rozmija się teoria z praktyką. Warto natomiast uwzględnić kilka takich ogólnych wskazówek. 

Otóż my z natury jako ludzkość jesteśmy czasami niepoprawnymi optymistami — co jest okey, bo dzięki temu po prostu świat się rozwija. W świecie inwestowania zwykle jesteśmy zbyt pewni siebie. Nadmierna pewność siebie to jest grzech numer 1 wśród inwestorów. To zwykle jest tak, że im ktoś ma mniej wiedzy i doświadczenia, tym jest bardziej pewny siebie. Bo jeżeli, zwłaszcza ktoś trafi w hossę, czasami nawet sam mam takie pytania: po co wkładam do portfela obligacje, skoro mi czysto matematycznie i czysto historycznie, będą powodowały na końcu, że będę miał gorszy wynik? To się nie spina na poziomie liczb. No jasne, ale trzeba w tym uwzględnić jeszcze siebie, swoją konstrukcję psychiczną. To jak określić swój poziom ryzyka niestety nie jest proste, dlatego że tak naprawdę weryfikacja tego musi przyjść dopiero w praktyce, na rynku. Musimy poczuć, co to znaczy, że na przykład nasz portfel osuwa się o 50%. Ktoś może powiedzieć, że: mnie to wiele nie interesuje, bo ja mam emeryturę dopiero za 20-30 lat, więc co z tego — zresztą historycznie widziałem, że później rynek wyszedł na swoje i było okey. To jest właśnie coś, co może mocno zafałszować poziom ryzyka, jaki jesteśmy w stanie zaakceptować. Trzeba mieć świadomość, że jak rynki się — mówiąc kolokwialnie — walą, dzieje się coś bardzo złego, to jest ku temu konkretny powód. To nie jest tak, że rynki akcji nagle spadają, bo nie wiem, złą nogą wstali inwestorzy, tylko są ku temu konkretne przesłanki. Zwykle są to bardzo negatywne przesłanki, na przykład bardzo zła sytuacja geopolityczna, co możemy obserwować obecnie w Rosji, w Ukrainie. To są rzeczy, które mocno wpływają na decyzje inwestorów. Jeśli ktoś mówi na przykład o zagrożeniu nuklearnym… To są rzeczy, które nie każdego dnia przychodzi nam takie rzeczy słuchać. Teraz jeżeli my na stole mamy kapitał życia, kapitał, który ma zabezpieczać na przykład naszą emeryturę i my widzimy, że ta niepewność na rynkach jest ogromna, że rynek spada jak kamień w wodę, a my sobie założyliśmy, że do 50% jesteśmy w stanie przetrwać, to my musimy tu jeszcze dodatkowo poza samą utratą wartości naszego kapitału, wziąć na klatę te złe emocje wynikające na przykład z geopolityki, a być może z ekonomii, bo na przykład jest kryzys ekonomiczny na świecie, ludzie tracą pracę, być może to my straciliśmy pracę? 

To są wszystko czynniki, które wpływają na to ryzyko, których my spoglądając tylko na historyczne wyniki, nie jesteśmy w stanie w pełni odzwierciedlić. Dlatego też, jeżeli sobie mówimy, że na przykład jestem. stanie znieść spadki typu 50%, to jeżeli mamy bardzo długi horyzont inwestycyjny przed sobą, możemy się jeszcze na to pokusić. Jeżeli mamy niewielki kapitał, najwyżej zapłacimy w ten sposób, że wycofamy przynajmniej część kapitału na spadkach, czyli zrealizujemy straty i nie pozwolimy już tej stracie się odpracować, dlatego, że my spasujemy — rzucimy ręcznikiem. Gorzej, gdybyśmy coś takiego zrobili w momencie, kiedy na szali jest duży kapitał, a my po prostu nieodpowiedzialnie wzięliśmy na barki zbyt duże ryzyko. A czasami to ryzyko, bo ryzykiem — czym w ogóle to ryzyko jest, musimy określić. To ryzyko tak naprawdę, jak patrzymy na historyczne wyniki, jest ryzykiem zmienności. Rynek akcji w długim horyzoncie zawsze, jak to się mówi, spada na cztery łapy. Były wojny, rewolucje, naprawdę straszne rzeczy, dlatego warto historię znać, ale mimo wszystko rynki idą w górę. Natomiast to ryzyko się zmaterializuje w momencie kiedy my spasujemy, kiedy rzucimy ręcznikiem, bo stwierdzimy, że to jest za dużo dla nas, że my nie jesteśmy w stanie spoglądać jak kapitał, który budowaliśmy przez 20 lat nagle cofa nas o 10 lat wstecz – to są bardzo silne obciążenia na naszej psychice. Ktoś może po prostu wtedy się wycofać w takim momencie, realizując tę stratę. 

