POIT #071: Internet of Things

Witam w siedemdziesiątym pierwszym odcinku podcastu „Porozmawiajmy o IT”. Tematem dzisiejszej rozmowy jest Internet of Things.

Dziś moim gościem jest Marcin Sikorski – ekspert i popularyzator w obszarze IoT. Prelegent, autor książki “Internet rzeczy”. Twórca podcastu “Smart rzeczy”. Członek Grupy Roboczej ds. Internetu Rzeczy Ministerstwa Cyfryzacji. Autor wielu publikacji i raportów branżowych. Prywatnie fan podróżowania.

W tym odcinku o Internecie Rzeczy rozmawiamy w następujących kontekstach:

  • czym jest IoT i po co powstał?
  • czy Internet of things to domena przemysłu czy życia codziennego?
  • jakiego typu urządzenia się wykorzystuje?
  • w jaki sposób wykorzystuje się dane przez nie generowane?
  • czy istnieją dobre praktyki projektowania rozwiązań IoT?
  • jakie ma słabe punkty?
  • czy Internet Rzeczy jest niebezpieczny?
  • w jaki sposób zabezpiecza się takie rozwiązania?
  • w jaki sposób się je testuje?
  • czy sieci 5G przyczynią się do popularyzacji Internet of Things?
  • jak rozpocząć karierę zawodową w tym obszarze?
  • jak Polska wypada na tle innych państw w tym obszarze?
  • w którym kierunku będzie się rozwijał IoT?

Subskrypcja podcastu:

Linki:

Wsparcie na Patronite:

Wierzę, że dobro wraca i że zawsze znajdą się osoby w bliższym lub dalszym gronie, którym przydaje się to co robię i które zechcą mnie wesprzeć w misji poszerzania horyzontów ludzi z branży IT.

Patronite to tak platforma, na której możesz wspierać twórców internetowych w ich działalności. Mnie możesz wesprzeć kwotą już od 5 zł miesięcznie. Chciałbym oddelegować kilka rzeczy, która wykonuję przy każdym podcaście a zaoszczędzony czas wykorzystać na przygotowanie jeszcze lepszych treści dla Ciebie. Sam jestem patronem kilku twórców internetowych i widzę, że taka pomoc daje dużą satysfakcję obu stronom.

👉Mój profil znajdziesz pod adresem: patronite.pl/porozmawiajmyoit

Pozostańmy w kontakcie:

 

Muzyka użyta w podcaście: „Endless Inspiration” Alex Stoner  (posłuchaj)

Transkrypcja podcastu

To jest 71. odcinek podcastu Porozmawiajmy o IT, w którym z moim gościem rozmawiam o Internecie Rzeczy. Przypominam, że w poprzednim odcinku rozmawiałem o mentoringu w IT.

Wszystkie linki oraz transkrypcję dzisiejszej rozmowy znajdziesz pod adresem http://porozmawiajmyoit.pl/71 

Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś to wystaw ocenę lub recenzję podcastowi w aplikacji, w której tego słuchasz. 

Chcę poszerzać horyzonty ludzi z branży IT i wierzę, że poprzez wywiady takie jak ten, publikowane jako podcasty będę to robił z sukcesem. 

Już dzisiaj możesz mnie wesprzeć w tej misji, zostając moim patronem na platformie Patronite. 

Wejdź na patronite.pl/porozmawiajmyoit i sprawdź szczegóły! 

Równocześnie bardzo dziękuję moim obecnym patronom!

Nazywam się Krzysztof Kempiński i życzę Ci miłego słuchania! 

Odpalamy! 

 

Cześć! Mój dzisiejszy gość to ekspert i popularyzator w obszarze IoT, prelegent, autor książki, „Internet Rzeczy”, twórca podcastu „Smart Rzeczy”, członek Grupy Roboczej do Spraw Internetu  Rzeczy Ministerstwa Cyfryzacji, autor wielu publikacji i raportów branżowych. Prywatnie – fan podróżowania. Moim i waszym gościem jest dzisiaj Marcin Sikorski. 

Cześć, Marcin! Bardzo miło mi gościć cię w podcaście. 

 

Witam ciebie i witam naszych gości! I słuchaczy!

 

Dokładnie. W tej zapowiedzi wiele razy padło słowo IoT. To oczywiście będzie temat naszej rozmowy, o internecie Rzeczy z wielu różnych perspektyw, mam nadzieję. Rozpocznijmy standardowo, jak to u mnie bywa czyli pytaniem czy słuchasz Marcin podcastów, jeśli tak to jakich najczęściej? 

 

Zaskoczę cię, że nie za bardzo, ponieważ po prostu nie mam na to czasu. Jest tyle różnych projektów, w które obecnie jestem zaangażowany, że nie ma takiej chwili, zeby usiąść i sobie tego posłuchać, a mimo wszystko jestem tradycjonalistą i lubię wyciągnąć książkę na przykład w tramwaju niż posłuchać czegoś, bo przy słuchaniu podcastów po prostu zasypiam. Nie mniej jednak jeden, jedyny wyjątek, to Joe Rogan, którego praktycznie większość osób zna, kojarzy – a jeśli nie to tym bardziej polecam posłuchanie paru jego podcastów, bo jego goście i zagadnienia, które są tam poruszane są po prostu inspirujące i warto jest posłuchać osób, które wiedzą o czym mówią. 

 

Pewnie, pewnie! Zajęty człowiek z ciebie, ale no fakt – Joe Rogan Experience to zdecydowanie wyjątkowy, nietuzinkowy podcast.

 

Jedyny w swoim rodzaju.

 

Jedyny w swoim rodzaju, nie do podrobienia. 

Okej, Marcin. To zacznijmy może od definicji. Zdefiniujmy czym jest IOT, jak powstało i na jaką potrzebę odpowiada, bo gdy myślę sobie o takich rozmawiających urządzeniach, to przychodzi mi wiele aspektów. Od sprzętu, oprogramowania, sieci i tak dalej, więc myślę, że na początku dobrze byłoby ustawić jakieś ramy i zdefiniować czym ten Internet Rzeczy w istocie jest. 

 

Problem z Internetem Rzeczy jest taki, że to jest słowo wytrych pod które możesz praktycznie wszystko sobie podciągnąć, czy będziesz mówić o biznesie, czy będziesz kierować swoją wypowiedź do zwykłych ludzi, konsumentów czy będziesz myślał o łączeniu miast czy nawet państw. 

Natomiast taka najprostsza definicja Internetu Rzeczy składa się z czterech liter Z. Po pierwsze, musisz złączyć te urządzenia, przez łączenie mam na myśli jakiś protokół komunikacji, może to być Wi-Fi, może to być bluetooth – coś, co po prostu będzie pozwalać tym dwóm urządzeniom ze sobą rozmawiać niejako. Dwa – zbierz.. Te urządzenia zbierają dużą ilość suchych danych. Danych fizycznych, chemicznych, danych dotyczących naszego otoczenia, środowiska. Tego, co jest wokół nas. Następnie trzecie Z to jest zmień. One biorą i analizują to co te dane znaczą. Czy w jaki sposób suche dane zmienić na taką informację, która będzie wartościowa dla ciebie no i następnie wraca to w takiej postaci przetworzonej, po to abyś ty zmodyfikował poniekąd rzeczywistość wokół ciebie. 

Najprostszy przykład jest taki – że masz sensor, który analizuje, czy wokół nie ma po prostu dymu. Zwyczajny sensor dymu, które ma zareagować, kiedy będzie dym i potencjalnie pożar. Ponieważ on jest podpięty do sufitu i powiedzmy, że kupiłeś jakieś nowocześniejsze wersje, więc masz jeszcze fajną aplikację, która może śledzić sobie na telefonie czy tablecie co ten sensor sobie na bieżąco robi no i on już poniekąd jest po tym Wi-Fi z tobą połączony. Na bieżąco widzisz, co się dzieje. Możesz go włączyć i wyłączyć. Po drugie, on cały czas zbiera informacje wokół siebie. Czy jest nadal czyste powietrze, czy jest więcej tlenu czy może jakieś niebezpieczne gazy się pojawiły. 

Kiedy okaże się, że coś jest nie tak w powietrzu, on interpretuje tę nową rzeczywistość, w które się znaleźliśmy i natychmiast wysyła ci informację: „Słuchaj mój drogi, chyba masz potencjalnie pożar. Powinniśmy coś z tym zrobić. No i różnica między zwyczajnym urządzeniem a tym Internetu Rzeczy będzie taka, że nie miałbyś tego połączenia z tabletem czy telefonem. Kupiłbyś to urządzenie, włączył je, ono sobie w tle samo z siebie działa. 

Kiedy już masz. Internet Rzeczy, no to teraz możesz dobudowywać kolejne klocki tej układanki. Raz, że na bieżąco jesteś informowany, dwa, że masz zdalny dostęp, monitoring i możesz włączać, wyłączać czy zmieniać stan tego urządzenia, a trzy – możesz stwierdzić: „Dobrze, możemy dokupić jeszcze jeden produkt, który na przykład będzie zraszaczem i w razie czego – A – ty widzisz na telefonie, co się dzieje, B – ten sensor informuje: „Hej, tutaj jest potencjalnie pożar” i natychmiast, automatycznie ten zraszacz się włączy i zareaguje. 