To do czego bym zachęcał, to pamiętać o tym, że nadmierna pewność siebie to jest grzech numer 1, to jest powtarzalne. Są oczywiście różne kwestionariusze, które pozwolą nam określić ten poziom ryzyka, natomiast to jest bardzo odmienne dla różnych osób. Może jeszcze jedną rzecz dodam. Ktoś może sobie powiedzieć na przykład, że jeżeli ma długi horyzont — ja zresztą tak powiedziałem — to może sobie pozwolić na więcej ryzyka, a na starość już nie może sobie na dużo ryzyka pozwolić i być może będzie musiał mieć więcej obligacji w portfelu. Wcale nie musi być to prawdą. Tak zwykle się przyjmuje, że im bliżej mamy do emerytury, tym powinniśmy mieć więcej obligacji w portfelu i mniej tego ryzyka. 

Ale tak naprawdę sytuacja każdej osoby może być inna. Jeżeli, dla przykładu, ja na rachunku będę miał 100 mln złotych, to ja mogę sobie powiedzieć i nawet będę miał 80 lat, to mogę sobie powiedzieć: i co z tego? Nawet jeżeli mi spadnie o 50% to i tak mam taki kapitał, który mi w zupełności wystarcza. A czysto matematycznie, być może będę mógł moim pokoleniom zostawić więcej, bo być może inwestuję na rynku akcji. Takim inwestorem jest na przykład Warren Buffett. On w swoim testamencie zapisał, że jego pieniądze mają być zainwestowane w 90% w akcje amerykańskie indeksu S&P 500, a 10% w krótkoterminowe obligacje, czy wręcz mają być w gotówce. Ale ktoś może postąpić dokładnie na odwrót. Może powiedzieć sobie: mi się nie chce wcale z tym ryzykiem już szarpać. Będę miał 10% w akcjach. To jest bardzo indywidualne. Tutaj niestety nie ma jednoznacznej odpowiedzi, każdy musi się z tym zmierzyć. 

Natomiast, lepiej jest, jak to się mówi, na rynku stracić okazję, niż pieniądze. Lepiej sobie powiedzieć — byłem zbyt konserwatywny, ale przynajmniej przetrwałem. I później zmienić już świadomie ten poziom ryzyka, niż zrobić to odwrotnie. Niestety, tutaj każdy musi to sam przejść. Każdy musi zaliczyć swoją pierwszą bessę w życiu, tak to mówiąc zupełnie brutalnie, można określić. Niestety nie ma tutaj złotych rozwiązań. 

 

Jasne. Chciałbym na chwilę wrócić do tego inwestowania pasywnego, bo to jest, myślę, coś, co zyskuje teraz na popularności. Bardzo często czytając czy mówiąc o inwestowaniu pasywnym stawia się znak równości z ETFami. To jest oczywiście nie do końca to samo, ale myślę, że dobrze oddaje mniej więcej, o co w tym inwestowaniu pasywnym chodzi. Teraz gdybyś mógł rozwikłać ten skrót ETF, czym to jest, do czego to służy? Dlaczego w ogóle zyskują teraz na popularności?