Internet Rzeczy więc to nic więcej jak taka nakładka, która pozwala nam widzieć więcej i być bardziej zaangażowanym w ten świat. A za chwilę, jak się okaże – ten świat może być bardzo, bardzo szeroki, bo będziemy pewnie mówić o autonomicznych samochodach, pojazdach, dronach, smart kamerach i mnóstwie innych fascynujących rzeczy. 

 

Jasne. Dzięki za tę definicję! Czyli IoT to ZZZZ, to już wiemy, a teraz pytanie mam bardziej o zastosowanie.

 

U nas te 4Z to tak trochę dziwnie brzmi, bo w angielskim świecie to jest 4C, oni mają connect, collect, create i change bodajże. No to tam troszkę to fajnie brzmi – u nas trzeba było na potrzeby stworzyć 4Z. Jednak nadal jakoś się to broni! 

 

Ma sens! Trzyma się ramy jak najbardziej. Dobrze. To teraz może słowo na temat zastosowań, bo z jednej strony, gdy mówimy o IoT przychodzi mi na myśl jakaś fabryka z czujnikami, które tam działają, całkiem sporo sprzętu tego typu, a z drugiej strony takie domowe zastosowania, o których powiedziałeś, na przykład zraszacz do trawy i tak dalej. Chciałbym cię w związku z tym zapytać, czy IoT to jest bardziej domena przemysłu, stamtąd to się wywodzi czy też już bardziej przenika to do takich codziennych zastosowań i ciężko rozgraniczyć co jest bardziej istotne, jeśli chodzi o taką domenę jak IoT? 

 

Poniekąd i tu, i tu. Prawda jest taka, że szybciej czy więcej na tym zyskają fabryki czy firmy, które odważą się zamontować takie urządzenie, które będzie szybciej analizować rzeczywistość wokół nich, analizować jak działają maszyny. Będzie wysyłać im różnego rodzaju raporty, których normalnie ludzie nie byliby w stanie stworzyć, bo mówimy o takiej ilości danych, że zwyczajnie człowiek nie jest w stanie ich przerobić i tylko może to zrobić maszyna. Bezwzględnie fabryki i ogólnie rozumiany przemysł zyskują na tym najwięcej. 

Z drugiej strony masz konsumentów, którzy lubią różnego rodzaju, nazwijmy to, bajery. Lubimy smart opaski, lubimy różnego rodzaju zabawki typu drony, lubimy inteligentną bieliznę, która sportowców informuje co się z nimi dzieje. Teraz ten wyciek Apple z zeszłego tygodnia, w którym okazuje się, że kolejnym, wielkim urządzeniem będą rzekomo smart okulary. Jakby nie patrzeć – to też jest urządzenie z obszaru IoT. To też jest smart produkt. Tu tylko ogranicza cię twoja wyobraźnia. Jeżeli ludzie będą chcieli mieć inteligentne, lodówki, pralki, które załóżmy chciałbyś włączyć za pomocą telefonu, gdy jesteś gdzieś daleko i zaczyna ci sama prać, to nie jest to futurystyczne. Możesz to zrobić. 

Tylko – konsumenci raz, że łatwiej do nich przemawia pojęcie „smart” i tu wstawię jakiś rzeczownik, niż Internet Rzeczy, bo to nie mówi im nic. I im się poniekąd nie dziwię, a z kolei fabryki… Dla nich Internet Rzeczy to tylko narzędzie. Oni bardziej mówią o cyfrowej transformacji, na której też się zapewne skupimy. A to, że robimy to za pomocą Internetu Rzeczy – okej. Jak to nazwiecie to już jest wasza sprawa.

 

Rozumiem. Dobrze – to porozmawiajmy chwilę o części IoT, jaką są „things”, czyli właśnie te rzeczy, które ze sobą rozmawiają. 

Jakiego typu urządzenia są wykorzystywane? Czy są może klasy, kategorie tego typu urządzeń? Jak rozmawiamy kilka minut, to już wymieniłeś bardzo liczne i zróżnicowane urządzenia, które mogą w ten sposób ze sobą rozmawiać. Jakie najczęściej urządzenia spotykamy i czy mają one ze sobą coś wspólnego?

 

Istnieje kilka rozgraniczeń. Możesz rozgraniczyć je przez sektor, dla którego tworzysz takie urządzenie. Może to być sektor medyczny, przemysłowy, sektor pojazdów autonomicznych. W zależności do kogo kierujesz to narzędzie, produkt to troszkę inaczej będzie stworzone. Czym innym będzie ta sama kamera, ale dla celów fabryki – kamera będzie musiała interpretować to co się dzieje na taśmociągu i stwierdzi czy produkt jest wadliwy lub nie, a czym innym będzie kamera dla szkół, która będzie dużo wcześniej informować o tym, że na terenie placówki jest niepowołana osoba lub niezabezpieczony pakunek, którym trzeba się zająć. 

Możemy mówić o takim podziale per sektory. Kolejny – podział per autonomiczność tych urządzeń. Niektóre z nich mogą być skrajnie samodzielne. Sztuczna inteligencja albo machine learning, że ta maszyna nie tylko za pomocą swojego własnego działania uczy się, ale jest również podpięta do sieci – upraszczając – komunikuje się z innymi, podobnymi urządzeniami i mówię: „Hej, jak wy sobie poradziliście w takim przypadku a jak ja powinienem” i tu wchodzi zwykła matematyka, statystyka i probabilistyka, co powinno się dziać. No i taki autonomiczny pojazd czy autonomiczna maszyna domyślnie powinna działać sobie sama i uczyć się na własnych błędach. Z drugiej jednak strony, to są takie maszyny i urządzenia, z którymi ludzie mogą mieć kontakt – masz tu wszelkiej maści Siri albo inne komunikatory głosowe, Alexa, smart głośniki, do których możesz mówić. One też się niejako uczą, ale ty bardziej decydujesz, kiedy je włączysz, jak intensywnie będzie to działać, czy będą jakieś słowa wytrychy, które sprawią, że ty jako osoba unikalna będziesz mógł tylko działać z tym urządzeniem. 

To może wydawać się nieistotne, jeżeli jesteś osobą techniczną. Maszyna, urządzenie powinno samo z siebie działać. Pamiętajmy o tym, że młodzi ludzie mają wyższy współczynnik „Chcę eksperymentować, chcę rozszerzać, chcę ryzykować, chcę samemu się z tym urządzeniem bawić i patrzeć, jak ono działa” a tymczasem starsze osoby z kolei wolą urządzenia, które raz włączysz, nie wymaga zbyt trudnego interfejsu i po prostu będzie działać samo z siebie. Takich podziałów może być więcej. Podział ze względu na użytą technologię, użyte protokoły, podział ze względu na to, na jakim obszarze to będzie działać. Trochę inne urządzenia będą wtedy, kiedy masz w domu siebie i kilku członków rodziny a co innego, kiedy będziesz miał całe miasto i musisz mieć kamerę, która powinna obsłużyć tysiące samochodów, które przejadą przez godzinę danym skrzyżowaniu. 

Ile podziałów tyle zapotrzebowań, ile zapotrzebowań tyle podziałów, po prostu. 

 

Okej. Wiemy, tak jak powiedziałeś, że te urządzenia przesyłają zazwyczaj dużo danych. Te dane trzeba gdzieś składować. Chciałem cię zapytać do jakich zastosowań, w jakim celu wykorzystujemy właśnie dane pozyskane w ten sposób? 

 

W największym skrócie – dane, które mamy wokół siebie – jest ich tak dużo, że wpadamy w szum informacji. My jako zwyczajni ludzie, bardziej przez czytanie różnej ilości mediów, czy to społecznościowych czy newsów, czy tego, co się dzieje na telefonach, różnego rodzaju aplikacjach, a z kolei maszyny mają taki problem, że wszędzie spływają jakieś dane. Dane dotyczące toczenia, środowiska, tego, co inne maszyny robią etc. 

Teraz pytanie jest takie: jak te dane możemy albo posortować, żeby z tego płynęła jakaś wartość dla nas, żebyśmy powiedzieli „O kurczę, przeoczyliśmy jakąś informację, nie wiedzieliśmy, że coś takiego mamy a wystarczyło użyć tych danych w bardziej inteligentny sposób” albo mamy problem, jak szybko się do nich dostać. Wiemy, czego chcemy, natomiast tych danych jest tak dużo, że my jako ludzie ich nie przerobimy a maszyny zrobią to błyskawicznie, bez problemu. Albo po prostu zróżnicowanie. Może być tak, że szybko możemy się dostać do tych informacji i wiemy, że mamy ich dużo, ale Internet Rzeczy może nam powiedzieć: „Słuchaj, a gdybyśmy pokatalogowali to na produkty czy może na informacje wartościowe XYZ? To byłoby coś, co da ci jakąś wartość dodaną”. 