 

ETF są przede wszystkim opakowaniem. To jest instrument, który jest notowany na giełdzie. Jest więc dostępny w ten sam sposób, w jaki możemy kupić akcje czy inne instrumenty finansowe notowane na giełdzie papierów wartościowych, tak samo ETF jest takim papierem wartościowym. Jego jednostki, jest to fundusz notowany na giełdzie. W gruncie rzeczy jeśli ktoś wie, czym jest fundusz — taki klasyczny, a pewnie każdy nawet niemający styczności z inwestowaniem, to fundusz inwestycyjny, ale notowany na giełdzie jest właśnie ETFem. Dla jasności ETF wcale nie musi oznaczać inwestowania pasywnego. Tak jak powiedziałem, to jest tylko i wyłącznie opakowanie. Pod spodem możemy mieć również aktywne fundusze. Do ETFów przylgnęła taka etykieta, jako coś, co jest związane z inwestowaniem pasywnym — wcale tak być nie musi. Nawet jeśli kupimy sobie ETFa i trzymamy go w portfelu, ale on pod spodem ma aktywną strategię, to to, że my trzymamy, czyli z naszej perspektywy jesteśmy pasywni, to nie oznacza, że nasza inwestycja jest pasywna, bo pod spodem jest realizowana aktywna strategia. 

ETFy są rozwinięciem tych funduszy indeksowych, o których wspominałem, tych, które powstawały w latach 70. w Stanach Zjednoczonych. Tylko fundusz indeksowy, to jest taki fundusz jak klasyczny fundusz, który znamy, tylko że on nie jest notowany na giełdzie. To jest właściwie jedyna różnica między tymi funduszami, czyli takim funduszem klasycznym a funduszem indeksowym. Że fundusz indeksowy nie stara się aktywnie pobijać rynku, tylko kupuje indeks — stąd jego nazwa. Różnica między funduszem indeksowym, a ETFem jest taka, że fundusz ETF jest notowany na giełdzie. 

Albo jeszcze inaczej: fundusz indeksowy jest po prostu, jeżeli jest notowany na giełdzie po prostu jest ETFem. Nieco to upraszczam, ale generalnie do tego się to sprowadza. To, że te ETFy są notowane na giełdzie, ma kilka zalet, i to, że są ETFy, które tak naprawdę replikują tylko indeksy, czyli realizują pasywne podejście, bo faktycznie nie starają się dopierać żadnych „rodzynków” tylko kupują cały rynek, ma tę zaletę, że one mogą być bardzo tanie. Żeby tutaj jakąś miarę przyłożyć do tego, to jeżeli mówiłem, że w Polsce są fundusze, które kosztują 2% w skali roku i na przykład jest to fundusz, który inwestuje w akcje, to możemy sobie wyobrazić, że jest ETF, który robi to 10 razy taniej. To jest naprawdę ogromna różnica! 

Kiedyś tak prowokacyjnie powiedziałem, że mam swojego starego passata, którego chciałbym sprzedać za pół miliona złotych i kto go kupi? No nikt go nie kupi oczywiście. Bo wyszedłbym na idiotę, gdybym powiedział, że chcę za ośmioletni samochód pół miliona złotych. Ale jeżeli chodzi o instrumenty finansowe, to jest to nagminne, że ludzie przepłacają nawet dziesięciokrotnie i nie mają nawet świadomości tego, że przepłacają. Więc ETF to jest właśnie taki prosty instrument. To, że on jest notowany na giełdzie, pozwala jeszcze bardziej obniżyć koszty, ponieważ jeżeli ja kupuję lub sprzedaję, to nie muszę angażować w to funduszu, tylko możemy wymieniać między sobą te jednostki. Czyli giełda to jest taki rynek wtórny obrotu tymi ETFami. Jak na przykład sprzedaje lub kupuję jednostkę ETF, to mogę ją kupić od Ciebie. To znaczy, my nie będziemy wiedzieć, że od siebie akurat, ale generalnie one mogą być na giełdzie. Oczywiście, pod spodem ten ETF ma konkretne akcje czy obligacje, bo ETFy mogą mieć różne klasy aktywów pod spodem. Jeżeli potrzeba umorzyć lub stworzyć nowe jednostki, bo jest większe zapotrzebowanie, to oczywiście wtedy musi być transakcja na tym realnym rynku. Natomiast, jeżeli nie, to dzięki temu, że jest na giełdzie, może być jeszcze taniej i jest to po prostu bardzo wygodne, bo w dzisiejszej sytuacji możemy sobie kupić jednego ETF, który jest gotową strategią inwestycyjną. 

Nie chcę tutaj nikomu robić reklamy, ale firma Vanguard stworzona przez Jacka Bogle’a, to jest najstarsza firma amerykańska z największymi tradycjami, jeżeli chodzi o inwestowanie pasywne, indeksowe, również tworząca ETFy. Dostępny jest w Europie, również w Polsce taki ETF o nazwie LifeStrategy, czyli taka życiowa strategia. Nie bez powodu jest przyjęta taka nazwa. LifeStrategy, ponieważ tam mamy i akcje i obligacje i w zasadzie wybieramy sobie tylko wersje z innym poziomem ryzyka i to załatwia nam całe inwestowanie. Właśnie dlatego o ETFach mówi się dużo. One mają coraz większy udział w rynku, więc to się przebija coraz bardziej do mas. Bardzo dobrze, bo to jest bardzo dobry sposób na inwestowanie swoich pieniędzy. 

 

Mówi się teraz, już wracając do ludzi pracujących w IT, że ten rynek jest praktycznie globalny. Pracujemy dla firm z zagranicy, zdalnie, niezdalnie. Zarabiamy bardzo często w walucie innej niż polski złoty i jest takie ukute zdanie, że powinno się zarabiać w tej walucie, w której się zarabia — żeby tam powiedzmy mitygować różne ryzyka. 

Chciałem Cię zapytać, czy to nadal ma swoje zastosowanie obecnie? Czy nadal powinniśmy się stosować do tej zasady? Mając tak naprawdę w tym momencie możliwość inwestowania znacznie szerzej, niż tylko Polska?

 

Jestem przekonany i to potwierdzają badania, to mówią dane, jeżeli budujemy swój kapitał i inwestujemy, to warto to robić globalnie. Czyli z definicji mamy w portfelu wiele różnych walut. Jeżeli chodzi o inwestowanie na rynku akcji, to wręcz nie trzeba się zabezpieczać i zaletą jest to, że możemy mieć ekspozycję na inne waluty. Zwłaszcza jeżeli jest się z takiego kraju jak Polska, która ma swoją walutę i — nie chciałbym, żeby to negatywnie zabrzmiało — polski złoty, powiedzmy w świecie finansów, jest egzotyczną walutą. Oby jak najlepiej się Polska rozwijała, tego życzę sobie i wszystkim nas słuchających. Natomiast musimy mieć świadomość tego, że fakty są takie, że taka waluta może mocno stracić pod wpływem złej sytuacji. To nie musi być sytuacja w Polsce, ale może być w regionie, co widzimy nawet w momencie, kiedy nagrywamy ten podcast, akurat w okresie gdzie jest gorąca sytuacja geopolityczna i nagle euro potrafi kosztować znacząco drożej, bo polska waluta się osłabia. Wtedy, gdy mamy globalny koszyk akcji w portfelu niezabezpieczony do polskiej waluty, to mamy naturalny taki hedge — zabezpieczenie. 

Poza tym weźmy takie konkretne negatywne przypadki, jakie miały miejsce: Turcja jest taki bardzo klasycznym przykładem. Ich waluta przez ostatnich dziesięć lat straciła 7-8 razy. Wyobraźmy sobie, że dziś euro kosztuje 30-40 złotych. To nie jest żadna naciągana teoria, waluta turecka jest nawet bardziej płynną od polskiego złotego. Jest to kraj dwukrotnie większy od Polski, jest to potęga militarna i tak dalej, ale tam na skutek bardzo nieudanej polityki doprowadzono do bardzo silnego osłabienia się waluty. Teraz tak, jeżeli ktoś by właśnie wyszedł z założenia, że chce — ponieważ jest obywatelem Turcji — mieć tylko oszczędności w lirze tureckiej, to w tym momencie to ryzyko by się zrealizowało. Więc to, że my możemy mieć w portfelu obce waluty — to nas zabezpiecza. 