Najprostszy przykład: wyobraź sobie, że masz taki autonomiczny samochód, który jedzie sobie ulicą. Nie musisz mieć jednego sensora, który niejako myśli o wszystkim, bo byłoby to nierealne i kosztowne, ale możesz mieć cztery sensory i każdy ma swoją działkę. Jeden mierzy na dystans co się dzieje, jeden mierzy zawilgocenie nawierzchni, jedne mierzy jak ciemno jest i jak dobrze widzisz ulicę i tak dalej. 

Każdy z nich wykonuje tylko ten jeden obszar swoich działań. Wykonuje to jedno mikro zadanie, czy tę pracę, którą kazaliśmy zrobić tym sensorom. Ale kiedy weźmiesz te wszystkie informacje razem, to może się okazać, że twój samochód dokładnie wie, że teraz byś zahamował, bo ktoś wyjdzie ci na ulicę. Masz prawdopodobieństwo 98%, że zahamuje w ciągu sekundy albo że ty nie będziesz musiał tego robić, bo jesteś człowiekiem i twoja reakcja inaczej działa. Ale samochód za ciebie powie: „Okej, przyhamuję do połowy a ty dociśniesz albo zrobię to za ciebie”. 

I znów: to brzmi odrobinę futurystycznie, ale tak to działa i do tego też się sprowadza Internet Rzeczy. Teraz tylko przenosisz to na większą skalę. Czy ty jesteś w domu i chcesz lepiej wiedzieć, co robią twoje dzieci czy jesteś w fabryce i chcesz lepiej ogarnąć informacje wokół ciebie, jak wydajne są twoje maszyny, ogólna efektywność działań twoich pracowników, etc. 

Wychodzisz z tym dalej i robisz kwestię bezpieczeństwa państw lub cokolwiek innego przyjdzie ci do głowy. Tutaj znów – sky is the limit! 

 

Rozumiem. Systemy IoT jak każde inne systemy informatyczne w jakiś sposób się projektuje. Chciałem zapytać, czy są zasady, wytyczne, dobre praktyki, których używa się podczas projektowania tego typu rozwiązań? 

 

Znów – i są, i nie są. Są, bo ogólne standardy muszą być. Nie może być tak, że jeśli przywieziesz do Polski produkt zrobiony w Chinach, to nagle ci eksploduje albo nagle zrobi coś nieoczekiwanego. Po to są standardy i normy. Problem jest taki, że tych standardów i norm jest na tyle dużo, a sam Internet Rzeczy jest nadal względnie młodym i niedojrzałym bytem, że nie ma uniwersalnego klucza, z którego wszyscy będziemy korzystać i powiemy: „O, musi być to, żebyśmy powiedzieli, że ten produkt jest w zupełności bezpieczny”. Dochodzi do swojego rodzaju absurdu, że każdy kraj niejako samemu interpretuje czym jest Internet Rzeczy dla niego, czym jest dla niego bezpieczeństwo dla niego, co się powinno dziać z danym. Trochę inaczej na to wszystko patrzą też producenci firmy, które są outsourcowe, do których przychodzi klient z zachodu i mówi: „Słuchajcie, chcę produkt z obszaru Internetu Rzeczy. Zróbcie mi go”. 

Jeżeli jesteś firmą, która od zera to tworzy, powiedzmy jak Apple albo Google, to tu jest wygodniej. To jest twoje dziecko, ty się nim zajmujesz, na tobie spoczywa dobry PR i nie chcesz, aby to urządzenie zrobiło coś złego albo źle się ludziom kojarzyło. Masz czas na badania, beta testy, imitowanie środowiska i tym podobne rzeczy. 

Jednak gdy przychodzisz jako klient z zewnątrz i mówisz: „Firma w Chinach to wyprodukuje lub dostarczy wam hardware, czyli gotowe urządzenie, wy napiszcie na to nakładkę, aplikację, żeby to urządzenie było po prostu mądre i macie na to pół roku. To, co jest dla ciebie najważniejsze? Żeby to było funkcjonalne, żeby działało. Nie myślisz o tym, że to potencjalnie będzie już upraszczając, po wsze czasy w ekosystemie i nie tylko, że będzie się komunikować z innymi urządzeniami w twojej rodzinie, jeśli masz takich urządzeń więcej, ale może też komunikować się czymkolwiek innym co jest po prostu w środowisku. Nazwa „Internet Rzeczy”. Co więcej, musisz mieć świadomość, że ono może wysyłać informacje, dane, które będą zapychać łącza, sieci i w imię czego – i czasami dochodzimy do takiej absurdalnej sytuacji, że klient mówi: „Słuchajcie, wyprodukujcie mi to urządzenie, nieważne jest bezpieczeństwo, czy ono jest użyteczne, czy może inaczej – użytkownik łatwo się połapie co gdzie kliknąć, czy ikonka jest zielona, niebieska, na co mi to – najważniejsze, żeby to było funkcjonalne, a za 3-4 miesiące i tak wyjdziemy z wersją 2.0, a to się zostawi. 

Różnie bywa, ale niestety, jeżeli klientowi zależy na czasie, a widzi – wow, teraz jest bum na smart opaski, zróbmy taką w pół roku. Nie będzie ona idealna, ale będzie działać. Jesteś w stanie w pół roku zrobić taki projekt od zera. Natomiast musisz brać pod uwagę to, jakie są tego konsekwencje i co się potem będzie działo z tym urządzeniem i czy ludzie potem nie będą mówili czym się różni opaska X od opaski X premium albo X,2? To powoli robi się taki fuzzy word,, taka szara strefa, gdzie ludziom ciężko jest odróżnić produkt X od firmy Y, od firmy Z. A to niestety ma daleko idące konsekwencje w zaufaniu, które jest dość niskie do produktów IoT.

 

Powoli zmierzamy w kierunku różnych ryzyk, niebezpieczeństw, tego typu rzeczy. Chciałem cię zapytać jakie słabe punkty tego typu rozwiązań widzisz?

 

Mówimy o produkowaniu?

 

Bardziej o Internet Rzeczy. Z jakimi słabymi punktami, zagrożeniami czy niebezpieczeństwami możemy się spotkać? 

 

Problemem jest to, jak społeczeństwo interpretuje Internet Rzeczy i od tego by zaczął. Niestety albo stety edukacja skupia się na innych elementach, media lubią mówić o IoT wtedy i tylko wtedy, kiedy albo kogoś zabije, albo się pomyli. W myśl starej zasady – jeśli krwawi to bawi, a ludzie bardzo szybko to podchwytują, a w konsekwencji będziesz słuchać, że 5G powoduje raka albo że sensory są sterowane przez Rosjan, Chińczyków czy kogokolwiek innego. To jest szybko eskalowane. 

Takie plotki są najłatwiej podchwytywanie, a nie ma nikogo, kto mógłby to wyprostować, a jak wyprostuje to ty jesteś przekupiony, o czym kiedyś moglibyśmy pogadać poza kamerami.

Z drugiej strony sam Internet Rzeczy jako niedojrzałe medium nadal wymaga wielu prób. Z jednej strony masz świat technologii, gdzie masz autentycznie ludzi, którzy rozumieją jak działa ta technologia, rozumieją ryzyka, bezpieczeństwo i chcą zrobić dobre produkty, a z drugiej masz świat biznesu, któremu zależy na jak najszybszym zarobieniu albo spopularyzowaniu danego typu produktów. Ostatnio to były smart głośniki, smart opaski, zaraz pewnie smart okulary. 

Natomiast zawsze suma sumarum dostanie się po kieszeni klientowi, bo albo dostanie produkt na szybko sklejony i zbyt szybko wypuszczony na rynek, niedostatecznie dobrze przetestowany albo sam konsument powie: „Teraz każecie mi kupować ten produkt i mówicie, że spełni wszystkie moje oczekiwania a trzy miesiące później wchodzicie z kolejnym, który niemalże identycznie wygląda, ale już nie ma tych błędów i jak ja się mam z tym wszystkim czuć? 

Dajmy więc chwilę Internetowi Rzeczy na dojrzewanie, my jako konsumenci, a z drugiej strony świat, który odpowiada za tworzenie, eksperci, influencerzy, wizjonerzy, futuryści, jak również osoby związane z biznesem, po prostu powinny zrobić krok w tył i powiedzieć sobie samemu gdzie popełniamy błędy i może powinniśmy odrobinę przystopować, ale dzięki temu za moment ludzie będą chętniej to kupować, wykazywać większe zaufanie, bo jeżeli na tym etapie ludzi podkopiesz, to nie zdziwmy się, że to zawsze będzie traktowane jako nisza, która „Okej, niech to sobie to 5% społeczeństwa na świecie kupuje, ale wolę zostać przy statycznych, klasycznych, manualnych urządzeniach” albo coś, co Google albo Apple wymusi na tobie, bo wszyscy wokół będą mieli, to wtedy to kupisz. Nie tędy droga i zastanówmy się dwa razy. 