Oczywiście, może się zdarzyć tak, że będzie okres silnej waluty lokalnej i euro nie będzie kosztowało 4.80, a 3.80, ale lepiej jest mieć taki scenariusz, bo to by oznaczało, że w Polsce się dzieje dobrze i oby Polska była drugą Norwegią i drugą Szwajcarią, ale jednak lepiej mieć zabezpieczenie przed negatywnym scenariuszem. To jeżeli chodzi o inwestowanie w akcje. Natomiast to nie oznacza, że jeżeli żyjemy w Polsce, zarabiamy i wydajemy w polskim złotym, albo być może w IT ktoś zarabia nawet w obcej walucie. Ktoś może na kontrakcie zarabiać w euro na przykład, ale warto mieć rezerwy polskiej czy lokalnej waluty. Dlatego, że jeżeli będzie mieć miejsce taka sytuacja, że polska waluta, czy ta lokalna waluta się mocno umacnia, to żebyśmy nie musieli sprzedawać tego euro po 3.80. Poza tym będziemy wtedy spokojniejsi, nie musimy na szybko wtedy sprzedawać, żeby kupić polską czy lokalną walutę. Rezerwy warto mieć. 

Poza tym jeżeli mamy portfel już taki inwestycyjny, to ta część obligacyjna dobrze, żeby była — chyba że jest niewiele tych obligacji w portfelu i ktoś inwestuje agresywnie — ale jeżeli ktoś naprawdę jest bardzo zachowawczym inwestorem i ma, dajmy na to, 60% obligacji w portfelu, a 40% akcji, to nie ma najmniejszego sensu, żeby te obligacje były w obcej walucie, bo nie spełnią swojej roli wówczas. Owszem, obligacje będą mało fluktuować, na przykład w ujęciu euro czy dolara, ale po przeliczeniu do polskiego złotego mogą się zachowywać niemal jak akcje, więc część obligacyjna, jeżeli ma duży udział w portfelu, to powinna być w naszej lokalnej walucie. Żeby spełniała to zadanie, do którego te obligacje się nadają, czyli stabilizować portfel w naszej walucie. Natomiast, jeżeli mówimy o długoterminowym inwestowaniu i bardziej agresywnym pomnażaniu pieniędzy to warto mieć portfel, który będzie miał swoje oparcie przede wszystkim an głównych walutach świata — czyli tak się teraz składa, że obecnie jest to dolar amerykański i euro.

 

Powiedziałeś o bardzo wielu różnych rzeczach, ale pewnie się zgodzisz ze mną, że to jest zaledwie dotknięcie powierzchni tych tematów, więc chciałbym Cię zapytać, skąd czerpać tę wiedzę o finansach? Jakie źródła możesz polecić? Bo wiem też, że z pewnym znanym polskim programistą szykujecie nowy, ciekawy projekt.

 

Tak. Jak już o tym wspominasz to faktycznie… 

Ja może zacznę jeszcze z drugiej strony, że faktycznie jest problem z czerpaniem wiedzy o finansach, w tym znaczeniu — nie żeby tych informacji nie było w sieci, tylko problem jest taki, że jeżeli ktoś jest zupełnie początkujący, to ciężko jest takiej osobie osądzić, czy ta wiedza jest rzetelna, wiarygodna, czy nie. Bardzo łatwo jest, mówiąc wprost, wpaść w objęcia szarlatanów, którzy przewidują różne dziwne scenariusze. Bardzo łatwo tutaj podsycać emocje. Na przykład, znów, to co się dzieje obecnie bardzo niedobrego w geopolityce, może być wykorzystywane w bardzo zły sposób — do podsycania tych emocji, a wiadomo, emocje to jest coś, co do ludzi przemawia i czym ludzie żyją. Więc powinniśmy na początku wystrzegać się, żeby nie wpaść w objęcia takich szarlatanów, lub wręcz w to co ja określam — to są mocne słowa — pornografią finansową. To ma miejsce. Ludzie pokazują takie nierealne przykłady, to znaczy one są prawdziwe, ale wyjęte z kontekstu, które nie mają szansy powodzenia czy powtórzenia w przyszłości. Bo jeżeli ktoś mi powie, że zainwestował w tego Amazona, o którym mówiłem i potrzyma te akcje ponad 20 lat, to chwała mu, ale podobno mniej niż 10 osób jest na świecie, które mają akcje Amazona od początku. Amazon jest jedną z największych spółek na świecie. Nie każdy będzie Jeffem Bezosem i warto o tym pamiętać. 

Natomiast, jeżeli chodzi o te źródła wiedzy, to faktycznie pracuję tutaj z innymi chłopakami nad czymś takim, co będzie takim miejscem, gdzie będzie można mieć kompleksowo dostęp do wiedzy i gdzie będzie można być uzbrojonym od razu w gotowe rozwiązania. To jest Atlas Pasywnego Inwestora. Na stronie atlaspasywnegoinwestora.pl można się zapisać i tam po prostu można już na dzień dobry dostać szereg informacji na mailingu o inwestowaniu, a docelowo będzie oferowane płatne szkolenie w tym temacie. 

To jest o tyle ciekawy produkt, że tam pracuje nie tylko ja, pracuje tam również Michał Szafrański z bloga „Jak oszczędzać pieniądze” i to jest wręcz ikona, jeżeli chodzi o polską blogosferę finansową. Osoba o ogromnej wiedzy i ogromnym zaufaniu, bardzo wiarygodna — to jest bardzo ważne, jeśli chodzi o światy inwestowania i finansów w ogólności. Kolejna osoba to jest Artur Wiśniewski, zresztą też polecam jego blog stockbroker.pl. On jest takim, jak to mówię, papieżem inwestowania pasywnego nad Wisłą, bo prowadzi taką grupę Pasywna Rewolucja. Artur jest swoją drogą też licencjonowanym maklerem, więc to jest osoba, która widziała z drugiej strony biurka, jak wygląda to inwestowanie. Trzecią osobą w tym projekcie jestem ja, a wszystko spina Maciej Aniserowicz, czyli też osoba bardzo mocno rozpoznawalna w branży IT. Ta branża IT jest tutaj mocno reprezentowana, jeśli chodzi o inwestowanie. 

Przygotowujemy teraz taki projekt, dla osób, które nie mają czasu, żeby robić doktorat z tematu i żeby spędzać na tym lata, to może tutaj w kilka tygodni temat zamknąć. Jeśli ktoś będzie mega pasjonatem to wtedy może jeszcze szukać więcej, ale w gruncie rzeczy uważam, że 99,9% osób znajdzie tam wszystko, co będzie potrzebne. Tym samym sposobem polecam już jakoszczedzacpieniadze.pl, czy stockbroker.pl, bo to są naprawdę świetne źródła. Zresztą tych źródeł jest więcej. 

Natomiast raz jeszcze, już zamykając ten temat: wystrzegać się przed pornografią finansową. Przepraszam, za te mocne słowa, ale to jest coś, co trzeba nazywać po imieniu, coś, co się pojawia cały czas, bo niestety całkiem łatwo nawet rozsądne życiowo osoby po prostu wpuścić w maliny i przedstawiać im świat w taki sposób, który nie ma nic wspólnego z rzeczywistością, a skutki tego mogą być bardzo niemiłe.

 

Jasne. Oczywiście też polecam wszystkie te źródła. Naturalnie będą w notatce do odcinka podlinkowane. Ale chciałbym jeszcze w tym wątku wiedzy Cię podpytać, bo mówi się, że powinno się znać, powinno się wiedzieć coś na temat aktywa, w które chce się inwestować, żeby głupio nie stracić tych pieniędzy jako taka główna zasada, żeby tych pieniędzy nie tracić. Wiele osób z IT mocno interesuje się krypto. Mocno to może przesadzone, ale jest generalnie zafascynowane tym ekosystemem tak bym to nazwał. Czy w związku z tym, że to jakoś do nich przemawia, może nawet rozumieją podstawy technologiczne blockchaina i tak dalej. Czy to automatycznie daje im mandat, czy taką możliwość inwestowania w krypto? Jak Ty to widzisz?

To jest świetne pytanie! Bo pozwól, że odwrócę to w drugą stronę: czy trzeba być świetnym analitykiem rynku akcji, żeby inwestować na rynku akcji? Nie. Wcale nie. Wręcz dla większości osób wchodzenie głęboko w ten świat akcji, analizowanie spółek, wyszukiwanie perełek to jest bardzo ciężkie zadanie i niestety statystyka jest przeciw nam. Wystarczy tylko postępować według tych reguł, o których wspominałem, czyli można powiedzieć, że w każdym przypadku inwestowanie powinno się opierać o psychologię, o koszty i o podatki. To jest taki fundament dobrego inwestowania. 