 

Okej. Jest sporo mitów związanych z zagrożeniami wokół IoT, o których powiedziałeś. Niektóre zupełnie wyssane z palca, niektóre bardziej realne – chociażby te związane z prywatnością czy odpowiednim zabezpieczeniem naszej prywatności. 

Czy myślisz, że na ten moment jest się czego obawiać, jeśli chodzi o rozwiązania IoT właśnie?

 

Zabrzmi to brutalnie, ale najbardziej powinniśmy się bać ludzkiej głupoty. Nawet najlepiej zabezpieczone urządzenie z obszaru IoT – mówimy tu też o zabezpieczeniu fizycznym, żeby nikt się tam nie włamał. Nawet jeśli ktoś się włamie, to żeby nie był w stanie zrobić reverse engineering i odzyskać te dane albo zrobić coś niepowołanego. Nawet jeśli mówimy o świetnym zabezpieczeniu, aplikacji dedykowanej, protokołu komunikacji. Wszystko jest tip-top! Co z tego, skoro konsument kupi i nie zmieni domyślnego hasła i masz admin, admin. 

Co z tego, jeśli użytkownik zgodzi się na wszystkie zgody wstępne, bo kto czyta umowy i kto się w to wsłuchuje, a potem się zdziwi: „Hej, moje wszystkie dane wyciekają” albo produkt cały czas nasłuchuje. 

Co z tego, że wszystko jest świetnie przygotowane, jak ludzie i tak nadal, chętnie wrzucają mnóstwo informacji w postaci postów na Facebook czy inne media społecznościowe i swojego rodzaju taka hipokryzja, taki dualizm: „Z jednej strony chciałbym urządzenie, które będzie inteligentne, ale z drugiej nie chciałbym dać mu za dużo informacji. Z jednej chciałbym, żeby to było bezpieczne, ale z drugiej nie poświecę tych pięciu, dziesięciu minut na przeczytanie manuala i zrozumienie jak to działa. 

Oczywiście, nie możesz winić klienta, bo klient jest królem. To on decyduje, że ten produkt wyciąga z opakowania, podpina go do sieci, do kontaktu i już ma działać. Tak to po prostu nie działa! Tak było kiedyś jak kupowałeś rządzenie, które było odcięte od sieci, jak kupowałeś urządzenie, które mogłeś włączyć i wyłączyć i tyle. Teraz masz urządzenia, które powoli zacierają ci te granice. Powoli nie wiesz, czy to urządzenie jest włączone czy jeszcze trochę jest włączone, czy słucha mnie, może jednak nie? W którym momencie te dane spływają, co się z nim dzieje? 

Ludzie też powinni sami zainteresować się tym co robią firmy z ich danymi. Czasami jest tak, że są mity, jak choćby ten, że Google bierze wszystkie twoje dane i tworzy złowieszczy plan na to, żeby cię zniewoli – ale mało kto wie, że na ten moment Google wysyła ci informację do przypadkowych próbek ludzi na całym świecie i wysyła bardzo konkretne pytania. Na przykład: co się stanie, jeżeli wpiszesz „star”? Czy będzie końcówka „wars” czy będzie „Star Trek”? I to jest pytanie, które sobie ktoś tam po stronie Google’a konkretne opracował. Nic więcej go nie interesuje. I wysyłają, wybierają sobie próbkę 100 000 ludzi na całym świecie, wysyłają algorytm z zapytaniem i patrzą co ludzie zrobią, jak wpisują w klawiaturę.  

Wracają im te informacje i albo pytanie było po prostu durne i dane nic ci nie wnoszą, trzeba ubić takie zapytanie albo masz wynik 95% ludzi w Stanach odpowie, czy po słowie „star” da „trek”. 

Jak zbierzesz takich zapytań mnóstwo, to tworzysz, usprawniasz ten algorytm, który ma Google i za jakiś czas pojawia się aktualizacja, w ramach której dostajesz informację: „Hej, teraz G-keyboard, którego używasz w ramach Google’a jest dużo bardziej inteligentny. 

Ludzie nie wiedzą o tym albo nie wszyscy o tym wiedzą – gdybyś to tak im przedstawił, to nie będą aż tak zszokowani. Jest to pewna doza edukacji, którą musisz wykonać, żeby ludzie chcieli coś takiego robić. Ale mimo wszystko – musi być ta chęć czy ten pierwszy krok ze strony konsumenta. 

 

Pewnie. Tutaj ta odpowiedzialność jest podzielona jak najbardziej. 

Weszliśmy powoli. Obszar cyberbezpieczeństwa to jest ostatnio bardzo modne słowo. Czy rozwiązania IoT są podatne na taki? Czy są celem działań hakerów? Chciałem cię zapytać co jest tak naprawdę do zyskania? Co my możemy stracić, a co potencjalny haker może zyskać, atakując systemu IoT? 

 

Największą rzeczą, która kusi, jeśli mówimy o Internecie rzeczy dla hakerów jest fakt, że będą mogli przejąć zdalną kontrolę. Nie mówimy tu teraz o tym, że kupiłeś sobie smart termostat albo smart napowietrzacz do akwarium, bo to jest nieistotne. Takie bzdety, które im nic nie dadzą. Okej – mogę się włamać i pozyskać dane jak często karmisz swoje rybki. Fajnie – ale co z tego? 

Natomiast cała zabawa polega na tym, że idea hakowania jest taka, aby znaleźć najsłabsze ogniwo, wbić się przez nie i uzyskać kontrolę czy dostęp. I teraz, jak masz świetnie zabezpieczoną sieć, Wi-Fi, twój router jest doskonale zabezpieczony. Świetnie zabezpieczony laptop. Nie da się do niego włamać. Telefon albo nawet smartwatch jest świetnie zabezpieczony. To kupisz jakiś smart produkt, którego stwierdzisz: „Jestem jakiś tam Kowalski, nikogo nie będzie to interesowało, niech on sobie tam chodzi. Nie zmienisz jego domyślnych haseł, jakie przyszły w opakowaniu i nie zdziw się, że ktoś przez twój smart termostat dostanie się do twojego routera – bo skoro udało mu się dostać tam i mówi: „Hej, jestem tym termostatem, który podpiąłeś, jestem bezpieczny!” resetujesz hasło i BUM! Nagle masz dostęp do tych wszystkich informacji, które dzieją się wokół. To jest największa rzecz, której powinniśmy się obawiać. Jeżeli uznamy, wyjdziemy z błędnego założenia, że jesteśmy nikim i kupujemy tandetny produkt, do którego nikt się nie włamie – uwierz mi, że jesteś w stanie się włamać. 

Co więcej, większość tych produktów – jest istny zalew smart opasek, smart słuchawek, mikrofonów, czegokolwiek innego. Nawet osoba, która nie jest bardzo mocno techniczna może szybko, za pomocą Google’a znaleźć istniejące rozwiązania, do tego darmowe, opensourcowe, z których może korzystać i przechwytywać różnego rodzaju pakiety informacji danych. 

Oczywiście, znów: to jest swego rodzaju zabawa i po co miałbyś to robić. Zawsze możesz powiedzieć, że nie musisz się do nikogo włamywać, tylko nasłuchuję. Technicznie jesteś kryty. Ale sam fakt, że coś takiego może się dziać, może wiele osób szokować i na to powinni się przygotować. Z drugiej strony masz firmy, które jeżeli pomyślą sobie: „Dobra, jestem gotowy na smart transformację, tylko nie chcą zrobić tego po bożemu, czyli coś, co zajmie pół roku czy nawet kilkanaście miesięcy, tylko powiedzą: „Kupmy gotowe rozwiązania, na szybko podmieńmy i będziemy już smart” – tak to nie działa. Albo płacisz za jakość i wiesz, że to jest certyfikowane albo w jakiś sposób firma deklaruje się: „Hej, my już zrealizowaliśmy to na polu dwóch tysięcy firm w tym obszarze, w którym wy pracujecie, więc nie musicie się obawiać albo kupujesz tanie rozwiązanie, liczysz na łut szczęścia. 

Im większy masz zasób po prostu informacji czy tych danych, to one stają się cenniejsze. I okej – wtedy fabryka jest takim celem po co przechwytywać jak działa narzędzie, bardziej przechwyćmy to, co się dzieje z tymi informacjami i zróbmy to tak. Z drugiej strony masz po prostu możliwość kontroli zdalnej jakiegoś człowieka, żeby zobaczyć czy po prostu napsocić mu w życiu.

Żeby to zakończyć – pojawia się tu mnóstwo dziwactw, o których ludzie nie myślą, ale też mogą się pojawić. Wyobraź sobie – wchodzisz do sklepu, gdzie masz sensory. Sensory działają tylko na obszarze tego sklepu. Jeżeli wejdziesz w ich obszar, nagle widzą: „O, pojawił się pan Marcin”, pan Adam czy ktokolwiek inny – „zaproponujmy mu zniżkę na buty”. Albo jesteś klientem tego sklepu, więc masz swoje konto i one wiedzą: „O! To jest ten pan Adam, który już tutaj u nas 20 razy kupował, zaoferujmy mu jakąś zniżkę!”. Super. 