Jeżeli chodzi o krypto, czy to, że ja jestem ekspertem z zakresu technologii blockchain, czy to czyni mnie lepszym inwestorem? Absolutnie nie. To jest może przykre, więcej powiem —  dla jasności, ja nie jestem przeciwnikiem kryptowalut, żeby to jasno od razu wybrzmiało i nie mówię, że nie można ich mieć w portfelu, za chwilę się do tego odniosę — trzeba być ostrożnym, w tym znaczeniu, że jeżeli my będziemy bardzo dużo wiedzieć o kryptowalutach, możemy wpaść w taką bańkę. Możemy mieć poczucie większej pewności siebie i możemy sobie sami tworzyć takie wizje tego, jak będzie wyglądała przyszłość. Niestety nikt nie wie, jak wygląda przyszłość. Nawet jak nam się tak bardzo wydaje, że to jest pewne, to naprawdę tak nie jest. Tak to nie działa. Więc jeżeli ktoś chce inwestować w krypto dlatego, że lubi tę klasę aktywów — tak to nazwijmy — nie mam z tym problemu, ale jeżeli ktoś buduje kapitał życia i myśli o długoterminowym budowaniu portfela i jest na przykład specjalistą od IT, to lepiej, żeby taka osoba potraktowała to krypto jako taki margines swojego portfela. Jeżeli krypto będzie wielkim sukcesem przez kolejną dekadę, czy dwie, czy w ogóle do końca świata — super, będziemy w tym partycypować. Ale jeżeli będą jakieś regulacje państwowe, rzeczy, których my nie jesteśmy w stanie tutaj przewidzieć, rzeczy, które zatopią nawet świetny pomysł, w sensie czysto inwestycyjnym, być może technologicznie to będzie miało super zastosowanie, to my przynajmniej nie zrujnujemy swojego portfela. Więc ja byłbym tutaj tradycjonalistą, czyli opierałbym większość swojego kapitału na akcjach. 

Jeżeli słyszę czasami ze świata krypto, że akcje już się skończyły, to ja chcę tylko przypomnieć, że rynek akcji się kończy tak średnio raz na dekadę, pojawiają się takie komunikaty — kiedyś nawet podsyłałem taki artykuł, gdzie w latach 70. była szeroka analiza, że rynek akcji na pewno się już kończy i tam już tylko inwestują tacy starzy dziadkowie, a każdy nowoczesny inwestor pomija ten rynek. Otóż ja wolę być tradycjonalistą. 

Jeżeli rynek akcji w długim terminie by nie zarobił, globalny koszyk akcji, to mielibyśmy prawdopodobnie większe problemy niż ten nasz portfel i to oznaczałoby naprawdę jakieś potężne problemy na świecie i wtedy nawet i krypto nas nie uratuje. Tak bym do tego podchodził. Dywersyfikowałbym, nie stawiałabym na jednego konia w tym wyścigu. Natomiast dla jasności — raz jeszcze — nie przekreślam krypto. Jeżeli ktoś lubi, to niech je ma. Byłbym daleki, chociaż wiem, że są takie osoby, ale ja wypowiadam się za siebie, nie chcę nikomu niczego narzucać, byłbym daleki od tego, żeby 100% mojego kapitału wrzucić w krypto. Bo mogę na koniec być miliarderem, a mogę też pójść bez butów. Nie chciałbym tak zero-jedynkowo podchodzić do swojego portfela. 

 

Czyli nie wszystkie jajka do jednego koszyka. Jacku, programiści uwielbiają projekty takie poboczne, takie, które sobie dłubią po godzinach. Tutaj chciałbym Cię zapytać o Twój ten pet project, czyli oprogramowanie System Trader. Czy ono jest? Dlaczego zdecydowałeś się je stworzyć?

 

Znów, ja tutaj mam tendencję do rozgadywania się, więc postaram się zrobić long story short zrobić. Na początku chciałem po prostu narzędzia dla siebie. 

Kiedyś na początku, jak w ogóle inwestowałem, to bardzo dużo poświęcałem tak aktywnie rynkom, to była wręcz spekulacja. Natomiast w pewnym momencie, jak już miałem więcej kapitału, chciałem to nieco uspokoić, chciałem inwestować bardziej długoterminowo, zacząłem tworzyć, jak to jest pewnie naturalne w świecie IT, swoje narzędzia. Jak nie znalazłem czegoś w sieci, albo nie spełniało do końca moich oczekiwań, to zacząłem budować swoje. To zupełnie nie był komercyjny projekt na samym początku. Natomiast z czasem z tego zrobił się komercyjny projekt. 