Teraz wyobraź sobie, że jesteś konkurencją albo masz sklep obok, albo kupujesz urządzenie, które będzie miało mocniejszy sygnał. I teraz kiedy wchodzisz do sklepu X dostajesz sygnał z urządzenia firmy Y. Teraz scenariusz nr 1: mogą ci wysłać informację „Zobacz, ten sklep ma bardzo niskie noty! Wiele osób krytykuje ich produkty”. Mogą ci wysłać informację: „W tym sklepie to kosztuje 50, u nas 30!” albo mogą zrobić jeszcze inne rzeczy, które zniechęcą cię do wejścia do tego sklepu, a zachęcą do pójścia do drugiej firmy. 

Spektrum możliwości tutaj też się bardzo rozrasta. Wszystko jest kwestią – kto pierwszy zdobędzie władzę, jeżeli chodzi o kontrolę i kto pierwszy obejmie władzę, jeżeli chodzi o dane i co się z nimi potem stanie. 

 

Bardzo ciekawe zagadnienia. Czy wobec tego są jakieś proste rady na zabezpieczenie tego typu rozwiązań? Oprócz zmiany admin, admin na coś bardziej skomplikowanego? 

 

Z jednej strony, zdziwiłbyś się, ale naprawdę zmiana hasła jest już czasami czymś, co zniechęca potencjalnie daną osobę. 

Idziesz ulicą, masz laptop, możesz nasłuchiwać mieszkania, załóżmy. Widzisz 20 otartych miejsc, gdzie ktoś nie zmienił hasła. Fajnie – możemy się tam wbić. Jak wszyscy będą mieli zmienione hasło, no to co – będę się bawić, żeby potencjalnie włamać się do ciebie? W imię czego, po co? Pójdę sobie dalej. To już dużo daje. 

Dwa, wiem, że nikt nie lubi czytać umów i tego, co jest tam wpisane, co się dzieje z twoimi danymi. Mimo wszystko zachęcałbym do przeczytania tego, przynajmniej na pierwszym etapie inicjalizacji albo instalacji, bo tam jest napisane: „Słuchaj, mój drogi. Mój misiu kolorowy. Będziemy odczytywać informacje takie, takie i takie. Będziemy włączać to urządzenie wtedy i wtedy. I znów – to ni jest napisane językiem, który jest naprawdę trudny. 

Ten plain simple English, którego teraz dużo firm używa, sprawia, że osoba, która ma ten angielski na podstawowym poziomie, jest w stanie przeczytać i zrozumieć co się z tym dzieje. Co więcej – popularyzacja tych narzędzi sprawiła, że tłumaczone są ona na język polski i możesz dokładnie przeczytać co się tam dzieje. 

Trzy – zanim kupisz w ogóle takie urządzenie, zastanów się po co ci ono jest. Po co je kupujesz? Czasami ludzie kupują, bo inni też mają. Bo fajnie by było mieć taką  – dopłacić 200 i będę miał inteligentny szybkowar, którego mogę sterować za pomocą aplikacji. Ale czy na pewno będziesz to robić? Jeśli nie – to po co to kupujesz? To jest raz. A dwa, jeśli już musisz to kupić, to nie kupuj najtańszego urządzenia z Chin. 

Wiadomo – adwokatem diabła nie ma co tu być, ale jest powód, dla którego urządzenie tanie, które jest wyprodukowane masowo przez firmę X, o której nigdy nie słyszałeś i które ty kupujesz nie jest czymś, co jest najbezpieczniejsze i musisz mieć tego świadomość. 

To nie jest tak, że nagle Chińczycy nasłuchują, że to się z dnia na dzień wydarzyło. 5 lipca 2013, od teraz Chińczycy cię nasłuchują. Nie! To są techniki, które od zawsze istniały. To, że będziesz jedną z wielu milionów próbek, która się trafi – okej. Bo byłeś na tyle naiwny, że kupiłeś takie urządzenie. 

Może się też nie trafić – możesz po prostu kupić takie urządzenie od firmy X, rzeczywiście ono jest tanie, będzie jako-tako działać no i spoko. Nie ma problemu. 

Tylko wszystko sprowadza się do jednego. Po co to chcesz w pierwszej kolejności kupić? Jeśli już naprawdę kupisz to urządzenie, dobrej jakości, zmienisz domyślne hasła, to czasami to wystarcza. Czasami tak proste rzeczy wystarczą i nie trzeba wpadać w panikę, że jestem na celowniku wszystkich hakerów świata. Nie – to tak nie działa. Bez przesady. Masz w swoim domu kilka smartfonów? Zapewne masz. Masz tablety, opaski od Apple’a? No masz. Masz laptopa? No i boisz się, że w każdym momencie ktoś może się do ciebie włamać? No nie. Sukcesywnie to zaufanie musi po prostu rosnąć, ale ludzie też muszą wiedzieć, że nie każda firma i nie każdy producent chce jak najlepiej dla nich. I takie są zasady rynku, po prostu.

 

Pewnie. Czyli świadome podejście do technologii jest istotne. 

 

Dokładnie tak! 

 

Czy tego typu rozwiązania w jakiś sposób się testuje? Jeśli tak, to, jak to wygląda w praktyce? Z jakich podejść się korzysta? 

 

Jak najbardziej. Pytasz testera, więc odpowiem ci tak! [śmiech] Powiem z własnego podwórka. Jestem testerem Internetu Rzeczy od kilku lat. Przechodziłem naprawdę spore spektrum od smart opasek zbliżeniowych, które teraz są standardem, ale kiedyś nie były. Opaski, z którymi możesz komunikować się głosowo. Inteligentne głośniki, do których możesz mówić, bo mają tam zaszyte moduły Amazona. Czy choćby obecnie Internet Rzeczy, który jest używany przy reaktorach nuklearnych w Europie w postaci takich smart kamer, nazwijmy to, dzięki którym rozszerza się rzeczywistość i pracownicy nie muszą używać rąk, tylko mogą namierzyć to za pomocą celownika na ekranie, wydać jakąś komendę głosową i wówczas widzą jak płynie dany gaz czy w jaki sposób instrukcja obsługi im się pojawia, jak używać danego produktu. 

Tych urządzeń jest mnóstwo, natomiast wszystko sprowadza się do tego ile masz czasu i dla kogo to produkujesz. Jeżeli klientowi zależy na dobrej i wysokiej jakości produkcie, to będziesz miał mnóstwo testów. Od funkcjonalnych, czyli jak urządzenie działa przez testy bezpieczeństwa, w jaki sposób próbujesz włamać się do tego urządzenia, symulujesz różnego rodzaju potencjalne ataki. Masz możliwość zbudowania laboratorium, gdzie badasz w bardzo czuły sposób jak silna jest antena albo jak dobrze i na jaki dystans możesz komunikować się z takim urządzeniem. Co, jeśli będzie zaszumienie? Nikt nie żyje w idealnym środowisku, że wchodzisz do mieszkania i tyle. Jesteś tylko ty i twoje urządzenie. 

Oczywiście, że masz za ścianę jakiegoś sąsiada, masz jakieś różnego rodzaju fale, które będą się załamywać, pod różnym kątem przychodzić, jak to będzie działać, to też ma znaczenie. Masz testy, które sprawdzają ci fizyczność danego urządzenia, czyli co się stanie, jeżeli 1000 razy naciśniesz przycisk? Co się stanie, jeśli zalejesz to urządzenie różnego rodzaju cieczami. Brzmi to odrobinę cudacznie, ale musisz mieć pewność, że urządzenie, które ma wysoki współczynnik jakości, mówisz urządzenie premium, jeśli zalejesz go 100 różnymi cieczami, to rzeczywiście nie wleje się nic do środka i nie będzie zwarcia, które spowoduje zagrożenie życia dla użytkownika. 

Testy baterii – jak długo takie urządzenie może działać przy standardowym działaniu, przy różnego rodzaju nietypowych działaniach. Tworzysz sobie persony, czyli osobę, która jest powiedzmy, bardzo dobrze zaznajomiona z technologią, bardzo słabo zaznajomiona. Osobę, która niedosłyszy, ma problemy z dykcją. Masz urządzenie, które ma interpretować język. Co się stanie, jeżeli tę samą komendę wyda osoba, która mówi cicho, sepleni. Która ma różnego rodzaju problemy z wymówieniem słowa. Znów – w zależności od tego, co ty testujesz, ile masz czasu, to możesz naprawdę mnóstwo, mnóstwo różnych testów wykonać, ale wszystkie sprowadzają się do tego, aby to było funkcjonalne, bezpieczne i użyteczne. Innymi słowy: w jaki sposób ma się pojawiać interfejs dla ciebie jako użytkownika, abyś chciał używać tego urządzenia. Czy komunikaty są dla ciebie czytelne? Czy nie są za małe? Czy się za krótko nie pojawiają? 

Pytałeś o bezpieczeństwo. Czasami jest tak, że firma, która chce ślizgać się na takiej szarej strefie prawnej wyśle ci na przykład komunikat, który pojawi się na jedną sekundę, czyli dosłownie tylko mignie z informacją „Od teraz jesteś nasłuchiwany”. Technicznie rzecz biorąc – miałeś komunikat, miałeś możliwość zareagowania. Ale czy chcesz korzystać z takiego urządzenia i potem sądzić się z kimś takim? Nie do końca. Różnie to bywa. Ale testerzy są – jak zawsze – bardzo potrzebni. 

 

Czujni! [śmiech]

Bardzo dobrze. Ktoś musi nad tym czuwać. 

 

Pewnie! 

 

Okej. Do drzwi powoli puka nam właśnie sieć 5G. Mówiliśmy, że IoT jest dosyć wymagające, jeśli chodzi o przesył danych. Tutaj te sieci mogą być w jakiś sposób odpowiedzią na ten problem. Czy według ciebie rozwój tego typu sieci wpłynie na popularyzację Internetu Rzeczy i w jakich zastosowaniach będziemy to mogli najmocniej zauważyć? 

 

Tak, bo potrzebujemy kolejnego skoku czy komuś się to podoba czy nie. Od 1G do 4G zrobiliśmy gigantyczne wręcz skoki, jeżeli chodzi o to, ile urządzeń może działać, jak szybko one mogą działać. Jak wydajne to jest i że po prostu warto mieć tę sieć 4G i teraz siłą rzeczy musimy mieć 5G, żeby ilość urządzeń, którą mamy, jeśli chcemy by nadal była tak wydajna, jeżeli chcemy, by tych urządzeń dochodziło więcej i więcej, to musimy mieć jakiś sposób, aby one się komunikowały i musi on być w miarę bezpieczny, musi być szybki i musi sprawić, że jeżeli dołożymy dodatkowe sto milionów czujników, to nagle on nie padnie. Ta przepustowość i wydajność. 

Oczywiście – ludzie mogą mówić: „Nie chcemy, są lepsze rozwiązania, mój Boże – ile tu jest anten, które spowodują, że zaraz ludzie będą mieli choroby takie, a nie inne?” o czym poniekąd w detalach też już dyskutowałem jakiś czas temu, czy 5G rzeczywiście jest tak złe i kiedy to okaże się w przyszłości, natomiast prawda jest taka: 5G nie jest idealne. 5G nie jest jeszcze idealne, choćby przez fakt, że traci swoją siłę, kiedy penetruje różnego rodzaju powierzchnie. Czyli wystarczy, załóżmy, że masz ścianę z oknem, z szybą i nagle nie będziesz miał tych mistycznych: patrz, kilka giga ci tu ściąga się filmik ot tak, bo po prostu jest problem z tym jak ono penetruje daną powierzchnię. 

Nie zatrzymamy tego. Może być tak, że pojawią się albo po prostu inne protokoły, które już istnieją będa próbowały zwyciężać rynek, mówiąc „Zobaczcie, my istniejemy już dostatecznie długo, my od 0 powstawaliśmy z myślą o Internecie Rzeczy, natomiast fakt jest taki, że już istnieje tak duże lobby, tak duże nakręcenie na temat samego 5G, że to jest kwestią czasu, ale ono się pojawi. 

Czy zrobią to Chiny, Stany czy Europa to jest coś o czym wiele osób dyskutuje, pyta się – takie odwieczne wojenki „Kto i dlaczego nie my pierwsi?”, natomiast fakt jest taki: nie zatrzymasz tego. Nie zatrzymasz, bo musisz zapewnić nazwijmy to spójny sposób, który ludziom będzie się kojarzyć powiedzmy pozytywnie i będą wiedzieli: „Jak przełączymy się z 4G na 5G to Internet Rzeczy i te dodatkowe produkty, które będą przychodzić nagle nam nie padną. 

Ludzie mogą mówić, że nie ufam, to jest niebezpieczne dla zdrowia etc., ale z drugiej strony ludzie są leniwi i po prostu chcą, żeby urządzenia działały im tak samo szybko i wydajnie jak dotychczas. Nikt nie chciałby się zdziwić, że nagle kupiłeś sobie 5 opasek. Bo taki masz wybryk, tak ci się chciało, tylu masz członków rodziny. Nagle informacje nie spływają do ciebie w przeciągu jednej sekundy akcja-reakcja, tylko czekasz 10 sekund albo pół minuty. Chciałbyś czegoś takiego? Nie. Oczywiście, że nie. Zaraz byś pisał, że urządzenie jest słabe, że producent cię oszukał, jakże to tak, przecież wcześniej działało dobrze. Z ludźmi nie wygrasz a technologia potrzebuje czegoś, co sprawi, że będzie po prostu wydajna.

 

Okej, Marcin. Gdyby ktoś z naszych słuchaczy uznał, że ten obszar to jest pasjonujący temat i chciałbyś rozwijać zawodowo w tym kierunku, to co byś mu doradzał? Jak rozpocząć tę przygodę? 

 

Mimo młodego wieku samej branży idź, drogi słuchaczu, w analizę danych. To się teraz mądrze nazywa data scientist, data analysis – nazwa jest nieistotna. Chodzi o to, że potrzebni będą ludzie – już są potrzebni ludzie, którzy nie będą skupiać się stricte na samym urządzeniu. Nie mówię tu teraz o developerach testerach, bo na nich zawsze będzie zapotrzebowanie, ale osobach, które rozumieją co się dzieje z danymi, jak one spływają, czy to są poprawne dane, czy są wnioski, które są sensowne i co z nimi dalej zrobić. Potrzebujesz ludzi, którzy coraz lepiej będą rozumieć machine learning. Nie mówię o sztucznej inteligencji. 

Mówię o tym, że masz stworzyć – nazwijmy to – program, albo moduł, który będzie się uczył w prawidłowy sposób, w miarę szybko i będzie dzięki temu wydajniejszy i efektywniejszy.

Te dwie branże, zawody będą się najbardziej rozwijać. A jeżeli chodzi o całą resztę, czyli developerzy, testerzy, osoby, które na przykład chcą tak jak ja rozmawiać z biznesem. No to tutaj ten próg wejścia będzie coraz wyższy – z prostej przyczyny. Tych technologii, metod, rozwiązań, metodyk jest coraz więcej i więcej – i musisz poniekąd rozumieć trochę z różnych miejsc, aby po prostu robić, to co chciałbyś robić wydajniej i dobrze.

Jako tester nie mogę powiedzieć: „Okej zamykam się tylko i wyłącznie na bluetootha!”. Bluetooth wersja 5.0 i Bluetooth Low Energy, czyli ten właśnie przeznaczony dla Internetu Rzeczy – i tylko i wyłącznie to będę robić. No spoko, ale co jak przyjdzie ci zapytanie dotyczące Wi-Fi, Zigbee, LoRaWANa, Tredów – czegokolwiek innego. To mamy szukać czterech innych specjalistów, czy może jednak ty chcesz być tym specjalistą? Chcesz się zamknąć tylko i wyłącznie na testy funkcjonalne, a co z testami bezpieczeństwa, użyteczności? Mówię – to jest trochę śliski temat, bo zobaczymy – za jakiś czas, jak ludzie będą chcieli się dzielić.

Dzisiaj masz developerów Androida i iOS, ale to są developerzy mobilek – robią po prostu aplikacje mobilne. Czym innym są developerzy, którzy robią webówki, albo portale. No i nie powiesz mi, że nie można ich zamienić, że nie możesz ich zamienić, jeżeli chodzi o projekt. No w pewien sposób możesz – ale mimo wszystko specjalista od Androida dużo szybciej ci zrobi aplikację, niż gdybyś go przerzucił do środowiska związanego z webówkami. Za jakiś czas specjaliści, którzy będą tworzyć, testować, albo po prostu sprzedawać produkty internetu rzeczy – no rynek sam pokaże, na co jest największe zapotrzebowanie – ale myślę, że dane to jest numer jeden, sztuczna inteligencja to numer dwa no i może bezpieczeństwo – to jest numer trzy. To są takie trzy główne filary.

 

A jak wygląda obecnie rynek pracy dla takich osób? No bo tutaj wymieniłeś całkiem sporo specjalizacji, potrafię sobie wyobrazić, że jest też mnóstwo, powiedzmy stanowisk związanych z różnymi dziedzinami, obszarami IoT. Czy rynek pracy jest tutaj mocno chłonny? Czy są takie braki, jaki w innych obszarach IT?

 

Trudno powiedzieć ze względu na covida, bo wiadomo, że rynek pracownika już się skończył, albo będzie się po prostu kończyć. Powiem szczerze – Internet Rzeczy to jest niszówka. Jeżeli ktoś w Polsce chce iść w Internet Rzeczy, niech ma tego świadomość.