Czym jest System Trader? To jest aplikacja, która ma przede wszystkim na dzień dobry kilkadziesiąt takich gotowców inwestycyjnych. Tylko żeby to dobrze rozumieć, to nie są jakieś cudowne strategie inwestycyjne, które są w ukryciu trzymane i tylko dla wybrańców, którzy wykupią oprogramowanie, będą odkryte. Nie, to są rzeczy, które są powszechnie znane. Tutaj są po prostu zebrane razem i są przefiltrowane, są też z dostępem do danych. Tutaj te dane są najbardziej unikatowe w oprogramowaniu, ponieważ dane potrafią sięgać nawet ponad 100 lat wstecz. Tutaj może pojawić się zarzut: po co mi coś takiego, wolałbym 100 lat w przyszłości. Niestety, nie mam takich danych — nie będę oszukiwał. Natomiast jak to się mówi, historia może się nie powtarza, ale się rymuje i na pewno warto historię znać. Jeżeli poza tym coś nie działało historycznie, to nie oczekujmy, że będzie działało w przyszłości — tak dla jasności. Dlatego te dane w oprogramowaniu System Trader pełnią ważną rolę. 

Poza tym, że jest kilkadziesiąt gotowców tych inwestycyjnych i to w większości pasywnych, lecz są też aktywne strategie, to możemy budować swoje z tych klocków. Nie trzeba być osobą techniczną, można to sobie mówiąc wprost — wyklikać. Można też prowadzić swój portfel na bieżąco, bo jest tam dostęp do danych praktycznie z całego świata jeżeli chodzi o rynek finansowy, więc można na bieżąco nie tylko zbudować swój portfel, ale później tam monitorować go i prowadzić na bieżąco. To w takim szybkim skrócie, tak to wygląda.

 

Super, dzięki! To mamy grubo ponad godzinę solidnego wprowadzenia do tematu inwestowania. Jacek Lempart z bloga i podcastu System Trader był moim gościem. Jacku bardzo Ci dziękuję za poświęcony czas! 

 

Dziękuję serdecznie, pozdrawiam!

 

Powiedz jeszcze na końcu, gdzie Cię można znaleźć w sieci, gdzie moglibyśmy odesłać słuchaczy?

 

Najlepiej to oczywiście na stronę systemtrader.pl, a tam już można spokojnie znaleźć mnie na social mediach, czy też do mnie napisać, czy wejść też na grupę na Facebooku. 

 

Świetnie! Oczywiście linki będą w notatce do odcinka. Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję, do usłyszenia, cześć!

 

I to tyle z tego co przygotowałem dla Ciebie na dzisiaj. Jako branża zarabiamy coraz więcej, warto pomyśleć jak zaprząc te pieniądze do pracy, gdyż ciągle rosnąca inflacja mocno je podgryza. Nie trzeba być do tego ekspertem w zakresie finansów. Podejście pasywne do inwestowania jest w znakomitej większości przypadków proste i wystarczające. 

Jeśli ten odcinek był dla Ciebie interesujący i przydatny odwdzięcz się, proszę, recenzją, oceną lub komentarzem w social mediach. 

Jeśli masz jakieś pytania, pisz śmiało na krzysztof@porozmawiajmyoit.pl. Zapraszam też do moich mediów społecznościowych! 

Ja nazywam się Krzysztof Kempiński, a to był odcinek podcastu Porozmawiajmy o IT o inwestowaniu. Zapraszam do kolejnego odcinka już wkrótce, cześć!

 

+ Pokaż całą transkrypcję
– Schowaj transkrypcję
mm
Krzysztof Kempiński
krzysztof@porozmawiajmyoit.pl

Jestem ekspertem w branży IT, w której działam od 2005 roku. Zawodowo zajmuję się web-developmentem i zarządzaniem działami IT. Dodatkowo prowadzę podcast, kanał na YouTube i blog programistyczny. Moją misją jest inspirowanie ludzi do poszerzania swoich horyzontów poprzez publikowanie wywiadów o trendach, technologiach i zjawiskach występujących w IT.