Są duże firmy we Wrocławiu, w Krakowie, Warszawie, Poznaniu, które specjalizują się na przykład w komunikacji i wiesz, że one mają produkt, albo zabezpieczą działanie urządzenia w tym konkretnym obszarze. Natomiast jeżeli ktoś chce usłyszeć: „Poświęcę x lat na naukę na studiach – załóżmy tego machine learing –  bo usłyszałem, że to jest przyszłość i na pewno dostanę pracę” – no niekoniecznie. Tu jest problem, bo jest to po prostu niszowe. Jeżeli coś jest niszowe i klienci mogą więcej zarobić na mobilkach, mogą mieć więcej, jeżeli stworzą kolejny portal, albo coś, co już jest w miarę bezpieczne – na przykład przy bazach danych, to zrobią to. Internet rzeczy to jest taki temat – okej, wiemy, że to gdzieś jest. Wiemy, że do tych projektów są potrzebni ludzi, ale czasami jest tak, że jeżeli masz dziesięć projektów, to jeden z nich będzie w ramach Internetu Rzeczy. Jeżeli masz człowieka, który będzie mógł się tam znaleźć to okej. Jeżeli szukasz kogoś, kto będzie ci potrzebny, no to teraz jest pytanie: „Czy aż tak mi będzie potrzebny, że poszukam na rynku specjalisty? Czy może doszkolę tego specjalistę, który zna się na pozostałych dziewięciu projektach i tutaj będzie mógł zrealizować ten dziesiąty?”.

Ciężko mi się wypowiadać na ten temat, bo widzę ten rynek z perspektywy testera, albo osoby, która dba o jakość. Wiem, że jest czasami w projektach na to zapotrzebowanie, ale w obecnej sytuacji dochodzimy to dość absurdalnych momentów gdzie, powiedzmy, na jedno stanowisko testera – nie koniecznie internetu rzeczy – dostajesz 860 CV na jeden dzień. Bo ludzie chcą się przebranżowić, bo są po studiach, bo zostali zwolnieni z firmy, bo wierzą, że zrealizują się tutaj. Wśród tych 860 CV nie masz – no obrażając danych osób – jakiś juniorów albo z łapanki branych ludzi. 

Nie masz też mnóstwo specjalistów, którzy znają się na technologii, mają już za sobą kilka projektów i musisz ich odrzucić. No i teraz zadaj sobie pytanie, co się stanie, kiedy będziesz miał produkt internetu rzeczy.

Ciężki temat, bo raz, że rynek definiuje, a dwa, że klienci – zwłaszcza w dzisiejszych czasach- chcą po prostu czegoś bezpiecznego. Giganci mogą sobie pozwolić na realizujące produktów, na szukanie ludzi na rynku. Jeżeli mówisz o rynku polskim, który jest względnie mały. Mówisz o internecie-rzeczy, który jest niszowy. No to jak już połączysz te dwie rzeczy, to już masz odpowiedź na pytanie „Co ze specjalistami?”. Wierzę, że to będzie jeszcze się rozwijać. Natomiast na razie jest jeszcze w powijakach, jest w miarę powolne. Nawet ludzie czasami nie wiedzą, że będą w projekcie związanym z internetem- rzeczy. Usłyszysz, że szukamy specjalisty od bluetootha, od protokołów komunikacji, od jakiegoś bezpieczeństwa, a nie będzie oferty, która Ci powie „Szukamy testera IoT „. A jeśli już będzie to rzadko, kiedy się spotyka coś w ten deseń.

 

Ok – czyli protip: Nie wpisujcie tester IoT, czy też inny specjalista IoT, bo najprawdopodobniej Wasz Job Board nic Wam nie zwróci.

Z tego, co widziałem, doradzasz Ministerstwu Cyfryzacji w kwestii IoT, jesteś też współautorem licznych publikacji, raportów w tym obszarze. Jak Polska wypada na tle innych krajów w kontekście z jednej strony wykorzystania IoT, a z drugiej strony czy mamy jakieś plany na rozwój jako państwo w tym obszarze? Czy nasze państwo w ogóle myśli o przyszłości z IoT?

 

Żeby nie powielać tego, co już było w raporcie i co jest efektem rocznych prac – zachęcam wszystkich słuchaczy, żeby przeczytać właśnie ten raport, bo on jest ogólnie dostępny, na stronie Ministerstwa Cyfryzacji. Jeżeli wpiszecie „Raport IoT Ministerstwo Cyfryzacji” to będzie to pierwszy link. 

Jeżeli chodzi o problemy, które były, są i – prawdopodobnie zawsze- będą to prozaiczne.  Z jednej strony masz prawo i legislacje, która jest, jaka jest i jak tutaj się zakopiesz w tym temacie, to nigdy się z niego nie odkopiesz. Prawnicy uwielbiają dzielić włos na czworo i z jednej strony robią z uzasadnieniem – co dla ciebie znaczy, jaka jest definicja, co rozumiemy pod – musisz mieć to uspójnione, bo inaczej każdy będzie sobie szukał furtki czy wytrychu jak obejść prawo. Z drugiej strony dochodzisz do paradoksu tego typu, że jeszcze jakiś czas temu pojazdy autonomiczne nie mogły sobie jeździć, gdzie chciały, tylko musiały mieć zgodę każdego, jednego mieszkańca domu obok, którego przejadą. Gdyby coś się stało i wjechałby w ten dom, to żebyś miał świadomość, że coś takiego się dzieje. 

Okej. Rozumiem jaka stała za tym koncepcja i ideały, ale z drugiej strony jak będziesz powoli to robił i zastanawiał się i kombinował, to nigdy nie zbierzesz odpowiedniej próbki danych. Prawo i legislacja zatem zawsze będzie numerem jeden – jeżeli chodzi o taką problematyczność. Dwa – coś, za co też mi się dostało, mimo że nie jest to mój wymysł. To jest raport DICE, czyli taki raport, który jest publikowany przez Unię Europejską – interpretuje on jak bardzo scyfryzowane jest społeczność danego kraju. 

Czyli, innymi słowy, jak dobrze rozumiemy technologię, jak współpracują z nią. No i Polska wylądowała dość nisko, w tej klasyfikacji generalnej. No bo z jednej strony może i mamy świetnych specjalistów, ludzie na świecie lubią.z nami współpracować, bo robimy dobrą po prostu robotę. Jednak z drugiej strony mamy sporo ludzi, którzy powielają pewne schematy – nie będę z tym urządzeniem współpracować, nie chcę go, boję się go. Masz wiele firm, które do dnia dzisiejszego nie mają strony internetowej, które nie korzystają z rozwiązań cyfryzacji. Nie mówię tu o pełnej cyfryzacji, że masz maszyny, które robią wszystko za Ciebie – nie mówimy o fabrykach z Chin. Tylko mówimy o panu Zdzisławie, który musi każdego dnia rano, wstać i przejść z długopisem i kartką i spisać pewne wartości z czytnika kontra kogoś, kto ma dedykowaną aplikację i może przejechać obok czytnika NFC (czyli takich czytników, które w sumie każdy z nas zna i nie obawia się ich).

Wiesz, brzmi to paradoksalnie, ale naprawdę jest w dalszym ciągu wiele takich firm, które nadal wykorzystują stare rozwiązania. Póki nie zmienimy mentalności, nie zaproponujemy czegoś w zamian, nie pokażemy ludziom, że mogą eksperymentować, stworzyć taką piaskownicę, na której macie wsparcie rządu, ekspertów. No to ciężko będzie coś takiego wprowadzić. Rozumiem też te firmy, które się boją, bo przechodziły już transformację kilkukrotnie – rządowe i systemowe. Wszyscy widzieliśmy jak, to wyglądało i teraz proponuje nam się rozwiązanie, które przekreśla rozwiązanie, z którego korzystaliśmy przez ostatnie dziesięć lat, albo może, ale nie musi dobrze funkcjonować z maszynami, na które  wydaliśmy kilka milionów złotych. Rozumie ten strach, ale z drugiej strony – jeżeli teraz tego nie zrobimy, jeżeli nie zaczniemy dyskusji już tu i teraz takie powolnej, mozolnej – to nigdy się z tego nie wygrzebiemy.

Ludzie mówią, że w Niemczech wprowadzają już wszędzie roboty, jakiś machine learning, który świetnie się sprawdza – jakiś each computing, inne mądre słowa. To nie jest tak, że Oni to zrobili z dnia na dzień – jest to efektem kilkuletnich dyskusji z biznesem, żeby pokazać, że słuchajcie macie wsparcie, nie bójcie się, my wiemy, co robimy i pójdziemy o krok dalej z tym wszystkim. Ale z drugiej strony, z czego też jestem dumny, są projekty typu CPK – Centralny Port Komunikacyjny, który ma być największym takim hubem w Europie. Gdzie dyskusje też są prowadzone na ten temat „Jak zabezpieczyć to w obszarze IoT?” – nie w perspektywie dwóch, trzech lat, ale w perspektywie dekady. Ma to być projekt szeroko zakrojony, że od razu też pójdziemy w kolejnictwo, w połączenie tego wszystkiego w taką spójną, holistyczną wizję. Coś się dzieje, ale dzieje się powoli. W międzyczasie prawo skupia się na czymś innym – niż tylko i wyłącznie na Internet Rzeczy. To jest takie sztuczne spowolnienie, które odbije się kiedyś czkawką i tego się najbardziej obawiam.

 

No dobrze wobec tego, w którym kierunku IoT będzie się rozwijało w najbliższych lata? Jakie trendy są obecnie najmocniejsze?

 

Jak śledzę to od dłuższego czasu, to nadal każda strona z newsami, każdy futurysta ciągle odpowiadają to samo, bo po prostu się nic nie zmienia. 

Rzucają parę słów wytrychów – raz inteligentne miasta, autonomiczne pojazdy, większy nacisk na konsumenta, wielki nacisk na fabrykę lub/i medycynę. Prawda jest taka, że każdy z tych obszarów poniekąd  w swoim tempie się rozwija. Tylko kwestia jest taka – jakie jest nasycenie rynku? Gdybyś dwa lata temu powiedział, że smart opaski będą liderem, to rzeczywiście widzisz, że faktycznie praktycznie każdy teraz nosi smart zegarek. Mniej lub bardziej bogaty w funkcjonalności. Natomiast rynek się już nasycił – konsumenci już mają dość tego, szukają nowego produktu, który ich za stymuluje. Ponieważ smart suszarki, czajniki czy inne produkty dnia codziennego jeszcze nie zyskały na takie popularności – to najprawdopodobniej jakiegoś rodzaju smart okulary będą kolejnym takim krokiem. 

Z drugiej strony masz fabryki, które też chcą transformacji cyfrowej, tego przemysłu 4.0 mistycznego, które jako słowo wytrych pojawia się od wielu lat. One też powolutku sobie inwestują w sensory, też coraz śmielej kupują nowego rodzaju urządzenia, które możesz podpiąć. Niekoniecznie musisz zatrzymywać swoją fabrykę, tylko wystarczy, że podepniesz i ona po paru minutach samemu zaczyna sie uczyć, jak działa Twoja maszyna. Jeżeli chodzi o medycynę, to też robimy gigantyczne kroki naprzód. Od różnego rodzaju smart serc, które po jakimś czasie – jakkolwiek to nie zabrzmi – możesz aktualizować, żeby lepiej one działały dla pacjenta, co jest dla mnie fenomenalnym rozwiązaniem. Nie musisz go otwierać, może to zrobić przez Wi-Fi, zaktualizować sobie pacjenta. Natomiast to jakoś powolutku idzie i prawda jest taka, że to będzie po prostu wchodziło. Będzie powolutku wchodziło – i widzisz to w postaci sensorów, które masz w miastach przy koszach na śmieci  i pokazują jak, powinny być śmieci zbierane, czy kiedy powinny być opróżniane kosze. 

Taka mała rzecz, ale już pozwala na oszczędzenie, czy na wydajność kilkunastu, czy nawet kilkudziesięciu procent. I teraz jak to przemnożysz przez efekt skali, to się okaże, że rzeczywiście możesz oszczędzić na czymś takim błahym. Kolejne takie rozwiązania załóżmy na sygnalizacji świetlnej, która będzie z czytywać, jak poruszają się samochody i  czy można było na tym obszarze coś wybudować, albo zmienić. One będą się pojawiać i będzie ich coraz więcej i więcej. Zwyczajni ludzie będą skupiać się na -nazwijmy to – bajerach. No, bo bajera dobrze się sprzedaje. Drony, które same potrafią latać, drony dla sportowców, fajnie to wygląda. Projekt internetu-rzeczy – no tak. Czy nadal powstają kolejne wersje ulepszone? No tak, bo ludzie chcą tego. To jest coś, co ich nakręca – po prostu będzie tego więcej i więcej. Ludzie muszą być świadomi, że będą mogli wybierać w większym spektrum możliwy do kupienia produktów. 

 

Tylko znów – nie mogą się zatrzymać na etapie – a to jest kamera taka jak zawsze. No nie, to już nie jest taka sama kamera. Jest różnica między kamerą za 100$, która interpretuje tylko ruch, a kamerą za 500$, która będzie mogła przypisać go tylko i wyłącznie do ciebie. Dlatego, że ty masz unikalne jakieś tiki i jeśli ruszysz w jakiś odpowiedni sposób ręką, to będzie wiadomo, że ty jesteś rodzicem w tym domu i tylko wyłącznie ty możesz aktywować tę kamerę. Tylko pytanie, czy ludzie będą chcieli to zrobić? Znam z autopsji ludzi, którzy zatrzymali się na etapie dyskietki i CD i stwierdzili: ja już nie chcę nic więcej. A tak naprawdę to USB to też zaraz zniknie, bo wszystko ląduje gdzieś w chmurze. Coś za coś.

 

No bardzo ciekawy temat muszę przyznać. Dzięki Marcin za ciekawą rozmowę. Życzmy sobie wobec tego, poszerzania świadomości myślę w tym obszarze dla obopólnej korzyści – dokładnie.

No i na koniec zapytam, gdzie cię można znaleźć w internecie? W jaki sposób można się z tobą skontaktować?

 

W zależności, czy ktoś jest ekstrawertykiem, czy introwertykiem no multum możliwości. Dla osób, które są nie śmiałe – na moim portalu smartrzeczy.pl lub jeżeli ktoś chce posłuchać trochę więcej na tego typu tematy, jest podcast o tej samej nazwie – Smart Rzeczy.

 

Natomiast, jeżeli ktoś jest osobą, która chce się spotkać twarzą w twarz – to jestem osobą, która pojawia się na różnego rodzaju eventach w Polsce i na świecie. No teraz ze względu na covida jest to utrudnione – natomiast już za jakiś czas – zachęcam słuchaczy do podróży do Sankt Petersburga, Johannesburga, albo do Stanów Zjednoczonych, gdzie będę miał niewątpliwą przyjemność, rozmawiać o internecie-rzeczy. Ewentualnie jest wiele raportów, które pojawiają się co rusz – wystarczy wpisać „IoT internet rzeczy Marcin Sikorski” i zapewne pojawię się formie jakiego artykułu, czy felietonu. Z tego, co wiem, to będzie magazyn UX, gdzie właśnie odpowiadam, dlaczego nie tylko skupiamy się na funkcjonalności, ale też powinniśmy nad tym, jak to wygląda. Więc wszędzie mnie pełno!

 

Bardzo dobrze – postaram się zawrzeć maksymalną ilość linków, do tych różnych materiałów, o których wspomniałeś w trakcie.

 

Powiem ci tak na zakończenie – mam nadzieję, że za jakieś pół roku, albo kilka miesięcy znów się spotkamy, bo zacząłem pracę nad kolejną książką. Która właśnie ma być dedykowana dla osób, które mają obaw, chciałyby praktycznych odpowiedzi, a mają dość teoretyzowania i futurystycznego bełkotu. Dlaczego transformacja cyfrowa jest nie do zatrzymania? Jak ją zrobić na poziomie konsumenta i na poziomie firmy? Mam nadzieję, że taki wymiar edukacyjny za jakiś czas będzie z mojej strony zrealizowany.

 

Marcin – zawsze bardzo chętnie z tobą porozmawiam. Myślę, że jak książka będzie gotowa, to z chęcią ten temat możemy tutaj omówić w ramach podcastu. Tymczasem na dzisiaj bardzo ci serdecznie dziękuję no i do usłyszenia.

 

Do usłyszenia – hej!

 

I to na tyle z tego, co przygotowałem dla ciebie na dzisiaj. IoT to trend technologiczny od kilku lat i z pewnością tak zostanie.

Jeśli doceniasz to co robię, wesprzyj mnie na Patronite. To taka platforma, na której możesz wspierać twórców internetowych w ich działalności. Mnie możesz wesprzeć kwotą już od 5 złotych miesięcznie. Chciałbym oddelegować kilka rzeczy, które wykonuję przy każdym podcaście, a zaoszczędzony czas wykorzystać na przygotowanie jeszcze lepszych treści dla Ciebie.

Sam jestem patronem kilku twórców internetowych i widzę, że taka opcja daje dużą satysfakcję obu stronom.

Mój profil znajdziesz pod adresem patronite.pl/porozmawiajmyoit

Link również w notatce do tego odcinka.

Jeśli masz jakieś pytania, pisz śmiało na krzysztof@porozmawiajmyoit.pl 

Jeśli spodobał Ci się ten odcinek i nie chcesz przegapić kolejnych epizodów podcastu zasubskrybuj go w swojej aplikacji podcastowej. Jeśli nie wiesz jak to zrobić, wejdź na stronę http://porozmwiajmyoit.pl/subskrybuj 

Nazywam się Krzysztof Kempiński, a to był odcinek podcastu Porozmawiajmy o IT o Internet of Things.

Zapraszam do kolejnego odcinka już za tydzień.

Cześć!

+ Pokaż całą transkrypcję
– Schowaj transkrypcję
mm
Krzysztof Kempiński
krzysztof@porozmawiajmyoit.pl

Jestem ekspertem w branży IT, w której działam od 2005 roku. Zawodowo zajmuję się web-developmentem i zarządzaniem działami IT. Dodatkowo prowadzę podcast, kanał na YouTube i blog programistyczny. Moją misją jest inspirowanie ludzi do poszerzania swoich horyzontów poprzez publikowanie wywiadów o trendach, technologiach i zjawiskach występujących w IT.